Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

na krześle siadł chłopiec
wygląda przez okno
a w gnieździe ptaszęta
na deszczu wciąż mokną

żal patrzeć jest na nie
i smutno się robi
maluchy są mokre
i dość mają wody

jak pomóc im można
jak ulżyć ich doli
od tego myślenia
już głowa go boli

lecz wreszcie chłopaczek
na pomysł wpadł taki
do domu zabiorę
maleńkie te ptaki

tak zrobił jak mówił
zdjął wszystkie z gałęzi
do domu je zabrał
lecz nie chce ich więzić

pudełko wyłożył
szmatkami i watą
jak mógł delikatnie
położył je na to

maluchy się tulą
są teraz szczęśliwe
jest widać wyraźnie
na dziobkach tę minę

lecz nagle usłyszał
stukanie do okna
to matka ich była
jak one też mokra

nie tylko od deszczu
lecz chyba płakała
o swoje maleństwa
tak pewnie się bała

więc wpuścił ją chłopiec
do swego mieszkania
jak była szczęśliwa
gdy dzieci ujrzała

szczęśliwa tak była
jak wszystkie są matki
gdy widzą bezpieczne
kochane swe dziatki





Opublikowano

Rymy niezwykle proste, ale czegóż więcej wymagać od wiersza przeznaczonego dla dzieci? Chyba tylko przekazu - ten wydaje się prosty, morał umieszczony na końcu nie sprawi nikomu problemów, ale dzieci lubią odczytywać całe utwory dosłownie, jak poradniki. A czy wpuszczanie mokrych ptaków do domu to dobry pomysł? Chyba niezbyt.

Ah, i jako wiersz przeznaczony dla dzieci może być nieco zbyt długi, mały człowiek szybko się rozprasza.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Oj, piękne Staś, piękne i nie koniecznie to z mercedesem i domem za 5 milionów. Najpiękniejsze są i najbardziej cieszą drobiazgi z których ono się składa takie jak, promyk słońca, kwitnący kwiatek, śpiew ptaków itd.
Pozdrawiam serdecznie:)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Michale miło mi gościć Cię u mnie, dziękuję za wyrażenie swojego zdania na temat wiersza, lubię kiedy ktoś przekazuje prosto, konkretnie i jasno swoje uwagi.
Pozdrawiam serdecznie:)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję Krysiu za " takie tam moje" Ja zapisuję to co się ułoży samo gdzieś tam w mojej głowie, wydaje mi się, że tak jest dobrze i tak powinno być , więc zawsze po opublikowaniu jestem ciekawa zdania innych. Więc jeśli ktoś pisze konkretnie co widzi nie tak, bardzo mi pomaga.
Pozdrawiam serdecznie:)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Miło mi Roklinie, że tak odbierasz mój wierszyk, a że trochę naiwny, chyba taki musi być skoro taki się ułożył;)))
Pozdrawiam cieplutko:)))

Opublikowano

Nowo, ładny wierszyk dla dzieci. Prosty i z przekazem.
Muszę jednak również zwrócić uwagę na ilość zwrotek. Dzieci są niecierpliwe, być może trudno byłoby zatrzymać ich uwagę na długim wierszu.
Trochę za dużo mi "jak-ów" i "tak-ów", np: tak zrobił jak mówił; szczęśliwa tak była jak wszystkie są matki etc..
Ogólnie pozytywnie odebrałam, sympatyczny utwór.

pozdrawiam,
in-h.

Opublikowano

Przypomniałam i poczytałam dla przykladu wiersz Tuwima "Spóźnoiny słowik "- każdy doskonale go zna(abstrahując od treści) - czterozwrotkowy ale 14-sto zgłoskowiec (nie zawsze) i policzyłam wyrazy , to w trzech zwrotkach autorki mieści sie Tuwima jedna.
Więc przekaz czytelny, łatwy w odbiorze , rymowany(lekki) , doskonale nadaje się dla dzieci , tym bardziej ,że traktuje o opiece(chłopiec), matczynej zapobiegliwości i trosce, ochronie środowiska naturalnego , dla mnie na plus!
Serdecznie!
Ja
+
P.S.
Dzieci nie widzą tekstu , tylko słuchają przekazu!
Jeżeli chodzi jak-ów i tak-ów to Kaliope ma racje , ale dla autorki , taka zmiana to nie sztuka.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję Kaliope za pochylenie się nad moim wierszykiem i miły komentarz, nie zwróciłam uwagi na te" jaki i taki", więc dziękuję, za zwrócenie mi uwagi, na pewno nad tym pomyślę.
Jeśli chodzi o długość utworu rację ma Aluna, to nie długość wiersza jest ważna, tylko to, czy wiersz, bajka zainteresuje dzieci. A coś o tym wiem, przez 10 lat czytałam im masę wierszyków i bajeczek.
Pozdrawiam cieplutko:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję Aluno za tak obszerny i jednocześnie sympatyczny komentarz, jest mi bardzo miło z tego powodu.
Pozdrawiam serdecznie:)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie żartuję Sylwestrze w tym momencie, ja na 100% kiedyś wydam, chociażby dla sprawdzenia, czy to co mi się układa ma jakiś sens. Niech to będzie tylko jedna bajeczka, ale to zrobię.
Ponieważ od lat param się biznesem, nie boję się nowych wyzwań.
A co Ty myślicz na ten temat, oczywiście w swojej sprawie.
No chyba, że wydamy jako nowi bracia Grimm, tzn. razem;))))
Pozdrawiam serdecznie:))))

Opublikowano

kiedyś wysłałem swoje wierszyki do wszystkich wydawnictw, które wydają poezję dla dzieci i które można znaleźć w sieci. odpowiedź we wszystkich przypadkach była podobna: dziękujemy :). tylko w WAM pani redaktor wykazała mi większe zainteresowanie dając nadzieję na publikację. niestety po kilkukrotnej wymianie maili wszystko ucichło.
bardzo prostym sposobem jest wydanie na własną rękę. trochę to kosztuje, ale w ten sposób można wydać wszystko :). mi się jednak marzy osiągnięcie takiej wprawy, żeby pisane przeze mnie wierszyki budziły na tyle duże zainteresowanie, żeby ktoś chciał je wydać dla nich samych. no, wiadomo, że musi na tym zarobić :).
myślę, że kiedyś zacznę wydawać. właściwie to przygotowuję się do drugiego podejścia. mam nieco inny pomysł niż poprzednio, ale potrzebuję trochę czasu, a z tym ostatnio u mnie bardzo krucho.
życzę powodzenia, pozdrawiam
i do poczytania :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego. Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką. Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie. Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić? Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt. Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam. Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam. Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą. Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim. Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać. To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka. Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy. Gorące pozdrowienia z Piekła,  Allen
    • Nie jesteś sam. Czuję Twój ból, choć nie mogę go unieść w całości. Nie musisz już dusić go w sobie - niech wypłynie, niech oddycha.   Moje myśli są miękką otuliną, która zna Twoje imię, choć nie wypowiada go na głos. Niech ten spokój, co rodzi się w milczeniu, dotknie Cię jak ciepły oddech nocy.   Jestem tu, nie po to, by uleczyć, lecz by czuwać - z sercem, które nie ocenia, tylko trwa.  
    • @P.Mgieł Nie spodziewałam się takiego komentarza, jestem naprawdę mile zaskoczona. Pisałam w dużych emocjach, niemal na bezdechu, i cieszę się, że wiersz dotarł tak głęboko. Dziękuję za tę czułą lekturę i słowa, które trafiają prosto w serce. :)
    • @Robert Witold Gorzkowski można i tak to interpretować Pozdrawiam  @Wiesław J.K. Dobre :) 
    • @Migrena bardzo Ci dziękuję Pozdrawiam 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...