Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zaprawdę powiadam ci: nie, wcale nie, ale wiem, że tobie też nie. To nie jest poezja, tylko blubry starego zacietrzewieńca.
Czy to jest czy nie jest poezja (a choćby to były i same blubry, nawet starego zacietrzewieńca), jest to sto razy wartościowsze od tego, co Ty sam stworzyłeś i kiedykolwiek stworzysz. A wiesz dlaczego, bo (po najważniejsze) ja się wywyższam (rozliczam) pokonywaniem własnych nieznajomości, słabości, ułomności, przywar, win i grzechów. A nie poluję, w gruncie rzeczy na czarownice, jak właśnie Ty to robisz z zajadłością najprzykładniejszych inkwizytorów. Pozdrawiam

Tyle lat masz Panie, a zachowujesz się i oburzasz jak zwykły szczyl. Twoje wróżby być może i są wartościowe dla kogoś, bo napisane rzecz jasna nieskładnie aż smutno, tak więc dla miłośników twojego talentu jesteś konsekwentny w wyłuszczaniu własnych atrybutów pisarskich; ale daj sobie na wstrzymanie Panie, bo mnie to nic nie obchodzi co sobie zaferujesz osobiście, i co mi wypowiesz ad persona w ramach mojego stwierdzenia, że dla mnie to poezja nie jest, tylko blubry zwykłego zacietrzewieńca do kwadratu. Mnie wartości własnej taki uparciuch nie nauczy, i nic mi mądrego nie powie, bo najpierw to on by musiał się zdystansować nieco, a później jeszcze do tego nauczyć się składnie pisać; bo bazgrolić i mniemać iż takowe bazgrolenie jest zaczynem oryginalności, to tylko, Panie, niemożebnie zacietrzewiony pismak mniema, Panie.

Ja tu prowadzić żadnej emocjonalnej dyskusji nie mam zamiaru, ale skoro nie mogę wyrazić swojego zdania, bo zaraz jestem piętnowany i zwymyślany, ponieważ poprawność polityczna nakazuję inny rodzaj podniety; to ja akurat odpowiem na takie gargantuiczne brednie, mimo iż napisane są w stylu iście przezabawnym, doprawdy.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




ale popatrz moja wersja powstała w 5 sekund pewnie tyle co ten tekst
więc następnym razem może coś się zmieni i zobaczę coś ciekawego, bo w tym wykonaniu to jest słabiutkie
takie moje subiektywne odczucie
pozdr
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czy to jest czy nie jest poezja (a choćby to były i same blubry, nawet starego zacietrzewieńca), jest to sto razy wartościowsze od tego, co Ty sam stworzyłeś i kiedykolwiek stworzysz. A wiesz dlaczego, bo (po najważniejsze) ja się wywyższam (rozliczam) pokonywaniem własnych nieznajomości, słabości, ułomności, przywar, win i grzechów. A nie poluję, w gruncie rzeczy na czarownice, jak właśnie Ty to robisz z zajadłością najprzykładniejszych inkwizytorów. Pozdrawiam

Tyle lat masz Panie, a zachowujesz się i oburzasz jak zwykły szczyl. Twoje wróżby być może i są wartościowe dla kogoś, bo napisane rzecz jasna nieskładnie aż smutno, tak więc dla miłośników twojego talentu jesteś konsekwentny w wyłuszczaniu własnych atrybutów pisarskich; ale daj sobie na wstrzymanie Panie, bo mnie to nic nie obchodzi co sobie zaferujesz osobiście, i co mi wypowiesz ad persona w ramach mojego stwierdzenia, że dla mnie to poezja nie jest, tylko blubry zwykłego zacietrzewieńca do kwadratu. Mnie wartości własnej taki uparciuch nie nauczy, i nic mi mądrego nie powie, bo najpierw to on by musiał się zdystansować nieco, a później jeszcze do tego nauczyć się składnie pisać; bo bazgrolić i mniemać iż takowe bazgrolenie jest zaczynem oryginalności, to tylko, Panie, niemożebnie zacietrzewiony pismak mniema, Panie.

Ja tu prowadzić żadnej emocjonalnej dyskusji nie mam zamiaru, ale skoro nie mogę wyrazić swojego zdania, bo zaraz jestem piętnowany i zwymyślany, ponieważ poprawność polityczna nakazuję inny rodzaj podniety; to ja akurat odpowiem na takie gargantuiczne brednie, mimo iż napisane są w stylu iście przezabawnym, doprawdy.
Odpowiem Ci tylko tyle, to, co Ty uważasz za moją słabość i nieudolność (głównie mój styl), jest moją siłą i zaletą. I wcale nie musisz mi wierzyć. Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




ale popatrz moja wersja powstała w 5 sekund pewnie tyle co ten tekst
więc następnym razem może coś się zmieni i zobaczę coś ciekawego, bo w tym wykonaniu to jest słabiutkie
takie moje subiektywne odczucie
pozdr
Nie tworzę na wyścigi i nie wszystko w twórczości mnie bawi. Twoje zdanie (i nie tylko Twoje) jeszcze niczego nie przesądza, chyba, że dla Ciebie samego (no i może jeszcze zawsze dla kogoś). A przynajmniej ja sam nie bawię się w ograniczanie tego, co jest nieograniczone. Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tyle lat masz Panie, a zachowujesz się i oburzasz jak zwykły szczyl. Twoje wróżby być może i są wartościowe dla kogoś, bo napisane rzecz jasna nieskładnie aż smutno, tak więc dla miłośników twojego talentu jesteś konsekwentny w wyłuszczaniu własnych atrybutów pisarskich; ale daj sobie na wstrzymanie Panie, bo mnie to nic nie obchodzi co sobie zaferujesz osobiście, i co mi wypowiesz ad persona w ramach mojego stwierdzenia, że dla mnie to poezja nie jest, tylko blubry zwykłego zacietrzewieńca do kwadratu. Mnie wartości własnej taki uparciuch nie nauczy, i nic mi mądrego nie powie, bo najpierw to on by musiał się zdystansować nieco, a później jeszcze do tego nauczyć się składnie pisać; bo bazgrolić i mniemać iż takowe bazgrolenie jest zaczynem oryginalności, to tylko, Panie, niemożebnie zacietrzewiony pismak mniema, Panie.

Ja tu prowadzić żadnej emocjonalnej dyskusji nie mam zamiaru, ale skoro nie mogę wyrazić swojego zdania, bo zaraz jestem piętnowany i zwymyślany, ponieważ poprawność polityczna nakazuję inny rodzaj podniety; to ja akurat odpowiem na takie gargantuiczne brednie, mimo iż napisane są w stylu iście przezabawnym, doprawdy.
Odpowiem Ci tylko tyle, to, co Ty uważasz za moją słabość i nieudolność (głównie mój styl), jest moją siłą i zaletą. I wcale nie musisz mi wierzyć. Pozdrawiam

No wiem że nie muszę, i przecież nie wierzę, a nawet uważam, że to bzdura. Nie odbieraj mi prawa do oceny.
Opublikowano

Wiem czym się różni
moje życie
od życia którym żyłem.
Teraz nie mam
niczego na rozkurz –
tylko to co wezmę
ze sobą do grobu.
Co po mnie
na szczęście (żeby tylko)
nie pokryje nawet
kosztów mojego pogrzebu.

ja bym tak sobie bez tych kilku słów... żeby nie powtarzać...
ale tak, czy siak życiowo i nawet na czasie - ostatni tydzień był jak jedno pożegnanie (odeszsły dwie znajone twarze)
myślałam... nie mam nawet na pokrycie kosztów... więc nie umieram...

WiJa, żyjmy :)))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tych kilka słów więcej, czy mniej, to są może i detale (które zasadniczo nie zmieniają wymowy wiersza); ale jeżeli więcej ich, tzn. że bardziej to jest wiersz w moim stylu, a jeżeli mniej, to może i bardziej jest przystępny, tylko że wtedy dla mnie (przynajmniej dla mnie) jest pozbawiony mojego charakteru, mojej specyfiki, moich manier. Pewnie więc te moje przywary i naleciałości denerwują wiele osób, jeżeli wręcz nie wkurwiają. Ale bez nich w wierszu nie jestem w pełni, a przynajmniej w miarę sobą, tylko jakiś taki ogołocony, zunifikowany (wypośrodkowany), kiedy człowiek jest tylko człowiekiem i każdy ma swoje wady i zalety, które świadczą o nim, czyli odsłaniają człowieka, że tak powiem, do szpiku kości nawet.
Ale dwa ostatnie wersy Twojego komentarza, to dla mnie kapitalne, a nawet rewelacyjne podsumowanie mojego wiersza, ale przede wszystkim życia naszego, jakoż w ogóle życia ludzkiego. Bo po prostu (jakby nie było) trzeba żyć (najlepiej czymś), póki się żyje. Pozdrawiam
Opublikowano

islamic
Gdzieżbym śmiał. Nie odbieram Ci niczego. W ogóle nie odbieram niczego nikomu (przynajmniej już /nauczony życiem/). W końcu każdy ma (oprócz jednego prawa dla wszystkich) swoje prawa i preferencje. I to jest piękne. Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zaskoczyłeś mnie niesłychanie. Zgadzam się. Ale wracając do twojego jednego z pierwszych komentarzy: nie, nie ulżyło mi - powiedziałem jedynie, co o tym wszystkim uważam. Pozdro.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Możesz być pewna, że nigdy tego (i tym podobnych przywar i naleciałości) nie zrobię, że więc zawsze będę pisał po swojemu i tylko po swojemu, choćby to nikomu nie odpowiadało… Ale mnie wyraża bez ogródek i bez pięknoduchostwa. Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tych kilka słów więcej, czy mniej, to są może i detale (które zasadniczo nie zmieniają wymowy wiersza); ale jeżeli więcej ich, tzn. że bardziej to jest wiersz w moim stylu, a jeżeli mniej, to może i bardziej jest przystępny, tylko że wtedy dla mnie (przynajmniej dla mnie) jest pozbawiony mojego charakteru, mojej specyfiki, moich manier. Pewnie więc te moje przywary i naleciałości denerwują wiele osób, jeżeli wręcz nie wkurwiają. Ale bez nich w wierszu nie jestem w pełni, a przynajmniej w miarę sobą, tylko jakiś taki ogołocony, zunifikowany (wypośrodkowany), kiedy człowiek jest tylko człowiekiem i każdy ma swoje wady i zalety, które świadczą o nim, czyli odsłaniają człowieka, że tak powiem, do szpiku kości nawet.
Ale dwa ostatnie wersy Twojego komentarza, to dla mnie kapitalne, a nawet rewelacyjne podsumowanie mojego wiersza, ale przede wszystkim życia naszego, jakoż w ogóle życia ludzkiego. Bo po prostu (jakby nie było) trzeba żyć (najlepiej czymś), póki się żyje. Pozdrawiam
tak, tak dla mnie te dwa ostatnie wersy są nagą prawdą,
cztery pogrzeby w tak krótkim czasie dały do myślenia i zadałam sobie pytanie "kiedy ja" a potem się okazało, że koszty pochówku nie mieszczą się w zusowskiej kwocie (stypa to już inna beczka) więc żyjmy...
pasuje do Twojego wiersza jak ulał... a jak pisałam wyżej "życiowo i nawet na czasie" sama prawda, mnie tylko zastanawia jak na to wpadłeś, bo chciałam coś o tym napisać, ale się nie kleiło i dałam sobie spokój... "odwaliłeś za mnie" kawał dobrej roboty :)

serdecznie i melancholijnie - Jola.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




tak zgadzam sie, ale z drugiej strony jak zapraszasz kogos na obiad, a ta osoba sugeruje ci ze niestety schabowy byl spalony ziemniaki niedogotowane i przesolone, to co wtedy robisz???

nastepny obiad jeszcze bardziej przypalasz schabowego i przesalasz ziemniaki bo taki masz styl gotowania????
nie rozumiem tego , nikt nie mowi zebys nie gotowal, tylko jak juz to robisz niech to bedzie smakowite
pozdr
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




tak zgadzam sie, ale z drugiej strony jak zapraszasz kogos na obiad, a ta osoba sugeruje ci ze niestety schabowy byl spalony ziemniaki niedogotowane i przesolone, to co wtedy robisz???

nastepny obiad jeszcze bardziej przypalasz schabowego i przesalasz ziemniaki bo taki masz styl gotowania????
nie rozumiem tego , nikt nie mowi zebys nie gotowal, tylko jak juz to robisz niech to bedzie smakowite
pozdr
Nadajemy na innych falach, nie bardzo więc się rozumiemy, a właściwie słyszymy. Moja kuchnia wcale nie jest przypalona (przynajmniej dla mnie i dla pewnego środowiska w którym żyję), tylko jest cholernie regionalna, a nawet diametralnie odmienna od wszystkich innych (i największych i najmniejszych). Już kiedyś pisałem, że nawet posługuję się pewnym robotniczo-knajackim slangiem. I więc tylko takim posiłkiem mogę poczęstować każdego, ale też nikt nie musi niczego ode mnie (tak czy inaczej takiego specyficznego) kosztować. Zresztą, na co innego mnie nie stać, ani mam (przekonywujący) powód zmieniać swoją kuchnię, i to nawet jeżeli niektórzy uważają że jest niesmaczna, czy wręcz przypalona, czy przesolona; kiedyż ja po prostu tak (doprawione żarcie) jadam (jakoż się więc wyrażam) i już. Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tych kilka słów więcej, czy mniej, to są może i detale (które zasadniczo nie zmieniają wymowy wiersza); ale jeżeli więcej ich, tzn. że bardziej to jest wiersz w moim stylu, a jeżeli mniej, to może i bardziej jest przystępny, tylko że wtedy dla mnie (przynajmniej dla mnie) jest pozbawiony mojego charakteru, mojej specyfiki, moich manier. Pewnie więc te moje przywary i naleciałości denerwują wiele osób, jeżeli wręcz nie wkurwiają. Ale bez nich w wierszu nie jestem w pełni, a przynajmniej w miarę sobą, tylko jakiś taki ogołocony, zunifikowany (wypośrodkowany), kiedy człowiek jest tylko człowiekiem i każdy ma swoje wady i zalety, które świadczą o nim, czyli odsłaniają człowieka, że tak powiem, do szpiku kości nawet.
Ale dwa ostatnie wersy Twojego komentarza, to dla mnie kapitalne, a nawet rewelacyjne podsumowanie mojego wiersza, ale przede wszystkim życia naszego, jakoż w ogóle życia ludzkiego. Bo po prostu (jakby nie było) trzeba żyć (najlepiej czymś), póki się żyje. Pozdrawiam
tak, tak dla mnie te dwa ostatnie wersy są nagą prawdą,
cztery pogrzeby w tak krótkim czasie dały do myślenia i zadałam sobie pytanie "kiedy ja" a potem się okazało, że koszty pochówku nie mieszczą się w zusowskiej kwocie (stypa to już inna beczka) więc żyjmy...
pasuje do Twojego wiersza jak ulał... a jak pisałam wyżej "życiowo i nawet na czasie" sama prawda, mnie tylko zastanawia jak na to wpadłeś, bo chciałam coś o tym napisać, ale się nie kleiło i dałam sobie spokój... "odwaliłeś za mnie" kawał dobrej roboty :)

serdecznie i melancholijnie - Jola.
Na nic bez przyczyny nikt nie wpada, tylko że bardziej już coś samo się przyplątuje do człowieka, pewnie jak choroba jakaś (niby nie wiadomo skąd i dlaczego). Po prostu takie jest życie, czyli naga rzeczywistość. I wtedy nie trzeba sobie wyobrażać niestworzonych rzeczy (zarazem sięgając kresu i bezkresu). Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...