Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

oj biedny, wszedł na mównicę i do ludu przemawia. a dlaczego tutaj, a nie na rynku wprawnych poetów? tak, tak na rynku. nie na agorze. po co używać słów niczym w greckiej tragedii?
KTO chciałby się schedą po Tobie obłowić?
daleko Ci do poezji, a pisać? cóż każdy może...
dobry tekst obroni się sam.
i to by było na tyle.
ps. czytając Twoje teksty euforii nie czuję, a jeszcze bardziej nie, kiedy napiszę, że wiersze są kiepskie. to po prostu smutne.
pozdr.

Opublikowano

W sumie wiele racji masz Stempelku choć jako część tej internetowej społeczności nieco poczułem się dotknięty, ale trzeba umieć patrzeć na to wszystko co się wkoło dzieje obiektywnie. Sam wiersz powalający nie jest, ale i myśl i przekaz zasługują na pochwałę.
Pozdrawiam serdecznie.

Opublikowano

Ian.. dziękuję :)
Ten swego rodzaju protest ma trafić do tych, co zajmują się skorupkowymi osądami :) Jedynie dlatego zamieściłem go w tym dziale, pomimo, ze jestem świadom, iż nie dorastam artyzmem np. do ciebie i.. Bajadery.
To smutne, że dość często współczesnymi archontami bywają właśnie ci, którzy osiągnęli i utrzymują pewien poziom artyzmu.. :(

Twoja twórczość i komentarze raczej na to nie wskazują :) Cieszę się.. :)


Opublikowano

Sądzę, że każdy poeta... Czy ,,poeta" ma w sobie takie przekonanie o wyższości swojej poezji ponad innymi. Uważam, że jest to dobre i użyteczne do momentu, gdy to poczucie mieszka wygodnie jedynie w nas i natarczywie nie wychyla swojego niemiłego dla oka łba.;) Dlatego też podoba mi się postawa jaką przyjąłeś w swoim komentarzu. I nie ma tu broń Boże żadnej złośliwości nie warto się jej doszukiwać. Tak i ja widzę w tym co robisz (co piszesz) tony polotu i finezji. A śledzę Twoją twórczość nie od dzisiaj dlatego z czystym sumieniem przyznać mogę, że wkładasz w poezję całe swoje serce. Nie mylę się, prawda Stempelku?
Ian.

Opublikowano

..robię co mogę także słowem.. Jesteś.. jak to dobrze, że właśnie taki, jakim winien być ten, przez którego płynie strumień piękności :) Pokrzepiłeś mnie. Dziękuję.. w tle słysząc własnie.. Modlitwę Okudżawy w wykonaniu: http://www.youtube.com/watch?v=TEPr17tKtBk

Opublikowano

koń jaki jest każdy widzi :)
dotyczy to zarówno tego co się czasami dzieje na forum, szczególnie tym co zwie się zaawansowanym, jak i wiersza.
co do tego drugiego, to, moim zdaniem jakoś gryzie się w nim nieprzeciętne słownictwo z przeciętnością rymów, szczególnie w kilku miejscach. ale szczerze muszę napisać, że doskonale rozumiem Twoje rozgoryczenie.
pozdrawiam i do poczytania :)

Opublikowano

Sylwestrze, Nato, Roklinie i wam podobni poeci korzystający z tego serwisu...

koń jaki jest każdy widzi - ta definicja konia z przedwojennej encyklopedii niezbyt pasuje, do bardzo inteligentnego, by nie napisać szatańskiego (przewrotnego) ostracyzmu, do jakiego uciekają się ci, którzy kochają prawdę własną - każdy ją wyznaje i kocha, jak czytam wy też, ale okoliczność ta nie usprawiedliwia ostracyzmu, a contrario... Stanowczo nie tak samo, jak w przypadku konia, widać ostracyzm, jakiego również ja doświadczam, nie tyle (i nie tylko) od wrogów prawdy Bożej, którą nieudolnie uwypuklam w moich utworach. Robię to jednak z miłości do niej i z miłości do jej Źródła oraz z miłości do jej adresatów, do których sam staram się należeć. Dość rzadko publikuję na forum zaawansowanym, stąd dużo częściej symptomy ostracyzmu dostrzegam na pozostałych. Dodam jeszcze, że zanim zamieściłem utwór w dziale dla zaawansowanych, starałem się by poruszył sumienia poetów korzystających z warsztatu.

Przykre jest też to, że wiele z takich osób, które zasadniczo i zasadnie nie mają nic do treści moich wyrobów rzemieślniczych w postaci wierszy, ulega obawom wobec współczesnych poetów archontów i... mimo woli sprzyjają, lub przyzwalają na to o czym w utworze.

Czym sobie sam winien?
No cóż. Miast skorupkowego sądu, prawi poeci, powinni odbyć sąd z poszanowaniem zasad stosowanych w sądownictwie lub innych instytucjach, które zajmują się osądzaniem. A jeśli osoby takie wzdrygają się uciec do przewodu sądowego, to niech wdają się w POLEMIKĘ, wcześniej przypomniawszy sobie na czym ona MA polegać.

Oczywiście, tak jak ja to czynię, tak samo KAŻDY wedle swojej woli i uznania (jego sprawa i odpowiedzialność, nie tylko przed samym sobą) może uznać dany utwór lub wypowiedź (komentarz) za głupstwo i zgodnie z sentencją Stefana Kisielewskiego, po prostu nie wdawać się w polemikę (nie zaczepiać), pomny, że "Polemika z głupstwem nobilituje je bez potrzeby." Ale jeśli już się wda w rzeczową (poważną) dysputę, to powinien dotrzymać pola i mieć honor na nim nawet polec (tj. przyznać, że coś błędnie postrzegał, rozumiał, znał). Zapewniam, że tak się zachowam, bezspornie widząc, że coś nie odpowiada prawdzie materialnej, a tym bardziej OBJAWIONEJ. Lecz jeśli, za wyznawanie prawd mam podlegać sądom skorupkowym, to.. no cóż, będę się do tego ustosunkowywał, jak to już czyniłem.

Podkreślę: [u]Póki co nie dostrzegłem, by zaistniały okoliczności uzasadniające pogardę wobec prawd jakie staram się ujmować w moich utworach[/u]...

Nie o mnie więc chodzi...

Dziękuję.. niemniej przykro mi nie mniej :(

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Odczuwanie pogardy wobec czegoś/kogoś/jakiegoś zjawiska mogę zrozumieć, ale trudno mi je zaakceptować. To jest uczucie bardzo negatywne, które potrafi wypaczyć spojrzenie na świat. Nie musi nam się wszystko podobać, ale zachowujmy się jak cywilizowani ludzie. Gdybyśmy pisali i wydawali na własną rękę, to inna sprawa. Ale pisząc TU robimy też reklamę/antyreklamę portalowi. Warto o tym pomyśleć...

Jak to ktoś powiedział, obok kultury wyższej i kultury niższej (ale co właściwie ten podział ma oznaczać, ja się pytam?) jest jeszcze brak kultury.
Opublikowano

Roklinie
Przyszło mi na myśl, że może brak kultury (słowa również) chce się ulirycznić i korzystać z tych środków wyrazu, z jakich dotąd korzystała kultura. Może jesteśmy świadkami powstawania kulturalnego chamstwa :) skoro dochodzi do przewartościowania wszystkich wartości, to czemuż chamstwu, a nawet podłości odmawiać prawa do strojenia się w piękne szaty :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
    • I namokłe dyby mamy bydełkom Ani
    • Ule dam, a sad, dom okrutny syn Turkom odda sam, Adelu
    • @tie-break To świetny wiersz: mądry, dojrzały, pisany z wielkim wyczuciem formy i znaczeń. Łączy intymność z uniwersalnym doświadczeniem odchodzenia od słów, które miały dawać schron.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...