Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Hell Den's Macabre and Kocopol's Momentum

Siedział sobie Demon na drzewie poznania
Na pierwszej lepszej lub gorszej gałęzi
Czekał, pośpiesznie
Na przypływ

Uśmiechem iglastym przybrany,
dławiąc, charczał strzępami liści

Choć robak czaszkę drążył kacem
pałał wręcz
Egzaltował katatonią snów ziemskich
Nie znając w domu swym
Spokojnej, płytkiej lawy

Wychowany w klatce
Karmiony zbutwiałymi cholewami
Pojony pianą z ust
Pragnąc kochać
Wyrósł pięknem nienawiści
By niszczyć lub budować
Zależnie od Momentum


01.2012

W dedykacji aby ktoś, gdzieś pragnąc wyrazić puentę
w jednym soczystym słowie był w zgodzie z prawdą ;)
Opublikowano

pospieszne czekanie, cokolwiek miałoby znaczyć, brzmi lekko surrealistycznie ;)
ale ok. - lubię ten kierunek. Poza tym tu jest w miarę konsekwentnie z "iglastym uśmiechem" i paroma innymi "zbutwiałymi cholewami".
Niestety już mniej ciekawie z interpunkcją. Gdzieniegdzie chlapnięte przecinki (mam wrażenie, że trochę na chybił trafił) są jak nierówne schody. Może po prostu z nich zrezygnować? Podobnie z dużymi i małymi literami, robi się chaotycznie.
Mam jeszcze pytanie dot. "Den's" i "Kocopol's", mógłbyś powiedzieć co to jest?
Pozrawiam.

Opublikowano

Dzięki,
prubowałem zawrzeć tam dosyć konkretną treść a jednocześnie stworzyć drugą płaszczyznę jako łatwy do przyjęcia obraz, lekko surrealistyczny, nie wiem czy mi się udało ale próbowałem, na swój sposób ;)

Co do tytułu to mimo szczerych chęci niektórą krytykę znoszę różnie
więc stworzyłem to też jako formę odniesienia do dwóch komentów
http://www.poezja.org/wiersz,2,130407.html

Ps. w sumie mam dziwny sposób odniesienia do przecinków i traktuje je nie jako formę gramatyki lecz pauz w utworze, tych krótszych

Opublikowano

Przeniosłem się dosłownie na chwilę w świat wykreowany przez Pański wiersz. Jestem pod wrażeniem, ale też zrezygnowałbym z tych przecinków. Zwyczajnie źle wyglądają.
Serdecznie pozdrawiam. Ian.

Opublikowano

Już pierwszy wers sprawił, że się uśmiechnęłam. Bo i Demon, i drzewo to znajomi przecież. Po drugim wersie pomyślałam, ze to temat na fajny obraz - Demon siedzący na gałęzi nie byle jakiego drzewa, cierpliwie czekający na tego, kto przyjdzie pierwszy. Jak sfinks, a może ten od Nietzschego, o którym filozof pisał: "A gdyby tak pewnego dnia lub nocy jakiś demon..."
W środku jak dla mnie za dużo słów dopowiedzianych do końca (subiektywne odczucie), zaś koniec:
"Pragnąc kochać
Wyrósł pięknem nienawiści
By niszczyć lub budować
Zależnie od Momentum"
- zobaczyłam Lucyfera :)

Pozdrawiam!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zamykali antykwariat, a ja -  widziałam jego śmierć. Opróżnione półki, jak bezzębne dzieci, pragnęły poczuć szorski papier.   Było słychać negocjacje, okładki drżały. Książki skazane lub niepewne przyszłości. I ta melodia końca istnienia, którą słyszą nieliczni, w rytmie żółtych kartek.  
    • Zimny jesienny wiatr, Szybując nieśpiesznie w przestworzach, Widząc może biało-czerwonych flag, W widoku tym się zakochał.   I pędząc tak pod niebem Warszawy, Zapragnął ku nim się zbliżyć, By widokiem tym się zachwycić, Tak bardzo nim zdumiony.   Nasz niegasnący patriotyzm, Tyloma emocjami okraszony, Najszczerszy jego wzbudził podziw, Zimnego wiatru gorący rozniecił zachwyt.   W łopoczące biało-czerwone flagi Zaplątały się jesiennego wiatru powiewy, Pięknu ich nie mogąc się nadziwić, Pięknem ich poruszone do głębi.   A wiatr między flagami wciąż tańcząc, Ciekawsko się rozglądając wokoło, Zachwycony nieskazitelną bielą i krwistą czerwienią, Uniósł się ku pobliskim dachom.   I muskając łagodnie stare kamienice, Gdzie historia w cegłach wciąż drzemie, Zapytał się ich półszeptem, O tak wspaniałego widoku przyczynę…   I opowiedziały mu kamienice stareńkie, Niezłomnego i dumnego Narodu historię, Jego bohaterskie, tragiczne dzieje, Naznaczone tak bardzo bólem i cierpieniem.   I zimny jesienny wiatr, W milczeniu się w nią wsłuchiwał, Jakby tego szczególnego dnia, W pamięci swej ulotnej chciał ją zachować.   I opowiedziały mu Ojców Niepodległości pomniki, O uciemiężonego Narodu niegasnącej woli, Mimo przeciwności losów wszelakich, Tlącej się w pokoleniach kolejnych…   A ciekawski choć ulotny wiatr, Mieszając się między wielki ten marsz, Do serc dumnych Polaków zajrzał, By odgadnąć drzemiące w nich marzenia.   Samemu będąc niewidzialnym, Na pograniczu światów materialnych i duchowych Dostrzegł niewidzialne te więzi, Łączące Naród tak dumny.   A pozostając wiernym przyrody siłom, Z praw natury się nie wyłamując, Zamierzył oddać uniżony swój hołd, Wspaniałym polskim patriotom.   I muskając łagodnie ziemię, Uniósł złote jesienne liście, Niczym niegdyś na polach bitew, Dumni żołnierze sztandary łopoczące.   I uniesione podmuchem gwałtownym, W poprzek placów i ulic szerokich, By w powietrzu zaraz zatańczyć, Jeden po drugim oderwały się od ziemi,   A ten wirujących złocistych liści taniec, Dla dumnych patriotów był hołdem, By zasłużoną oddać im cześć, Szczerym wiatru dla nich pokłonem…   I roześmiane twarze dziecięce, Operlił wnet jesiennym rumieńcem, By namalowane na nich pędzelkiem, Skrzyły się flagi biało-czerwone,   By choć na policzkach jedynie namalowane, Gdy w objęcia nocy odpłynie już dzień, Pamiętnych przeżyć rylcem W dziecięcych sercach pozostały wykute…   A wiatr... już nie zimny... Lecz nieznanym mu uczuciem rozpalony, Samemu zapałał tej jesieni, Miłością do barw tych szczególnych...   Nie mogąc osobiście uczestniczyć w wielkim Marszu Niepodległości w Warszawie, choć tym skromnym patriotycznym wierszem mojego autorstwa chciałbym połączyć się duchowo z wszystkimi jego Szanownymi uczestnikami...  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @violetta jęz. hiszpański jest niezwykle melodyjny i śpiewny...      
    • @Arsis masz ciekawe poczucie humoru:)  
    • Szukam sposobu, jak ci to przekazać, jak metafory wpleść w naszyjnik słów, kiedy nie mrugać, kiedy się ukłonić, historia, która jak twój głos toczy się — cicho, przez sen. Na końcu zdań — oddech, na końcu milczenia — dotyk, a między nami przestrzeń drży jak struna w dłoniach nocy. Bo każde słowo, gdy milknie, wciąż śpiewa o nas , tu — jak stary refren, co wraca w takt serca i dróg. Miłość to droga bez znaków, a ja wciąż nią idę do ciebie — z nadzieją, że znów usłyszę twój głos jak blues. Czasem mnie niesie wiatr wspomnienia, na pustych stacjach słyszę twój śmiech, na szybie nocy rysuję imię, którego już nie wymówi nikt. Może jutro znów się spotkamy, w którymś z wersów, w snach, wśród mgły — a jeśli nie — zostaw mi ciszę, tam też potrafię śnić. Bo każde słowo, gdy milknie, wciąż śpiewa o nas ,tu — jak stary refren, co wraca w takt serca i dróg. Miłość to droga bez znaków, a ja wciąż nią idę do ciebie — z nadzieją, że znów usłyszę twój głos jak blues.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...