Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
On prószy pyłkami jak wełną
i kwiaty rozsypuje jak popiół.


bo dałeś drugą szansę
choć kwitnienie niepewne
druga rzeka przepłynęła

woda mówi bardziej o trwaniu

krzyżując ścieżki pierwszej
a nurty oba muszą być czyste
by mogły dalej odbijać

jak dziecięce uśmiechy
beztroskiej zabawy w zieloności
z uwagą obserwowanej

ocalenia potknięć upadków
uregulujesz wiatrem kołyszących
się na cienkich nóżkach

marzną jeziora i stawy
na chwilę jedną bo odzyskują
potem szemrząc do siebie

Opublikowano

pamiętam warsztatową rozmowę nad obydwoma wierszami. piękną, choć smutną metaforę odczytuję ponownie z zadumą i... może jeszcze bardziej rozumiem, wpatrując się kolejny raz w drugą rzekę - jak księgę... chociaż treść tylko Tobie znana.

pamiętaj, co było jedynie wrażeniem. i nim pozostaje :)

kłaniam się z pozdrowieniem,
in-h.

Opublikowano

Judytko nie ukrywam , miejscami mam problemy z rozczytaniem , ale zapewne ,chodzi o drugą szansę,,,nie możesz jej stracić ,zabiegasz o czystość duszy i to nie tylko swojej, a potem to już poszemrzecie do siebie!
Serdeczności!
Hania

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wiersz drugi już dedykuję tej samej osobie- mojej mamie,
która nigdy go raczej nie przeczyta(: no tak...trochę smutny
jest\a treść jest taka jaki każdy widzi. Hm..ciekawe co taki
obserwator którym bądź co bądź jesteś jako czytelnik- rozumie?
Serdecznie dziękuję za tą zadumę i wgląd J. również się kłaniam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dzięki Haniu za czytanie- wiem..wiem powtarzam się, no cóż...
Wiersz jest trochę skomplikowany-no cóż... Szansa dotyczy życia/ Chociaż interpretacja Twoja ciekawa, bo faktycznie zabiegać każdy
nieustannie musi. J.serdecznie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wiersz drugi już dedykuję tej samej osobie- mojej mamie,
która nigdy go raczej nie przeczyta(: no tak...trochę smutny
jest\a treść jest taka jaki każdy widzi. Hm..ciekawe co taki
obserwator którym bądź co bądź jesteś jako czytelnik- rozumie?
Serdecznie dziękuję za tą zadumę i wgląd J. również się kłaniam


Pamiętam, że to wiersz dla mamy, Judyt. Druga rzeka to ponowna szansa, to drugie życie - które płynie z nurtem w teraźniejszości, bo dla Ciebie ono się wydarza w chwili pisania. To otwarta księga - nurty muszą być czyste, musisz pogodzić się z przeszłością, ona (adresatka) jeszcze bardziej. Jest dla Ciebie historią, bo wasz bieg jest wspólny, dlatego treść tej "księgi" znasz tylko Ty.
Drugie życie to wreszcie wciąz ta sama, jedna dusza, która, gdy odmarzną jeziora i stawy, znów zaczyna szemrać... Ty ją słyszysz, jesteś blisko.
Najtrudniej jest powiedzieć "tak" temu, co się wydarzyło i/lub ma nadejść. Tutaj jest nadzieja, w dziecięcych uśmiechach, które w nurcie rzeki odbijają się zielenią - jej kolorem. Zabawa i beztroskie kołysanie z wiatrem... przypomnienie z jednej strony, a z drugiej wypatrywanie... gdy On prószy pyłkami jak wełną.

Judyt... pewnie trochę inaczej odczytałam niż za pierwszym razem, ale zasadniczo myśl pozostała taka sama.
Przejmujący wiersz. Podobnie jak pierwszy (I).

raz jeszcze pozdrawiam,
in-h.
:)
Opublikowano

zawsze w Twoich wierszach, Judytko, odnajduję duchową "głębię". być może warsztatowo ten wiersz jest trudny, ale treści, b. bogate, skłaniają do osobistej refleksji i za to dziękuję :))

cieplutko pozdrawiam - Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wiersz drugi już dedykuję tej samej osobie- mojej mamie,
która nigdy go raczej nie przeczyta(: no tak...trochę smutny
jest\a treść jest taka jaki każdy widzi. Hm..ciekawe co taki
obserwator którym bądź co bądź jesteś jako czytelnik- rozumie?
Serdecznie dziękuję za tą zadumę i wgląd J. również się kłaniam


Pamiętam, że to wiersz dla mamy, Judyt. Druga rzeka to ponowna szansa, to drugie życie - które płynie z nurtem w teraźniejszości, bo dla Ciebie ono się wydarza w chwili pisania. To otwarta księga - nurty muszą być czyste, musisz pogodzić się z przeszłością, ona (adresatka) jeszcze bardziej. Jest dla Ciebie historią, bo wasz bieg jest wspólny, dlatego treść tej "księgi" znasz tylko Ty.
Drugie życie to wreszcie wciąz ta sama, jedna dusza, która, gdy odmarzną jeziora i stawy, znów zaczyna szemrać... Ty ją słyszysz, jesteś blisko.
Najtrudniej jest powiedzieć "tak" temu, co się wydarzyło i/lub ma nadejść. Tutaj jest nadzieja, w dziecięcych uśmiechach, które w nurcie rzeki odbijają się zielenią - jej kolorem. Zabawa i beztroskie kołysanie z wiatrem... przypomnienie z jednej strony, a z drugiej wypatrywanie... gdy On prószy pyłkami jak wełną.

Judyt... pewnie trochę inaczej odczytałam niż za pierwszym razem, ale zasadniczo myśl pozostała taka sama.
Przejmujący wiersz. Podobnie jak pierwszy (I).

raz jeszcze pozdrawiam,
in-h.
:)

Dziękuję serdecznie Kaliope piękne go zinterpretowałaś- lepiej bym tego nie zrobiła(: uśmiecham się do Ciebie i dziękuję za zrozumienie bądź co bądź każdy coś tam po swojemu uczknie sobie. Przejmująco
dziękuję nawet nie wiesz jak J.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Krysiu dziękuję Ci, że tą głębię dostrzegasz. Jest to dla mnie bardzo ważne. Ja dziękuję jeszcze bardziej, że zechciałaś przybyć i przeczytać, utwierdzić mnie w przekonaniu że może warto, J. cieplutko Krysiu a idę odpocząć...

dostrzegać to już wiele
może tak bardzo jak kiść soczystych
winogron w kielichu

pestki słonecznika wyłuskane
na białej serwecie przezroczysta
szklanka wody

do dna

- to dla Ciebie Krysiu ( tak na szybkiego Bila napisane-teraz..uff:)), J.






Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



więc i ja się uśmiecham, Judytko. i dziękuję również :)

spokojnego wieczoru,
in-h.

dziękuję- wzajemnie, a co to znaczy in- h?(:
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



to nie tajemnica, podpisuję się tak od początku.
skrót od "in humility" - "w pokorze"; staram się tak żyć.

pozdrawiam :)

aha- dziękuję za wyjaśnienia, nie wiedziałam(: J.
Opublikowano

Judysia, przeczytałam wiersz i posty, doczytałam, że dla mamy, to piękny gest,
ale dla mnie w treści jest trochę bałaganu, jakby nie powiązane wątki.. brak mu
spójności. Ślę serdeczne pozdrowienie.!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Informatyk mnie przeklnie. Dzisiaj rano budziłam go telefonem dwa razy, bo on śpi  do 12-tej w południe (no ja wiem - długo siedzi, to potem dłużej śpi)  To niech wycisza tel. Prawda?  Więc jak odebrał, to ja mu mówię - to mój komputer umiera, a ty śpisz? Przyjechał, zrobił, ale ja wiem? Na jak długo? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Ty to byś pewnie nauczył nawet pieska mówić ludzkim głosem :) A ja lubię pisać. Albo nie wiem, może to moja klawiatura lubi moje paluszki?  Chyba zaraziłam się od komputera, bo głupio gadam :p
    • @Maciek.J Dziękuję, że przeczytałeś. Mnie by się nie chciało. Miłego wieczoru.
    • Zegarek na piekarniku wybił szesnastą. Słońce jeszcze nie zdążyło wstać, a cztery cyferki wisiały zawieszone pośrodku niczego, głosząc w eter jedyne w co mogły wierzyć, w istotę swojego istnienia - w to, że jest właśnie godzina szesnasta. Przeszedłem po cichu korytarz, stawiając ostrożnie ciężkie, zimowe buty, zaczynając na pięcie, a na palcach kończąc, przekręciłem ostrożnie zamek i wydostałem się na klatkę schodową.  Czerwone diody tym razem pokierowały mnie ku włącznikowi światła z małą ikonką Schrödingera - z żarówką albo może dzwoneczkiem, co okazać mi się mogło dopiero po naciśnięciu przycisku. Oczywiście zaryzykowałem, a włącznik zamiast budzić nad ranem sąsiadów rutynowo włączył światło. Okropne to wszystko. Nie chciałbym, żeby o tym teraz wiedziała, ale mogę o niej myśleć jedynie jak o substytucie namiętności prawdziwej, takiej namiętności po której nie boli mnie głowa, takiej po której nie muszę brać prysznica, a najlepiej takiej po której mógłbym już umierać. Jeżeli sen to półśmierć, a samotność to ćwierćśmierć, to miłość musi być jej trzema czwartymi. Odwróciłem się do drzwi, zmazałem rękawem wypisane kredą "M + B" i w lepszym nastroju zbiegłem po schodach. To była moja pamiątka na pożegnanie - "K" jak Kalipso, na przestrogę dla wszystkich chłopców szukających w tym życiu uciechy. Choć to jedynie kropla w morzu, na którym dryfują te wszystkie Ogyggie, zdolne pomieścić każdego poszkodowanego przez los, biednego studenta czy starego wdowca, jedne z miliona drzwi hydry, gotowej do połknięcia każdego żeglarza błądzącego między Kazimierzem a Grzegórzkami, Krowodrzą a Łobzowem, między swoją ostatnią miłością z liceum a snem wiekuistym. Czy ja byłem w jakikolwiek sposób lepszy od tej niezaspokojonej męskiej masy? I tak i nie. Zawahałem się jeszcze przez chwilę, po czym otworzyłem drzwi na ulicę. Poranek był paskudny (chociaż zazwyczaj takie poprzedzają najpiękniejsze dni), wiatr podrywał brudną, szarą mgłę ciskając mi ją jakimś sposobem prosto w twarz, nieważne w którą stronę bym nie poszedł. Czułem jak powoli woda przesiąka moje włosy, które coraz to cięższe zaczęły przylegać mi do twarzy. We wrześniu mógłbym uznać taki Kraków za czarowny, lecz teraz, w październiku, już absolutnie mi to zbrzydło. Jesień potrafi być urocza, niby najlepsza kochanka, a najlepsza kochanka to taka, po której aż miło wracać do żony, i ja także zachciałem już wracać do lata. Pierwsze kroki wbiły mnie w marynarkę. Z głową schowaną w kołnierzu, niby żółw, zaplanowałem przeciąć na wskroś stare miasto, o tej godzinie nadnaturalnie puste, kiedy już ci najgorzej bawiący się wrócili dawno do domów, a najszczęśliwsi skończyli na afterparty z Morfeuszem. Na ulicach pozostali tylko ludzie tak samo jak ja ambiwalentni. Dziwne w tym uczucie solidarności. Tak zawieszeni gdzieś pomiędzy nocą a dniem nakładamy dla siebie prawdziwe śniadanie mistrzów - wyrzuty sumienia. Z jednej strony mogłem pozostać wczoraj w Itace, spędzić wieczór na rozwiązywaniu starych kolokwiów lub przy lepszej czy gorszej książce, zrobić sobie ładną kolację albo posprzątać pokój. Z drugiej, jeżeli już się w to wpakowałem, mogłem pozostać u niej do rana, dać się jej złapać za gębę kochanka, a może poopowiadać jej o "wolnych duchach" i "potrzebie rozłąki", powołując się przy tym na jakiegoś romantycznego poetę, po czym wyjść na pierwszy tramwaj do domu. Może i unikam aktualnie odpowiedzialności, ale zbrodnia już została dokonana, pytanie czy ona będzie jeszcze chciała do mnie wydzwaniać. Mógłbym ją zablokować - oczywiście, ale ona w żadnym stopniu na to nie zasłużyła, wolę zostawić katowski topór w jej dłoni, bowiem nie wierzę w istnienie zbrodni bez kary. Jeżeli nie zostanę ukarany, nie będę zbrodniarzem, zostanę po prostu “dupkiem”, albo “chujem”, co byłoby zdecydowanie gorsze. Zbrodniarzy się resocjalizuje, ale chujem pozostaje się do końca życia.    Spacer zawsze uważałem za rodzaj modlitwy, za sposób na wprowadzenie siebie w ten sam trans, który inni osiągają powtarzaniem zdrowasiek albo buczeniem w pozycjach jogi, w trans wybijany po kolei na betonie, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, cały świat zamyka się w tych dwóch słowach, wszystko i wszyscy są ode mnie oddzieleni tylko pewną ilością lewych i prawych, ja jestem wszechświatem doświadczającym samego siebie, więc kroczę, i muszę kroczyć, lewa, prawa, lewa, prawa, pamiętam czasy lepsze, czasy zauroczeń, nowych doznań, czasy, kiedy ludzie sami wyciągali do mnie dłonie, ale to nie ma znaczenia, pomiędzy miłością a rozstaniem jest tylko x lewych i prawych. Uciekłem, skończyły się czasy Feaków, gościnności, zabawy, igrzysk, odpłynąłem na ostatnim statku, na tramwaju zwanym dorastaniem, z jednorazowym biletem i nosem spłaszczonym na szybie. Im dalej patrzyłem, tym bardziej mi się wydawało, że stoję, ale teraz, patrząc pod nogi, muszę uważać, aby nie stracić gruntu pod nogami, i cały czas próbuję za nim nadążyć, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa. Kompletnie przemoczone włosy odgarnąłem z twarzy, wracając przez sekundę do klnięcia na krakowską pogodę, na brak kaptura, a przede wszystkim, na tę całą sytuację, na młode dziewczyny, na pożądanie, na bary na Kazimierzu, na szybki seks, oraz oczywiście - na samego siebie. Na mojej drodze krzyżowej mijałem kolejne stacje, pamiątki minionych wieczorów - bary, pasaże, uliczki, teraz wszystkie martwe, na tyle wiernie oddające obecny stan mojego ducha, że potrzebowałem chwili aby uświadomić sobie, że już za jakiś czas one z powrotem będą tętnić życiem, wypełnią się paczkami studentów, lanym piwem, dymem papierosów, głosami mniej i bardziej zrozumiałymi, rozmowami o wszystkim i o niczym, flirtami i odrzuceniem, słowem - życiem.  Złowieszcze to memento mori. Nic nie płynie, tylko ja przemijam, konsekwentnie kończąc i zaczynając następne ulice, a krakowskie bary będą trwać wiecznie, nigdy nie skończy się zabawa, choć dla mnie zabawy już nie ma, nigdy nie przestanie grać muzyka, chociaż ja już nie mogę jej słuchać. Kolejne bicia perkusji przechodząc mi przez tors nadały mojemu sercu tempo, którego wiem że nie będzie ono w stanie utrzymać. Kolejne wspomnienia zaczęły po kolei wypływać na wierzch, przykrywając sobą teraźniejszość, którą zamalowano jak na starych obrazach, aby na jej miejsce postawić coś o wiele piękniejszego.
    • za czerwonym słońcem łowiliśmy ryby czas mrugał jednym okiem na wyspie łotrów zawieszonych głowami w dół dzieliliśmy łuski jakby tego nie było przeszliśmy dalej nie mogąc znaleźć haczyka
    • @Tectosmith ze zdumieniem czytam ten twój elaborat, który świadczy o jednym : nienawidzisz chrześcijan, uważasz religię za największe zło . Ania napisała ci, że trzech papieży przeprosiło za inkwizycję.Przeciez zawsze w każdej historii jest rozdział z czarnymi kartami.Ale to nie jest dowód na to, że kościół to tylko zło.Na pewno kościół ma więcej w swojej historii białych kart. Tylko wam niewierzącym trudno w to uwierzyć.Ale to jest wasz problem i wasze zmartwienie. A teraz popatrz w głąb własnego sumienia czy jesteś od zawsze w porządku i nie masz sobie nic do zarzucenia ?,Bo brakuje ci tolerancji i szacunku do osób wierzących. A sama kwestia wiary też jest dylematem.Bo osobiście nie podejrzewam , że są ludzie którzy w nic nie wierzą. Każdy ma swojego Boga albo tego prawdziwego albo wymyślonego. Wybór jest zawsze zgodny z sumieniem.A czy jest czyste czy skalane nienawiścią do innych to już temat na inną polemikę. PS. Spotkanie z Jezusem to nie jest zwykle spotkanie bo ma inny wymiar.Ale i tak tego nie zrozumiesz bo trzeba najpierw uwierzyć....    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...