Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dwugłos do muzyki Parole, Parole, Parole (wyk. Dalida – Delon)

Pamiętasz?
Stałaś zamyślona. Nagle odwróciłaś się
I uśmiechnęłaś ogromnymi oczyma.
Bo to Kraków.
Czarowny Kraków.
Uroczy sen.
Wtedy podszedłem – obcy. Znów…
Nie rzekłeś nic.
Byłaś tak śliczna, niewinna, wprost gracja.
Nie stało śmiałości. Zabrakło słów.
Fascynacja.
Stare mury
urzekły mnie.
A potem razem przez Kraków.
Prawda to.
Nierealne, niebanalne.
Sukiennice,
smukłe dzwonnice,
Wieża Ratusz,
Droga Królewska,
A w końcu fiesta.
W ogóle na mnie nie spojrzałaś. Zabytki
kościoły, anioły. A zbytki?
Espresso i ciepłą szarlotkę!
Czy ty i ja razem, czy my?
Czy będziesz mnie kochać?
A przyjaźń,
szacunek i wierność?
Bo miłość to
nie perfumy i szkło.
Czy będziesz ze mną?
Gdy powiesz tak,
to cały świat
przed nami,
mój drogi.
Chodźmy, kochana!
Stragany i kwiaty na rynku.
Jak kolorowo!
Dorożki stojące w ordynku.
Jedziemy?
Przechodnie na ławkach w spoczynku.
O, popatrz!
Mickiewicz upstrzony z gołębiem na głowie.
Tak pięknie tylko, tak pięknie
(jest) w moim Krakowie.
Dziś buzia Twa łzami zszargana
Kocham Cię, nie odchodź kochana.
To są słowa,
zawsze słowa,
tylko to.
Przecież razem. Tyle tu wspomnień.
Tak, czuję to.
Wtedy za ręce w milczeniu, muśnięcia…
To jest magia,
to jest urok
tego miejsca.
Tyś jest moim przeznaczeniem
To złudzenie.
Nie odchodź tak, proszę, nie odchodź kochana!
Nie, mylisz się
Ulotne chwile
są jak miraż,
jak upojenie,
są jak nargile.
Jesteś dla mnie jak muzyka,
jak wiosenne tchnienie, jak liryka.
Espresso i ciepłą szarlotkę!
Nie odchodź, razem zostańmy w Krakowie.
Miły mój, to nie ja.
To nie ja zniewoliłam Ciebie.
Żegnaj miły. Pora
powiedzieć pa.
To miasto, te
światła, legendy
Ciebie urzekły,
jak wszystkich i wszędy.
Czy kiedyś Cię znowu zobaczę?
Kawiarnie, ogródki i planty.
Posłuchaj mnie!
Poeci to fiakrzy lub franty.
Wspaniali.
Piwnica, uczeni, giganty.
Najmilsza!
Tu każdy zaułek i kamień coś powie.
Mariacki hejnał płynie po globie
jakże bliski nam.
Wspomnień drżenie.
Wierzynek, królowie, zabawy.
Jeszcze słychać.
Dni chluby, rozumu i sławy.
Na zawsze.
Barbakan i Wawel, bulwary.
Urok i czar
Niezwykły, jedyny jest Kraków nasz stary.
Gdzieś domy stanęły na głowie.
Na Rynku, w Krakowie.

Opublikowano

wiem, powiesz że się czepiam ale jak dla mnie strasznie ckliwy ten tekst :) pewnie ładny ale taki wydumany nielekko. na pewno zmieniłbym ten wers: "I uśmiechnęłaś ogromnymi oczyma." te ogromne oczy to... no skojarzenia mogą być rożne a po co?
pozdrawiam :)

Opublikowano

Ach, Popsuty,
Pewnie, że się czepiasz, ale Cię lubię.
Kto nic nie robi nie grzeszy, Ty jesteś pracowity.
Zapraszam do warsztatu prozy. Może moja proza bardziej Ci się spodoba.
Grzeszyć też można ckliwie, ale też i w mordę go raz.
Pamiętasz piosenkę Parole, jej klimat?
Zważ, że jest to piosenka, dialog, fascynacja miastem i sobą.
Młodzieńczość, Kraków, miłość, spacery, uliczki, Wawel to jest romantyczna, z ładunkiem mieszanka, akurat to znam.
Tak chciałem, a może moja natura jest taka ckliwa.
Dla mnie uczucia to nie kupa barachła. Lepsza rzewność niż nijakość.
Wolałbym pewnie, by Ci się podobał mój tekst.
Czy miałeś dziewczynę z takimi wielkimi, ciemnymi oczyma? One się śmieją.
Co tydzień byliśmy na Wawelu, śnieg, słota, słońce, całą paczką, z sympatią za ręce i te oczy. Tego się nie zapomina. To było tkliwe i urokliwe. A Kraków był przerażająco zaniedbany.
Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


He :) dziewczyny z takimi oczami to mam w domu, w pracy, w głowie i kwestia uczuć (różnej maści) nie jest mi obca, zapewniam, i tak samo myślę jak Ty że nie są one "kupą barachła", niemniej wybór: albo rzewność albo nijakość uważam za mocno zawężony :)
hm. ja mam sentyment lekki do takich utworów jak ten bo sam nie dalej jak parę lat temu pisałem podobnie, jeśli chodzi o klimat, zwroty, słowa... i myślę, że z czasem odejdziesz tak samo, no chyba żeby nie :) a do Twojej prozy zajrzę w wolnym czasie.
pozdrawiam również.
Opublikowano

Marku, próbujesz bronić tekstu sentymentem wspomnień, urzeczeniem chwilą, dziewczyną, miastem. A my czytamy tekst i tenże oceniamy! I nie podoba się! A już "zszargana" twarz!!!

Przegadałeś, nawet jeśli to polska wersja "Parole, parole", którą znam!

Jestem zdecydowanie na nie,

Para:)

Opublikowano

Aniu,
To nie kwestia wspomnień, sentymentu.
Chciałem na obraz Krakowa, na uczucia do Krakowa nałożyć inne uczucia. Wyszło przesłodzone, ale jedni słodzą, a drudzy nie.
Postaram się odsłodzić, ale to trochę potrwa.
Koncepcja musi jednak pozostać pierwotna.
Pozdrawiam
PS
Nie jest to bynajmniej tłumaczenie Parole.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jest wiosna, godzina poranna. Promienie słońca delikatnie pokrywa drzewa, a wiatr lekko wieje dyrygując szumem liści. Nad jeziorem siedzi rybak, mężczyzna średniego wzrostu który ma już wiele wiosen za sobą. Rozkłada swoje krzesełko i siada, wyciąga z torby cygaro i zapalniczkę, prostując nogi zapala cygaro i wypuszcza z ust chmurę dymu która powoli zanika aby zrobić miejsce dla następnej. Rybak spogląda na tafle wody i to co ona odbija. Od wielu lat widok się ten nie zmienia. Mężczyzna westchnął i zmarnowany rzucił cygaro za siebie. Wziął swoje rzeczy i udał się do pobliskiej karczmy. W karczmie siedziało kilka mężczyzn w średnim wieku i grało w karty popijając gorzałkę. Starzec podszedł do baru i zamówił kufel piwa, wyciągnął portfel i wysypał na blat stertę drobniaków. Trochę minęło zanim je zliczył i okazało się że nadal mu brakuje kilka monet. Niestety rybak nie zarabiał dużo, ryb w jeziorze coraz mniej, siły też mu ubywają a klienci jakby o nim zapomnieli na rzecz wielkich targów. Wygrzebał z kieszeni spodni brakujące monety i dostał kufel zimnego piwa. Pijąc resztki piany osiadały na jego wąsach. Po chwili do baru przyszedł młody mężczyzna z pobliskiej wsi, w przeciwieństwie do starca tryskał energią, jego uśmiech jakby rozświetlał mroczne zakamarki karczmy. Usiadł on obok rybaka i zamówił lampkę wina wytrawnego, zapłacił banknotem i odmówił reszty.   -Witam serdecznie pana, co Pan ma taką skwaszoną minę? Jest przecież taki piękny dzień!- zapytał uśmiechnięty młodzieniec.   Rybak odłożył kufel i wytarł ręką pianę z twarzy. Spojrzał na mężczyznę nijakim ponurym wzrokiem.   -Ehhh, takich dni było już tysiąc...albo i więcej nie pamiętam dokładnie. Nie ma już z czego się cieszyć, do piachu coraz bliżej a i w sklepiku mi się nie przelewa- powiedział zrezygnowany    Młody wydawał się być poruszony tą wypowiedzią. Wziął mały łyk wina i odstawił kieliszek na blat.   -Przykro mi jest to słyszeć...Potrzebuję może Pan pomocy? Czym się Pan zajmuje?   -Rybakiem jestem, ale ryb jak kot napłakał. Pff, ty chcesz mi pomóc? Dzieciaku, korzystaj z życia póki możesz abyś później nie żałował i nie skończył tak jak ja.   -Ale cóż Pan wygaduje? Przecież dużo słyszałem że dobrze Pan prosperuje, skąd ten pesymizm?   -Hah, kiedyś też taki byłem, młody i pełen zapału, miałem podbić świat i być najlepszą wersją siebie. Ahhh, dawno temu gdy mi stawy nie skrzypiały obiecałem sobie że wyjadę z tej dziury do miasta i zrobię karierę. Miałem skupić się na sobie i rozwijać się w najlepsze, planowałem ukończyć liceum, studia i to celująco a pozjiej otworzyć własną firmę! Ale wszystko szlag trafił zanim się zaczęło, owszem wyjechałem ale jako młody chłopak ze wsi bałem się wielkiego świata. I zamiast robić karierę wróciłem... Inni mieli problemy więc im pomagałem z dobrego serca albo za drobnymi opłatami. Lecz co z tego jak później nie miałem do na kromkę chleba położyć? Więc zacząłem łowić ryby, przez długi czas powodziło mi się ale gdy otwarli ten rybny targ w mieście to było coraz gorzej... I tak od dziestek lat. Mam wrażenie że ktoś zapętla ten sam dzień. Ciągle ci sami ludzie, te same problemy, te same widoki i ta sama bieda. Na kufel piwa muszę tydzień zbierać i tak nie starcza! Mówię ci młody, póki masz zapał wyjedź stąd najdalej i nie patrz na innych, skup się na sobie. A gdy już będziesz żył stabilnie pomóż tym których kochasz, bo inaczej skończysz jak ja, stary zrzęda bez grosza w kieszeni.    Mężczyzna na przeciwko zaniemówił, nie wiedział jak to skomentować. Zanim zdarzył cokolwiek powiedzieć Rybak wychodził z karczmy, po sobie zostawił niedopite piwo. Starzec wrócił do domu i udał się w spoczynek. Na zajutrz wstał, wziął torbę i udał się nad jezioro.
    • @Mapston ale dla niego(poety) jest to ważne - ciekawie-pozdrawiam 
    • Witam -  świat jest jaki jest - ale mogłoby być lepiej  - marzenie -                                                                                                               Pzdr.
    • Witaj - trudny wiersz -                                         Pzdr.
    • Witam - ciekawie piszesz -                                                 Pzdr.serdecznie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...