Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wysoko ponad chmurami
Żyję sam z pająkami.
Dosięgam wzrokiem z góry,
Samotne, zniszczone mury.

Wysoko ponad głowami,
Skazany między Alodiami,
Stoję sam napiętnowany.
Ocalenie! Krzyczę zbłąkany.

Ostrzem marzeń tnę czasami
Rzeczywistość! Aluzjami,
I do największych wieszczy,
Gorętsze słyszę podszepty.

Nie można tak trwać obłudnie
Nocami żyję bezludnie
Kroczę myślami tak żmudnie
I coś mi w głowie chrupie

Aż, z bólu skroń rozłupie!
I Wreszcie, sam się odkupie.
Zabij mnie! Wskrześ mnie! Aplazja!
Wzlecę wysoko, na bajzlach.

I własna czeka mnie zdrada
Jak syn Ikar. Arlekinada!
I roztrzaska mnie chmury grad
W pył, czarny i skamieniały.

Ból przypomni mi, gdzie moje
Miejsce! I jak zawsze ciężkim
Rozwojem, jak feniks księski
Ujmę się w garść, Ja dantejski!

Mój płomień nadziei poblednie,
I lekko knot się skruszy.
Na mój widok Któż się wzruszy?
Chyba raj zapłacze biednie.

Pragnąłem ujrzeć! Och, lecą!
Do mnie!? I Motyle wieczne,
Rozśpiewane, utęsknione,
Odległe, do gwiazdy, moje!

Opublikowano

Autorze:

Nierówno, długość wersów trzeba wyrównać. Rymy - taniutkie. Niejednorodny styl. Raz "z pająkami", raz o własności, znowu "podszepty" do wieszczów? Nie "od"?

Nie jestem pewna, czy to ma być pastisz? To zbyt mało śmiesznie. A jeśli na serio - to pomyłka.

Innym razem. Pozdrawiam,

Para:)

Opublikowano

Prawda.

Możesz zacząć liczyć sylaby.

Lepiej pisze się wierszyki ------ 8 sylab
kiedy policzymy wszystko ------ 8 sylab
usłyszymy brawa krzyki -------- 8 sylab
rozbawiny towarzystwo --------- 8 sylab

w dłuższych wersach ważna jest średniówka.

Potem popracować nad rymami.
wierszyki - krzyki - rzeczownik z rzeczownikiem nienajlepiej
wierszyki - wyki -
- wał go i strzelił bramkę - różne cześci mowy lepiej

A na końcu sądząc po twojej tematyce i tak przerzucisz się na wiersze białe bez rymów - patos i rym się dzisiaj raczej gryzą.

oczywiście to tak na moją skromną wiedzę. Jeśli przyjdzie ktoś lepiej poinformowany to może napisze coś o wierszu białym. Ja wtedy też skorzystam dla mnie wiersz biały to czarna magia.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andreasTo może zbyt małej wiary jesteś :) lub znasz życie :)) Pozdrawiam:)
    • gdy jutro się skończy pojutrze początkiem  
    • @Wędrowiec.1984 No dobra, ale poprzednie moje tłumaczenie, bardziej mi się podoba, jest takie... bardziej poetyckie.  Przy pisaniu świadomość trochę się plącze z wyobraźnią, przynajmniej w moim przypadku tak jest :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To nie jest splątanie kwantowe, tylko splątanie świadomości.
    • Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...