Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Wytwarzanie światów


Oxyvia

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję tym razem za pochwałę, Rihtiku.
W którym miejscu wiersza wyrażam się dosadnie o kimś? Nie widzę...
Wiesz, nazywanie kogoś birbantem w berecie dlatego, że wyraża taką a nie inną hipotezę kosmogeniczną, to jest owszem agresja wobec człowieka, który myśli inaczej niż Ty. Napisałeś to odnosząc sie od mojego wiersza, więc poczułam się tak określona i dotknięta.
Nikt nie wie, jak powstał wszechświat i ciągle ludzie starają się to wybadać, zobaczyć. Różne są hipotezy naukowe na ten temat. Najbardziej popularną w tej chwili jest ta o Wielkim Wybuchu i na razie nic jej nie zaprzecza, ale też nic jej nie dowodzi. Wszystkie obserwacje do niej pasują i ją potwierdzają, ale dowodu nie ma. Zresztą zawsze w nauce coś może się nagle zmienić o 180 stopni. Dlatego nigdy nie można być absolutnie pewnym swoich racji, szczególnie w tak mało dostępnej nam dziedzinie jak kosmos.
Ale to nie znaczy, że nie możemy mieć własnych koncepcji i wariacji na ten temat. Dlaczego nie?
Moja koncepcja jest właśnie wariacją Wielkiego Wybuchu, z tym, że u mnie punkt wybucha najpierw w prostą (tworzy się z niego pierwotny promień, który przecież wciąż istnieje w naszej wyobraźni), potem te półpromienie tworzą kielichowate płaszczyzny (płaszczyzna też istnieje w naszej wyobraźni - może to wszystko jest jakąś prapamięcią?), a potem te płaszczyzny rozszerzają swój kąt, wreszcie się łączą, tworząc przestrzeń. No i rusza czas - jeden z wymiarów przestrzeni. A wtedy energia tych promieni, które wypełniły i stworzyły przestrzeń, zamienia się stopniowo w coraz bardziej skomplikowaną materię (czyli inną formę energii): w elektrony, atomy, cząsteczki, najpierw gazowe, potem płynne, dalej galaretowate, później stałe, aż wreszcie w najcięższe metale i skały. Ten proces trwa do dziś.
Tak to wygląda w mojej kosmogonii (zresztą wiele z tego nauka juz udowodniła, np. przekształcanie się fal energii w elektrony, a potem w atomy - to się dzieje na oczach ludzi).
I nie czuję się tu żadnym birbantem. :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 57
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Ciężko się pisze o takiej tematyce wierszem, podoba mi się Twój utwór Oxyvio i z uznaniem czytam go a właściwie kilkakrotnie się wczytuję tak zaciekawił więc pluskam, oczywiście taka jest teoria " Wytworni światów" które cały czas się tworzą, wszechświat? nieskończoność? jeszcze tak mało wiemy:-)

Z serdecznym pozdrowieniem:-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bolku, bardzo dziękuję za Twój przemiły komentarz i za plus.
Ja tę oficjalna teorię troszeczkę tutaj zmieniłam, dodałam jej metafizyczności, ale w sumie jest to ciągle teoria jakiegoś tajemniczego Prawybuchu. :-)
Serdeczności.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Xywko, aż nie wytrzymałem i musiałem się zalogować, chociaż powinienem robić teraz coś innego. Utwór robi wrażenie, czytam go po raz któryś raz z rzędu. Śmieszą mnie komentarze, które odnoszą treść wprost do istniejących teorii. Jeśli już ktoś tęskni za poezją faktu i popularnonaukową to kilka dni temu ukazał się tutaj nowatorski utwór będący opisem imadła skopiowanym z podręcznika dla zawodówki.
Generalnie sygnalizujesz podstawowe założenia Wielkiego Wybuchu poprawnie - brak czasu, przestrzeni i materia ściśnięta do matematycznego punktu. Co było potem nie wie nikt. Najtarsze promieniowanie jakie odbieramy jest datowane na 300-400 tys. lat od tego wydarzenia. Niby niewiele, ale ten okres miał decydujące znaczenie dla kształtowania sie tego co oglądamy. Wszystko jest wysnuwaniem przyczyny na podstawie skutków. A moja teoria jest taka, że Wielki WYbuch był niczym innym jak zderzeniem dwóch takich Universów jak nasze. Dlaczego mamy odrzucać myśl, że takich Światów może być nieskończenie wiele? I, że raz na eony lat w jakimś tam 12 lub 27 wymiarze dochodzi do zderzenia? Teorie strun przyjmują, że wymiarów jest 11 lub 26. Nie potrafimy ich dostrzec jeśli są, tak jak ryba głębinowa nie jest w stanie zrozumieć co to jest kolor, bo natura uznała, że jej wystarczą do życia plamki światłoczułe. Jestem pod wrażeniem. Czy to zielony półmrok Lasu Kabackiego może natchnął Ciebie taką wizją? Pozdrawiam ciepło i oczywiście robię to co wyczynia deszcz za moim oknem - pluskam :)

A co było na pół sekundy przed Big Bangiem?
A jak one minęło - czasu przecież nie było?
Czy te pół sekundy moglo trwać w nieskończoność?
A cała materia skupiona w matematycznym punkcie to nic innego jak hiperczarna dziura. Każda galaktyka ma takie. Może kiedyś jak już wszystko zostanie wessane te dziury sie łączą i ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


O kurka, gdzie? Który to? Jaki ma tytuł? Muszę to zobaczyć! ;-)))


No i ja właśnie o tym okresie promieniowania - tak sobie gdybam. Każdy przeciez może.


Ja też myślę, że jest nieskończenie wiele Universów i że w każdym z nich jest tyle wymiarów, ile "widzi" matematyka - czyli wyobraźnia abstrakcyjna, zaprogramowana w naszych mózgach - w końcu z jakiegoś powodu taka właśnie wiedza matematyczna została nam wdrukowana w umysły.


Dzięki serdeczne. :-)
Nie, to nie Las Kabacki mnie natchnął, tylko nerwowa praca, ta ujeżdżalnia z dzieciakami, powodująca wycieńczenie i choroby umysłowe nauczycieli. W lesie uspokajam się i przestaję mieć wizje. ;-)))


Ano właśnie: nie ma odpowiedzi na pytania ostateczne, i nie tylko na ostateczne, bo i na pytania dotykające "tylko" innych praw fizycznych (?) niż znane nam z Ziemi, ze sfery czasoprzestrzeni, czterowymiaru zaledwie. Jesteśmy bardzo ograniczeni zmysłami i ciągle oszukiwani przez nie. Np. w tej kwestii, którą poruszyłam: wydaje się nam, że materia to coś stałego, co można dotknąć, co jest nieprzeniknione i gęste. A tymczasem to przecież nic innego jak jeden ze stanów energii, czyli promieniowania, fali zamienionej w elektrony, potem w atomy, w których elektrony fruwają wokół jądra w takiej odległości, w jakiej mniej więcej znajdują się ściany sali gimnastycznej od piłeczki ping-pongowej, umieszczonej w środkowym punkcie tej sali. I nie możemy ich dotknąć, nie dotykamy niczego, bo ładunki energii emitowane z elektronów poszczególnych ciał i przedmiotów (nasze pola magnetyczne) odpychają się wzajemnie - stąd zresztą sprężynowanie materii, które odczuwamy w większości "dotykanych" przedmiotów (chyba, w każdym razie ja takie coś odczuwam i wydaje mi się, że nie tylko ja).
Bardzo Ci dziękuję za fascynujący komentarz. Pobudziłeś moją mózgownicę do pracy i już nie mogę jej uśpić, choroba, a jutro do roboty. :-)
Dziękuję też oczywiście za pochwałę wiersza i za plus - bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Bardzo. :-)))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


O kurka, gdzie? Który to? Jaki ma tytuł? Muszę to zobaczyć! ;-)))


No i ja właśnie o tym okresie promieniowania - tak sobie gdybam. Każdy przeciez może.


Ja też myślę, że jest nieskończenie wiele Universów i że w każdym z nich jest tyle wymiarów, ile "widzi" matematyka - czyli wyobraźnia abstrakcyjna, zaprogramowana w naszych mózgach - w końcu z jakiegoś powodu taka właśnie wiedza matematyczna została nam wdrukowana w umysły.


Dzięki serdeczne. :-)
Nie, to nie Las Kabacki mnie natchnął, tylko nerwowa praca, ta ujeżdżalnia z dzieciakami, powodująca wycieńczenie i choroby umysłowe nauczycieli. W lesie uspokajam się i przestaję mieć wizje. ;-)))


Ano właśnie: nie ma odpowiedzi na pytania ostateczne, i nie tylko na ostateczne, bo i na pytania dotykające "tylko" innych praw fizycznych (?) niż znane nam z Ziemi, ze sfery czasoprzestrzeni, czterowymiaru zaledwie. Jesteśmy bardzo ograniczeni zmysłami i ciągle oszukiwani przez nie. Np. w tej kwestii, którą poruszyłam: wydaje się nam, że materia to coś stałego, co można dotknąć, co jest nieprzeniknione i gęste. A tymczasem to przecież nic innego jak jeden ze stanów energii, czyli promieniowania, fali zamienionej w elektrony, potem w atomy, w których elektrony fruwają wokół jądra w takiej odległości, w jakiej mniej więcej znajdują się ściany sali gimnastycznej od piłeczki ping-pongowej, umieszczonej w środkowym punkcie tej sali. I nie możemy ich dotknąć, nie dotykamy niczego, bo ładunki energii emitowane z elektronów poszczególnych ciał i przedmiotów (nasze pola magnetyczne) odpychają się wzajemnie - stąd zresztą sprężynowanie materii, które odczuwamy w większości "dotykanych" przedmiotów (chyba, w każdym razie ja takie coś odczuwam i wydaje mi się, że nie tylko ja).
Bardzo Ci dziękuję za fascynujący komentarz. Pobudziłeś moją mózgownicę do pracy i już nie mogę jej uśpić, choroba, a jutro do roboty. :-)
Dziękuję też oczywiście za pochwałę wiersza i za plus - bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Bardzo. :-)))
A może nasz Wszechświat to nic innego tylko to co jest za czarną dziurą?
Uderzasz dłoną w stół i au!boli!
a biorąc pod uwag rozmiary cząstek elementarnych i odległości pomiędzy nimi to tam tak na prawdę prawie nic nie ma. Cząstki, atomy, cząsteczki to tak jak w wojsku drużyna, pluton, kompania składają sie z tych samych podstawowych elementów - żołnierzy, ale ze względu na skład i wyposażenie maja różne możliwości bojowe, są jednostkami organizacyjnymi materii-energii i w zależności od składu mają różne mopżliwości - cechy.
A ten wiekopomny utwór wspomniany wyżej dotyczy kowadła, a nie imadła. O imadłach chyba nie uczą w zawodówkach. Zbyt skomplikowane. Chociaż jak czytam komentarze pod tamtym "utwerem", że taki zaangażowany, to zastanawiam się czy gdybym wkleił kawałek historii filozofii Tatarkiewicza, którą czytam równolegle z Clancym to jak mocno musiaby być zaangażowany taki "utwór" :)

A las potrafi przywołac do porządku, jak sie stanie pod taką sosną jak tamta z zieloną tabliczką to wszystko rysuje sie z zupełnie innym rozmiarze, cóż nasze życie, kłopoty wobec takiej może i 200-tuletniej sosenki?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo dynamiki w tym wierszu, co jest akurat adekwatne do treści lecz co do treści , to z niej wynika , że skoro pojawiala się postać szaleńca z wyobraźnią lub ona sama to na początku ona właśnie była, bo skąd wziął się punkt? na początku było słowo a słowo ciałem się stało- to tak w sposób duchowy a fizyczny , - jedno z miliona pytań bez odpowiedzi
Temat niezgłębiony jak sam wszechświat , ale Twoja próba miom zdaniem udana.
Pozdrawiam kredens

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Za czy przed czarną dziurą - to właściwie to samo, tylko zawsze jest "za", kiedy stoi sie po przeciwnej stronie, no a "przed" - gdy stoi się po tej samej. ;-)
Ale jest jeszcze zjawisko antymaterii (a więc z pewnościa i antyenergii), która wchłania w siebie taka samą energetycznie ilość materii - i wszystko znika, zostaje... nic. Czary. Może ta antymateria to właśnie ta druga strona "lustra" zza czarnej dziury? Albo po prostu - z innego wszechświata?
Masz jakąś ciekawą koncepcję na ten temat? :-)
Muszę dorwać ten wiersz o kowadle, koniecznie. To jaki ma tytuł? Jest tu, w naszym dziale czy na Zaawansowanych? (Bo to głównie tam mają takie nowoczesne pomysły).
200-letnia sosenka... tak. A czymże są nasze kłopoty wobec bezmiaru kosmosu dopiero?
Ale czy to, że coraz lepiej rozumiemy, jak nic kompletnie nie znaczymy w kosmosie - czy to znaczy, że mniej jesteśmy ludźmi i że nasze uczucia są dla nas coraz mniej ważne?...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bardzo dziękuję za pochwalenie wiersza. :-)
Tak, oczywiście - nie wiadomo, co było na początku naprawdę, i w ogóle - na początku czego? Naszego Wszechświata? Czy tego, z czego on powstał? A jeszcze przed tym czymś? I tak dalej...
Poza tym punkt nie ma masy, n ie ma NIC, a jednak istnieje, i to nie tylko w naszej wyobraźni, bo z punktu prawdopodobnie wybuchła pierwotna forma energii naszego Wszechświata, poza tym inne punkty to czarne dziury wsysające materię i energię nie wiadomo dokąd. Zresztą energia też nie ma masy, a jest; elektrony tez masy nie mają, a są z energii; i te elektrony łączą się w atomy, które dopiero zaczynają mieć masę - skąd? Toż widać tutaj, że ta "masa"to zwykłe złudzenie!
Prosta też istnieje nie tylko w naszej wyobraźni. Po prostych biegną promienie (co prawda gdzieś tam podobno one się zaginają ogromnymi łukami, bo w naszym Wszechświecie nie ma linii absolutnie prostych, gdyż zagina je spiralnie czas - ale to jest baaardzo daleko od nas).
Pozdrowienia. :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyrażasz się Oxyvio dosadnie i kropka. Tak odbieram ów utwór. Nie pisałem, że wyrażasz się dobitnie o kimś, stąd tego też nie widzisz. Nie spodziewałem się też, że będziesz tak wsobna. Ale skoro tak zareagowałaś, to... przepraszam. Jeżeli czytujesz moje wypowiedzi, to masz w nich dowody, że daleki jestem od tego, aby wywoływać zadrażnienia albo wykłócać się - czasami POLEMIZUJĘ. Nazbyt dobrze wiem, że kontrowersje i dyskomfort wywołuje sama prawda (materialna, obiektywna) w konfrontacji z tym co nią nie jest, więc po cóż miałbym dolewać oliwy do tego ognia, który i tak pali?!

W moich strofach nie odnosiłem się do twojego wiersza (to reakcja na jego wymowę), lecz dałem wyraz MOIM wątpliwościom i podejściu jakie zachowuję wobec (jak to przyznałaś) hipotez, rojonych na poważnie, dość często po to indoktrynować, szczególnie młode umysły, kształcone w szkołach wszystkich szczebli. Pozwolisz, czy nie, zachowam do tego nieagresywnie negatywny stosunek i w ramach wolności słowa, będę dawał mu wyraz jakkolwiek.. przykro mi, że przykro ci... :( Nie mogę się zgodzić z tobą, że (cytuję): Nikt nie wie, jak powstał wszechświat i ciągle ludzie starają się to wybadać, zobaczyć (koniec cytatu). Otóż na pewno co najmniej dwie osoby o tym wiedzą - Istota Najwyższa określająca siebie imieniem pisanym przez starożytnych hebrajczyków tetragramem JHWH i Jej Jednorodzony Syn, który wówczas mógł nosić imię Logos (vide prolog Ew. wg Jana). Tego Jednorodzonego Syna, Jego i także nasz Ojciec w niebie osobiście powołał do życia (stąd tytuł Jednorodzony), a poniżej zacytowana liryka biblijna m.in wskazuje, że stwarzanie MATERIALNEGO wszechświata obserwowało miliony synów Bożych.

Jehowa odezwał się z wichru do Hioba i powiedział:
Któż to zaciemnia radę
słowami pozbawionymi wiedzy?
Proszę, przepasz swe lędźwie jak krzepki mężczyzna
i pozwól, że będę cię pytał, a ty mnie poucz.
Gdzieżeś był, gdy zakładałem ziemię?
Powiedz mi, jeśli znasz zrozumienie.
Kto ustanowił jej wymiary, jeśli to wiesz,
albo kto nad nią rozciągnął sznur mierniczy?
W co wpuszczono jej podstawy
albo kto położył jej kamień narożny,
gdy wespół radośnie wołały gwiazdy poranne
i zaczęli z uznaniem wykrzykiwać wszyscy synowie Boży?
I kto wrotami zamknął morze,
które zaczęło wychodzić, jak gdyby wyrywało się z łona;
gdy obłok dałem jako jego szatę
i gęsty mrok jako jego pieluchę
i przystąpiłem do ustanowienia na nim mego przepisu
oraz do umieszczenia zasuwy i wrót,
i rzekłem: Dotąd możesz dojść, lecz nie dalej,
i tutaj jest granica twych nadętych fal?
Czy począwszy od swoich dni rozkazywałeś porankowi?
Czy brzaskowi dałeś poznać jego miejsce,
by ujął krańce ziemi,
żeby niegodziwcy zostali z niej wytrząśnięci?
Zmienia się jak glina pod pieczęcią
i rzeczy stają jak w szacie.
I odmówiono niegodziwcom ich światła,
a wysokie ramię zostaje złamane.
Czy dotarłeś do źródeł morza
albo czy chodziłeś w poszukiwaniu wodnej głębiny?
Czy odsłonięto przed tobą bramy śmierci
albo czy możesz zobaczyć bramy głębokiego cienia?
Czy rozumnie przyjrzałeś się szerokim przestrzeniom ziemi?
Powiedz, jeśli to wszystko poznałeś.
Gdzież więc jest droga, która prowadzi tam, gdzie przebywa światło?
A co się tyczy ciemności, gdzież jest jej miejsce,
byś ją zabrał do jej granicy
i zrozumiał szlaki do jej domu?
Czy poznałeś to, bo wtedy się narodziłeś
i wielka jest liczba twych dni?
Czyś wszedł do składnic śniegu
albo czy widzisz składnice gradu,
które zachowuję na czas udręki,
na dzień walki i wojny?
Gdzież jest droga, którą się rozdziela światło,
a wschodni wiatr rozchodzi się po ziemi?
Kto podzielił kanał dla powodzi
i drogę dla grzmiącej chmury burzowej,
żeby spuściła deszcz na krainę, w której nie ma nikogo,
na pustkowie, na którym nie ma ziemskiego człowieka,
by nasycić miejsca nawiedzone przez burzę i opustoszałe
i by sprawić, że pojawi się porost trawy?
Czy deszcz ma ojca
albo kto urodził krople rosy?
Z czyjego łona wychodzi lód
i kto rodzi szron nieba?
Wody są zakryte jakby kamieniem
i krzepnie powierzchnia głębiny.
Czy potrafisz związać więzy gwiazdozbioru Kima
lub rozluźnić sznury gwiazdozbioru Kesil?
Czy możesz wyprowadzić gwiazdozbiór Mazzarot w jego wyznaczonym czasie?
I czy potrafisz poprowadzić gwiazdozbiór Asz z jego synami?
Czy poznałeś ustawy niebios
albo czy zdołałbyś wprowadzić ich władzę na ziemi?
Czy potrafisz podnieść swój głos aż do chmury,
by cię zakryła piętrząca się masa wody?
Czy możesz wysłać błyskawice, żeby poszły
i powiedziały ci: Oto jesteśmy!?
Kto włożył mądrość w warstwy obłoków
albo kto udzielił zrozumienia zjawisku niebieskiemu?
Kto w mądrości potrafi dokładnie policzyć obłoki
i kto może przechylić wodne dzbany nieba,
gdy proch się wylewa jakby w stopioną masę
i zlepiają się grudy ziemi?

Hiob po rozważeniu swojej niewiedzy, zachował się (jak dla mnie) w przykładny sposób:

Oto stałem się niewiele znaczący.
Cóż ci odpowiem?
Rękę swą położyłem na ustach.
(…)
Poznałem, że ty możesz zrobić wszystko
i że nie ma zamysłu, który byłby dla ciebie nieosiągalny.
Któż to bez wiedzy zaciemnia radę?
Mówiłem więc, lecz nie rozumiałem
rzeczy zbyt zdumiewających dla mnie, których nie znam.
Słuchaj, proszę, a ja będę mówił.
Będę cię pytał, a ty mnie poucz.
Słyszałem o tobie pogłoski,
ale teraz widzi cię moje własne oko.
Dlatego odwołuję, co powiedziałem,
i kajam się w prochu i popiele.

Ponadto Oxyvio, stanowczo nie spersonifikowałem ani jednego birbanta w BIRECIE (a mógłbym, tylko co dobrego by z tego wynikło?!), a tych których mam na uwadze uważam za takich, nie za to że wydumali HIPOTEZY (jakkolwiek je zwać), ale za to co na lotnych pisakach takich abstraktów budują swoje fałszywe tezy, zmierzając do wyjaśniania rzeczywistości z umyślnym dążeniem, by obyć się bez Boga, którego istnieniu i działaniu a priori zaprzeczają. Myślisz, że dopiero teraz to co piszę wykombinowałem, jakoby na potrzeby odniesienia się do twojego utworu i komentarzy stanowiących odpowiedzi na moje strofy i komentarz? Nie Oxyvio! Stanowczo nie! Proszę, czytaj dalej ile o tym mi wiadomo - oczywiście to co zamieszczę, tylko część tego, co uzasadnia moje stanowisko i jak widzisz, [u]nie zajmuję go po to by kogokolwiek urazić czy obrazić[/b[/u]. Pisałaś (cytuję): Różne są hipotezy naukowe na ten temat. Najbardziej popularną w tej chwili jest ta o Wielkim Wybuchu i na razie nic jej nie zaprzecza, ale też nic jej nie dowodzi. Wszystkie obserwacje do niej pasują i ją potwierdzają, ale dowodu nie ma (koniec cytatu). Napisawszy to, zaraz w następnym zdaniu przeczysz jakoby swojej pewności co do słuszności (poprawności) TEORII Big Bang, słowami (cytuję): Zresztą zawsze w nauce coś może się nagle zmienić o 180 stopni. Dlatego nigdy nie można być absolutnie pewnym swoich racji, szczególnie w tak mało dostępnej nam dziedzinie jak kosmos (koniec cytatu). Jeden z twoich komentarzy Oxyvio ujawnił, że zawodowo zajmujesz się nauczaniem i do tego zdajesz się być negatywnie nastawiona do Słowa Bożego i Jego Autora. Tym dobitniej więc postaram się odnieść do abstraktów, jakie być może lansujesz nie tylko wierszami.

Osiągnięcia uczonych i zgromadzona dzięki nim wiedza z pewnością zasługują na szacunek. Nauka dostarcza sporo informacji, lecz nie jest jedynym ich źródłem. Celem nauki (uogólniam) jest opisanie zjawisk zachodzących w otaczającym nas świecie i wyjaśnienie, jak do nich dochodzi - po to została powołana do istnienia, niejako w odruchu dezaprobaty dla zapędów i poczynań religii, które przez wieki poczuwały się uprawnione by WSZYSTKO objaśniać. Niewątpliwie nauka pomaga zrozumieć materialny wszechświat, czyli wszystko, co da się obserwować. Lecz jak sama przyznałaś, zmienność naukowych wyjaśnień, uzasadnia moje stwierdzenie, że nawet najbardziej wnikliwe badania naukowe nie wskażą celu istnienia wszechświata. "Są pytania, na które uczeni nigdy nie znajdą odpowiedzi" - zauważył pisarz Tom Utley i dodał: "Być może Wielki Wybuch faktycznie zdarzył się 12 miliardów lat temu. Ale dlaczego do niego doszło? (...) Skąd się wzięły pierwsze cząstki? Co było wcześniej?" Pisarz ten wyciągnął następujący wniosek: "Wydaje mi się bardziej oczywiste niż kiedykolwiek przedtem, że nauka nigdy nie nasyci ludzkiej dociekliwości". Zgromadzona dzięki tej dociekliwości wiedza naukowa wcale nie każe sądzić, iż Boga nie ma; potwierdza raczej, że żyjemy w świecie niezwykle skomplikowanym, złożonym, wzbudzającym podziw i respekt. Wielu myślących ludzi uważa za rozsądny wniosek, iż prawa fizyczne, reakcje chemiczne, jak również DNA i zdumiewająca różnorodność form życia wskazują na istnienie Stwórcy. Nie [u]ma niepodważalnych dowodów, które by temu zaprzeczały[/u]. A teraz, proszę, wglądnij w ducha chociażby takich oficjalnych wypowiedzi: http://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_Wybuch ; http://portalwiedzy.onet.pl/36471,,,,wielki_wybuch,haslo.html ; http://www.fizyka.net.pl/index.html? menu_file=astronomia%2Fm_astronomia.html&former_url=http%3A%2F%2Fwww.fizyka.net.pl%2Fastronomia%2Fastronomia_k2.html ; http://wszechswiat.astrowww.pl/bigbang.html ; http://www.polskieradio.pl/23/266/Artykul/277426,Co-bylo-przed-Wielkim-Wybuchem ; http://www.youtube.com/watch?v=dTNHwQK8lGQ ; http://www.youtube.com/watch?v=O1Yf3ADkJmw&feature=fvwrel .

Ku czemu one zmierzają? Czy dostrzegasz że w snutych i prezentowanych imaginacjach nie ma miejsca dla Kreatora? Jego rolę pełni w nich: SIĘ i PRZYPADEK bądź TRAF, zaś personifikowana nauka (a niekiedy kryjący się za nią birbant w birecie lub bez :)) jest prorokiem tych postaci boskich. Kombinując kolejne kosmogonie stwarza byty, nazywając je a to energia ujemną, a to czarną materią – tak, aby opisać jak najzgrabniej fasynującą fantasmagorię, po to by nią zastąpić inteligentne działania Istoty Najwyższej, której nie brak energii dynamicznej. W tym, co na obecnym etapie udaje się zaobserwować i stwierdzić, nie tylko ja dostrzegam dowody, że wszechświat powstał w wyniku działania Stwórcy. Oczywiście w tym stanie rzeczy trudno się spodziewać, by tymi środkami i metodami jakimi ludzkość dysponuje udało się Go bezpośrednie dojrzeć i poznać lub przeniknąć Jego zamysły (np. za pomocą teleskopów, mikroskopów lub innych przyrządów naukowych). Zdaje się trywialny przykład garncarza i naczynia, które wykonał, dzięki swojej prostocie i wyrazistości przemawia do uczciwych wobec samych siebie. Otóż, bez względu na to, jak dokładnie byłoby badane samo naczynie, nigdy się nie można się dowiedzieć, dlaczego garncarz je zrobił. Tylko on może to wyjaśnić. Biolog molekularny Francis Collins uważa, że wiara i wartości duchowe wypełniają lukę pozostawioną przez naukę: "Nie oczekuję, że religia będzie odpowiednim narzędziem do ustalenia sekwencji ludzkiego genomu, i podobnie nie oczekiwałbym, że nauka pozwoli poznać świat nadprzyrodzony. Nauka nie potrafi odpowiedzieć na nurtujące nas głębokie pytania, na przykład: Dlaczego tu jesteśmy? albo Dlaczego człowiek ma potrzeby duchowe? Wiele przesądów pojawiało się i znikało. Wiara przetrwała, co wskazuje na jej związek z czymś realnym". Niemniej skutkiem sprytnych poczynań birbantów w biretach, jak też wskutek wypowiedzi zasugerowanych przez nich, kolejnych ludzi (uczonych i nauczycieli różnego szczebla) sporo ludzi zakłada, że naukowcy unikają tematów duchowych lub teologicznych, gdyż nie są religijni albo nie chcą się angażować w spór między nauką a religią. Dotyczy to części uczonych, lecz nie wszystkich. Oto kilka znamiennych wypowiedzi tego dowodzących. "Wszechświat miał początek, ale uczeni nie potrafią wyjaśnić, dlaczego powstał. Odpowiedzią jest Bóg. Uważam, że Biblia zawiera prawdę i jest natchniona przez Boga. Istnienie tylu złożonych form życia trzeba przypisać jakiejś inteligencji" (Ken Tanaka, geolog planetolog z Amerykańskiego Instytutu Geologicznego). "Przepaść między różnymi rodzajami wiedzy (naukową i religijną) jest raczej sztuczna. (...) Wiedza o Stwórcy i wiedza o stworzeniu są ze sobą ściśle powiązane" (Enrique Hernández, profesor Wydziału Fizyki i Chemii Teoretycznej na Narodowym Autonomicznym Uniwersytecie Meksykańskim). "W miarę zdobywania dalszych informacji [o ludzkim genomie] ukaże się ich złożoność i współzależność. Będzie to świadczyć o tym, że powstał on w wyniku działania inteligentnego twórcy, inteligentnego czynnika sprawczego" (Duane T. Gish, biochemik). "Nauka i religia nie zaprzeczają sobie. Obie szukają tej samej prawdy. Nauka pokazuje, że Bóg istnieje" (D.H.R. Barton, profesor chemii z Texasu).

Abyś Oxyvio nie odniosła wrażenia, że jestem przeciwny DOCIEKANIOM, rzetelnie opieranym na stwierdzonych (poznanych) faktach (prawach, zjawiskach, cząstkach itd.), przedstawię co uważam za słuszne w kwestii czy materialny wszechświat miał początek; korzystając z znanej nie tylko tobie wiedzy.

Nie od dziś ludzie z podziwem wpatrują się nocą w rozgwieżdżone niebo. Ogrom i zdumiewające piękno wszechświata wręcz urzekają i skłaniają KAZDEGO myślącego do stawiania takich pytań jak: Dzięki komu lub czemu to wszystko istnieje? W jakim celu powstało? I czy wszechświat miał początek, czy też trwa wiecznie? Słusznie podkreślił to prof. astronomii David L. Block: "Pogląd, że wszechświat nie jest wieczny - że miał początek - nie zawsze cieszył się powszechnym uznaniem". Dowody uzyskane w ostatnich dziesięcioleciach skłoniły większość (niestety jeszcze nie wszystkich) badaczy do pogodzenia się z tym, że wszechświat musiał mieć początek. W roku 1997 na łamach tygodnika U.S.News & World Report powiedziano: "Właściwie wszyscy astrofizycy przyznają, że wszechświat rozpoczął się od Wielkiego Wybuchu, który spowodował wyrzucenie materii we wszystkich kierunkach". Robert Jastrow, profesor astronomii i geologii na Uniwersytecie Columbia, tak napisał o tej ogólnie przyjętej teorii: "Mało który z astronomów mógł przypuszczać, że to wydarzenie - nagłe narodziny Wszechświata - stanie się udowodnionym faktem naukowym, lecz teleskopowe obserwacje nieba zmusiły ich do wyciągnięcia takiego wniosku". Biorąc to pod uwagę zapytam: Czy "nagłe narodziny Wszechświata" to rzeczywiście "udowodniony fakt naukowy"? Nie tylko jednak zapytam. Pozwolę też sobie na to opowiedzieć, stosownie do tego, co nie tylko mi jest wiadomo. Z ogólnej teorii względności, którą Albert Einstein opublikował w roku 1916, wynikało, że wszechświat musi się albo rozszerzać, albo kurczyć. Ale pogląd ten przeczył uznawanej wówczas opinii, że wszechświat jest statyczny, z czym zgadzał się wtedy nawet Einstein. Wprowadził on więc do swych obliczeń dodatkowy czynnik, który nazwał "stałą kosmologiczną" - próbując w ten sposób pogodzić swą teorię z dotychczas uznawanym poglądem, że wszechświat jest statyczny i niezmienny. Jednak pod wpływem dowodów zgromadzonych w latach dwudziestych Einstein przyznał, że ta poprawka okazała się "największą pomyłką" jego życia(sic!). Takie dowody można było uzyskać dzięki dwuipółmetrowemu teleskopowi, jaki zamontowano na szczycie Mount Wilson w Kalifornii. Obserwacje dokonane w latach dwudziestych przy użyciu tego teleskopu wykazały, że wszechświat się rozszerza! Wcześniej największe teleskopy pozwalały na oglądanie pojedynczych gwiazd tylko w obrębie naszej galaktyki, czyli Drogi Mlecznej. Astronomowie dostrzegali co prawda rozmazane plamy światła, zwane mgławicami, ale powszechnie uważano, że są to wirujące obłoki materii gazowej w naszej galaktyce. Jednak Edwin Hubble dzięki silniejszemu teleskopowi na Mount Wilson zauważył w tych mgławicach poszczególne gwiazdy. Te rozmazane plamy światła okazały się w końcu galaktykami podobnymi do naszej Drogi Mlecznej. Obecnie uważa się, że istnieje od 50 do 125 miliardów galaktyk, a każda z nich może liczyć nawet setki miliardów gwiazd! Pod koniec lat dwudziestych Hubble odkrył również, że galaktyki te oddalają się od nas, i to tym szybciej, im dalej są położone. Tempo oddalania się można ustalić za pomocą spektrografu, rejestrującego widmo światła wysyłanego przez gwiazdy. Światło to przepuszcza się przez pryzmat, który rozszczepia wiązkę na składowe o różnych barwach. Światło pochodzące z obiektu oddalającego się od obserwatora jest nieco bardziej czerwone - mówimy wtedy o przesunięciu ku czerwieni. W wypadku obiektu, który się przybliża, mówimy o świetle przesuniętym ku błękitowi. Co ciekawe, linie widmowe wszystkich znanych nam galaktyk, oprócz kilku najbliższych, są przesunięte ku czerwieni. Przyjmuje się, że wszechświat rozszerza się w sposób uporządkowany. Tempo tej ekspansji można ustalić, dokonując pomiaru przesunięcia linii widmowych ku czerwieni. Co wynika z faktu, że wszechświat się rozszerza? Idąc za radą pewnego naukowca, warto rozważyć proces odwrotny, wyobrażając sobie film przedstawiający rozszerzanie się wszechświata, ale odtwarzany do tyłu, tak by było można zobaczyć wcześniejsze dzieje wszechświata - nie brak takich wizualizacji, na których wszechświat się kurczy, a nie rozszerza, aż w końcu wraca do jakiegoś punktu początkowego. Znany fizyk Stephen Hawking (powyżej podałem link do zamieszczonego na youtube.com jego wypowiedzi), jest też autorem książki pt.: "Czarne dziury i wszechświaty niemowlęce oraz inne eseje", wydanej po raz pierwszy w roku 1993, doszedł on do wniosku, że "nauka pozwala przewidzieć, iż wszechświat miał początek". Jeszcze stosunkowo niedawno wielu naukowców nie wierzyło w początek wszechświata. Znany uczony Fred Hoyle nie zgadzał się z teorią, iż wszechświat powstał w wyniku - jak to ironicznie określił - "jakiegoś wielkiego wybuchu". Hoyle twierdził między innymi, że gdyby wszechświat miał taki dynamiczny początek, to gdzieś zachowałyby się jego ślady. Powinno istnieć jakieś promieniowanie reliktowe, jakby blada poświata w kosmosie. O czym świadczą wyniki poszukiwań takiego promieniowania? W gazecie The New York Times z 8 marca 1998 roku przypomniano, że około roku 1965 "astronomowie Arno Penzias i Robert Wilson odkryli wszechobecne promieniowanie tła, pozostałość błysku towarzyszącego pierwotnej eksplozji". W artykule tym dodano: "Wyglądało na to, że teoria [Wielkiego Wybuchu] nie ma już żadnych luk". (sic!) Niemniej w kolejnych latach wyłoniły się pewne wątpliwości związane z odkryciem dokonanym przez Penziasa i Wilsona. Jeśli model zakładający Wielki Wybuch rzeczywiście jest słuszny, to dlaczego w tym promieniowaniu nie zaobserwowano drobnych nieregularności? Aby mogły powstać galaktyki, we wszechświecie musiały istnieć obszary chłodniejsze, o większej gęstości, gdzie gromadziła się materia. Badania przeprowadzone przez Penziasa i Wilsona z powierzchni ziemi nie wykryły takich niejednorodności. Dlatego w listopadzie 1989 roku NASA umieściła na orbicie amerykańskiego satelitę COBE (Cosmic Background Explorer). Wyniki uzyskane przez ten próbnik uznano za zdumiewające. Profesor Block wyjaśnił: "Zaburzenia zanotowane przez różnicowy radiometr mikrofalowy umieszczony na pokładzie COBE to pozostawiony w kosmosie ślad tych samych fluktuacji, które miliardy lat temu doprowadziły do powstania galaktyk". Jakie jest znaczenie tych dowodów? Jaki wniosek wypływa z faktu, że wszechświat miał początek? Robert Jastrow powiedział: "Można to nazwać Wielkim Wybuchem, ale można też trafnie określić to momentem stworzenia". Można dostrzec, że odpowiedzi uczonych zależą od preferencji (osobistych przekonań). Potwierdzenia dla tej tezy: Penzias, współodkrywca kosmicznego promieniowania tła, oświadczył: "Astronomia prowadzi nas do szczególnego wydarzenia: do powstania wszechświata z niczego". A George Smoot, kierownik zespołu COBE, zauważył: "To, co znaleźliśmy, jest świadectwem narodzin wszechświata". Czy rozsądny jest wniosek, że skoro wszechświat miał początek, moment stworzenia, to ma też swego Sprawcę, czyli Stwórcę? Wielu tak uważa. Mówiąc o odkryciach dokonanych przez COBE, Smoot oświadczył: "To jakby spoglądanie na Boga". Ale niezależnie od dowodów, które naukowcy zgromadzili w ostatnich latach, miliony ludzi wierzy w pierwsze słowa Biblii: "Na początku Bóg stworzył niebiosa i ziemię" - Rodzaju 1:1. Nie wszyscy jednak chcą się zgodzić z tym prostym stwierdzeniem. Fizyk Stephen Hawking zauważył: "Wielu naukowcom nie podobał się pogląd, że wszechświat miał początek, moment stworzenia". A Michael J. Behe napisał, iż "nie podobały im się pozanaukowe konsekwencje takiej teorii i usilnie starali się znaleźć rozwiązania alternatywne". Bynajmniej nie boję się szukać odpowiedzi na pytanie: Czy wszechświat faktycznie powstał sam? Czy jest dziełem przypadku, czy też miał inteligentnego Stwórcę? Nie wymaga już dowodów okoliczność, że niektórym naukowcom trudno pogodzić się z myślą, że wszechświat został stworzony przez inteligentnego Stwórcę i głównie z tego powodu snują domysły, że w jakiś sposób powstał sam z siebie. De facto, jak dotąd nikt z nich nie potrafił wyjaśnić, jak miałoby do tego dojść. W gruncie rzeczy sprawa wygląda tak, jak to ujęto w miesięczniku Świat Nauki z marca 1999 roku: "Teoria Wielkiego Wybuchu nie opisuje samego momentu powstania Wszechświata". Tamże dodano: "Naukowcy będą musieli zacząć od nowa i przedstawić jakieś nowe koncepcje na temat tego, co zdarzyło się w bardzo wczesnym Wszechświecie". Czy wydaje ci się jednak rozsądne twierdzenie, iż wszechświat jakimś sposobem stworzył się sam? Fizyk Charles H. Townes zauważył: "To prawda, że fizycy chcieliby poznać przyczyny Wielkiego Wybuchu i wyjaśnić pochodzenie naszego wszechświata na przykład pewnym rodzajem fluktuacji. Ale jeśli tak jest, to co podlegało fluktuacji i jak się ona pojawiła? Moim zdaniem dopóki będziemy rozpatrywać kwestię pochodzenia wszechświata wyłącznie z naukowego punktu widzenia, nie znajdziemy żadnej odpowiedzi". Powszechnie przyjmuje się, że wszechświat kiedyś nie istniał, a potem w jakiś sposób powstał. Słowo Boże tak właśnie uczy. Okoliczność ta nasuwa pytanie: Czy to, co wiadomo o rządzących nim prawach, pomaga nam zrozumieć, jak mogło do tego dojść? O energii i materii mawia się obecnie, że to dwie strony tego samego medalu. W czasopiśmie Świat Nauki napisano, że "materia stanowi po prostu jedną z postaci energii". Związek ten wyraził Einstein słynnym wzorem E=mc2. Z tego równania wynika, że w niewielkiej ilości masy drzemie niewyobrażalna energia. A teraz druga strona medalu. Według teorii Einsteina możliwa jest także zamiana energii w masę. Powstanie materialnego wszechświata mogło więc obejmować - mówiąc słowami pewnego kosmologa - "najbardziej imponującą przemianę materii i energii, jaką można sobie wyobrazić". Skąd się jednak wzięła materia i energia, uczestniczące w takiej "przemianie"? Nauka, w przeciwieństwie do Słowa Bożego, nie potrafi udzielić zadowalającej odpowiedzi – czytamy w nim o Bogu: "Dzięki obfitości dynamicznej energii - jako że jest również pełen werwy w swej mocy - ani jednej z nich [gwiazd] nie brak" - Izajasza 40, 26. Niezależnie od tego jakimi środkami Bóg posłużył się do stworzenia wszechświata, z pewnością dysponuje niezbędną do tego mądrością (wiedzą) i siłą (energią, mocą). Czy to co zostało odkryte (ustalone) naukowymi środkami i metodami pozwala wierzyć, że wszechświat zawdzięcza swe istnienie jakiejś Najwyższej Inteligencji? By uzyskać odpowiedź, warto się zastanowić jak przebiega niekontrolowana przemiana masy w energię, na przykład w czasie wybuchu bomby atomowej – ewidentnie prowadzi do chaosu, o czym świadczy zniszczenie w roku 1945 całej Hirosimy i większej części Nagasaki. Tymczasem wszechświat jest daleki od chaosu - jest pełen piękna i harmonii! A cudowna Ziemia i widoczna na niej zdumiewająca różnorodnością życia?! Sam zdrowy rozsądek i bezstronność (otwartość umysłu) podpowiada, że nie mogła powstać bez inteligentnego kierownictwa! Analiza konsekwencji odkryć dotyczących początków wszechświata już nie jednego badacza doprowadziła do przekonania, że odkrywane (ustalane) fakty wyraźnie wskazują, iż materia i ruch powstały tak, jak opisano to w biblijnej księdze Genezis - ex nihilo - z niczego, w jednym oszałamiającym wybuchu światła i energii. Stwierdzone (odkryte) siły były - i są - niezwykle (cudownie) wyważone. Używając spopularyzowanego terminu Wielki Wybuch, zadam pytanie: Gdyby był on choć trochę mniej silny, rozszerzanie byłoby wolniejsze i po krótszym odcinku czasu wszechświat by kolapsował. A co nastąpiłoby w sytuacji, gdyby proces ekspansji był silniejszy? Nie trudno wydedukować, że rozpraszanie materii wszechświata następowałoby szybciej, w efekcie czego mógłby stać się zbyt rzadki, aby powstały w nim gwiazdy. Jakkolwiek to rozważać prawdopodobieństwo, że wypadki potoczą się w sposób dla nas niekorzystny, jest astronomicznie duże! Tymczasem, jak stwierdzamy to (KAŻDY na własnej skórze) widać stosunek ilości energii i materii do objętości przestrzeni w czasie tzw. Wielkiego Wybuchu nie różnił się od rzeczywistego, wręcz idealnego stosunku o więcej, niż jedną biliardową część procenta. Rozważając w taki sposób HIPOTETYCZNĄ TEORIĘ Wielkiego Wybuchu ciśnie się pytanie o Stroiciela, który zadbał aby nawet w takim hipotetycznym (wciąż jeszcze) przypadku wskazany stosunek był, jaki był. Tak więc wszechświat MUSI mieć Stroiciela. Prawda ta wręcz uderza, wówczas gdy się dostrzega, że zmiana parametrów tylko o jedną jednostkę (margines błędu wynosi jedną biliardową część procenta), zaistniałoby coś gorszego niż dysonans - wieczną entropię i lód. Wielu naukowców (w tym astrofizyk Alan Lichtman) uznaje za rzecz niepojętą, iż wszechświat został stworzony w tak bardzo uporządkowany sposób i z całą pewnością nie ma w nim chaosu. Oxyvio.. Nie sądzisz, że ten bardzo uporządkowany sposób wskazuje na istnienie jakiegoś Organizatora? Pytam, bo wiem, że osoby uważające się za ateistów skłonne są pogodzić się z ludzkimi, hipotezami i teoriami obywającymi się bez Boga (zatem bezbożnymi :)), ale a priori nie zgodzą się z tym, że obiektywnie istnieje Organizator (Stroiciel), który zawiaduje całym uniwersum. Kimś takim jest profesor Ferris (przypuszczam, że służy mu biret profesorski :)) napisał: "Nie oszukujmy się - ateizm to też wiara, jak każda inna". Jego zdaniem byłoby lepiej, "gdybyśmy zupełnie usunęli Boga z kosmologii". Nie on jeden tak robi, niekiedy przyznając, że niełatwo im ŚWIADOMIE I UMYŚLNIE upierać się przy swoich ateistycznych PREFERENCJACH! Oto przykład prof. astronomii George Greenstein'a - wspomniał ongiś o wielu rzeczach, które można by uznać za dowód wcześniejszego zaprojektowania wszechświata, ale potem dodał: "Doszedłem do wniosku, że takie zbiegi okoliczności w zasadzie nie mogły być dziełem przypadku". Czy przyznał, że Bóg istnieje i był Stroicielem oraz Organizatorem? No cóż.. oświadczył w następnym zdaniu: "Założenie, że istnieje Bóg, wcale tego nie wyjaśnia". Tak więc widać, niektórzy naukowcy są gotowi odrzucić rozsądne argumenty, byle tylko pozostać przy ortodoksyjnych poglądach swej naukowej religii. Tego typu "naukowa wiara" (właściwie łatwowierność, wręcz naiwność czy też upór maniaka) niektórych tego typu osób ulega zachwianiu. Ewidentnie było tak w przypadku uczonego Freda Hoyle’a, który w późniejszym okresie życia (w latach osiemdziesiątych) przyznał: "Zdrowy rozsądek podpowiada następującą interpretację faktów: jakiś wyższy intelekt manipulował fizyką, a także chemią i biologią; nie ma sensu mówić o działaniu w przyrodzie ślepej siły. Wartości liczbowe, które można wyliczyć na podstawie znanych faktów, są według mnie tak wymowne, że rozpraszają chyba każdą wątpliwość co do słuszności powyższej konkluzji". Co ciekawe, już na samym początku epoki współczesnych badań naukowych sir Izaak Newton doszedł do podobnych wniosków. Poruszony swymi odkryciami, wyraził następujący pogląd: "Ten przepiękny układ, obejmujący Słońce, planety i komety, mógł powstać jedynie za sprawą i pod przewodnictwem potężnej i inteligentnej Istoty". Warto w tym miejscu rozważyć jedną z konsekwencji praw ruchu odkrytych przez Newtona i Jana Keplera. Jak wiadomo na początku XVII wieku Kepler opisał prawa rządzące ruchem planet. W dziele The World Book Encyclopedia powiedziano, że prawa te "wykorzystuje się do wyznaczania orbit sztucznych satelitów i do planowania lotów kosmicznych". Podano też, że w roku 1687 Newton opublikował słynne zasady dynamiki, które razem z "prawami Keplera stanowią kamień węgielny planowania lotów w kosmos". Dlaczego? Ponieważ umożliwiają obliczenie, w którym miejscu przestrzeni znajdzie się dany obiekt w wyznaczonym czasie. Takie obliczenia są możliwe dzięki niezmiennemu, przewidywalnemu ruchowi ciał niebieskich, między innymi Księżyca i Ziemi. Na przykład Księżyc porusza się po orbicie okołoziemskiej ze średnią prędkością 3700 kilometrów na godzinę i ze zdumiewającą regularnością w niecały miesiąc okrąża Ziemię. Z kolei Ziemia okrąża w ciągu roku Słońce z prędkością około 107 200 kilometrów na godzinę i jej położenie również można łatwo przewidzieć. Dlatego ludzie zamierzający wysłać na Księżyc statek kosmiczny muszą go "wycelować" w punkt przestrzeni odległy o tysiące kilometrów od Księżyca krążącego po swej orbicie. Różne obliczenia pozwalają bezbłędnie ustalić, gdzie Księżyc znajdzie się w określonym czasie. Jeśli statek kosmiczny zostanie wystrzelony we właściwym kierunku i z odpowiednią siłą, doleci do tego samego miejsca i wyląduje na Księżycu. Dzięki komu i czemu można tak precyzyjnie przewidzieć położenie ciał niebieskich? John Glenn, pierwszy amerykański astronauta na orbicie okołoziemskiej, zwrócił uwagę na precyzyjny porządek panujący we wszechświecie: "Czy to wszystko jest tylko dziełem przypadku? (...) Nie sposób w to uwierzyć". Później dodał jeszcze: "Jakaś Moc wprowadziła wszystko na orbity i dba o to, aby na nich pozostało". Birbantem w birecie będzie ten, kto tak jak on będzie tego pewien?! Doktor Wernher von Braun, specjalista w dziedzinie badań kosmosu, pełen podziwu dla praw rządzących wszechświatem, oświadczył: "Załogowe loty kosmiczne (...) otworzyły dotąd przed nami zaledwie małą furtkę, przez którą widać napawające lękiem otchłanie kosmosu. Spoglądanie przez dziurkę od klucza na niezgłębione tajemnice wszechświata tylko umacnia wiarę w jego stwórcę". Znany fizyk Paul Dirac, który był profesorem matematyki na uniwersytecie w Cambridge, wyraził podobną opinię: "Może dałoby się opisać tę sytuację, gdyby powiedzieć, że Bóg jest wybitnym matematykiem i że przy konstruowaniu wszechświata posłużył się najnowocześniejszą wiedzą matematyczną". Kto konkretnie jest tym Mistrzowskim Matematykiem, Najwyższym Umysłem, Stroicielem i Organizatorem, któremu słusznie należy się uznanie i pochwała za dokonanie wręcz cudownego dzieła, jakim jest wszechświat wraz z przemierzającym go statkiem kosmicznym - Ziemią? Nawet dziecięcy umysł zdolny jest wyciągnąć słuszny wniosek z poniższego przykładu. Gdyby w nieznanej okolicy zobaczyć ładny domek z przystrzyżonym trawnikiem i pięknym ogrodem, to NIGDY NIKT przy zdrowych zmysłach i wewnętrznej uczciwości nie uzna, że powstał bez czyjejkolwiek ingerencji. Taki wniosek byłby ZUPEŁNIE nierozsądny. Podobnie nasz wspaniały, o ileż bardziej złożony wszechświat z całą pewnością miał Stwórcę. Przedstawił się On na kartach Biblii słowami: "Jam jest Jehowa. To jest moje imię" - Izajasza 42:8. W Księdze tej czytamy, że osoby ceniące sobie dzieła Jehowy wykrzykują: "Godzien jesteś, Jehowo, Boże nasz, przyjąć chwałę i szacunek, i moc, ponieważ tyś stworzył wszystko i z twojej woli wszystko zaistniało i zostało stworzone" - Objawienie 4:11. W swoim spisanym Słowie Jehowa nie tylko objawił imię, które sam sobie nadał, lecz także swoje zamierzenie przygotowania Ziemi na mieszkanie dla ludzi. A Jego Syn, Jezus Chrystus, zapewnił nas, że na Słowie Boga można polegać, znamiennie oznajmiając: "Twoje słowo [u]jest[/u] prawdą" - Jana 17:17. Nie tak dawno w pewnym czasopiśmie naukowym napisano: "W przeciwieństwie do poprzednich pokoleń wiemy, jak się tutaj pojawiliśmy. Ale podobnie jak wszystkie poprzednie pokolenia w dalszym ciągu nie wiemy, dlaczego". Odpowiedź na to pytanie także można jednak znaleźć w Słowie Bożym.

Oxyvio.. czy rozumiesz mnie już…? Życzę ci tego (i sobie też), oraz dużo więcej… :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, rozumiem, tylko nie wiem, po co ten wykład? Nie prosiłam Cię o niego, nie jestem religijna, więc on na nic mi się nie przyda, nie interesuje mnie to - próżny Twój wysiłek. Aż mi Cię żal, szczerze, kaznodziejo Rihtiku. :-).
A ja powtórzę:
1. każdy ma prawo do własnej wiary i własnych hipotez, i nikogo nie wolno obrażać takimi epitetami, jak "birbant", ani żadnymi innymi uwłaczeniami z powodu jego hipotez czy poglądów;
2. żadna hipoteza na temat początku świata nie została udowodniona, nikt nie wie, jak to dokładnie było, więc i Ty nie możesz tego wiedzieć, bo jesteś tylko człowiekiem jak inni - i pamiętaj o tym!;
3. hipoteza o Wielkim Wybuchu jest w tej chwili najbardziej prawdopodobna i tak się naucza w szkołach od wielu lat, bo wszelkie obserwacje Wszechświata wskazują właśnie na taki jego początek; ale ja nie uczę przedmiotów przyrodniczych, więc nie do mnie proszę kierować roszczenia o odstępstwa od tego programu, tylko najlepiej do MEN;
4. ja też uważam, że nauka i religie nie wykluczają się, o ile nie ma fanatyzmu po żadnej stronie (ale fanatyzm to ani nie nauka, ani nie religia); Wielki Wybuch nie zaprzecza istnieniu lub nieistnieniu Boga, został spowodowany nieznaną nam, ogromną siłą, którą można nazwać Bogiem albo Naturą - jak kto woli; podobnie wszelkie inne, stwierdzone oraz hipotetyczne zjawiska na niebie i Ziemi, także ewolucyjne - jest to ciągły, nieskończony proces tworzenia naszego świata i można mówić, że jest on tworzony i kierowany przez Boga albo przez Naturę - jak komu pasuje;
5. nie trzeba wierzyć ani w Wielki Wybuch, ani w żadną inną koncepcję stworzenia świata, religijną czy naukową - nie ma przymusu.
(Ale nie można być pogańskim idiotą XXI wieku, przyjmującym baśnie i wiersze biblijne jako dosłowne, naukowe i faktograficzne reportaże sprzed pięciu tysięcy lat oraz tym bardziej sprzed miliardów lat! To chyba jest jasne i oczywiste, i myślę, że Ty także traktujesz Biblię jak dzieło artystyczne, metaforyczne).
Czy rozumiesz mnie już? Życzę Ci tego (i sobie też), oraz dużo więcej. :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oxyvio :) Jak czytam, na polemikę sie nie zanosi, więc.. bynajmniej, nie po to żeby moje (cóż tu być może moje) było na wierzchu, najkrócej jak zdołam, stosownie do twojej reakcji uzupełnię co już napisałem i podtrzymuję :)

Nie miałem zamiaru nic ci wykładać, lecz zasadnie napisałem, to co uważałem za stosowne, abyś zrozumiała mnie, co jednak widzę nie będzie do końca możliwe. Przyjmuję, że to z mojej winy :)

Dziękuję ci, iż już wiem, że nie jesteś religijna, cokolwiek to dla ciebie oznacza. Ale wyobraź sobie, że ja też nie jestem religijny przypuszczam, że w tym samym znaczeniu, w jakim użyłaś tego słowa, ba nawet nie należę do RELIGII, choć ze względów czysto formalnych Organizacja, z którą współpracuję, tak jest nazywana (ja po prostu wierzę nie tylko w Boga, ale także Bogu - wierzę w znaczeniu większym, niż nie wątpię w to co On mówi poprzez swoje Słowo). Ale rzeczywiście wobec twojego stanowiska, to pewnie i to nie będzie mialo dla ciebie żadnego znaczenia. Dziękuję ci, że szczerze mnie żałujesz, choć twoje "kaznodziejo Rihtiku", działa na mnie tak, jak na ciebie moje birbant w birecie - czyli jesteśmy kwita - oddałaś mi :) A tak przy okazji birbanta pojmuję jako osobę lekko traktującą rzeczywistość, biret zaś to atrybut nie tylko dziekanów katolickich, ale też uczelnianych doktorów i niektórych pracowników wymiaru sprawiedliwości. Zestawienie birbanta z biretem ma na uwadze wszystkie takie osoby, które same o sobie dostarczyły dowodów, że lekko traktują Boga i Jego Słowo, niezależnie czy ich biret jest świecki (jak u doktorantów), czy religijny - w obu przypadkach tak pojmowane słowa i ich zestawienie uważam za adekwatne.

Upewnię cię, że:
1. każdy ma prawo do własnej wiary i własnych hipotez, i nikogo nie wolno (i nie zamierzam ad personam) obrażać takimi epitetami, jak "birbant", ani żadnymi innymi uwłaczeniami z powodu jego hipotez czy poglądów;
2. żadna hipoteza na temat początku świata nie została udowodniona i żadna osoba nie dająca wiary biblijnym naukom nie wie, jak to dokładnie było. Osoby wierzące Bogu tyle o tym wiedzą, ile On zechciał przekazać poprzez treść Pisma Świętego - pamiętam o tym, bo jestem tylko człowiekiem jak inni;
3. hipoteza o Wielkim Wybuchu jest w tej chwili w najbardziej prawdopodobna dla tych, którzy ją kreują i lansują, a fakt, że się jej naucza w szkołach przyczynia się do ateizacji kolejnych pokoleń. Okoliczność, że pewne obserwacje Wszechświata wskazują właśnie na taki jego początek, de facto nie sprawiła że HIPOTEZA WIELKIEGO WYBUCHU przestała nią być; nie zmienia też tego okoliczność, że MEN wprowadził ją do programów nauczania;
4. ja też uważam, że nauka i religie nie wykluczają się, o ile nie ma fanatyzmu po żadnej stronie - oczywiście fanatyzm potencjalnie może ogarnąć KAŻDEGO, ale w każdym przypadku wiedzie do złego (ale mi się rymło :)); Wielki Wybuch nie zaprzecza istnieniu lub nieistnieniu Boga - robią to lansujący (często z zawoalowanym fanatyzmem) ową HIPOTEZĘ, na co dowodów nie brak; podobnie bywa wykorzystywana wszelka inna hipoteza i teoria obywająca się bez Stroiciela i Organizatora oraz Kreatora, który przecież "nie miał początku i końca mieć nie będzie", więc nic dziwnego, że zachowuje wpływ (panuje) nad stwierdzonymi (poznanymi) przez ludzi ciągle przebiegającymi zjawiskami, jakie przeiegać będą istotnie w nieskończoność, stąd można mówić, że tworzy się on i będzie tworzony oraz kierowany przez Boga, jako że to co ludzie zwą naturą i personifikują czynić tego nie może - wskazuje na to trzecia zasada termodynamiki i... moje życiowe doświadczenie, a także Słowo Boże, które dla mnie jest PRAWDĄ;
5. nie warto wierzyć w hipotezy, ani w żadne inne abstrakty ludzkie dotyczące stworzenia świata, szczególnie gdy są umyślnie zmyślane tak, aby tłumaczyły powstanie świata bez udziału Istoty Najwyższej o imieniu JHWH

A co do tego, co Oxyvio ujęłaś w nawias, zachęcam, abyś zbadała etymologie słowa idiota i poczytała coś o świętych idiotach, w czym pomóc może nie tylko Idiota Dostojewskiego (pewnie znasz), ale też książka Cezarego Wodzińskiego pt.: Święty Idiota. A oto historyczne doniesienie o bardziej współczesnych świętych idiotach (nie chcę, byś mnie znów ofuknęla, że znów ci coś wykładam, więc tylko jedno z czasów II wojny światowej, ale gdy poprosisz, to zamieszczę więcej lub wskażę publikacje zawierające tego typu doniesienia :))

"Do obozu w Buchenwaldzie przyjechałem 9 października 1939 roku. O tym, że wśród nowo przybyłych jest Świadek Jehowy, szybko dowiedział się naczelnik więzienia obozowego i zaczął się nade mną bezlitośnie znęcać. Gdy zrozumiał, że nie wyrzeknę się swych przekonań, powiedział: "Zastrzelę cię, Engleitner. Ale przedtem możesz napisać pożegnalną kartkę do rodziców". Ilekroć jednak obmyślone słowa pociechy próbowałem przelać na papier, szturchał mnie w prawy łokieć, wskutek czego wychodziły mi bazgroły. Szydził wtedy: "Co za idiota! Nie potrafi nawet napisać prosto dwóch linijek. Ale czyż przeszkadza mu to czytać Biblię?" Następnie naczelnik wyjął pistolet, przystawił mi go do głowy i - jak wspomniałem na początku - oznajmił, że pociągnie za spust. Potem wepchnął mnie do małej, zatłoczonej celi. Noc musiałem spędzić na stojąco. Ale i tak nie mogłem spać, ponieważ całe ciało miałem obolałe. Współwięźniowie "pocieszyli" mnie jedynie słowami: "Naprawdę nie warto umierać za jakąś głupią religię!" Doktor Gleissner, który siedział w sąsiedniej celi i słyszał, co się działo, powiedział z zadumą w głosie: "Prześladowanie chrześcijan znowu odsłania swe przerażające oblicze". Pewnej niedzieli latem 1940 roku wszystkich więźniów wezwano do pracy w kamieniołomie, choć niedziele zazwyczaj mieliśmy wolne. Był to odwet za "wykroczenia" kilku więźniów. Mieliśmy przenosić z kamieniołomu do obozu duże kamienie. Kiedy dwaj więźniowie próbowali mi włożyć na plecy taki ładunek, omal nie upadłem pod jego ciężarem. Nieoczekiwanie jednak przyszedł mi z pomocą groźny Lagerführer (kierownik obozu) Arthur Rödl. Widząc, jak się mozolę, powiedział do mnie: "Nie dojdziesz do obozu z tym kamieniem! Natychmiast go zrzuć!" Rozkaz ten wykonałem z ogromną ulgą. Rödl wskazał na znacznie mniejszy kamień, mówiąc: "Weź ten. Łatwiej ci będzie go nieść!" Następnie polecił naszemu dozorcy: "Niech Badacze Pisma Świętego wracają do baraków. Na dzisiaj im wystarczy!""

Tak więc, choć się zgadzam, że nie można być pogańskim idiotą XXI wieku, przyjmującym baśnie i wiersze, to jednak usilnie staram się być świętym XXI w. idiotą (dociekającym), rozważającym biblijne nauki, spisane pod natchnieniem Istoty której wiek reprezentuje matematyczne pojęcie +/- nieskończoności. To chyba jest już dla ciebie jasne, a będzie dobrze że będzie też oczywiste, bo ja traktuję Biblię przede wszystkim jako źródło prawd objawionych (nie ma w niej ani jednego, udowodnionego kłamstwa, za wyjątkiem tych, które wg relacji biblijnych były autorstwa ludzkiego), a dopiero potem jak dzieło artystyczne.

Czy rozumiesz mnie już? Życzę Ci tego (i sobie też), oraz dużo więcej. :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nie przyjmuję Biblii jako Prawdy, zrozum! Dla mnie to baśnie o krasnoludkach i sierotkach Marysiach! Nie rozumiesz?
Przepraszam Cię za określenie "idiota", naprawdę nie myślałam, że traktujesz te przypowieści dosłownie - nie użyłabym tego słowa, gdybym o tym wiedziała. Nie mniej daj mi już spokój, doprawdy.
Żegnam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oxyvio.. To dla mnie Biblia jest Słowem Bożym i źródłem prawd objawionych, a przecież nigdzie nie napisałem, że jest nim dla ciebie, więc czemu się zaprzasz? Jeśli się SAMA o tym przekonasz (sic!) to dopiero wówczas tak jak ja potraktujesz tę najbardziej na świecie rozpowszechnioną księgę. To twoja osobista sprawa. ZROZUM !!!

Twoje wyobrażenie o jej treści, reprezentowane przez twoje słowa - "Dla mnie to baśnie o krasnoludkach i sierotkach Marysiach!" - jest kompromitujące. Nieznajomość tego, czego naprawdę uczy Pismo Święte, to bardzo poważna luka w wykształceniu - nie ja pierwszy tak uważam. Rozumiesz?

Ja też przepraszam cię za określenie birbant w birecie, skoro jak pisałaś, odniosłaś to do siebie i poczułaś przykrość.

I jeszcze jedno. Nigdzie ŻADNA moja wypowiedź nie daje ani tobie, ani nikomu podstaw uważać, że traktuję biblijne przypowieści lub wiele innych fragmentów biblijnych dosłownie. Nie masz żadnych podstaw do tego, aby traktować mnie jako fundamentalistę! A jeśli tak mimo to uważasz, to jesteś w błędzie.

Daję ci już spokój - niebawem włączę opcję "Ignoruj", by doprawdy nie przydarzyło mi się zapomnieć i skomentować twoje utwory, bądź wypowiedzi. Ponieważ w istocie nie dążyłem i nie dążę do tego, aby cię pozbawiać spokoju, a contrario, więc cień nadziei mając, że się zreflektujesz stosownie, poczekam, aż być może ochłoniesz :) i... Jeszcze nie żegnam - wolałbym NIGDY cię nie żegnać - życzę tego tobie i sobie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Długo dobierałem się do tego wiersza, by na końcu stwierdzić, że mi się podoba. Cóż my właściwie wiemy o świecie, w którym żyjemy? Teoretycznie (naukowo!) wiemy już bardzo wiele, ale to chyba tylko złudzenie? Nigdy nie dowiemy się wszystkiego, bo musielibyśmy być absolutem...

A sam wiersz? Sympatyczna fantazja na temat początku... Zgrabna opowiastka, taka z przymrużeniem oka.

Ciepło pozdrawiam z plusem :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Izbo, dzięki za pochwalenie i za wszelkie uwagi. :-)
Te cztery "do" musza jednak zostać, bo tylko tak jest poprawnie gramatycznie: można ubijać coś DO innej postaci (no, można też NA inną postać, ale wydaje mi się, że gdyby w jednym zdaniu raz było "do", a raz "na", to właśnie byłoby niepoprawnie).
Stwardnienie rozsiane to ciężka choroba systemu nerwowego łącznie z mózgiem. Rozumiem, że nie może się dobrze kojarzyć. Jest tu użyte oczywiście celowo jako metafora coraz większego twardnienia i zastygania wszechświata - od energii (a nawet dużo wcześniej) poprzez pierwsze atomy, gaz, płyn, galaretę, aż do ciężkich substancji. Mój nieokreślony Peel uważa bowiem, że to twardnienie - począwszy od punktu i jego wybuchu w prostą - jest chorobą czegoś nieokreślonego, co było nieruchome, idealne, bezcielesne i wieczne w przeszłość. :-)
Uściski serdeczne.
Joasiu, czytałam jeszcze kilka razy wiersz i coraz bardziej mi się podoba, stwardnienie również. Jest oryginalnie i prawdziwie.
Dziękuję za dopowiedzenia, w końcu 'życie jest śmiertelną
chorobą przenoszoną drogą płciową'
. Świetny wiersz!
Ż uściskami
- baba
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



×
×
  • Dodaj nową pozycję...