Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

poniższy fragment prozy jest tylko epizodem - z góry przepraszam za jego krótkość.



Doktorze Szuman, pewnie uznaje pan każdego pacjenta za niezłego świra, ale ja taki nie jestem. Miałem tylko złe dzieciństwo i dalej jakoś się potoczyło samo.
Mój alkoholizm? To było jak krótki, brutalny sen. Przynajmniej nigdy nie stoczyłem się do amfetaminy lub innego gówna. Wino to w końcu napój biblijny, a wódka nim nie jest tylko dlatego, że Jezus jej nie pomnożył...

Z prehistorii mojego dzieciństwa pamiętam jedną scenę. Jako jej aktor, nie musiałem znać do końca scenariusza.

Siedziałem na kanapie w dużym pokoju - to było w domu moich rodziców. Obok mnie siedziała matka. Była trochę wystraszona. Nie wiem gdzie też podziewał się mój brat. Często go nie było. Mówił, że gdy rodzice mnie płodzili, też kazali mu iść "pobiegać sobie" na podwórko. Nie, nie było go tam.
Nagle z kuchni przyszedł ojciec. Był obnażony od pasa w górę. Znad spodni dresowych zwisał jego olbrzymi bebech, a w prawej dłoni trzymał kuchenny nóż. Nie, nie chciał nikogo zaatakować. Jak dzisiejsi terroryści ucinają głowy zakładnikom, tak on skierował ten nóż w kierunku własnego brzucha. Pamiętam jak blisko te ostrze było jego skóry, niedaleko blizny po wyrostku robaczkowym. W tamtym momencie wyobrażałem sobie jak wbija sobie ten nóż. Byłoby coś fascynującego w tych rozlewających się bebechach ( ciekawe czy bym zemdlał?) Czy jestem chory, że tak mówię? W każdym razie nic nie zrobił, bo to był tylko szantaż.
"Mam to zrobić, mam to kurwa zrobić?!" - krzyczał do matki.

Tylko ja byłem poruszony tą sceną. Płakałem, trochę teatralnie. To było zwycięstwo ojca.
Kilkanaście lat później, po kłótni w której okazał się najgłupszy, poszedł się powiesić do pobliskiego lasu. Debil! Wrócił po kilku godzinach z łagodnym wyrazem twarzy, pytając ironicznie:

"Ja bym was zostawił? Ja bym was zostawił?"

Bałem się go do momentu mojego popadnięcia w alkoholizm. W środku ciągu wołałem, że go zajebię, jak tylko wytrzeźwieje ( pan wybaczy - to cytat ) Potem był ten film - "Podziemny krąg". Oto mój model Boga. Fałszywy samobójca, który zmartwychwstaje na złość innym.
A może powinienem się nawrócić doktorze? A może leczyć?
Szkoda, że kurwa nie skonał.


Zaciemnienie. Koniec sesji.

Opublikowano

W pierwszej chwili myślałem, że ciąg dalszy losów kolejnej postaci literackiej - doktor Szuman jakoś tak Lalkowato wokulsko zabrzmiał :) rozwiało się oczywiście szybko i nie jest to zarzut (zwłaszcza że Lalka jest wielka :)
Dlaczego takie krótkie?! wiem, że sam wstawiłem ostatnio jeszcze krótszy tekst, ale była to pewna autonomia, tutaj autonomię sam przekreśliłeś w didaskaliach na początku. Ogólnie: tekst narobił mi ochoty na wątki ojcowskie (Schulz albo nawet "Chłopiec z Georgii" czy "a jak królem, a jak katem będziesz"). Domagam się większej porcji. Ukłony.

Opublikowano

a ja też chcę więcej
bo dobrze mi się czytało
i tym fragmencikiem zdołałam już wyczuć bohatera, mam nadzieję, że dasz nam szansę poznac go dokładniej :)

Serdecznie pozdrawiam
Natalia

ps, to nie jakiś błąd, ale rzuciło mi się w oczy:

Nie, nie było go tam
Nie, nie chciał nikogo zaatakować

ponieważ to są słowa jednej osoby to rozumiem, że taką manierę słowną ma?
też ładnie.

Opublikowano

Niezłe! Przeszkadza mi nie wyjaśniony motyw "Podziemnego kręgu". Film znakomity, ale nie łapię iluminacji. Problem pewnie jest taki, że powstał niezły fragment i z dalszymi kłopot, bo się urwał wątek. Bardzo jednak chciałbym się mylić i czekam z apetytem na cd...

Opublikowano

Nasz pacjent tak sobie zabełkotał o tym "Podziemnym kręgu".

Mnie natomiast chodziło o scenę palenia dłoni przez Tylera.
Tyler mówi: "Nasi ojcowie byli dla nas modelami Boga.
Jeśli Twój ojciec wyszedł z więzienia na warunkowe,
to co mówi Ci to o Bogu?
Może Bóg Cię nie lubi ( jest inny niż Ty)
nigdy Cię nie chciał i całkiem prawdopodobne, że Cię nienawidzi..."

Tą scenę miał na myśli głowny bohater.

Opublikowano

No dobra. Ale nie chodzi wogóle o wkładanie w swój utwór czegoś tak świezego jak fim sprzed paru lat zaledwie. (tudziez książka Palachniuka, nieważne). Za mało to chyba wrosło w kulturę... no wiem że tak niewyraźnie argumentuję, ale ciężko mi to wyrazić jakoś... Obiekcji za to niemiałbym, zeby umieścić cytat z FC jako motto utworu, czyli niejako poza, ale wskazując na odniesienia. A umieszczanie w samym tekście, nawiązywanie przez bohaterów do określonych tytułów jakoś mnie tak no nie wiem... Tak samo nigdy bym się ni pokusił o to, zeby mój bohater czytał coś Chandlera... To jakoś mi tak zarywa kołek do zawieszania niewiary... echh, sam nie wiem... czy ktoś mnie rozumie???

Opublikowano

oficjalnie obiecuję:

1!

Nie będzie w następnym epizodzie żadnego tytułu filmu.

2!

Będzie następny epizod.

3!

W ogóle może będę przez dłuższy czas wracał do pacjenta na kozetce doktora Szumana.
( nazywa się Szuman, bo najlepsi psychiatrzy to Żydzi, a to nazwisko ładnie brzmi i miło się kojarzy ) Natalio! Czy doktor Szuman nie analizował trochę Wokulskiego?

4!

Pozdro!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Historia wdzięczna a puenta znakomita. Podkreślona flamastrem. Z przyjemnością Alu. I jesteśmy zgodne w kwestii miłych materiałów. Bb
    • @Migrena Miłość jako akt kreacji - niezwykłe ujęcie. Słowa płyną lekko, naturalnie i zabierają mnie w sferę mistyczną i cielesną jednocześnie. I niech trwają, niech się stwarzają, natura nie zna pojęcia "koniec". O ciszy nie piszę, bo poeci wiedzą lepiej, jak ją dotknąć.  
    • Stara, drewniana figura kiedyś w głównej nawie swoje miejsce miała. Wszystkie prośby, intencje i żale — przez tyle lat w jej kierunku wypowiadane — słuchała. Łzy, czasami, na posadzkę świątyni spadające — widziała. Na pytania: „Czy jesteś?”, „Czy widzisz, co robią?” — nawet gdyby mogła odpowiedzieć, odpowiedzi nie znała. A jednak, mimo swego milczenia, była jak światło w ciemności— ci, którzy przychodzili, znajdowali w niej jakąś ciszę, cień nadziei, poczucie, że nie są całkiem sami. Z wysokości swego cokołu patrzyła na dzieci trzymające matki za rękę. Na starców z różańcem w dłoniach. Na zagubionych, którzy z lękiem w oczach i gniewem w sercu stali w półmroku. Na zakochaną dziewczynę, co szeptała: „Niech mnie pokocha”.   Niemy świadek wszystkiego, co kruche i piękne w człowieku. Jej drewniane ramiona wypłowiały, twarz popękała przez wieki. Spojrzenie, wyryte przez dłuto, nie straciło jednak łagodności. Nie mogła cofnąć czasu. Nie miała mocy sprawczej. Nie znała odpowiedzi na modlitwy. A jednak — była. Właśnie to „bycie” było jej najważniejszym darem. Z czasem nowe figury, dekoracje zaczęły otaczać ją z każdej strony. Ona — skromna, lekko pochylona — wciąż stała. Stała i słuchała. Choć nie znała słów, rozumiała ciszę. A w tej ciszy ludzie mówili najwięcej. Została zdjęta z cokołu. Ostrożnie, bez ceremonii. Przeniesiona do zakrystii. Tam, między szafami z ornatami, obok zapasowych lichtarzy i zakurzonych mszałów, stoi cicho — zapomniana. Nie słyszy już szeptów modlitw. Nie czuje ciepła ludzkich spojrzeń. Nie widzi łez spadających na kamienną posadzkę.   Czasem tylko, przez uchylone drzwi, wpadają do niej echa liturgii: odległe śpiewy, brzęk dzwonków, szelest procesji. Serce z drewna — czy może w ogóle istnieć takie serce? — ściska wtedy tęsknota. Tęskni za kobietą, która codziennie zapalała przy niej maleńką świeczkę. Za chłopcem, który z obawą patrzył w jej oczy, zanim odważył się przystąpić do spowiedzi. Tęskni za szeptem: „Pomóż mi przetrwać…”. Za zapachem wosku i kadzidła. Za szczególną chwilą ciszy, gdy kościół był pusty, ale ktoś wchodził — i tylko dla niej klękał. Choć zrobiona z drewna, nosi w sobie ślady tych wszystkich dusz, które przez lata złożyły przed nią swoje ciężary. I nie umie zrozumieć, dlaczego została odsunięta. Czeka. Bo figury — tak jak ludzie — potrafią czekać. I wierzyć, choć nie potrafią mówić. Czeka. A jej drewniane serce, w zakrystii między szafami, wciąż wystukuje słowa pieśni: „Kto się w opiekę…” A ona słucha. Rzeszów 24. 07.2025
    • Moim*             jak najbardziej skromnym zdaniem: Świat Zachodu jest po prostu w stanie głębokiego kryzysu, a źródłem jego klęski jest nieodróżnianie tego - co realne, rzeczywiste - od różnego rodzaju kalek ideologicznych - czy wręcz propagandowych i w tej chwili najpilniejszą rzeczą, którą Świat Zachodu ma do odrobienia i wszyscy ci - co chcą być odpowiedzialnymi politykami - muszą zrozumieć - jak bardzo zideologizowane jest myślenie ludzi Świata Zachodu i przez to - jak bardzo odklejone jest od realnej rzeczywistości, zrozumienie - jak często osoby w swoim subiektywnym mniemaniu chcą dobrze - na przykład: walcząc o demokrację i o prawa człowieka - są tylko i wyłącznie marionetkami w rękach tych tworzących ideologie i za fasadą pięknych haseł są ukrye - bardzo i bardzo i bardzo brutalne interesy...   Magdalena Ziętek-Wielomska 
    • @Marek.zak1Dziękuję, że zajrzałeś. Opowiadanie jest prawdziwe, a puenta - też. No może zależy jeszcze od tego,  jak głębokie i silne jest uczucie. Jeśli powierzchowne i płytkie, to spływa jak woda po kaczuszce. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...