Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

[indent]

Czas mi upływa na tratwie z bioder,
kołyszesz mnie do snu i do miłości,
co noc łapię ryby nienazwane,
o świcie latam aeroplanem
po niebie wzdętym jak brzuch ciężarny,
a w środku słowa prą jak kamienie.
Czas mi upływa na tratwie bioder -
czy tobie upływa? Nie wiem...


Cóż ja, kochany, mogę powiedzieć?
Rośniesz we mnie jak świąteczna maca,
ciągle jest wiosna i księżyc w pełni,
choć dzień odchodzi skąd się nie wraca.
Co ja ci mogę, miły, powiedzieć...
ludzkie się słowa skończyły we mnie -
potrzeba czasu, by mnie zrozumieć,
kamienie mają słowa kamienne.
Trzeba wieczności, by dokończyły
to, co zaczęły miliard lat wcześniej -
cóż ja ci mogę, miły, powiedzieć,
gdy trzeba czasu - nas jednocześnie?
Więc lataj dalej aeroplanem,
łów we mnie ryby swe nienazwane,
a tratwę kieruj ku morzom własnym,
po śmierć omijaj mój brzuch wielgachny.
Jak mam, kochany, ci opowiedzieć
coś od początku świata wiadome:
że krew jest słona i łzy są słone?,
że morze mokre, lecz łza tak samo?,
że łzy są rano i rosa rano?
Wszystko, co powiem - to banialuki!
Puste frazesy, sny wyświechtane!
Księżyc po nocach innym nam świeci
wszędzie tak samo, a z tych to samo
kolejni przyjdą na świat poeci.
- Cóż ja, kochany, mogę powiedzieć,
kiedy tak czas ci upływa na mnie?


. * . * . * . * . * . * . * . * . * . * .

http://bit.ly/ZuY1Bx

[/indent]




"Pierwotna forma wyrazu", czyli coś poza słowami.
Język, którego może nauczyć mężczyznę tylko Kobieta.


Opublikowano

Z dedykacją dla Pań. Oby nie tylko z okazji Dnia Kobiet
spotykało Was wiele dobrego. Więc także i nas :)


[indent][indent]

Pocieram swój harem -
kilkaset mdłych dni:
- Mamy ósmy marzec,
słodki Dżinie - wyjdź!
Piękna bądź i inna
w wyjątkowy dzień,
lampo Aladyna,
dłonią pieszczę cię:
Dżinie! Dżinie! Dżinie -
czas, obudźmy się!
Wypełnij Życzenie:
dzisiaj kochaj mnie...




[/indent][/indent]

Opublikowano

Pierwotna myśl człowieka epoki
"
mój tatko był jaskinowcem
i tańczył w spódniczce ze skór
i marzył o światłach na niebi
myśląć że to uśmiecha się Bóg"
Ja autora pamiętam tylko pierdoły potrafi pisać i mądrzyć się , że najbliższa gwiazda Słońca ( tak żeś człeku stwierdził i podobno astronomią się interesujesz.) leży 8 lat świetlnych dalej. Mogě pogratulować głupoty.
Co do tekstu pan nie pisz. więcej. Toż czytanie też czasem boli szczególnie tych bioder- traw. Wynajmij sobie facet pokój lepiej z wygodnym łóżkiem. Mam piorunem prześwięcić???

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ciekawe, jak odczytujesz ten pomysł, skoro wiesz, że się posypał?
Fizjologia kobiety kontra wielkości na skalę globalną:

- łza / krew
- łza / morze
- łza / wilgoć (chmury, deszcz, rosa)

Łza, księżyc i inne "banialuki" z których rodzą się poeci, artyści, geniusze.
Kicz jest potrzebny do ich poczęcia, tak jak nawóz roślinom.
Zauważ, że ona tego nie mówi (vide dwa ostatnie wersy), ale zdaje sobie z tego sprawę.
Jest tratwą którą on i tak zmierza w stronę kiczu (nawozu poetów), choć myśli o maszynach latających i niebie.








Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Takie pierdoły sam wymyśliłeś. Akurat zacząłem pisać/kontynuować cykl o człowieku pierwotnym. Możesz sobie porównać na przykładzie moich dwóch pierwszych "listów" jak wygląda poezja z górnej półki:

[indent][indent]


Listy do siebie

I

Pewnie się zastanawiasz, dlaczego mnie nie ma?
Mnie, który życie wieczne dostał w dniu urodzin -
skoro słowo się rzekło, więc jak to pogodzić
z kontekstem chwili, którą teraz za mnie jesteś
grzechem, ciężkim wyrokiem i odbitym echem
czegoś tak odległego, że nie ma gdzie wrócić.
Kolejny raz wertujesz książki, czytasz wiersze,
a tak się czujesz, jakbyś sam pisał je wcześniej,
lecz jeśli są plagiatem, z kim porównasz źródło,
na ciąg znaków przed laty obrócone próchno?

II

Pogodzisz się z tym czasem. Czy nie chodzi właśnie
o to, aby znudziły ci się słowa innych,
żeby zacząć je czytać jak od siebie listy,
napisane tak dawno, że już nie pamiętasz
pytań o adresata: gdzie, kim będziesz teraz?
Bo, że z nią, wiem na pewno. Nie musisz jej szukać -
znajdzie cię, jak mnie wtedy skrytego w jaskini,
aby zyskać na czasie, zebrać resztki myśli,
nim je zacznie przyciągać atmosfera ziemi:
krągłość bioder, nóg długość, kołysanie piersi.


http://bit.ly/YsLT3r

[/indent][/indent]


Sugeruję edytować swój komentarz bo wyszedłeś na przysłowiowego głupka.
Czytałeś go w ogóle? Ciekawe, jak wyglądają twoje wiersze, patrząc na ten komentarz? ;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To napisz nam list trzeci. Utrzymany w tym samym rytmie i wymowie.
Właśnie wracam spod twojego wiersza i wątpię, czy za 5 lat będziesz potrafił.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Rozumiem, sam lubię miniaturki :) Choćby okazjonalne, choć mniej:

[indent][indent][indent][indent]


dzień kobiet --
zwiędły tulipan
na schodach


[/indent][/indent][/indent][/indent]


Czy czasem nie o malarzu? Komentarz wskazuje na spożycie,
jakby też nie doniósł dziś kwiatka do domu ;)
Opublikowano

Jestem magiem i opiszę ciebie bez oglądania:

ok 175 cm wzrostu, gruby, z nóżkami pajęczakowatymi jakby na beczce od wina.siedział nasz. artysta życie, czaszka mała, dużo włosów siwych czyli stary, lubi się chwalić wiedzą chociaż ma marne pojęcie o astrofizyce, brzuchaty od żłopania piwska taki Sanderus...
Wstaw zdjęcie poważnie i ludzie ujrzą magię:-)
Tobie poeto z gwiazd 20 mln lat świetlnych nie starczy. Zgłoś dyspensę do pana L Żulińskiego może ci przebaczy 10 przykazań bożych, ale jest 11 te i tego z tymi pajączkowatymi nóżkami nie przeskoczysz. Przepełznij może Bóg tobie chamstwo wybaczy i głupawy rozum kurzy:-)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Widzę, że dobrze mnie znasz. Na tyle, że nie wiesz, że chyba już od pół roku nie piłem piwa :) A w 2012 może w sumie z 8 butelek.

Wybacz, ale jesteś jakimś osłem, który bierze mnie za kuzyna :)


Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Rozumiem, sam lubię miniaturki :) Choćby okazjonalne, choć mniej:

[indent][indent][indent][indent]


dzień kobiet --
zwiędły tulipan
na schodach


[/indent][/indent][/indent][/indent]


a gdzie trzy po trzy :))

tulipan
pępek wszechświata
kobiety

Ładne. Nareszcie ktoś czymś się tu wykazuje poza gówniarskimi popisami :)
Może warto tylko postawić na obraz, w takim zapisie jest to raczej bardzo fajna sentencja.
Lepiej wyglądałaby tak:

"Tulipan - pępek wszechświata kobiety."

Można by sobie nawet zrobić z tego sygnaturkę.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Rozumiem, sam lubię miniaturki :) Choćby okazjonalne, choć mniej:

[indent][indent][indent][indent]


dzień kobiet --
zwiędły tulipan
na schodach


[/indent][/indent][/indent][/indent]


Czy czasem nie o malarzu? Komentarz wskazuje na spożycie,
jakby też nie doniósł dziś kwiatka do domu ;)

artysta;
gdy mu zaschnie pędzelek
polewa ;)

Ale to jest tylko interpretacja :)
U mnie jest przede wszystkim zgubiony, zwiędły tulipan na schodach. Obraz.
Pierwszy wers pokazuje, że nie tam miał trafić.
Dopiero potem możemy dobudowywać sobie, dlaczego tak się stało ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


[indent][indent][indent]


nocna wichura --
jedna... dwie... pięć...
- nie mogę doliczyć się owiec


[/indent] [/indent][/indent]

Zauważyłem, że masz ciężki koncept, więc tym razem wytłumaczę ci mniej więcej o co chodzi.
Jest wichura, ktoś nie może zasnąć bo łomoczą okiennice, wiatr wyje w kominie, deszcz uderza o szyby. Próbuje liczyć owce: jedna, dwie, trzy... ale z powodu hałasu ciągle gubi myśli i musi zaczynać od nowa.
Do czego zmierzam? Pora, żeby i barana, który nie ma nic merytorycznego do powiedzenia o poezji, zwiało wreszcie z mojego wątku :))
Opublikowano

SANDERUS pij swoje kobzie mleko, ale poczytaj teksty naszego dobrczyńcy i Leszka. ( o tych w dziale Z to pomarzyć możesz ) i wtedy zadaj sobie mój SANDERUSIE pytanie porównanie. Tak tylko ludzie radochę mają z naszej dyskusjii, humor sobie poprawiają ja zresztą takoż, bo idiotę ciężko w tych czasach złapać.Takoż twórz mój SANDERUSIE owe piramidki, podbija swe czytania chociaż nie twoja owa zasługa tylko radocha innem zwana imieniem. Bądź mym podnóżkiem SANDERUSIE a dam tobie wygodne łoże madejowe. Świadczę tym łaskę Pana Naszego bom Serafinem. Miecz mi będziesz SANDERUSIE nosił chwaląc wolę Pana Mego. Tylko.te pałąkowate nóżki.a miecz ciężki.wielki jakoby u Mik' ha' ela. Podołasz zafaniu jak nie to Ictorn podnóżka.potrzebuje. USatanaela straszna posługa zresztą u Anioła Śmierci nie lżejsza takoż tobie dam nieśmiertelność. Miecz duży taki rubinowo- srebrzysty ze 2 m jak nic ma, ok 50 kg wagi i zieje ogniem mój Sanderusie. Służba ciężka ale wszędzie trzeba zap.... .
Dam ja tobie piwożłopie mleka kobylego byś miał ciągle sterczącego;-)
Jak się zgadzasz to wezmę na próbę na minutę a jak nie to precz do.Spychowa.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ciekawe, jak odczytujesz ten pomysł, skoro wiesz, że się posypał?
Fizjologia kobiety kontra wielkości na skalę globalną:

- łza / krew
- łza / morze
- łza / wilgoć (chmury, deszcz, rosa)

Łza, księżyc i inne "banialuki" z których rodzą się poeci, artyści, geniusze.
Kicz jest potrzebny do ich poczęcia, tak jak nawóz roślinom.
Zauważ, że ona tego nie mówi (vide dwa ostatnie wersy), ale zdaje sobie z tego sprawę.
Jest tratwą którą on i tak zmierza w stronę kiczu (nawozu poetów), choć myśli o maszynach latających i niebie.



myślę, że dobrze odczytuję, a posypał się w warstwie słownej, w doborze słów właśnie w kierunku kiczu. myślę że nie nie trzeba tworzyć kiczu żeby go opisać.
wybacz, ale myślę że niepotrzebna jest nerwowość jaką wykazujesz w swoich odpowiedziach na komentarze. ja tam zawsze cieszę się, że ludzie czytają, niezależne od tego co o moim pisaniu sobie myślą.
zdrowia życzę :)





Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Posypał się wskazuje na coś niezamierzonego. Od lat pracuję nad tym, żeby pozawerbalnie
w każdym momencie podkreślać treść. Metaforyka przestrzenna, normalne układają dziś komputery.
Powiedzmy, aby na przykładzie tego wiersza:

http://www.poezja.org/wiersz,1,141726.html

Doczekać się takiego komentarza:

"Wiersz śpiewa cygańską muzyką.
Widzę w każdym wersie 4 takty, jak w tym czardaszu tutaj:

http://www.youtube.com/watch?v=Op7GsUAiRnM

bo Katia

https://www.youtube.com/watch?v=BF9uQI-SRv4

trochę ciągnie końcówki."





Opublikowano

O, teraz ten wiersz jeszcze bardziej mi się podoba niż przedtem. :)
Dziękuję w imieniu wszystkich Pań, że nam go zadedykowałeś w Dniu Kobiet.

Co do komentarza Sylwestra - ma On prawo do własnego odczytu i własnych opinii o wierszach. Dlaczego się denerwujesz? Ty mi napisałeś dokładnie to samo pod moim wierszem i ja też się z Twoją opinią nie zgadzam - ale się nie denerwuję, bo masz prawo do własnych opinii. Także o swoich wierszach. :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Wiesław J.K. Pamiętam czasy gdy kalifat Państwa Islamskiego udostepniał w internecie filmy z egzekucji więźniów. Na ludziach zachodu robiło to wrażenie ale dla miejscowych nie było to w żaden sposób gorszące ani przerażające.  Pewna doza zrozumienia, współczucia i empatii w dużej mierze zależna jest od miejsca urodzenia i doświadczeń człowieka. Kiedy od małego dziecka wszędzie widzisz śmierć i krew a twoim podwórkiem jest nieustająca wojna to takie obrazki są niczym ponad codzienność 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Annna2 Tutaj się bardzo mylisz, osoba nie musi być katolikiem aby wierzyć w Boga. Religia katolicka pokazała swoje oblicze przez wieki swojego panowania.  Trzeba brać pod uwagę dlaczego powstały kościoły ewangelickie, prostestanckie. W tych religiach przywiązuje się dużą wagę do tego co mówi Biblia, natomiast kościół katolicki odszedł od tych biblijnych zasad stwarzając system zastraszania, przynajmniej było tak niegdyś. 
    • Kat odłożył siekierę na kamienny bruk i jak błyskawica przyskoczył do mojej osoby. Widać podniecenie jakie w nim zbierało od początku tego wątpliwie miłego przedstawienia, teraz uzyskało wrzenie pod łysiejącą i twardą kopułą czaszki i spowodowało w ciele nad wyraz duże ożywienie i gibkość, zupełnie niepodobne i niepasujące do niedźwiedziej postury Piotra. Przez chwilę nawet pomyślałem o stawieniu, zdecydowanego oporu, lecz gdy uczułem na swoich związanych przegubach, siłę dłoni kata to szybko dotarło do mnie, że jakikolwiek opór jest daremny. O dziwo gdy ten ciągnął mnie bezwładnie ku stryczkowi to stanął mi przed oczyma mój ojczym Lefort i rzekł te słowa jak zawsze kiedy grymasiłem nad miską niedzielnej strawy w ogrodach biskupiej rezydencji.   - Jedz, jedz Orlon. Bo swięta panienka wszystko widzi z nieba i wie że nie chcesz zjeść tego obiadu. A jak nie będziesz jadł grzecznie i słuchał się mnie i jej. To ona Cię pokarze i nie urośniesz i siły nie nabierzesz, urwipołciu mały. Będziesz jak ten wróbelek bezbronny i wątły. Będą Tobą pomiatać szumowiny Orlon a kto to widział by synem biskupa pomiatał pierwszy lepszy, zapijaczony pludrak. Jedz Orlon, bo skończysz jak te wszystkie ludziom niepodobne szumowiny z Gayet. A kto to widział by syn biskupa, został alfonsem albo złodziejem. Wstyd i hańba. Już lepiej by było gdybyś maurem został albo albigensem. Herezję. Herezję. Pamiętaj synu, już lepiej niewiernym być niż alfonsem. Zapamiętaj Orlon.   I pamiętałem. Nawet w godzinie śmierci. Tym czasem kat ustawił mnie na zapadni i stanął ze mną oko w oko. Gdyby nie to, że zostało mi ledwie kilkanaście minut ziemskiego pobytu na tym padole to stwierdziłbym, że obraz oczu tego szaleńca prześladowałby mnie do końca mych dni. Krwią nabiegłe białka miały żółte plamy a źrenice były bardzo duże. Nieludzko rozszerzone i przybrały barwę nicości. Bezdennej pustki i nocy wiecznej.   - Jakieś ostatnie słowo lub życzenie śmieciu - warknął przez zęby trzymając w dłoniach pętle.   Zanim przez zaschnięte gardło przeszedł mi choć zaczątek jakichkolwiek słów, niebiosa zesłały mi ratunek w najlepszej postaci.   - Poniechaj swe żądzę kacie - znajomy głos wyrwał wszystkich z sielanki ostatnich chwil - Pierwej daj się wypowiedzieć woli bożej i królowi naszemu Karolowi, który to dekret wydał na me skromne, zakonne ręce odnośnie losu tego franta.   Przed szafot, wystąpił zakonnik w habicie dominikańskim, za nim w stronę stołu trybunału podążyło kilku niskich, chuderlawych o postaci wręcz niewieściej franciszkanów, tych samych co dzielili się mamoną z tacy zebranej. Również ukryli swe oblicza pod kapturami. W całkowitej ciszy stanęli między trybunałem a szafotem, dzierżąc w dłoniach jedynie wyciosane w drewnie krzyże. Jeszcze raz zlustrowałem ich oblicza a później machinalnie zacząłem szukać w tłumie zebranych gapiów, miłych twarzyczek dziewcząt. Szybko je odnalazłem. Były tam wszystkie trzy. Wszystkie zapłakane i o rysach tak pietycznych, jakby żałobę im przyszło niedługo nosić po kochającym je czule ojcu a nie mocodawcy z burdelu. Umiały udawać na potrzeby chwili. W końcu uczyły się od mistrza.     Zakonnik zrzucił kaptur. Ojciec Orest od Ran Chrystusa zwrócił się w ostrych słowach do Nérée, który zesztywniał nieprzyjemnie na ciele i stężał w nerwie drgającym, spazmem uciążliwym na widok dominikanina. Teraz zaczął przeczuwać kłopoty.   - Ojcze Nérée. Nie chcę wchodzić w buty trybunału i nie mi pouczać wasze świątobliwe umysły i czyny - wziął zwinięty niemal identycznie jak niedawny wyrok, pergamin z rąk jednego z braci mniejszych i wycelował nim w przewodniczącego oficjum - Lecz myślę, że ten człowiek, choć morderca, szelma i łotr. Ma prawo głosu przed naszymi obliczami. A król w swym wyroku, nakazuje bezsprzecznie udzielić mu woli głosu i obrony. Lecz najpierw pozwolicie, że ja odczytam słowa króla. I pamiętajcie. Nie sądźcie nawet szelmów upadłych dopóki wasze serca nie są czyste. Inaczej będziecie w oczach Pana osądzeni a kto wie, może i zgubieni bardziej niż ten któremu stryczek już gotujecie.     Zerwał pieczęć królewską z dokumentu, rozwinął go, ujął w trzy palce kielich Nèrée z winem, osuszył go do dna bez ceregieli, czknął i swym delikatnym głosem, donośnie rozpoczął     - Ja Karol Czwarty z bożej łaski król Francji i Nawarry, hrabia La Marché. Powołując się na wstawiennictwo aniołów i świętych oraz Boga w trójcy świętej jedynego, który dał mi ziemskie prawo do rozstrzygania sporów i sądów między ludem moim. Ogłaszam biorąc na świadka ojca Oresta od Ran Chrystusa, w sprawie Orlona de Villargent, syna murwy I wszetecznicy a ojca nieznanego lecz syna przybranego biskupa Leforta. Po zapoznaniu się z jawnymi dowodami przeciw członkom trybunału karnego dostarczonym mi przez ojca Oresta od Ran Chrystusa. Ogłaszam z bożej łaski postanowienie…   Nérée zbladł i uchwycił się w miejscu serca. Chciał wstać i przerwać Orestowi lecz uchwycił go w pół jego sąsiad u stołu, generał kartuski Célestin d'Aubignac a siedzący od lewej od dominikanina urzędnik królewski i skarbnik biskupi Maurice de La Ronte z rezygnacją wbił wzrok w stopy pod blatem, w dłoniach ściskał bezużyteczny w tej chwili różaniec. Nérée posłał kolejne zabójcze spojrzenie ku ojcu Orestowi, lecz pozwolił wreszcie usadowić się na powrót na swoim prawie królewskim tronie. W ogóle u stołu zapadła chwila konsternacji a zarazem jakby ruchy wszystkich zdradzały chęć opuszczenia placu i ukrycia się na powrót w swych niedostępnych pospólstwu apartamentach. Każdy się wiercił, odwracał wzrok od szubienicy lub szukał wzrokiem w tłumie choć cienia wsparcia lub pobłażliwości. Sytuację wykorzystał Orlon, który mimo pętli na szyi, odzyskał cięty język dziecka ulicy.   - Rzycie swe ulane dostatkiem i tłuszczem jak świnie u koryta, posadziliście na węglach piekielnych czy krzesłach mości ojczulkowie - tłum zareagował wdzięcznym śmiechem I nawet usta Oresta na krótką chwile wygieły się ku górze - Nie wierćcie się jak murwy galopujące ku spełnieniu na jajcach, tylko słuchajcie głosu króla, który nie zapomina w swej sprawiedliwości o szelmach i frantach. Mówiłem, że sąd i ku Wam idzie z całą mocą swego majestatu.   - Dość Orlonie de Villargent! Do trybunału przemawiasz a nie do dziewcząt swych w bramie zapadłej. Wola króla nie zwalnia Cię z wyroku szelmo a jedynie nakazuje wyjaśnienie sprawy. Więc zawrzyj swój cięty język za zęby i słuchaj a najlepiej módl się ku swemu odkupieniu duszy.   Ojciec Orest zrugał skazanego i powrócił do karty pergaminu. Znów przybrał wręcz wisielczo radosny wyraz twarzy i rozpoczął po raz kolejny   - Na mocy dostarczonych dowodów, relacji świadków i pieczęci papieskiej kancelarii z Awinionu, dowiedziono, iż kardynał Magnion, nieboszczyk już, zginął nie przypadkiem w dzielnicy Gayet, lecz tam, gdzie przystało mu zginąć — między plugastwem, które hołubił bardziej niż świętych. Bywał on stałym i pożądanym widać gościem w domach rozpusty. Upijał swe ciało trunkami i miksturami, które warzyły i podsuwały mu wszetecznice. A duszę swą grzeszną upajał widokiem ich ciał nagich, wiodących na pokuszenie. Oddalały go one od ścieżki Pana Naszego i roli kardynała w świętym kościele rzymskim. Łożył on pieniądze niemałe na swe faworyty w tych pałacach upadku moralności. A brał je ze skarbca arcybiskupstwa za przyzwoleniem skarbnika królewskiego Maurice'a de La Ronte, z którym nie raz wspólnie cudzołożył nie tylko dzieląc się kupnymi dziewczętami lecz i grzech sodomii uprawiając, dzieląc jedno łoże.   Wśród gawiedzi przeszedł szmer. Pełen grozy i chłodu. Wielu widać jak niewierny Tomasz, przejrzało na oczy. Lecz byli i Ci którzy domagali się głowy ojca Oresta a nawet króla. Murwy z Gayet, rozsiane wśród tłumu, klaskały wesoło i przytakiwały każdemu słowu. “Liściki jego pokaż klecho. Miłosne wyznania i marne jak jego siła lędźwi podstarzałych, wierszyki sprośne o bałamuceniu naszych ciał w piernatach garsonier”. Stare kobiety zakryły usta z przerażenia a mężczyźni z niedowierzaniem patrzyli na półnagie ciała murew, które jak kapłanki westfalskie, bez strachu już i z niezachwianą butą odwracały żywot świętego od bram raju ku ogniom piekielnym i wiecznemu potępieniu.     Straż miejska nie do końca wiedziała jak zareagować i kogo rozkazów słuchać, więc po prostu stali, patrząc tępo w tłum i znosząc coraz głośniejsze obelgi wobec majestatu króla coraz większym zniechęceniem. Byli jak te chorągwie upięte na szpicach blanków, murów miejskich. Gotowi stanąć po stronie tych co wreszcie mocą i gwałtem przejmą władzę nad resztą.     Ojciec Orest podszedł do kolejnego zakapturzonego franciszkanina, stojącego ledwie o krok od szubienicy i schodów prowadzących na szafot. Ten wyjął z połów habitu jakiś tobołek zawinięty w aksamitny materiał, nosił on ślady woskowej pieczęci kardynała Magnion. Ojciec Orest ujął zawiniątko i zerwał jednym ruchem skrawek materiału. Wszyscy wlepili wzrok w prostokątny, czarny, skórzany, przypominający księgę obiekt. I zaiste była to księga. Ojciec Orest uniósł ja wysoko nad głowę by każdy mógł ją zobaczyć, poczym położył ją na blacie stołu zaraz obok dłoni ojca Nérée. Ten niechętnie lecz przygarnął księgę bliżej siebie, otworzył ją i odczytał na głos tytuł   - De sincera et fervida oratione at Dominum Nostrum qui hanc civitatem perditam servabit*   Ojciec Orest pokiwał z uznaniem głową a później nagle wybuchł ostrym głosem   - Znać próbował zbawić to miasto. Lecz Szatan widać ma swe sztuczki by nawet kardynała opleść mackami Lewiatana swego sługi plugawego. A czym one są te macki powiecie bracia i siostry w Chrystusie jako prawdzie ostali? Oto I one. - wskazał na moje dziewczęta palcem. Pluie zsunęła delikatnie rękaw sukni z prawego ramienia i bez dalszego ceremoniału, bezwstydnie obnażyła swą dziewczęca pierś, Alipsa lubieżnie wystawiła język I zaczęła krążyć nim po swych wspaniałych, pełnych ustach a Tibelle odwróciła się na pięcie i zadarła fałdy sukni do góry ukazując braciom zakonnym części swego ciała do których światło słoneczne raczej nie dochodzi a widzą je tylko szczęśliwcy, którzy wpierw płacą niemałe ku temu sumy - Tak. Oto jest grzech i jego macki w całej pełni. Napatrzcie się, ludzie pobożni na ich piersi, łona i usta skalane. Kobieta upadła jest grzechem i przyjaciółką Szatana. Lecz czy tylko one noszą w sobie grzech. Sprawdźmy to dobrzy ludzie. Ojcze Nérée obróćcie kolejne stronnice.   Dominikanin nie miał wyjścia i musiał ulec prośbie niżej w hierarchii stojącego brata. Przekręcił od niechcenia jeszcze kilka stron. Prawie każda skrywała małe kawałki pergaminu, zapisane maczkiem wręcz. Nérée wyjmował je na stół i pobieżnie rzucał okiem na treść zapisków. Jego mina mówiła wiele, głównie to że nie ma już dla nich żadnej nadziei.     Wtem pod same nogi straży podeszła kobieta już nie młoda o na wpół siwych włosach, zielonych, wyłupiastych oczach I aparycji jakby właśnie wyszła na świat z czeluści grobu. I nawet rozsiewała wokół siebie woń nagrobną. Orlon nie znał jej zbyt dobrze choć wiedział że również była ulicznicą, choć oczywiście nie tak elitarną jak jego dziewczęta. Wołano na nią wśród dusznych i brudnych zaułków przydomkiem, Biała Myszka. Nikt nie znał jej imienia.     Była Angielką z urodzenia i przypłynęła kilkanaście lat temu do Francji wraz z bogatym kupcem a jej mężem. Ten niestety oddał żywot pod nóż w trakcie jakiejś targowej sprzeczki z żydowskimi handlarzami. Ich spalono za morderstwo a ona nie mogąc odnaleźć się wśród męskiego świata. Szybko popadła w kłopoty i długi i wylądowała na ulicy. Żeby przeżyć tym razem musiała kupczyć swymi wdziękami. Lecz nigdy widać nie trafiła na ludzkiego opiekuna bo długi czas spała pod gołym niebem a ostatnie lata ukrywała się często na cmentarzu zaraz za kościołem św Jana Chrzciciela. Biała Myszka zaproszona miłym i serdecznym gestem ojca Oresta, przebiła się przez straż i stanęła między szubienicą a stołem trybunału.   - Czyżby ojczulkowie były to liściki do nas, niewiast upadłych. Jeden czy dwa adresowane nawet do mnie - wyciągnęła dłoń o brudnych, długich i pełnych żółtawych zgrubień paznokciach i wzięła pierwszy zwitek z brzegu - Cóż za dopust - zaśmiała się kokieteryjnie - akurat mój. Biała Myszko, poniedziałek wczesnym rankiem, dom księdza Brissota na świętym krzyżu, przywdziej na siebie to co ostatnio i bądź posłuszną owieczką w stadzie swego Pana. Będę szubrował po Twym ciele jak hieny cmentarne po grobowcach wśród których spędzasz swe samotne godziny. Podążaj za głosem pańskim. L.M - Lothaire de Magnion.   Biała Myszka zanim ktokolwiek ja powstrzymał ukazała swą obnażoną pierś oficjum trybunału.   - Nie trwożcie bracia przed piersią kobiety jak przed wężem biblijnym. Spójrzcie choć przez palce a zobaczycie i poznacie jaka pamiątka mi została po naszym drogim kardynale - I zaiste ponad prawą piersią miała wypalony herb kardynalski, zapewne rozżażonym do białości sygnetem co było bezsprzecznym dowodem bycia owieczką z pastwiska kardynała Magnion.   * Błaganie, ze szczerą i żarliwą modlitwą do Naszego Pana, który uratuje to zagubione miasto. 
    • Był raz sobie cud kogucik Wszystkie kury bałamucił. One piórka układają I tak z sobą rozprawiają:   - Wczoraj byłam na spacerze za stodołą…   - Ja nie wierzę, przecież jadłam z nim śniadanie, cóż to było za spotkanie…   - Mnie ustąpił wczoraj grzędę…   - Za mną wczoraj leciał pędem.   Inna z miną zatroskaną: - Jak to?, dla mnie  piał co rano!   - On tak do mnie, wam dowiodę bardzo grzecznie puszczał przodem   - Hej słuchajcie, moje panie Zróbmy jakieś  tu zebranie. Oskubiemy mu te piórka Już nie spojrzy żadna kurka.   Popamięta należycie jakie wieść należy życie. * Znowu morał nie umyka Biednaś, gdy masz kogucika Jemu znów odrosną piórka I tak spotkasz go przy kurkach.         ps. Wszelkie podobieństwo do kogokolwiek - wykluczone  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Alicja_Wysocka Alicjo, lubię herbaty ziołowe. :) @Robert Witold Gorzkowski Takie myśli przychodzą do głowy, gdy siedzi się w czterech ścianach, a na dworze ziąb. Również pozdrawiam @Annna2 być może podświadomie - tak! dziękuję :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...