Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W Los Angeles właśnie wschodziło słońce, pierwsze promienie odbijały się od okien wysokich wieżowców. Każdy wiedział, iż będzie to piękny dzień, wystarczyło spojrzeć na błękitne neibo. Większość miała jednak dość 40 stopniowych upałów, które utrzymywały się juz od dobrych dwóch tygodni. mimo wszystkiego mieszkańcy robili dobrą minę do złej gry i próbowali żyć normalnie, co czasem sprawiało amse kłopotów. Zapchane ulice, mnóstwo pieszych, wczesna pora wcale nie zniechęcała ludzi. Miasto tętniło życiem, ruch był niewiele mneijszy niż w godzinach szczytu.
Ogromny biurowiec w centrum należał do nowej firmy medycznej z laboratoriami na obrzerzach Los Angeles. Prezesem korporacji i jednocześnie głównym założycielem instytucji był szanowany psycholo Sherman Calton cieszący się w swoich kręgach bardzo dobrą reputacją. Mężczyzna ten grubo po pięćdziesiątce nie wyglądał na takiego, który miałby wkrótce opóścić świat żywych. Krótkoprzystrzyżone siwe włosy opadały na czoło tylko podkreślając delikatne rysy twarzy zaszczpeconej kilkoma zmarszczkami. Bystre, niebieskie oczy obserwowały teraz członków zarządu zebranych w sali konferencyjnej na najwyższym piętrze.
-Chyba każdy wie w jakim celu się tu spotykamy- Przemówił dyrektor po angielsku jak zwykle łągodnym głsoem, rpzerywając tym samym cisze panującą w pomieszczeniu- Najwyższy czas, aby rozpocząć przygotowania do naszego eksperymentu- Żaden z obecnych nie przerywał monologu prezesa- Na dzisiejszym spotkaniu ustalimy najważniejsze rzeczy, takie jak miejsce oraz czas- Wszyscy milczeli, nikt nie miał prawa zabrać głosu bez pozwolenia. Sherman bowiem należał do osób bardzo łątwo wpadającym w złość, w dodatku nie tolerował takiego zachowania- Brown zaczynaj.
-Znalazłem kilka obszarów, które nadawałyby się do anszych celów- Jacob Brown miał trzydzieści jeden lat, krótkie ciemne włosy i błękitne oczy. Nosił okulary w grubej oprawce, co chwila je poprawiając. Nie należał do osób umięśnionych, czy wysportowanych, wręcz przeciwnie. mówił jakby został zaprogramowany, szybko i czasem niezrozumiale- W teczkach są wszystkie materiały- Większość sięgnęła w tej chwili po nie, kilka znudzonych osób nawet nie spojrzało na stół, a co dopiero mówić o przejrzeniu dokumentów- Pierwszy na liście jest stary zamek w Szkocji, należący niegdyś do bogatego arystokraty, teraz stoi nieużywany od kilku lat. Najbliższa ludzka siedziba to tartak oddalony o około sześćdziesiąt kilometrów, w dodatku pracuje tam tylko kilkanaście osób. Cała okolica to głównie lasy, znajdą się tam co najwyżej dwa małe jeziora. Dwór otoczony został wysokim murem, na teren posiadłości można dostać się tylko przez mosiężną bramę otwieraną elektronicznie. Ostatni z właścicieli zamontował kilka ciekawych urządzeń- Na tym zakończył opis zamczyska, czekał teraz na reakcje dyrektora.
-Co dalej?- Zapytał po chwili zniecierpliwiony mężczyzna siedzacy na fotelu prezesa.
-Tak...Już...- Wyjąkał Jacob grzebiąc w notatkach- Druga propozycja to opuszczone miasteczko w Meksyku, niestety nazwy nie udało mi się odszukać. ogólnie rzecz biorąc miejsce to wygląda jakby żywcem wzięte z jakiegoś westernu, co widać na zdjęciach. Oddalone o sto piętnaście kilometrów od innych zabudować. pozwoliłem sobie...
-Dość!- Sherman przerwał pracownikowi zniechęcony- Nie będą czuli się tam jak w zamknięciu, a dobrze wiesz, że to jest bardzo ważne.
-Oczywiście...Przepraszam...mam jeszcze ostatnią propozycję.
-Zaczynaj.
-Jakieś dwie godziny drogi stąd pare miesięcy temu zbudowano dosyć dużych rozmiarów rezydencje. Główny pomysłodawca, który w młodości był podróżnikiem zmarł na zawał kilka tygodni po zakończeniu prac. Właściciel cenił sobie prywatność toteż do najbliższego miasta jest prawie siedemdziesiąt kilometrów. Jest to teren górzysty, większość tamtejszego obszaru porastają lasy. Zaczęto budować ogrodzenie, jednak nie zostało ono ukończone, Jeśli chodzi o gaz, prąd, czy wodę to z tym nie ma problemu tak jak w pozostałych dwóch przypadkach. Zamieściłem mapę całego kompleksu, na który składa się rezydencja, a także ogór, mniejszy domek dla pracowników oraz budynek ochorny. Ten starzec najwyraźniej miał obsesje na punkcie bezpieczeństwa.
-To wszystko?- Zapytał spokojnie dyrektor.
-Tak- Odpowiedział niepewnie Jacob.
-Dobrze- po tym słowie zamilkł, zastanawiając się co dalej- Panie Thomson, jeżeli bralibyśmy pod uwagę willę to ile czasu zajęłoby zainstalowanie wszystkiego co niezbędne?
Thomas Thomson należał do najstarszych pracowników, dochodził już bowiem do sześćdziesiątki, został zatrudniony w firmię ponad trzydzieści pięć lat temu. barczysty, gruby i dosyć niski nie prezentował się zbyt dobrze w garniturze. na głowie nie doszukałoby się nawet jednego włosa, nie można było powiedzieć, że ten człowiek należy do najprzystojniejszych. W tym momencie wstał, w tej pozycji wcale nie wyglądał na większego niż siedząc.
-Trzy mieisące minimum- Przemówił grubym głosem.
-Masz cztery tygodnie.
-Ależ Sherman- Spóścił głowę pod wpływem wściekłego spojrzenia dyrektora. Mimo tego, iż byli dobrymi przyjaciółmi, Calton w firmię nie pozwalał do siebie tak mówić, o czym Thomas często zapominał.
-Masz miesiąc i ani dnia dłużej- Rzekł dając do zrozumienia, że to koniec tematu- Panno Grand jak ida poszukiwania ochotników- Prezes zwrócił się do kruchej blondynki po dwudziestce. Zgrabna, delikatna, z niezłymi krągłościami, Sherman zatrudnił ją nie bez powodu. Mężczyzna wręcz bezczelnie pożerał dziewczynę wzrokiem.
-Ogłoszenie wędruje po sieci tak jak Pan prosił. Gdy będe miała więcej zgłoszeń, zacznę wybierać tych najbardziej odpowiednich. Dostarczę Panu informacji o trzydziestu kandydatach, z których zostanie wybranych pietnastu.
-Doskonale- Sherman wyglądał na zadowolonego.
-Bezsens- Rzekł po polsku siedzący naprzecwko udziałowiec.
-What?- Najwyraźniej dyrektor, ani żaden z zebranych nie znał tego języka.
-Skąd taki pomysł?- Zapytał już po angielsku ten sam mężczyzna, poprawiając jednocześnie grzywkę i bacznie obserwując pomysłodawce całego projektu.
-Jestem szanowanym psychologiem. Interesują mnie takie rzeczy, to czysta ciekawość oraz chęć głębszego poznania psychiki człowieka. Pragnę zobaczyć jak zachowa się grupa obych ludzi zamknięta w jakimś budynku, zdana na siebie. Zastanawia mnie jak długo będą w stanie wytrzymać.
-Myślisz, że znajdziesz chętnych?
-Mamy już prawie sto zgłoszeń- Kobieta o nazwisku Grand wyręczyła swego szefa odpowiadając na pytanie.
-Teraz jesteś zadowolony Bertman?- Na twarzy Shermana zagościł szyderczy uśmiech.
-Nie do końca- Odparł Carlos Bertman, dobrze zbudowany młodzieniec o blond włosach i błękitnych oczach.

Opublikowano

Strasznie niedopracowany utwór - gramatycznie, stylistycznie, ortograficznie. Obrzeża! Nie wiem też czy Pan był w L.A., ale nie sądzę, żeby ktoś tam miał dość upałów. To tak, jakby Eskimos sie wkurzył, że ciagle zimno. Zadatki w tym tekście jednak widzę...

Opublikowano

Tekst jest genialny. Njabardziej chwytają za serce zwroty w rodzaju "wysokie wieżowce" lub intrygującej "rezydencji z ogórem" ("...kompleksu, na który składa się rezydencja, a także ogór..."). Znalazełem tylko jedną ustereczkę, jeden z bohaterów mówi: "Oddalone o sto piętnaście kilometrów". Powinieneś zaznaczyć, że postać wypowiedziała odległośc w milach, a dopiero dysponent prawideł tudzież inny narrator auktorialny dokonał przeliczenia mil na kilometry. Right? - Że tak spytam po włosku.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Gdy pierwsza skrząca gwiazda, Jakby zagubiona, maleńka, samotna, Zamigoce na tle wieczornego nieba, Oznajmiając wigilijnej wieczerzy czas… A we wszystkich Polski zakątkach, W przystrojonych odświętnie domach, Trwająca od rana krzątanina, Z wolna dobiegnie już końca…   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Zatańczą nasze świąteczne emocje, Niewidzialnymi nićmi z sobą splecione, Niczym złote włosy anielskie.   Strojna w bombki i łańcuchy choinka, W blasku wielokolorowych lampek skąpana, Ucieszy oczy każdego dziecka, Błyszczącą betlejemską gwiazdą zwieńczona… A pod choinką stareńka szopka, Z pieczołowitością misternie wyrzeźbiona, Opowie malcom bez jednego słowa, Tę ponadczasową historię sprzed tysięcy lat...   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Biorąc ułożony na sianku opłatek, Zbliżając się z wolna ku sobie, Wszyscy wkrótce obejmiemy się czule,   Wnet z głębi serc, Popłyną życzenia szczere, W najczulsze słowa przyobleczone, By drżącym od emocji głosem wybrzmieć… Wszelakich sukcesów w życiu codziennym, W szkole, w domu i w pracy, Szczęścia, bogactwa, pieniędzy, Lat długich w zdrowiu i pomyślności…   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Jedno pozostawione puste nakrycie Echo dawnych zapomnianych już wierzeń, Przypomni tamte stare tradycje,   Gdy pełna czerwonego barszczu chochla, Dotknie ze stukiem każdego talerza, A po przystrojonych odświętnie wnętrzach, Rozniesie się już jego aromat, Wybijający kolejną godzinę stary zegar, Przypomni o upływających latach życia, Gdy w kącie stara pozytywka,  Zagra kolędę znaną z dzieciństwa…   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Gdy za oknem prószy wciąż śnieg, Tlą się w pamięci wspomnienia odległe, Czasem mgłą niepamięci zasnute.   Przy wigilijnych potrawach, Zajmie nas niejedna długa dyskusja, O tym jak z biegiem kolejnych lat, Zmieniała się nasza Ojczyzna… A na przyszłe lata pewnie snute plany, Przecinane przez głośne krzyki W sąsiednich pokojach bawiących się dzieci, Wzbudzą często serdeczne uśmiechy…   W blasku świecy przy wigilijnym stole, Dadzą się czasem słyszeć szepty anielskie, Tak melodyjne choć cichuteńkie, W myślach naszych niekiedy odzwierciedlone.   Długie refleksyjne rozmowy, W gronie rodziny i najbliższych, Pozostaną w wdzięcznej pamięci, Powracając na starość przyobleczone w sny… A gdy czas włosy siwizną przyprószy, Wspomnienie tamtych z dzieciństwa Wigilii, Z oczu niekiedy wyciśnie łzy, Otarte ruchem pomarszczonej dłoni…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • nie szukałem cię bo zawsze myślałem że takie rzeczy trafiają się innym albo w książkach które kłamią lepiej niż ludzie a potem przyszłaś bez fanfar bez obietnic po prostu usiadłaś obok jakbyś znała to miejsce od zawsze i nagle świat ten stary sku*wiel przestał mnie bić codziennie zostawił tylko lekkie siniaki żebym pamiętał jak było wcześniej kocham cię w ten brudny, ludzki sposób kiedy myślę o tobie przy pustym kubku o trzeciej nad ranem i wiem że nawet cisza z tobą ma sens tęsknota? jest jak niedopałek w kieszeni ciągle o sobie przypomina ale nie boli bo wiem że istniejesz że gdzieś oddychasz śmiejesz się może właśnie patrzysz w sufit tak jak ja i to wystarczy żeby jutro znów wstać nie wierzę w bajki ale wierzę w ciebie a to więcej niż kiedykolwiek odważyłem się mieć bo po raz pierwszy nie boję się stracić tylko cieszę się że w końcu znalazłem dom w drugim człowieku
    • Błądząc po pustynnych piaskach, w miejscach, w których dosięgniemy przykrytego mgłą nieba, każdy pozostawiony na ziemi ślad zamienimy w oazy. Tym tropem będą mogły podążać karawany spragnionych. Kropla po kropli zaczną spływać strumienie wody, wypłukując piach z zaschniętych ust. Już wiesz, wiesz więcej, więcej na pewno, na pewno, gdzie trzeba, gdzie trzeba wież. Wiesz, gdzie mgła spłynie z nieba.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Andrzej_Wojnowski Może właśnie tak pozytywny odbiór. Dlatego, że pisane z serca, z autentyczności. Zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...