Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

"Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 10 września 1996 r. w sprawie wykazu prac wzbronionych kobietom."

(Jaskrawy dowód, że w tym kraju kobiety są dyskryminowane, nieszanowane i całkowicie poddane męskiej dominacji. Tym wierszem przepraszam za nas, za zło, szatana i diabła... Przepraszam Was, kobiety...)


Przepraszam wszystkie kobiety za to
że los uczynił mnie mężczyzną
przepraszam Was za niesprawiedliwość
nietolerancje, przyrodę i szowinizm

w dodatku jestem tchórzem
który nie chcąc obalić stereotypu
nie obciął sobie siusiaka

wstydzę się teraz, że kiedyś całowałem Wasze dłonie
że ustępowałem Wam miejsca w tramwaju
i że jak ten debil nie biłem Was po mordzie
tylko przynosiłem te idiotyczne i głupie kwiatki

obiecuję poprawę
zgodnie z programem równości
naciągnę sobie cycki na głowę
zgodnie z teorią równości
nie podniosę niczego co waży więcej
niż 20 kilo


Opublikowano

Wodzu Wodzu - no ba!

oscari_valtteri - idzie całkowicie nowe wraz z pomnikiem premiera, che che che

Mithotyn - albo rzęsy, tupecik już niemodny

Stary Kredens - pani nie odpowiedziała na ostatnie pytanie, tak przy okazji...

gabrysia cabaj - gorycz okropna, to prawda.

Sylwester Lasota - jak tylko ktoś się zirytuje, to jest ok.

Opublikowano

Program równości jest fajny, od wczoraj biegam w kabaretkach po osiedlu, a dziewczęta napierdzielają w piłkę nożną jak złoto, piją browary i kopcą szlugi, od czasu do czasu wybijając sobie zęby. Jedna nawet uszczypnęła mnie w sutek!
Zawsze czułem, że chciałem być kobietą, a dopiero "mądre panie" (to cytat) musiały mi to uświadomić.

Opublikowano

A ja w swoim imieniu, no,no pracowałam -urodziłam dzieci , dokształcałam się (zawód tego wymaga), prowadziłam dom -głowa nie bolała -boli, ,,,,i żyję aż się dziwię ,że podołałam , bo czasy przed 80- rokiem były ciężkie, grosze za robote (jak w kamaszach),lęk przed deryktywami z góry i oddolnie , dałam radę !!!
Dowrtościowanie górą!

Dziękuje Michale za wiersz a nie wiersz!

Równouprawnienie spotkalo mnie ,,,ot zaraz po ślubie!

Pozdrawiam!


Opublikowano

Sylwester Lasota - no i dobre :)

Marek Skalski - panie Marku, ja tutaj sobie odpoczywam, zaprawdę...

aluna - przecież poezja to pona nie życie...

Jolanta S. - eee, gdzie Rzym, a gdzie Krym... Zresztą zawsze pisze w pogardzie dla matołectwa (nie kobiet, broń Boże...)

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

nie podoba mi się, bo nie lubię tak luźnego pisania o tak nieistotnych sprawach, ale moje zdanie jest absolutnie również nieistotne. możesz sobie pisać takim wyważonym językiem i idealną wersyfikacją o czym chcesz i będzie to poezja. taka za którą nigdy nie przepadałem, czyli ta 'książkowa', poprawna i szczera. to prawdziwe i skromne w słowach pisarstwo, to musi być fajna cecha.

pozwoliłem sobie przeczytać parę tekstów i bez lizodupstwa i jakiegoś mądrościowego tonu, bo mógłbym jedynie nazwać się monotematycznym amatorem (wodolejcą) Panie Krzywak podniosłeś Pan poprzeczkę nad sobą samym. nie wiem jak to napisać, żeby nie zabrzmiało negatywnie, ale ta aktywność, ciągłe pisanie i chyba jakieś wręcz stoickie pracowanie nad warsztatem uczyniło Cie pro w tej dziedzinie. mimo że tematy są nam odległe, jestem dziwnie wdzięczny oglądając taką ewolucje w pisaniu.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...