Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wypłowiałem
szare ściany wgryzły się w uśmiech
poczerniały dłonie
trzymające korpus
na łańcuchach stalowych.

Posiniały na biało
nogi zgięte w pół
wtłoczone w piersi
wklęsłych ramion
otulone szarokołtuniastym
kłębem włosów
porozrzucanych po dwunożnych
krzesłach rozrywanych
kratookiennym światłem
księżyca cieniem - dnia nocnego

Czarne dziury
rwały oczodoły
w głąb przestrzennej głowy
owiniętej bandażem - krwią splamionym
obejmującym zwiędnięte uszy
przysłonięte jękami ciszy
wyrwanej z krzyku płonącej podłogi
pochylonej wiatrem
przykutych łańcuchokamiennym
zwojem schodów
pnących się do sufitowej otchłani
tam zamarła świadomość.

Opublikowano

"...obejmującym zwiędnięte uszy
przysłonięte jękami ciszy
wyrwanej z krzyku płonącej podłogi..."

taki trochę zakręcony fragment - ale tylko jak czytałem pierwszy raz...

całość podoba mi się...

pozdrawiam...

Opublikowano

wiersz ciekawy i nie..
mylny taki :)
za dużo jak dla mnie zawiłości i długich wyrazów.. wytrącają z czytania
"owiniętej
obejmującym
przysłonięte
wyrwanej
pochylonej
przykutych
pnących "
nie uważasz że za dużo tych epitetów??
przesyciłeś utwór..

sorka
pozdrawiam
Emilka

Opublikowano

w zasadzie tak to mialo byc... zeby wiersz przez gardlo nieprzechodzil, utknal w przelyku, zeby byl ciezki jak olowiane chmury, zeby postrzepil dobry smak, odczucie klarowne, wrazenie pastelowe...

dziekuje za komentarze

pozdrawiam

dytko

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...