Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

           Bierki

 

spójrz, pęcznieją z dumy po lepszej stronie
zamieniając języki w kamienie. trudno się połapać.
zaczną owocować zmianą jesiennego okrycia.
dobiorą wygodne siodła, jak najdłuższe tory,
będą się chełpić, że o taką gonitwę chodziło.

a tutaj...

poranne mgły wciąż tak samo plączą tarcze zegara,
mieszają w żarnach, wchodzą purpurą na twarze.
na stole chlebem powszednim kładą się skiby,
codzienności przy łóżkach, lizanie blizn,
by szeptem wieczornym w błękity złożyć dłonie.

wiosną w zakolach czasu znów zzielenieją łąki.


 wrzesień, 2011

 

 

 

 

 



 

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

proponowałbym zamiast wchodzą purpurą... albo zachodzą albo wychodzą ale zachodzą lepiej mi brzmi / i dołączyłbym 'by szeptem' do wersu niżej o wiele lepiej się czyta /



ogólnie barwny chociaż bardziej przemawia do mnie druga część /

t

Opublikowano

Nie potrafię o tym wierszu niczego sensownego powiedzieć. Jedno może: czyta się go trudno, metafory są trochę sztucznie udziwnione, a nie prowokują do zamyślenia. Zegary kiedyś miały ośki, a nie szprychy :))) Faktycznie druga strofa lepsza, ale ...to tylko moje odczucia. Pozdrawiam. Elka.

Opublikowano

Bierki - te na górze łatwiej zdejmować - wg mnie strofa odnosząca się do kampanii przedwyborczej, przewalanki na górze, za to druga - to bierki spod spodu, zwykłe życie ludzi, bez większych szans na awans, ale za to piękne, bo zwyczajne. Drugą strofę czytam z ogromną przyjemnością:)
Pozdrawiam:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tomku... słowo wchodzą, to odniesienie do mgieł... ale też zaczerwienionych twarzy...
muszę przemyśleć Twoją propozycję... potrzebuję chwili na zastanowienie.
... by szeptem... wróciło jak było.... i wywaliłam szprychy
Dziękuję za wizytę i sugestie.
Pozdrawiam... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ela, nie każdy wiersz zadowoli wszystkich, wiem, jak to jest. Ten nie przypadł Ci... trudno, może innym razem. Dzięki za małe słówko, że druga lepsza. Cieszę się, że byłaś.
Pozdrawiam... :)
Opublikowano

aj.. mnie ten utwór przyciąga od wczoraj... taki tajemniczy jest ale nie ponad "normę". jak dla mnie taka rozmowa z kimś po tamtej stronie, właściwie to dialog. podoba się.
pozdrawiam Nato.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tym z góry zawsze łatwiej, "bierki" w zasięgu ręki... ta strofka celowo jest "sucha" w treści i nie
dziwi mnie przychylniejszy odbiór drugiej... to co zwykłe, proste jest piękniejsze... do pewnych
granic oczywiście. Miło mi, że zechciałaś się u mnie zatrzymać, dziękuję za post.
Pozdrawiam... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak miało być... szprychy kojarzą się z kołem, zegar to też koło, na nim dwie "wirujące" wskazówki -
szprychy wplecione w mijający czas. Owszem, to taki mój wynaleźnik... może nie do końca trafiony.
Dziękuję za słówko pod wierszem.
Pozdrawiam... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Samuel, tytuł miał być ważnym elementem wiersza. Cieszę się, że obie części przypadły, bo tak naprawdę
nie byłoby drugiej, gdyby nie pierwsza. Wiem, że języki już były, ale będą i tutaj, bo po prostu bardzo mi pasują.
Te szprychy zegara coś Wam nie leżą... kusicie mnie na podmianę słowa...
Miło było gościć nowego czytelnika... dziękuję za słowa pod wierszem.
Pozdrawiam... :)
Opublikowano

Droga Emmko...i właśnie dlatego powinniśmy czytać do końca nawet bardzo dłuuugi wiersz,
ale tutaj doszła tylko jeszcze jedna strofka i cieszy mnie, że odnalazłaś sens.
Wiosna zawsze budzi we mnie optymizm. Bardzo Ci dziękuję za zatrzymanie przy wierszu.
Serdecznie pozdrawiam... :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Waldku... wynalazek to był przedtem... te nieszczęsne szprychy, które czytelnicy mi "połamali".. ;)
i dobrze, jest normalniej... tarcze zegara. Ale, że fajnie się wchodzi... z .. w .. drugą.. cieszę się,
no i że jest głębszy sens. Dobrze, żeby zauważyli go ci na górze..;)
Ucieszyła mnie niezmiernie wizyta dawno niewidzianego gościa... :) dziękuję.
Ślę pozdrowienie.
  • Nata_Kruk zmienił(a) tytuł na To mój kraj - Bierki

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Radosław dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • tam gdzie kraniec wsi pod starą bieloną jabłonką co ją przed koziołkiem ojciec wapnem wysmarował porodziłam cię córko z boleści ty przyszłaś i znoju na nieszczęście w rodzinne strony mory i wiepierze przywołując mówili z czepka wyjęta Przeklęta drżąca jak wątłe źdźbło na wietrze w podkurczonej piąstce dzierżąca życiodajną pępowinę na cóż ci było świata ogladać po trochu ścierałam wnętrznicę wkładając do mleka proch cichoj no cichoj dziecino sześć sióstr sześć świec makiem obsypana sukienka
    • Skryte w Słowie ZŻycie Przyrody Z Duchem Światłem W Niewiedzy Widzenie Pozazmysłowego Świata Dusza z Dushą Się Splata  Wszystkie Wymiary I Przestrzenie  Przejawy Życia i Śmierci    

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

           
    • @Robert Witold Gorzkowski   :))) pyszny wiersz !  uśmiecham się:)))    
    • Zima tego roku sroga jak na podgrzewany klimat, muszę kupić buty, sweter i coś jeszcze, co wie tylko żona - targa mnie po kontuarze. Grubosz przemarzł, stojąc na tarasie. Nic mi się nie chce – poza piciem herbaty, wanilia wypełnia dom aromatem, miło.   W lutym wybieram się na południe – tam wiecznie trwa koncert cykad i niebo przejrzyste – łatwiej ułowić Boga wzrokiem, tutaj pluskwiaki gryzą mnie w dupę w podrzędnym hotelu. Srogo – jak mówi profesor.   Dostałem sms – kurier twardo wyznacza godzinę, czekam, patrzę na dziurę w ścianie, gdzie wieszałem obrazek, szkic nieudany, ale własny – jest coś miłego, jak wanilia, w tworzeniu.   Myśli o samobójstwie leczę – odłożyłem odciętą głowę na półkę, niech stoi. Wygląda dobrze obok Lowella - w wierszach lubię niepokój; przeczuwał atak serca, jak każdy samobójca – nie zdążył, to pewne.   Lit w normie – sprawdzałem, dudni mi w żyłach, drga, nie umiem nawet pisać. Lekarz gryzmoli coś, zanim wyda receptę. Niech pan da znać – na pożegnanie. Dam. Warto mieć klasę.   Gorzej z Berrymanem. Oglądałem most, miasto skute – jak u nas – zimą.   Minneapolis – etymologia złudna, piszą, że nazwa pochodzi od wody. Człowiek na starość wymaga opieki, nadmiernej dbałości, kąpania prawej, potem lewej nogi, to męczy.   Jestem zmęczony, fakt – zakładam głowę na szyję i patrzę w lustro. Bruzda. Podbródek. Oczy. Całość nad wyraz logiczna – a jednak coś nie gra, utyka, próchnieje jak czas zgubiony, drobny receptor - niewydolny, skrzywiony. Serotoninowy skrzat w pięknym ogrodzie życia.   Czytam, pijąc herbatę, pachnie wanilia, miło. Za oknem zima, dam znać,   co dalej.   Co? dalej.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...