Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

na mojej twarzy pojawiła się pierwsza
głęboka
zmarszczka

nie wiem jak jest z kobietami
ale ja
czuję się bardziej smutny
i świadomy
jak bardzo szczęśliwy

wcześniej byłem jak lalka
znacie zażywaną na zimno przyjemność
bez szczęścia?

wolę horrory
wolę by wołano za mną Freddy

trwaj zmarszczką
jesteś piękna!

Opublikowano

kochany Marku!
z kobietami jest tak...


Patrzę na siebie w lustrze
I ręce opadają
Co zrobić ze zmarszczkami
Które mnie obsiadają

Reszta jeszcze niczego
Można oko zawiesić
Ale te zagniecenia
Wziąć się i powiesić

Może jakąś maseczkę
Lub kilogram kremiku
Już wiem - salon urody
I będzie ... po krzyku

Po nocy niedospanej
Patrzę znowu z niesmakiem
Wymienię wszystkie żarówki
I nie będę już wrakiem

:)
pozdrawiam
seweryna

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • wołałem.. jakby najgłośniej gdy ciebie niszczono Panie na równi, bo tak najprościej przy innych głazie wołań, a roześmiać z goła doli czadź po krzywy łut niej kła pocie; jak wczoraj rad u przybycia tak potem chęcią pierwotny więc odejdź też tutaj, Panie oczy(na) słuch prześladując bez modłów i prze-dostatni powędruj tam - gdzie miłują
    • @Alicja_Wysocka dziękuję za oczęta @Naram-sin dziękuję za pozwoleniem
    • @Andrzej P. Zajączkowski Nie wiem, czy intencjonalnie, ale włączyłeś się tym wierszem w dość gorącą dyskusję wokół frazy "słowa wyciągają proszące dłonie" (z wiersza Mariusza Ziółkowskiego "Za drzwiami kalendarza" – jest przy nim i Twoje polubienie). Tutaj "wzniesione ręce" są słyszalne – też coś osobliwego. W Twoim tłumaczeniu ich gest nie może być podsłuchany przez "tłum rzeczy", jak gdzie indziej czytam – to mi się wydaje właściwe (tylko ten znak zapytania problematyczny). @Leszczym Ja akurat odrobiłam ostatnio tę lekcję – dopiero "Elegie" są gigantyczne i bez nich nie ma zaliczenia.
    • W pewnej miejscowości znajduje się niewielka klinika. A w niej poczekalnia, w której przesiaduje wielu jak co dzień. Niebieskawo białe ściany słyszały już wiele. Zielonkawa wykładzina czuła smak podeszew rozmaitych. Plastikowe krzesła przymocowane śrubami z lewej i prawej przyjmowały wiele ciepła od wszelakich gości. Korytarz jest zapełniony ludem, każdy ma sprawę ważną, co drugi ma ważniejszą.     I wnet wychodzi lekarz ze swego gabinetu, stary mężczyzna z siwą brodą, z okularami ze srebrną ramą na nosie, która nie wiadomo czy połyskuje bardziej światłami korytarza, od jego jego łysiny,    Posuwa on się powoli wzdłuż korytarza. Ktoś wstał i zaczął coś krzyczeć w stronę mędrca, Kobieta, która siedzi najbliżej gabinetu wstaje i pada przed lekarzem, aby ten natychmiast zajął się sprawą, niczym nie przejęty lekarz miną staruszkę i kontynuował swą drogę, można było usłyszeć w tle szepty "jak to tak można", do dziś nie wiadomo czy owe komentarze były kierowane w stronę staruszki czy bogu winnego lekarza. Staną on jednak przed wejściem do pokoju dla pracowników, obrócił się przodem do większości zgromadzonych w poczekalni osób i rzekł: "Wybiła godzina mej przerwy, wrócę niedługo". Po czym skierował się w stronę drzwi otworzył je i wnet go nie było.    Ponownie nastał chór szeptów, lecz ten samoświadomy braku sukcesu w swej sprawie zamilkł, rozumiejąc że prędko nie wróci. Pewien człowiek nie wielkiej postury szturchną mężczyznę zaczytanego w gazetę który siedział obok niego. Ten obraca głowę w jego stronę, człek do niego mówi: "ci lekarze wcale nie zwracają na nas uwagi, siedzą w tych swoich gabinetach, myśląc że my ludzie mamy na to wszystko czas" Mężczyzna coś mrukną pod nosem i powrócił do swej lektury.    W zupełnie innej części poczekalni stoi dwóch przyjaciół, a raczej starych przyjaciół. Nie widzieli się od lat. Rozmawiają od ponad kwadransu, nie zważywszy na to co się w okół nich dzieje. Rozmawiają o rodzinie, pracy i też oczywiście o pieniądzach, Pierwszy mówi do drugiego "Wiesz, my słudzy pana. Pracujemy dniami i nocami i zarabiamy marne grosze. A ci, bogacze wielcy, oddają się obcym kultom, Pchają się do łóżka z czymkolwiek zechcą. Jak się na takiego popatrzy to już nawet nie człowiek! Grzechu nigdy u nich końca nie widać a sodoma dawno spalona!" Powiedział z widocznymi emocjami na twarzy. Towarzysz jego stary odpowiedział mu "Ci to szczerze zarobili swój majątek. A nie, żyją na tych samych pieniądzach tych samych durni od stuleci. Jak ci co się zowią się pasterzami ludu. Pierwsi do osądu innych, lecz sami smakują się w bogactwach, rządząc się swym własnym prawem! Sodoma dalej stoi i jest w śród nas!". I wnet obydwoje zrozumieli, że nie są tacy sami jak byli przed laty. Kłótnia się pomiędzy nimi rozpętała. Nagle pewien młody chłopak próbował ich rozdzielić mówiąc "spokojnie panowie, obydwoje jesteście manipulowani przez burżuazję!" Lecz ci i reszta korytarza (w raz z nim samym) go nie słuchała.    Pewne małżeństwo, po cichu słuchające tego przedstawienia, spojrzało na siebie mąż zerkną na zegarek i powiedział do żony "chodźmy stąd, źle dla nas się to może skończyć", para wstała i zaczęła się kierować ku wyjściu. Żona dodała "a mówiłam abyśmy poszli do prywatnego lekarza", "Miałaś racje, kochanie" odpowiedział mąż,    Kobieta podpierająca ścianę przy oknie recepcjonistki, zbliżyła się do owego okna i zaczęła narzekać biednej pracowniczce, "cóż to ma być za chaos!" "Ileż mamy tutaj na lekarza czekać!", mądra sekretarka zasłoniła okno roletą. Kobieta ta teraz stała się utrapieniem tych, którym za przebywanie w tym karnawale nie płacą,    Dobrze zbudowany facet siedzący na ławce patrzy przed siebie i mówi "Kiedy byłem w wojsku, nigdy do takich ekscesów nie dochodziło" Młoda pani siedząca obok odpowiedziała mu "to czemu pan w wojsku teraz nie jest?" były wojskowy chciał jej odpowiedzieć, lecz przypominając sobie o swym nowym, innym życiu stwierdził aby dłużej nie mówić. Ktoś zakaszlał w tle, po chwili przemyśleń odezwał się starszy człowiek "ma pan rację, za moich czasów jak byłem w milicji, trzymaliśmy wszystko w kupie, dawniej tak nie było" policjant, siedzący obok, tylko popatrzył się krzywo i skrzywił twarz. "jak było tak dobrze to pokarz nam teraz, ile z tego to było twoja sprawka. Przynieś nam lekarza!" ktoś zakrzykną z tyłu sali, żartem, chociaż jednak serio. Starzec nie wytrzymał, wstał i zaczął kląć w stronę tłumu. "ja ci kurwa dam gówniarzu! Nie męczyłem się tyle za młodu żeby teraz ci kurwa coś udowadniać!",     dziecko w wózku matki która stała cicho się przebudziło i zaczęło płakać. Bojąc się wpadnięcia w szpony konfliktu wyszła z dzieckiem z budynku. A tłum wielki i szary, zdawałoby się że wieczne rosnący znów rozpoczął szumieć wieloma cichymi głosami. Nowy rozpoczęty konflikt przerwał ten który płoną w koncie sali. Jeden z przyjaciół staną po stronie starca, a drugi, w duszy przodków staną po stronie nieznanego człeka. Policjant którzy do tej pory się nie udzielał, wstał i próbował zapanować nad sytuacją, lecz mu się nie powiodło.    Ta sama pani która już zdążyła zatruć czas połowie sali teraz podeszła do mężczyzny oczytanego w gazetę i zaczęła do niego narzekać "ależ co się z tymi ludźmi teraz dzieje!", mężczyzna pomarszczył brwi i powiedział "nie wytrzymam", złożył gazetę w rulon i trzasną kobietę w głowę, za nim ta zrozumiała co się wydarzyło, mężczyzna zdążył odejść. Lecz była to iskra która finalnie rozpaliła ogień. Ludzie na sali rozpoczęli się przekomarzać a nawet bić, walki nie widać było końca. Lekarz nie nadchodził, wszyscy różni, jednoczy ich tylko przeziębienie, lecz jednocześnie tacy sami.   K.P 30.04.2025
    • @iwonaroma zapach bzu, wiosna znów :) i to chyba jest najważniejsze :) Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...