Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Każda religia ma swoją definicję; w końcu to metafizyka.
Dlatego nie uważam, zeby wiersz tłumaczący Słowo "na polski" miał rację bytu.
Wolałbym tu niedopowiedzenie...

Opublikowano

A ja daje plusa. Temat Boga porusza do dyskusji ;-) To o czym tu mowa, wystarczy zagłębić się w Słowo Boże, by się przekonać, że żadna to metafizyka ( badanie bytu ), a po prostu Słowo ;-) Słowo które wciąż na nas oddziałuje i oczekuje dyscypliny braterskiego traktowania się wzajemnie;-)
A tajemnicę bytu można wytłumaczyć duchowo jak i naukowo.. każdy ma na to własny pogląd ;-)
Pozdrawiam

Opublikowano

Słowo użyte przez ciebie do dezawuowania Słowa (ujętego w moim tekście tak a nie inaczej), pochodzi z języka greckiego (τα μετα τα φυσικά - ta meta ta physika – "to, co po fizyce/ponad fizyką). Nie wykluczone, że ukuł je Andronikos z Rodos, katalogując pisma Arystotelesa. Niezależnie od tego, co pierwotnie znaczyło, potem termin ten zaczął obejmować to wszystko, co przekracza granice fizyczności i używali go nie przeciętniacy, lecz ludzie miłujący swoją mądrość, tj. filozofowie. Ich metafizycznemu podejściu do świata przypisuje się ukucie m.in. takich pojęć jak: istota rzeczy, forma, materia, energia. Ciekawostką jest, że metafizyczne wywody I. Kanta nie przeczyły istnieniu Boga – uważał on osobniczo, że jego istnienia nie da się dowieść (no cóż, taki widać miał stan umysłu i serca, że nie był zdolny przeprowadzić w sobie dowodu na Jego istnienie, choć potrafi tego dokonać umysł dziecka).
Aby nie utracić kontaktu z rzeczywistością, I. Kant proponował rozwiązanie tego typu zagadnień przez rozum praktyczny. Uważam, że takie podejście także może doprowadzić do przekonania się o istnieniu nie tylko Boga. W jego stanowisku słuszny jest pogląd, iż nakaz moralny ma sens jedynie wówczas, gdy człowiek jest wolny. Właśnie dlatego wiara nie jest udziałem każdego – w ramach wolnej woli ostatecznie to każdy sam (tak, czy siak, wcześniej lub później) decyduje w co i jak będzie wierzył lub nie. Oprócz kantowskiego pojmowania metafizyczności, z biegiem czasu pojawił się jej spirytualistyczny i idealistyczny wymiar, który cechuje przeniesienie środka ciężkości ze świata zewnętrznego na wewnętrzny. Miało to pozwolić na przebicie się przez zachodzące na zewnątrz zjawiska, do jakoby prawdziwej natury bytu i samej jego istoty. Niestety tak pojmowana metafizyczność prowadziła filozofów w kierunku maksymalizmu filozoficznego. Systemy w którym najbardziej się on uwidacznia utworzyli G.W.F. Hegl, J.M. Hoene-Wroński, A. Schopenhauer, A. Comte. Jak skądinąd wiadomo, poprzez im właściwą metafizykę zmierzali do tego, by poznawany z jej pomocą świat szybko i radykalnie reformować, ulepszać. Hołdowali przy tym poglądowi, ze jedynie filozofia potrafi wyzwolić i zbawić ludzkość. Podchwyciwszy to K. Marks zrobił z tego swoisty użytek, chociaż w zasadzie odcinał się on od metafizyki. Niczym mityczny feniks, metafizyka odżyła ze swych popiołów, zaistniałych w wyniku weryfikacji będącej następstwem ocen tego wszystkiego, do czego przyczynił się marksizm i symbiotyczny z nim leninizm oraz hitleryzm a także stalinizm. Aktualnie przybrała ona postać neotomizmu, popularnego w katolickim nurcie filozoficznym, w którym metafizyka jest swego rodzaju współczesną scholastyką. Współcześni scholastycy posiłkujący się metafizycznymi poglądami, postrzegają naukę jako autonomiczną część kultury służącej do wyjaśnianiu funkcjonowania świata. Obiektywnie nauka tworzy się i rozwija dzięki konsekwentnemu i rzetelnemu stosowaniu metod poznawczych, nazywanych paradygmatami nauki. Nieodzowne dla jej rozwoju jest publikowanie wyników naukowych dociekań. Taki proces publikowania i powtarzania badań w celu weryfikacji ich wyników, skutkuje narastaniem wiedzy, zdaniem ogółu zasługującej na miano naukowej, ale zarówno takie postrzeganie wiedzy jak i sposoby jej gromadzenia określane bywają pospołu NAUKĄ. Nie tylko neotomizm (neoscholastyka) obawia się tak postrzeganej nauki (ludzie dość powszechnie wierzą w jej wszechmoc, lecz jednocześnie obawiają się negatywnych skutków zastosowania jej w złym celu, będąc świadomi iż kreują ją naukowcy - niejednokrotnie amoralni, lub opłacani albo sponsorowani przez amoralnych ludzi lub gremia czy nawet rządy). Bywa że tytuł naukowy budzi szacunek należny osobie starającej się obiektywnie spoglądać na rzeczywistość, ale coraz częściej naukowcy bywają traktowani z rezerwą, lub nawet nieprzychylnie, co skrupulatnie wyzyskują przedstawiciele dziedzin paranaukowych (pseudonaukowych), w tym współcześni metafizycy wszelkiej maści – cechuje ich wszystkich dystansowanie się od wyżej scharakteryzowanej nauki. Niejako w rewanżu przedstawiciele tejże, zarzucają paranaukowcom (metafizykom) iż wykorzystują autorytet nauki, by promować niesprawdzone hipotezy i domysły, które nie dają się zweryfikować naukowo. I tak trwa spór między nimi, w który Ty próbujesz mnie wplątać – tak odebrałem wymowę komentarza. Ponieważ rzecz dzieje się w serwisie poetyckim i dotyczy sztuki, więc wypada mi nie pominąć i tej dziedziny ludzkich poczynań (nie wyłączając moich w tym serwisie). Zakładam iż zgodzisz się ze mną (i nie tylko mną), iż nie istnieje i istnieć nie może jej definicja. Prócz tego Ty i ja będziemy chyba zgodni, że mimo to ona obiektywnie istnieje, pełniąc od zarania ludzkości funkcje estetyczne, społeczne, dydaktyczne, terapeutyczne chociaż one same przez się nie stanowią jeszcze o jej istocie. Znamienne jest iż od zarania ludzkości wiele, wiele dzieł sztuki było bezpośrednio związanych z przekonaniami ludzi i właściwie dzięki nim się pojawiały… Jeśli z tym się zgodzisz, to proszę zweryfikuj naukowo swoje przekonania i poglądy oraz komentarz, po czym jeszcze raz postaraj się pojąć „co autor miał na myśli” i jeśli zechcesz, to napisz…

Opublikowano

O losie...
Nie mam czasu na produkowanie długich komentarzy, więc ograniczę się do tego, że nie miałem na celu zdezawuowanie Słowa, bo to nie jest czas, miejsce ani moja sprawa.
Wszedłeś w swojej odpowiedzi w kwestie poprawności semantycznej, zupełnie omijając problem powszednienia tego "chleba" w Twoim utworze...
Taki układ rytmiczny również tu nie pasuje.
Moim zdaniem...
Co do Twoich rozważań filozoficznych, to moja wiedza może już nieco zardzewiała z racji mało humanistycznych studiów, ale niektórych pojęć tą klamrą spinać bym nie radził...

Opublikowano

Może rzeczywiście w swym zamyśle nie miałeś na celu zdezawuowania Słowa, a moje semantyczne podejście miało wyklarować zadymę jaką wprowadziło użycie przez ciebie wobec Słowa - słowa: metafizyka.
Niesłusznie uważasz, że, jakoby takim wybiegiem, chciałem "zupełnie omijając problem powszednienia tego "chleba"" w mym utworze.
Imputując mi coś takiego, zdradzasz albo nieznajomość prologu ew. wg Jana (pierwszy rozdział), albo ignorancję wobec tego, iż stanowi on kanwę i podstawę meritum wiersza, wraz z rzeczywistością związaną z tym co ów prolog porusza - kontakt z nią również się do tego przyczynia. Nie dostrzegam jakimi to słowy tłumaczę Słowo na język polski - eskalując ów zarzut, nie wiedzieć czemu posunąłeś się w kolejnym komentarzu do zarzutu, jakobym miał opijać problem powszednienia Słowa, a do tego rozważaniom moim zarzucasz filozficzość (to iż odniosłem się do filozoficznych poglądów i stanowisk, nie czyni przecież mej wypowiedzi filozoficzną, a cotrario zważywszy na meritum mojego komentarza). Niczego też i żadną klamrą nie spinam, a contrario... Wszystko to, co poruszam w treści mojego utworu ma związek z życiem jakie wiodę w rzeczywistości jaką postrzegam. No cóż, widać jednak jakimś cudem może być on odbierany (być może nie tylko przez ciebie), tak iż komentarzy podobnych twoim będzie więcej... No trudno, nie od dziś wiadomo, iż autorzy bywają zaskakiwani, tym, co inni w ich twórczości dostrzegli... Proszę, nie pomyśl, że gniewam się na ciebie - zapewniam, ze spokojem i rozwagą polemizuję, nie tylko dla twojego (być może) pożytku. Jeśli jednak polemika ta nic ci nie daje, to... - zapewniam cię, iż nie będę polemizował ze swoimi poglądami.

Opublikowano

Czytałem Ewangelię Jana...
Nie rozumiem, dlaczego koniecznie pragniesz zrobić ze mnie laika...
Nie przekonuje się przekonanych, więc sobie daruję :)
Ale więcej dystansu przydałoby się, bo zapewniam, że sugerowane przez Ciebie paralele wcale nie są oczywiste.
Co do pożytku, to chętnie skorzystam z innej Twojej lekcji, bo wiarę chyba zwyczajnie postrzegamy inaczej...

Opublikowano

Zapewniam cię, nie zamierzam z ciebie robić kogokolwiek. Wdałem się z tobą w polemikę na twoje życzenie.

Oby nie przekonywać przekonanych, trzeba ich takimi postrzegać - chodzi oczywiście o przypadek jedności przekonań. Jakże mógłbym ją stwierdzić? Co do jedności przekonań to sam piszesz, że między nami jej nie ma, ale mimo tego zapewniam cię: NIE ZAMIERZAM CIĘ PRZEKONYWAĆ, ani nikogo innego. Dzielę się z innymi, mym stanem myśli i uczuć, które najlepiej jak umiałem w słowa wiersza ubrałem. To tyle i naprawdę tylko tyle. Co do polemiki, to jak najbardziej jestem jej przychylny, o ile czemuś dobremu ma szanse posłużyć. Niniejszym wiodąc ją z tobą, mam na względzie nie tylko ciebie - bacz iż ma ona miejsce na forum dość publicznym.

Co do oczywistości, tego co dla mnie oczywiste, w przeciwieństwie do innych, to jest to problem powszechny, nie tyczący się jedynie mojego utworu i wypowiedzi. Jedność (oczywistość) między mną a tobą mogłaby mieć miejsce jedynie szczęśliwym zbiegiem ogromu okoliczności, ale jak widać zbieg ów nie miał miejsca.

Wierę postrzegamy inaczej - podobnie jak inaczej postrzegamy piękno, np. tego ubrania jakie w tej chwili okrywa nasze ciała. Tak jak ubrania są inne, tak i wiara - nieuchronnie. Nie spodziweam się, abyś dążył do tego, by mieć moją wiarę - to utopia. Miej więc swoją, tak jak ja swoją, ale tym bardziej przez to ubogacający bywa kontakt, nawet poprzez polemikę. Bynajmniej nie jest to zachęta do niej. W mym oglądzie, póki co bardziej to dwa niewiele ze sobą powiązane monologi, niż ubogacająca polemika. Nie bardzo mam na coś takiego czas i ochotę... - wyczuwam, że ty również.

Opublikowano

Jak to na moje życzenie?
Przedstawiłem swój punkt widzenia, którego nie umiesz zaakceptować.
Jesteś przewrażliwiony na punkcie swoich prac tak jak ja kiedyś, więc daruję sobie dalsze tłumaczenia.

Opublikowano

Wierzaj... nie o mnie mi chodzi. Pomyśl jakie wrażenie wywierają (zamierzone, lub nie) na innych twoje komentarze. Na twoje życzenie jest ta, jak się okazuje, zbędna polemika, bo to ty ją zacząłeś niestosownym użyciem słowa metafizyka. Ze względu na innych ją wiodłem i kończę, bo widzę iż należysz do tych, których racja musi być na wierzchu. Myślę, że rozsądni wglądając w nią dostrzegą adekwatność moich wypowiedzi i zarazem twoje potraktują jak należy. Zaznaczam, że niezależnie co jeszcze napiszesz, nie odpowiem już więcej tobie, abyś nie miał racji w tym co mi znów imputujesz - jeśli chodzi o pobudki, które mnie skłaniały do polemiki.

Opublikowano

To użycie nie było niestosowne z logicznego punktu widzenia.
Nie moja wina, że określone słowa Cię drażnią :)
Nie znamy się, ale oczywiście gdybym mógł przewidzieć tę reakcję, w ogóle bym się nie odzywał...

Opublikowano

;-) cóż za wspaniała dyskusja;-) ;-) ;-) Gdzieś to już chyba pisałam.... wiara jest podstawową siłą napędową i potrzebą człowieka.. niezależnie od tego w co kto wierzy ;-)
Faktycznie, gdyby nie nasze przekonania .... nie było by dyskusji ;-) ani
liryki, ani poezji, ani nauki;-) i świat stałby w miejscu, bo to przekonania poszczególnych jednostek sprawiają , że nauka, technologia, a przede wszystkim ludzie rozwijają siebie i swoje poglądy ;-) rozwijają również wiele innych "rzeczy" np. kulturę osobistą ;-) tak w pracy, jak i w życiu osobistym, towarzyskim itd ;-)
Pozdrawiam

Opublikowano

Wybacz, ale nie do końca zgadzam się z tym, coś Agnieszko napisała odnosząc się do różnorodności poglądów i przekonań... Nie miej mi za złe, że nieco to wyjaśnię...

Przekonania (wierzenia) i poglądy nie powinny być na tyle różne aby dzielić, tym bardziej że według zasad logiki z dwóch sprzecznych twierdzeń jedno jest prawdziwe.

Niemniej w istniejącym stanie rzeczy dopuszczalne być musi i jest dopuszczalne zróżnicowanie, wynikające choćby i tylko z różnego poziomu wiedzy i zrozumienia, ale podobnie jak przy dodawaniu ułamków mianownik różniących się przekonań (wierzeń) i poglądów musi być wspólny (liczniki mogą być różne). W przeciwnym wypadku dodawanie do siebie zupełnie odmiennych poglądów i przekonań wiedzie do bezwartościowego synkretyzmu, który obecnie istnieje i zdaje się upowszechniać, ale wg biblijnych eufemii nie ma przyszłości... Znamienne, że Autor Słowa nigdy na niego nie pozwalał.
Ja też sobie na niego nie pozwalam, stąd i mój komentarz.
Wybacz, jeśli za mocno... za mało delikatnie i po męsku to ująłem.

Opublikowano

Proszę. Ad vocem synkretyzmu podam okoliczność ukazująca jego absurdalność skłaniającą do zgłębienia tego zagadnienia, a mianowicie:

W pewnym ludnym kraju statystycy analizując wyniki pewnej ankiety, stwierdzili, że suma wyznawców religii w owym kraju kilkakrotnie przewyższyła liczbę jego mieszkańców... Chyba aż tak ostro kwestia synkretyzmu religijnego w Polsce nie występuje, niemniej znam wielu poplątanych i pomieszanych w swych przekonaniach ludzi i bynajmniej ich nie ośmieszam.

Również z uwagi na nich napisałem komentowaną strofę...

Opublikowano

miło by mi było
pozdrowić też ładnie
lecz czy z gestu tego
zdrowie ci przypadnie
zwyczajowo tylko
zwrot ten pada zda się
trafię w rzeczy sedno
inaczej nie da się
miast mówić czyń zdrowo
Słowo to dyktuje
nie gestem na nowo
łudzić że miłujesz

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...