Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Spektakl, który nigdy nie będzie miał premiery


Rekomendowane odpowiedzi

Pętla na szyi głównego bohatera zaciskała się. Paranoiczne myśli kłębiły się w jego głowie jak przed burzą.
Pozostała mi tylko Ciocia. Pomyślał Filo i błyskawicznie wykręcił numer.
- Halo! Ciocia?
- Tak Filuś, a co się stało? Zapytała Ciocia matczynym głosem.
- Nic ciociu, wszystko w porządku, tylko samochód mi się zepsuł i potrzebuje pieniędzy na naprawę.
- Dobrze kochany, przyjedź, ja ci pożyczę.

Filo umówił się z ciocią i osiadł na krześle.

- Jak długo masz zamiar tak żyć? - Odezwał się jego wierny druh Czocher. - Ciągle na czyjejś łasce.
- A co Ci do tego, nie narzekaj! Ciesz się, że cię jeszcze nie spaliłem!
- O! Patrzcie, jaki groźny. Już się ciebie boję. Nie zapominaj, że beze mnie jesteś nikim!
- Myślałby kto? - Odciął się Filo. - Nie zapominaj, że to ja ciebie stworzyłem.
Filo zdał sobie sprawę, że należy przerwać ten dialog i przejść do działania, gdyż stres odzywał się w organizmie podwyższonym ciśnieniem.
Umrę na udar. Pomyślał. Szlag mnie trafi, ale zanim to nastąpi, pojadę do tego chorego chłopczyka. Filo poszedł do lustra przyjrzeć się czy oznaki choroby psychicznej malują się na jego twarzy.
Nie jest źle. Stwierdził i puścił do siebie oko.
Też tak uważam. Przytaknął Czocher lekko zachrypłym głosem.
Dlaczego oni nie dzwonią? Dalej podkręcał swoją paranoję.
Co? Boisz się, że dzieciak umrze i nici z twojej szlachetnej misji. Czocherowe podszepty nabierały diabelskiego odcienia.
Weź przestań! Obruszył się pierwszoroczny kursant zbawicieli świata.

Filo wziął się do porządków w nadziei, że uwolni mu to głowę od natrętnych myśli. Włączył radio i wsłuchał się w płynące z niego melodie. Znowu w życiu mi nie wyszło Jak na ironię śpiewał Krzysztof Cugowski.
Wreszcie zadzwonił telefon. Filo gwałtownie upuścił szklankę, która rozbiła się na podłodze.
- Cholera jasna! Zaklął...Wytarł ręce w ręcznik i złapał nerwowo komórkę.
- Tak słucham. - Zaczął spokojnym tonem.
- Witam tu Ola z Hospicjum. Może pan podać swój adres, to przyjedzie po pana nasz kierowca i pojedziecie do Tomka.
- Tak oczywiście.
Filo uczynił jak go proszono. Szybko zebrał resztki szkła z parkietu i w błyskawicznym tempie rozpoczął swoje przygotowania. Przy goleniu przypomniał sobie czasy wojska, kiedy to, po ogłoszeniu alarmu mieli zaledwie dwie minuty na przygotowanie się do wymarszu. Był na tyle ostrożny aby na domiar nieszczęść nie zaciąć się. Wyciągnął świeże skarpetki z bieliźniarki i szybko naciągnął je na stopy. Założył spodnie i czarny golf. Psia krew, czarny strój nie będzie najodpowiedniejszy. - Zreflektował się po chwili.
Zaczął przymierzać wszystkie swoje koszule z szafy. Tak się złożyło, że większość z nich miała ciemną karnację. Pewnie ubierał się tak podświadomie aby uwidocznić swój pesymistyczny stosunek do świata. Przypominało to trochę hollywoodzkie kino.
Filo przeglądał się w lustrze a Czocher jak zwykle dworował sobie z niego.
- Ach ty narcyzie.
- To nie o narcyzm, chodzi o sceniczność. Muszę się przecież komponować jak ktoś z bajki. Dla dziecka to jest bardzo ważne.
- Tak. tak. Oczywiście. Dorabiaj sobie filozofię.

W końcu, po wielu próbach udało mu się wybrać coś wesołego, w charakterze Chaplina. Wyszywana złotym haftem kamizelka dodawała mu uroku i tworzyła dość zabawną postać. Pozostało mu tylko spakować rzeczy do plecaka i czekać na kierowcę.
To będzie coś. - Dodawał sobie animuszu pozytywnym myśleniem.
Tak. Tak! Dworował sobie Czocher. Uzdrowisz chore dziecko i staniesz się świętym.
Daj spokój, przecież to nie o to chodzi.
Nie, a o co?
Głupie i retoryczne pytania zawsze pozostają bez odpowiedzi.

W końcu przyjechał kierowca. Filo wystrzelił jak z procy. Zamknął za sobą drzwi na klucz i wyjechał na misję.
- Robert. - Przedstawił się pracownik hospicjum.
Uścisnęli sobie dłonie i wsiedli do samochodu.
- Długo pan pracuje w teatrze? - Zapytał Robert, ot tak żeby zagaić rozmowę. Skąd niby miał wiedzieć, że trafi na drażliwy temat.
- Tak się składa, że już tam nie pracuje. - Filo starał się jak mógł, żeby uniknąć żalu w głosie. - Rozumiem, że namiar do mnie dostaliście z teatru.
- Tak. Ola tam zadzwoniła, dali nam numer do pana, więc pomyślałem, że...
- ...rozumiem. - Przerwał Filo i postanowił nadać swój ton tej rozmowie. - Cóż. Pracowałem, ale wie pan jak to jest. Przyszedł inny dyrektor i odtąd sam próbuję swoich sił w tej trudnej materii.
- Dzieci są chyba wdzięczną widownią.
- O tak! Dzieci nie oszukują. Mówią wprost co myślą i trzeba je lubić naprawdę, żeby móc z nimi pracować. Wiele lat zajęło mi to, żeby przestać traktować je jak ryby. Nauczyłem się słuchania i dzięki temu umiem nawiązać z nimi tak zwaną nić porozumienia. - Wymądrzał się ojciec Wergiliusz.
- Aktorstwo to chyba ciężki, kawałek chleba? - Robert nagabywał Filostradosa do zwierzeń.
- O tak! tym bardziej, że tak naprawdę tylko nielicznym udaje się osiągnąć w tym zawodzie satysfakcję. Wie pan, kiedyś byłem na takiej konferencji psychologicznej w Poznaniu. Pewna pani psycholog podczas swojej prelekcji, prezentowała swoje wyniki badań. Okazuje się, że nie wielu jest aktorów, którzy osiągają jakiś wysoki poziom satysfakcji w tym zawodzie. Chodzi o to, że sława szybko przemija i pozostaje po niej głęboka pustka, którą jest bardzo trudno czymś wypełnić.
- Chyba jesteśmy w pobliżu. Włączę Hołowczyca, żeby nas doprowadził na miejsce.
Robert ustawił namiary w GePeSie i czekał na dalsze wskazówki. Po paru skrętach w lewo, okazało się że jeżdżą w kółko.
- Widzisz, nie tylko ty masz problemy z trafieniem. - Szepnął do ucha Czocher.
- Tak, ale on się tak nie denerwuje. - Odpowiedział Filo.
Robert zadzwonił do woluntariuszki, która naprowadziła go swoimi wskazówkami.
Czarnego Lasu trzynaście. - Filo zauważył tabliczkę na drzwiach, przed dużym domem, gdzieś na obrzeżach Warszawy. Cóż za niefartowny adres. - Pomyślał i szyko wykasował tę myśl z głowy.
Robert przywitał się z gospodynią.
- Hanna Talejko. - Przedstawiła się kobieta ciepłym uśmiechem.
- Filo.
- Jak się czuje Tomek? - Zapytał Robert gdy już znaleźli się w sieni.
- A taki humorzasty jest dzisiaj.
Oho, zaczynają się schody. - Pomyślał Filo i znów musiał użyć gumki do wycierania głupich myśli. Zdjął kurtkę, rzucił okiem na kuchnię, która była połączona z pokojem dziecinnym. Wyjął Czochera i swoje rekwizyty z plecaka, tak aby w każdej chwili mógł z nich skorzystać.
- Zobacz kto do ciebie przyszedł. - Zagaiła mloda dziewczyna siedząca przy Tomku.
Chłopczyk schował twarz w dłoniach a potem nakrył się kołdrą.
Filo wszedł do pokoju i zagaił swoją kukiełką;
- Cześć Kubuś.
- To nie jest Kubuś.
Standardowy dialog płynął im z ust jak woda z kranu.
Chłopczyk wychylił się nagle spod kołdry i krzyknął w ich stronę
- Idź stąd!
No tak. pomyślał Czocher. Masz prawdziwe zadanie przed sobą.
- Ok. Ok. - Odezwał się Filo i szybko zniknął z pokoju. Fala gorąca zalała mu skronie, łysinę i oczodoły.
Chyba tak szybko się nie poddasz! - Zachęcał go do walki Czocher.
- I po co mnie tu przyprowadziłeś? - Obruszył się futrzak. - Mówiłem Ci chodźmy najpierw do mcDonalda.
- Ale poczekaj tu tez jest przyjemnie. O popatrz jest zupka w talerzyku.
- Nie ruszaj! - Zaprotestował Tomek z pokoju.
- Tomku, tak nie wolno! - Młoda dziewczyna próbowała swojej perswazji.
- Nie, nie Tomek na rację. Ratował sytuację Filo. - To nie nasz dom, nie możemy się gościć tak jak byśmy byli u siebie. Posiedzimy tu tylko chwile i zaraz sobie pójdziemy.
W tym momencie Filo zrozumiał, że jedyną bronią, która w mu w tej sytuacji została jest jego głos. Usiadł na krześle i trzymając na kolanach Czochera zaczął budować dialog, bajkę słuchowisko, tak aby skłonić Tomka do słuchania. Wiedział, że jeśli uda mu się też skupić uwagę dorosłych, dziecko podąży śladem ich uważności.
Zapadła krótka, lecz dość intensywna wagowo cisza.
- Ładnie tu. - Zagaił Czocher.
- I ciepło. - Powiedział Filo.
- I Cicho. - Dodała pacynka. Role były już rozdane, pozostało tylko kontynuować dialog.
- I nudno.
- To może się pobawimy?
- Sami?
- A z kim?
- Z Tomkiem.
- Ale on śpi.
- E tam. Tylko udaje.
- To sprawdź.

Wszyscy siedzieli już jak w teatrze a dwaj animatorzy dziecięcych zabaw panoszyli się po pokoju jak u siebie. Filo podstawił sobie krzesło pod drzwi, zdjął cicho buty i wspiął się na palcach na siedzenie. Wychylił lalkę ponad drzwiami, samemu pozostając w ukryciu
- Chyba śpi. Ma zamknięte oczy.
Teraz z kolei Filo łypnął głową zza framugi i ukazał się obserwującej akcję dziewczynie.
- Nie chrapie.
- Nie słychać.
- To pewnie udaje.
- Może go połaskoczemy.
- Dobra. Ja spróbuję to zrobić swoim niezawodnym ogonkiem.
Podjęli próbę przełamania lodów.
- Nie. Idzie stąd! - Zawoał gwałtownie chłopczyk a Filostrdos czmychnął gwałtownie do kuchni potykając się o krzesło.
- Dobra. Idziemy. - Zareagował naburmuszony Filo.
- Czekaj zaraz! - Powstrzymał go Czocher. - To, nie! Czy idźcie stąd? Bo już nie kumam czaczy.
- Nie idźcie. - Sprecyzował swój komunikat Tomek.
- To nie idziemy! - Zaryglowali sobą wejście, tak aby, dziecięca zabawa w nie wiadomo o co chodzi trwała na całego.
Filo ciągnął temat, robiąc wszystko co w jego mocy. W miedzy czasie udało mu się złapać w locie przerażone obicie swojego lęku. Uświadomić fakt, ze ten pokój za jakiś czas wypełni się głuchą pustką. Że tli się w nim jeszcze cierpienie czteroletniego chłopca i że to, jest w tej chwili wszystkim co posiada.
Bajka dobiegła końca. Robert pstryknął parę fotek do periodyku - Z życia hospicjum.
Filo pożegnał się z Mamą Tomka głaszcząc ją serdecznie po ramieniu. Ubrał się w swoją kurtkę twardziela i wyszedł na podwórko. Chłód smagnął jego rozgrzane policzki. Faceci wsiedli do samochodu.
Pierwszy odezwał się Robert.
- Przepraszam, że on tak pana przyjął...
- Ależ, skąd...- przerwał Filo. - Nie ma za co przepraszać, przecież ten chłopiec ma całkowite prawo do swoich zachowań.
- Tomek ma cztery latka. Trzy i pół roku zmaga się z chorobą. Ma między nogami raka wielkości główki małego dziecka.
Chyba nie ma właściwych słów, które by mogły coś sensownego powiedzieć w tej sytuacji. - Pomyślał Filo i po chwili milczenia wrócili do rozmowy o samochodach, korkach, kryzysie finansowym i politykach, którzy zarabiają pieniądze na gadaniu głupot.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...