Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

znaki zapytania i gnębione wykrzykniki
w zdaniach bez treści i emocji jednej
turlały się oschle albo w ogóle

a gdy uległ ktoś fałszom i twojej narracji

to fałsz utknął w jakiejś tajemnicy
w upiornej nieprzytulonej ciemności
w chłodnej ponurej otchłani

to nie stało się nic co nie miało się stać
nawet w wersji hard-romantic
w towarzystwie zajebistych dystansów

to miałem głowę i wspomnienia w chmurze
ona chowała mnie przed tobą i snem
zabierała w zapomnienie amnezji

teraz

nie będzie zapalonych świec
właściwego cienia w ich objęciach
cisza miast fałszów i narracji spojrzeń

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




ok, pobawiłeś się u mnie a ja teraz u Ciebie, żebyś zastanowił się co masz pisać u kogoś w komentarzach.
Zarzucasz mi powtórki... u Ciebie 3x fałsz, 3x narracja, przyimków, zaimków i spójników nie mogę się doliczyć, bo tyle ich jest, że za każdym razem wychodzi mi inna liczba, ale jak mnie poprosisz, to Ci policzę, co do jednego.
Jeżeli już piszesz "amnezja" to nie "w zapomnienie amnezji", bo wygląda na to, że nie wiesz, co to słowo oznacza... to tak, jakbyś powiedział "cofam się do tyłu"... a za "narrację spojrzeń", Lecter wrzuciłby Cię do kosza razem z wierszem.
Gnębisz nie tylko wykrzykniki i znaki zapytania, "które turlają się oschle"... przez co masz wszelkie szanse na miano grafomanii w wierszu. A ten surrealistyczny fantazmat: "to nie stało się nic co nie miało się stać" powoduje siwienie skroni i dzwonienie plomby w zębie - jak zwykł określać HAYQ.
Zdecyduj się z tymi emocjami: "bez treści i emocji jednej" jedna to raczej emocja i tutaj mnie dopadły zimne poty... z emocji, jakich mi dostarczyłeś swoim wierszem. I to nie jedna emocja, a raczej tuziny emocji.
Skoro miałeś głowę w chmurach, to nie mogłeś mieć osobno wspomnienia w chmurach, bo wspomnienia są w głowie a przecież napisałeś:"to miałem głowę i wspomnienia w chmurze"... chyba, że masz dwie głowy... jedną do wspomnień a drogą do... głowy. Wiersz bardzo słaby... nawet nie mierny. Ale za to autor nie jest słaby, bo zapomniał swojego wiersza sobie na głos przeczytać, za to chętnie czyta u innych. Nie postawię Ci minusa, jak Ty mnie, bo to nie ma sensu. Musiałbym Ci postawić przynajmniej pięć minusów. Za treść, za styl, za błędy gramatyczne, za błędy logiczne i za nadużywnie określeń przymiotnikowych.
Nic więcej nie mam Ci do powiedzenia.

Do widzenia.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




ok, pobawiłeś się u mnie a ja teraz u Ciebie, żebyś zastanowił się co masz pisać u kogoś w komentarzach.
Zarzucasz mi powtórki... u Ciebie 3x fałsz, 3x narracja, przyimków, zaimków i spójników nie mogę się doliczyć, bo tyle ich jest, że za każdym razem wychodzi mi inna liczba, ale jak mnie poprosisz, to Ci policzę, co do jednego.
Jeżeli już piszesz "amnezja" to nie "w zapomnienie amnezji", bo wygląda na to, że nie wiesz, co to słowo oznacza... to tak, jakbyś powiedział "cofam się do tyłu"... a za "narrację spojrzeń", Lecter wrzuciłby Cię do kosza razem z wierszem.
Gnębisz nie tylko wykrzykniki i znaki zapytania, "które turlają się oschle"... przez co masz wszelkie szanse na miano grafomanii w wierszu. A ten surrealistyczny fantazmat: "to nie stało się nic co nie miało się stać" powoduje siwienie skroni i dzwonienie plomby w zębie - jak zwykł określać HAYQ.
Zdecyduj się z tymi emocjami: "bez treści i emocji jednej" jedna to raczej emocja i tutaj mnie dopadły zimne poty... z emocji, jakich mi dostarczyłeś swoim wierszem. I to nie jedna emocja, a raczej tuziny emocji.
Skoro miałeś głowę w chmurach, to nie mogłeś mieć osobno wspomnienia w chmurach, bo wspomnienia są w głowie a przecież napisałeś:"to miałem głowę i wspomnienia w chmurze"... chyba, że masz dwie głowy... jedną do wspomnień a drogą do... głowy. Wiersz bardzo słaby... nawet nie mierny. Ale za to autor nie jest słaby, bo zapomniał swojego wiersza sobie na głos przeczytać, za to chętnie czyta u innych. Nie postawię Ci minusa, jak Ty mnie, bo to nie ma sensu. Musiałbym Ci postawić przynajmniej pięć minusów. Za treść, za styl, za błędy gramatyczne, za błędy logiczne i za nadużywnie określeń przymiotnikowych.
Nic więcej nie mam Ci do powiedzenia.

Do widzenia.


1. powtórzenia mają tu swoją funkcję
2. amnezja to nie to samo co zapomnienie amnezji - proponuję powtórkę materiału z lekcji logiki
3. nie ja miałem wspomnienia a podmiot liryczny - czemu utożsamiasz autora z podmiotem lirycznym?
4. dziwny komentarz, bo wykazujący zwykłe czepianie się bez woli zrozumienia. chcesz wierszy bez przenośni i porównań, dosłownych - to poprzeglądaj niektóre wiersze działu P albo poczytaj Lyska z pokładu Idy.
5. Jestem zażenowany poziomem krytyki. To zwykły odwet i ja na tym poziomie nie bede dyskutował
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




ok, pobawiłeś się u mnie a ja teraz u Ciebie, żebyś zastanowił się co masz pisać u kogoś w komentarzach.
Zarzucasz mi powtórki... u Ciebie 3x fałsz, 3x narracja, przyimków, zaimków i spójników nie mogę się doliczyć, bo tyle ich jest, że za każdym razem wychodzi mi inna liczba, ale jak mnie poprosisz, to Ci policzę, co do jednego.
Jeżeli już piszesz "amnezja" to nie "w zapomnienie amnezji", bo wygląda na to, że nie wiesz, co to słowo oznacza... to tak, jakbyś powiedział "cofam się do tyłu"... a za "narrację spojrzeń", Lecter wrzuciłby Cię do kosza razem z wierszem.
Gnębisz nie tylko wykrzykniki i znaki zapytania, "które turlają się oschle"... przez co masz wszelkie szanse na miano grafomanii w wierszu. A ten surrealistyczny fantazmat: "to nie stało się nic co nie miało się stać" powoduje siwienie skroni i dzwonienie plomby w zębie - jak zwykł określać HAYQ.
Zdecyduj się z tymi emocjami: "bez treści i emocji jednej" jedna to raczej emocja i tutaj mnie dopadły zimne poty... z emocji, jakich mi dostarczyłeś swoim wierszem. I to nie jedna emocja, a raczej tuziny emocji.
Skoro miałeś głowę w chmurach, to nie mogłeś mieć osobno wspomnienia w chmurach, bo wspomnienia są w głowie a przecież napisałeś:"to miałem głowę i wspomnienia w chmurze"... chyba, że masz dwie głowy... jedną do wspomnień a drogą do... głowy. Wiersz bardzo słaby... nawet nie mierny. Ale za to autor nie jest słaby, bo zapomniał swojego wiersza sobie na głos przeczytać, za to chętnie czyta u innych. Nie postawię Ci minusa, jak Ty mnie, bo to nie ma sensu. Musiałbym Ci postawić przynajmniej pięć minusów. Za treść, za styl, za błędy gramatyczne, za błędy logiczne i za nadużywnie określeń przymiotnikowych.
Nic więcej nie mam Ci do powiedzenia.

Do widzenia.


1. powtórzenia mają tu swoją funkcję
2. amnezja to nie to samo co zapomnienie amnezji - proponuję powtórkę materiału z lekcji logiki
3. nie ja miałem wspomnienia a podmiot liryczny - czemu utożsamiasz autora z podmiotem lirycznym?
4. dziwny komentarz, bo wykazujący zwykłe czepianie się bez woli zrozumienia. chcesz wierszy bez przenośni i porównań, dosłownych - to poprzeglądaj niektóre wiersze działu P albo poczytaj Lyska z pokładu Idy.
5. Jestem zażenowany poziomem krytyki. To zwykły odwet i ja na tym poziomie nie bede dyskutował


Nigdy nie twierdziłem, że piszę dobre wiersze i że mogę uchodzić za eksperta poezji, bo wiem, że tak nie jest.
Ja natomiast jestem zażenowany poziomem Twojej krytyki biorąc pod uwagę Twoje wierszowane dossier.
To nie jest odwet, jeno moje całkiem prywatne zdanie na temat tego wiersza i przysługuje mi, jako czytelnkowi.
Poczytaj dokładnie moje komentarze u innych. Nie wszystkich się "czepiam" i wtedy z pewnością chodzi o poetów, których lubię i nawet chwile słabości takich poetów w mniej udanych wierszach, nie wyprowadzają mnie z równowagi, bo wiem na co ich stać. Ciebie stać na niewiele tym bardziej, że tak trudno Ci zauważyć, że miałeś tylko jednego czytającego(!), który się tutaj u Ciebie pod wierszem zatrzymał. I pewnie mnie by tutaj nie było, gdybyś nie wpadł do mnie z niezwykle "kompetentnym" komentarzem. Zareagowałem zupełnie normalnie. Zawsze wchodzę z rewizytą do czytelników, którzy u mnie bywają, bo ciekawość mnie przyciąga jak piszą, komentujący moje wiersze. I wtedy mam, jak na dłoni...
Nie może hydraulik pouczać stolarza, jak stolarz ma zrobić trumnę. I zapamiętaj to sobie na zawsze, bo żył wiecznie nie będę. Nie pretenduję do miana poety, piszącego dobre wiersze. Zdumiewa mnie natomiast skąd mierny poeta bierze tyle siły, że wyrokuje pod wierszem, bez uzasadnienia swojego komentarza i autorytatywnie wypowiada się o materii. o której nie ma pojęcia, na co wskazuje jego dotychczasowa twórczość. U mnie poziom krytyki czytelników jest wprost proporcjonalny do poziomu ich poezji, bo tylko w takim wypadku uważam, że pisząc dobrą poezję, można poezję oceniać u innych. :)
Opublikowano

A skąd ty możesz wiedzieć jaki mam dorobek? Rzadko tu zaglądam i mało tu publikuję. Piszę od lat 15, mam w dorobku ponad 2 tys. wierszy i też nie twierdze że piszę dobre wiersze. Ten akurat jest dobry.

Na argumenty jestem otwarty ale na pewnym poziomie nigdy nie dyskutuje, jeśli komentarz zawiera błędy logiczne lub emocjonalne.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ha, widzisz, ja piszę dopiero 5 lat i mam tylko 260 wierszy... zatem musisz być lepszy, bo masz z pewnością 5 kilogramów wierszy więcej ode mnie. Chyba zbyt emocjonalnie podszedłem do Ciebie. Ale od dzisiaj będę pisał dłuższe wiersze i myślę, że kiedyś Cię prześcignę... zatem start... i spotkamy się na składzie makulatury... tam zobaczymy, kto ma więcej kilogramów i myślę, że się pogodzimy. Pozdrawiam już nieemocjonalnie. Strzałeczka :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...