Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Klątwa Oriona


Rekomendowane odpowiedzi

Właściwie to trudno cokolwiek zacząć, migreny i pijaństwo nie zostawiają wiele pożywki dla umysłu. Otumaniennie brudnym seksem, dodaje bólu; oszołomienie mija i pozostają tylko slady niepamięci. Już dawno wszyscy zapomnieli o celu i sensie życia. Kurz zżerał wszystko, fałszywy blask pogorzeliska nie stawał się kwiecistą łąką.

Takie nie może być życie- Nireb nie rozumiał tej całej szarości i ukrytego chaosu - nie rozumiał tonów, które niosła tamtejsza głośna muzyka. Ostre słowa były idealnie wkomponowane w krajobraz jego otoczenia, nie były już tak szokujące.

Kiedyś wstanie inny dzień, myślał, bo czegoś mu ciągle brakowało, wszyscy na coś czekali, ale było już zbyt późno, otoczenie ogarniał szary zmierzch i potworna noc. Nireb próbował ogarnąć ten świat szarej nienawiści, odnaleźć estetykę ale wszystko kończyło się na koszenilowym drinku o smaku pomarańczy. To było jedyne antidotum na szarość i mgłę. Rzeczywistość której nie znał była gorsza od wszystkiego...A powody dla których miała się okazać prawdą- niby całkiem logiczne.
walka z naruszoną osmozą i walka z walką, rodzaj gustownej maszyny zmmian, o makabrycznym charakterze. Wszystko wydawało się realnym logicznym planem, ale wywołało nieodwracalne zmiany, ukryte rany , ból i było makabryczne.

Nie , to nie może być prawdziwy świat- myślał. Za rada kolegi przerzucił się na wino. To symboliczne antidotum , w które zaczął wierzyć,wiodło go swoim zapachem do słow które nie były ostre i straszne. Odnajdywał spokój, ukojenie w tym prastarym trunku, przypominał sobie czasy których nie znał i nie rozumiał. Gdy trzeźwiał pojawiał się w nim gniew. Chciał znaleźć inne barwy niż szrość, pomarańcz i czerwień wina. Przecież nie mógł zostać alkoholikiem. Ale prawdę mówiąc było mu wszystko jedno.

Zaczął odczuwać trujący ból, mówią ból istnienia i pił coraz więcej wina i więcej; ale przecież nie mógł zostać alkoholikiem!

Przypadkiem poznał dziewczynę o imieniu Janis. Zawładnęła ona jego duszą, nie stał się abstynentem ale poznał umiar. Jej też nie wszystko pasowało, tworzyła swój swiat, inny od róż i pająków, przy niej koszmar znikał. Nie byli osamotnieni w pragnieniu innych barw niż szary smutek i koszenilowy oranż. Wszyscy czuli dysonans.

To zabrnęło za daleko, czuli że znaleźli się w złym czasie i miejscu, gdzie nic już nie można zaradzić. Reżim który zastali nie pozwalał się cieszyć, życie stawało się udręką a owady zamieniały się w szkodniki i potwory , skrzepła spalona krew chciała żyć. Gdy wszystkie karty zostały rozdane odeszli szukać innego wyjścia z tej bolesnej łamigłowki w której się znaleźli

Mrugam , mrugam, zielony sad ukazał się ich oczom, powstanie Jezusa przeciw bolesnym praktykom, chyba odniosło skutek, zniknęły dziwaczne świątynie- od bólu do bólu kołyszących się meżczyzn. Wszędobylski JEzus opowiedział o wielkiej zagładzie ludów obrażających Boga stwórce. Znowu wróciły barwy światu w którym żyli, smaki, zapachy, stały się znowu żywe, pragnienie zostało wysłuchane, przemoc która wydawała się koniecznością straciła swój fanatyczny sens i wrócił lepszy ład, bez nazbyt bolesnych zależności krwi.

Unosił się zapach wina

A Orion leżał śpiący na nieboskłonie, czasami burczał na małe gwiazdki przeszkadzające mu we śnie. W oparach opiumowej fajki kolejne pragnienie zaciera ślady zła, czy już śpią wszyscy rycerze?
Czerwona poświata obudziła go z mroku , czuł dziwne dreszcze, zimny pot wystąpił mu na czoło. Uciekać, biec, ale nie mógł się ruszyć. Tkwił w czerwonym śnie, nie jasnym i nie ciemnym. Morfis otarła mu czoło z potu, nie odchodź-wydusił ochrypłym głosem i zapadł znowu w czerwony sen bez treści.
Obudził go rześki poranek i śpiew skowronka, tyle zostało po dreszczach, które przeżywał. Przez głowę przebiegał mu jeszcze dźwięk trąbki sygnałowej.
Czuł się gotowy na wszystko, było już po wszystkim, tylko ból głowy hamował czasami jego myśli.
Przeszłość jak niewywołana klisza ciągle w nim trwała i nikt nie chciał jej wywołać, nawet on sam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        @Hiala z pewnością. Może z wyjątkiem produkcji tych 'twórców', którzy piszą dla wygłupu - a tacy w necie się zdarzają. Na szczęście są nieliczni :). Dzięki, również się kłaniam          @Jacek_Suchowicz :) a wiesz Jacku, że w pierwotnej wersji miałam właśnie 'jeden'? :)  Wracam więc do źródła:) Dzięki

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

           
    • Dobrze się stało,że na litość zabrakło jej pieniędzy,bo miłość z litości nie wróży nic dobrego.
    • Wierszy jest zatrzęsienie,ale tylko niektóre są poezją.
    • bądź tu i zostań Nasze serca  spłoną czerwienią Ze mną poczujesz się jak w niebie Mamy ten  sam klucz  do naszych serc Nasza droga miłości jest taka sama kolorowy dom w kształcie serca Miłość buduje nasze życie Oglądamy zdjęcia z przeszłości Nie mają koloru , mają kolor miłości Dlaczego potrzebujemy skarbu , mamy siebie                                                                                              Lovej . 2025-01-14                 Inspiracje. Czy istnieje prawdziwa miłość
    • W drewnianej klatce, pod cieniem drzew, ptak śpiewał pieśń, co nie miała słów. Skrzydła złożone, niemal zapomniane, wciąż drżały w rytmie dawno przebrzmiałych snów.   Blask słońca wpadał przez kraty złote, rzucając cienie jak pajęcze sieci. Każdy promień – przypomnienie lotu, każdy dzień – więzieniem bez ucieczki.   Marzył o niebie, gdzie wiatr unosi, o wolnym błękicie, co nie zna dna, lecz skrzydła skurczone nie znały mocy, a pieśń w gardle zmieniła się w łza.   „Otwórzcie klatkę” – chciał krzyknąć światu, lecz głos zamilkł w gęstwinie liści. I tak trwał w ciszy, na skraju zmroku, pragnąc wolności, choć w niej mógłby zginąć.   Aż pewnej nocy, gdy księżyc zbladł, i cisza pożarła ostatni śpiew, klatka uchyliła swe drewniane wrota, lecz ptaka w niej już nie było – tylko cień.   Świt zastał klatkę pustą, jak wieko, które zamknęło w sobie ostatni sen. A wiatr poniósł pióro ku dalekim wzgórzom, gdzie niebo dotyka nieistnienia tłem.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...