Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Mieszkałem wtedy na ulicy Szybowcowej. Jejku co za niesamowita nazwa, zwłaszcza, że przeprowadziliśmy się z Czajkowskiego. Wtedy jeszcze nie wiedziałem nic o Czajkowskim, nawet, że Jezioro Łabędzie, czy coś. Za to Szybowcowa przywodziła mi na myśl podniebne ślizgawki i eskapady, sytuacje rozgrywające się wysoko w przestrzeni, obok ptaków, albo i wyżej, wolność. I to jeszcze w sąsiedztwie ulicy Kosmonautów, to już w ogóle, zupełnie czadersko. I że mieszkaliśmy na dziesiątym piętrze, i mieliśmy windę, balkon, z którego było widać pół dzielnicy, i inne bloki i plac zabaw, boisko, piaskownicę, i zaraz dalej górkę gruzu, ziemi i gliny, porośniętą krzakami. To wszystko było dla nas, tyle możliwości. W piaskownicy grało się w kapsle, w które wklejaliśmy flagi przeróżnych państw.

- Co to za flaga?
- Dżumala.
- Taa, jasne, nie ma takiego kraju.
- Jest, Dżumala, jest, no co ty w Związku Radzieckim, obok Kumbodzio, jest!
- Nie, nie ma,
- I Kumbodzio też nie ma,
- No włacha.
- Jest Kambodża.
- Kretynie!
- A chcesz w ryj?
- No, chcę!
- Ej, dobra, dobra, dawajcie chłopaki, grajmy, ustawcie się w starcie, bo niedługo będzie kompletnie ciemno.

W kapsle, to wymyślaliśmy najróżniejsze trasy, z zakrętami, serpentynami o niezłych skarpach i odpowiednim nachyleniu. Robiliśmy mostki, tunele i pułapki. Jak ktoś wypadł z trasy, albo wpadł do dziury, to zaczynał od ostatniego checkpointa, miało się trzy życia.

Na boisku łupaliśmy w gałę często, w deszczu, nawet wystarczyło, że we czterech i mogło być wieczorem, gdy już mamy z balkonów krzyczały na nas, że musimy iść do domów, bo kolacja, i to była prawdziwa frajda, targowanie o dziesięć minut dłużej. Był taki jeden, Maradona na niego wołaliśmy, bo bił rekordy w żonglerce, potrafił jak opętany chodzić cały czas z piłką przyrośniętą do kolan, odbijał, tak, że nigdy mu nie spadła, przynajmniej ja tego nie widziałem. I jak teraz na to patrzę, to myślę sobie, że na każdym osiedlu znalazłby się ktoś taki, jak on.

I trzepak pamiętam, podwójne fikołki z górnego poziomu, kto je robił, ten był mistrz. A dziewczęta maziały kredą serca, kwiatki i klasy, albo skakały w gumie.

Którejś zimy polazłem sam na górkę za moim blokiem, ciemno już jak w piwnicy, ze dwie godziny było do wieczorynki, śnieg skrzypiał niby jakaś tajemnica na strychu jeszcze z domu z Czajkowskiego. Miałem taką ruską zapalniczkę ojca, z której udawałem, że strzelam, że to pistolet, a ja taki agent specjalny do zadań specjalnych. I tak pstrykałem zapalniczką uśmiercając wymyślonych wrogów. I jak mnie zaraz ktoś nie obrócił, zachodząc od tyłu. I dostałem porządnie w nos, aż krew marzła mi na mrozie. I tak Daria została moją pierwszą dziewczyną. Bo to ona dała mi w nos, bo myślała, że ja tam jakiś zły typ jestem, stary ramol co straszy rozbłyskami dzieciaki. A ta Daria, to w ogóle cud, soczysta malina. Z włosami jak kasztany, prawdziwymi piegami i całymi tymi rumieńcami. Ale cios to miała pierwszorzędny, no i trafiła mnie z miejsca. Mieszkała w tym samym galeriowcu, tylko że po drugiej stronie, i pozwalała się dotykać.

Chodź, coś Ci pokażę - powiedziała i zaprowadziła mnie na dach, tam gdzie wyłaziły te dziwne szyby wentylacyjne od zsypów, co wyglądały jakoś tak kosmicznie, niby części rakiety. No i mi pokazała, jak się całować. Nasze języki jak gromady dwóch galaktyk orbitujących wokół siebie i zmierzających ku jakiemuś upadkowi, zagładzie. Przez dwa dni nic nie jadłem.

Później zabrał mi ją taki Bogdan, co to jarał pety, miał dzianych starych i strasznie przeklinał. To był kumpel brata, więc negocjowałem z nim, żeby powiedział mu, żeby mi ją oddał, ale nic z tego, nie miałem takiej rzeczy, która by go zadowoliła. Natomiast ona miała. Modliłem się, żeby zapalniczka mu rozwaliła ten jego pierdolony łeb. Żeby jakimś cudem zamieniła się w prawdziwy pistolet. Oddałbym w niego cały magazynek. A tak, oddałem bratankowi swoje wszystkie klocki lego, nawet helikopter technic z komunii, co go dostałem od kuzyna, plakaty New Kids on the Block zwinąłem ze ściany mojego pokoju, pojawiło się De Mono, i piosenka "znów jesteś ze mną". A Bogdanowi kiedyś, jak zgrzewał lufę na klatce schodowej, przegrzała się zapalniczka, i rzeczywiście mu wystrzeliła w ryju. Potem miał tak bardzo pokiereszowane czoło, jakby uciekał podczas krucjaty bez psiego kaptura ze średniowiecza w inną epokę, eksplozja urwała mu nawet kawałek lewego nozdrza. I może już wtedy nie byłem agentem specjalnym do zadań specjalnych, ale w końcu, kurczę, czułem, że mam te trzy życia. Ktoś zapukał nazajutrz do moich drzwi.
- Chodź, coś Ci pokażę.

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

O! Dziękuję, ostatnio rzadko tu zaglądam, i fajnie jest przeczytać miłe słowa na przywitanie... cieszy mnie , że wywołałem pozytywne emocje po drugiej stronie pikseli ;) Pozdrawiam!

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Dzięki, ja też miałem ubaw przy pisaniu, trochę się pogrzebało w piaskownicy wspomnień, dodało się szczyptę fikcji i opowiadanie gotowe ;) fajnie, że mogłem przypomnieć. Pozdrawiam!

  • 6 miesięcy temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • serce pękło nie hukiem lecz szeptem odłamki naszych rozmów już leżą na trawniku   twoje imię kiedyś najbystrzejszy promień słońca dziś jedynie uczucie wypuszczone z dłoni które nie wróci tą samą drogą   każde wspólne wspomnienie jest porcelaną rozsypaną na podłodze a ja bezbronnie chodzę po niej każdej nocy   iskierka nadziei z każdym dniem maleje ledwie się tli w popiołach niedomówień boję się ją zgasić bo nie wiem co zostanie   tylko cisza zna wszystkie odpowiedzi które bałem się tobie powiedzieć i choć czas zabrał nasze rozmowy pozostawił nas w tej ciszy   gdyby powrót do przeszłości nie był tylko filmem zatrzymałbym słowa i przytuliłbym cię wtedy  gdy jeszcze nie wiedziałem że tracę ciebie na zawsze   teraz zaś wpadłem w ciemną studnię gdzie światło nie sięga dna każdy dzień to walka a serce już odmawia walczyć   już nie będę tym samym którego pamiętasz w sercu mam szkło z każdym oddechem czuję ból  czy kiedyś jeszcze będę potrafił dotknąć miłości
    • Stoję przed oknem z brudną szybą, świat wydaje się zniekształcony, przykryty ciężką, matową zasłoną. Światło latarni delikatnie muska korę drzewa, tworząc jasne smugi.   Promień odbija się na swój sposób, tworząc tysiące drobnych punktów, rozbłysków, które układają się w nieprzerwany, niemy dialog z nocą. Drzewo rzuca cień, długi i niewyraźny, jakby kształt nie mógł się zdecydować, czy istnieć w pełni może zniknąć w mroku.   Noc żyje, pulsuje, zmienia się. Wydaje się rozszerzać, pochłaniając kolejne fragmenty krajobrazu, ale jednocześnie odkrywając swoje nowe twarze. Każdy ruch wiatru, każdy cień zdaje się zmieniać wyraz tej chwili. Stoję w milczeniu, próbując zrozumieć, czy to świat na zewnątrz zmienia się, czy może to ja widzę w nim coś, czego wcześniej nie dostrzegałem.   Ciemność nie jest już jednolita – ma swoje odcienie, głębie, a w niej ukryte jest coś nieuchwytnego, tajemnica, którą trudno rozwikłać.
    • w słodkiej sukience ręcznie piorę   pełna ekscytacji robię się gorąca  idę sobie ulicą i wącham kwiaty  wieje wiatr rozkładam ramiona        
    • "Abulia, a ból i ja"   odkrywam cię nim się przebudzisz oceniam gdzie i czym   rozpoznając zapiekłość   na dotyk, na szerokości blizn  żałuję, że nie mogę nic więcej   bo w szacunku do każdej  milknę przed spektrum krzywd   gdy widzę bólem leczony ból udrękę ocieram krew i łzy - za wszystkie wybaczam   wypłukuję sól    podążam śladami żądliwych zadrapań  mówili: aby - do - serca!   03:00. - zatrzymanie  z precyzją ciszy - zaciskam co pod język napływa, język wykręca   myślompodobne - przydługie   przyczyny? 03:03. sprawdzam skoro ujęłam _ od waga nie kłamie wskazując ciężar  za conajmniej dwie dusze     ***     na pewno stać się kolejną  nie dążę   04:04. dałam ile mogłam co muszę zabieram   wiem i tak nie uwierzysz nawet kiedy dopowiem że żadna z godzin nie była przypadkowa   wychodzę   07.07. wciąż czeka m.
    • @Natuskaa    Napisałem prawdę

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      . Już jest weekend; rozumiem, że w przyszłym tygodniu będziesz miała pierwszą zmianę.     Pozdrawiam Cię "górsko" ze Szklarskiej Poręby.           
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...