Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Kasi

kiedy dopowiem za dużo nawet na zdjęciach
przestaję w niej widzieć człowieka
i tylko widzę... roszczenie
wspomnienie po niej
jakbym wiedział wszystko
a czas nie był już potrzebny

niebezpieczeństwa pewności
schwyconej za ręce
zawsze zbyt pochopnie niepewnie
bo spełnia się tylko zostawione
oddzielone zaufaniem
jak wiosną

trzeba nam iść w swoje strony
daleko od szczęścia
rozstawionego na pokuszenie
bo prawdziwe jest zawsze
najpierw niewidoczne
Opublikowano

Wiersz zaczarował mnie i wzbudził zachwyt, ale dopiero po n-tym razie, dopiero na głos. I dobrze. Dobrze, że nie widać od razu sensu przechodzenia z wersu do wersu bez urywania myśli. Dobrze, że "jak wiosną". Mgiełka pachnąca tulipanami i różami...
I nie wszystko trzeba zawładnąć rozumem.

Opublikowano

Dziękuję Agnieszku :) Początek pierwszego zdania Twojego komentarza podziałał na mnie jak Turbodymoman na kurę. I teraz się zastanawiam, czy minimalizować n.

Jeśli chcesz, przeczytaj jeszcze raz, bo czasem coś nowego się pojawia; to wiersz, nad którym nie mam kontroli, bo materia internetu każe mu się spontanicznie zmieniać i kreować ;P Taki to zwierz niepokorny.

PS. Zaintrygował mnie przywołany przez Ciebie rozum. Bo co to jest? Czy chodzi o dosłowność? Kiedy sensu przekazu szuka się w słowach? Czy opozycją do rozumu są wobec tego przeczucia i obrazy?

:)

Opublikowano

Proszę :) Jak działa Turbdymoman na kurę? N jest małe, ma wartość mniejszą od dziesięciu :) Może dopiero teraz większą. Zwierz niepokorny... wiersz niepokorny...
Opozycją byłoby przyjęcie czegoś bez analizy - bez zawładnięcia każdym szczegółem, ale polubienie całości tego co prawdziwe - taki ideał :)

Opublikowano

Przekonałeś mnie tym wierszem bo nierzadko gnębi mnie dosłownie ten sam potrzask. Ładne zakończenie. Pozdro

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Nie jest, tylko mało spałam. Wiesz, moje myśli na noc ubierają szpilki, takie z metalowymi końcówkami i ganiają się. Nigdy nie zakładają kapci, zegar też nie - ale zegar jest do wytrzymania. Teraz piję kawę, dam radę, a jak nie, to zasnę na klawiaturze :)
    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...