Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Doktor Skwarek przeżywszy swój czas spakował plecak
mając na koncie tyle ofiar, że sykariusze by pozazdrościli
ponieważ przez niego tylu poetów ucichło, że aż strach,
spokojnie czekał na pukanie kostuchy do drzwi
jako twórca awangardy surrealistyczno-dadaistycznej
czuł, że Pan Bóg mu tego nie przebaczy
Bóg kocha tylko klasyków

spokojnie odmienia: Gulgulta, Kranion, Calvaria
crux comissa, crux immisia, crux decussata
żałując, że trafi do pospolitego kotła
gdzie pospolity diabeł będzie widłami zanurzać go w smole
aczkolwiek jako andrapodon (stworzenieludzkonogie)
kosztujący swego czasu 147 drahm
może przeżyć i to

(aczkolwiek skoro pierwsze stosunki były endogamiczne
spotka swoich braci i swoje siostry
dlatego dorzuca do plecaka butelkę czystej i ogórki
bo strzeżonego to i...)

cisza
nie puka, nie puka, nie puka...
jego oczy zwróciły się ku ciemności drzwi
cienia okalającego powieki okien
a firanki jak rzęsy zadrgały
jeden róg już wystaje
serce zaczęło bić spocone
spod powiek wyłoniły się gorzkie łzy
znacząc ślad na jego policzkach
i już drugi róg widać...

nagle zadrżał - a jeśli tam w dole rogaty będzie czytał klasycyzujących?

i zwiał haniebnie przez okno.

Opublikowano

fajna bajka :)
notka biograficzna kroi się w sposób poetycki.
albo paszkwil? bo puenta raczej mało pochwalna...
dużo słownictwa specjalistycznego, jakby autor chciał się czymś pochwalić, ale na to się przymyka oko
bo utwór ciekawy
pozdrawiam

Opublikowano

Kwarki Joyce'a włożone do superteorii Kaluzy-Kleina już jako S-kwarki dokonały transformacji humanizującej kwantowy mikroświat nieco klasycyzująco. Urealniony za ich pomocą humanoid dał drapaka. Nie wytrzymał napięcia, nie obronił swoich wielkościowych idei. Przyczyna jest znana - nie rozumiał ludzkiego języka, karmił się przetrawioną papką transcendentnych znaczeń. Czyny jego zważy najdokładniej dwuszalkowa waga - jedyny nieomylny przyrząd.:))) Pozdrawiam. E.

Opublikowano

Ojej, jak Ela się pięknie odniosła do treści!
Taaaak.
Nieco przegadałeś, bo są cudniaste momenty, potem "dopowiedziane" ... i tracą urok.

Jak ten:

spod powiek wyłoniły się gorzkie łzy
(znacząc ślad na jego policzkach) - niepotrzebne

Całość mocno ironiczna, i coś mi się widzi, że autobiograficzna...
Zmykam, bo ja ten - tego. Ciiiiii;)

Masz podobasia, Michale.

Para:)

Opublikowano

Bardzo przepraszam, ale to jest satyra o treści patetycznej, zawiera się w niej filozofia i proszę pamiętać, że Norwida też nie doceniano, a zresztą oczekuje tylko merytorycznych komentarzy, a nie surrealistyczno-dadaistycznych, bo nikt klasyzującego poety nie zrozumie, a ogólnie bezczelnie jest krytykować nie znając podstaw teorii i słownika PWM. O!

(tak mi kazał Doktor napisać przystawiając kapiszona do skroni - ja oczywiście dziękuje za wpisy, a na lepsze przyjdą odpowiednie czasy :)

Opublikowano

odnoszac sie do wiersza ktory w pieknej klamrze zamknal pewien fragment dyskusji na temat poezji klasycyzujacej, jestem pod pelnym wrazeniem tak szybkiej reakcji i wiersza ktory pieknie oddaje cala sytuacje
surealistyczno- dadaistyczny klasycyzujacy komentarz
pozdr

Opublikowano

podobuje mi się ogromnie! nie zamierzam rozbierać na czynniki pierwsze, bo się nie znam, ani dokonywać analizy. opowieść przednia, zmusiła mnie do kilkakrotnego czytania i odnoszenia się do przyjaciela google'a , zrozumiałam (albo tak mi się wydaje:)), słowo "stworzenieludzkonogie" urocze- uwielbiam takie!
pozdrawiam weekendowo.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Chodź. Wejdźmy tam. W las głęboki, w polany dzikich listowi o korzennym aromacie wieczornych westchnień. Wiesz, słońce jaśnieje w twoich włosach koroną, kiedy je rozczesujesz dłonią, jakby w zadumie.   Idziemy serpentyną wijącą się, zagubioną w przestrzeni gorącego lata, wśród stłoczonych lękliwie czerwonych samosiewów, wiotkich winorośli… W krzaku jaśminu, co lśni kroplami rosy, jawi się pajęczyna drżąca. I w tym drżeniu, w tej przedwieczornej zorzy, my.   Chodź. Weź mnie za rękę. Chcesz, wiem, choć kroczysz w panteonie niedomówień i jakichś takich, jakby pobocznych spojrzeń, które w tobie kiełkują z nasion niepewności.   Idziemy w cichym kołysaniu wierzb, w powiewach wiatru kładących się na pniach, na przydrożnym płocie drewnianym, na sztachetach, między którymi słońce przepuszcza w migotach swoje cienkie nitki jaskrawego blasku, na kładce przerzuconej nad perlistym nurtem strumienia, wśród feerii mżących kryształów.   Na naszych ustach i dłoniach, na skroniach…   Chodź. Wejdźmy w te szepty rozochoconych brzóz. W ramiona kasztanów ze skrzydlatych cieni. Niech nas oplotą, abyśmy mogli wzbić się na nich ku słońcu lekko. Z cichym krzykiem zamarłym na ustach.   Idziesz z tyłu ścieżką, bądź kilka kroków przede mną.   Dokądś wciąż wchodzisz. Skądś wychodzisz. Z jakichś zakamarków pełnych anemonów, z leśnych ostępów i w kwiecistym pióropuszu na głowie. Bogini natchniona śródpolnym wiatrem łagodnym. Uśmiechnięta.   Chodź. Idziesz. Znowu idziemy. Ty, przede mną. To znowu odrobinę za mną. Obok. Przechodzisz. Przemykasz lekko. Zatrzymujesz się, rozmyślając nad czymś.   To znowu zrywasz się truchtem, wybiegając o parę kroków wprzód.   Idę za tobą w ślad.   Kiedy wyprzedzam cię, oglądam się za siebie. Podaję ci rękę.   Nikniesz w cieniu na chwil parę, jakby celowo, naumyślnie. Na moment albo może i na całą wieczność. Nie wiem tego na pewno, ponieważ olśniewa mnie przebłysk spadający z nieba, co się wywija z korony wielkiego dębu.   Wiesz, to wszystko jest takie ciche i ciepłe. miękkie od poduszek z mchu i paproci.   Szepczę, układam słowa, kiedy ty, wyłaniasz się bezszelestnie z cienia (nagle!) i cała w pozłocie.   Od migotów blasku. Od drżeń.   Tuż za mną. Jesteś. I jesteś tak blisko przede mną, jedynie na grubość kartki papieru tego wiersza, który właśnie piszę (dla ciebie) albo źdźbła trawy, którym muskasz niewinnie moje spragnione usta.   Wychodzisz wprost na mnie, przybliżasz się, jakby w przeczuciu nieuniknionego zderzenia Wyjdź jeszcze bardziej. Proszę. A proszę cię tak, że już bardziej się nie da. Wiesz o tym. Więc wyjdź… Wyjdź za mnie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-07-31)    
    • @Nata_KrukNo, bo jak krótki może być długi ? :) Dziękuję i pozdrawiam:) @Marek.zak1Akceptujesz, zgadzasz się na wszystkie plusy i minusy. Dziękuję i pozdrawiam:) @LeszczymAlbo i nie :) Któż to wie :) Dziękuję i pozdrawiam:)
    • @Alicja_Wysockaten świat jest taki mały Las Palmas jest za rogiem? to ja się oszukałem marzenia mógłbym spełnić w knajpie ? w Gdyni, a nie w Krakowie?   :)) dziękuję i pozdrawiam:)    
    • @Nela Sam wiersz bardzo dobry, niesamowicie trafnie oddaje stan ducha. Dobrze, że piszesz, jest tutaj mnóstwo wrażliwych osób, mamy swoje wzloty i upadki. Jeśli to osobiste odczucia, to warto coś z tym zrobić. Pisanie o tym. to dobry początek. Bardzo pozdrawiam.
    • @Relsom Pięknie! Ciekawe jak brzmi to z muzyką? Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...