Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Już wiem czym się różni
moje życie
od życia którym żyłem.
Teraz nie mam
niczego na rozkurz -
mam tylko to co wezmę
ze sobą do grobu.
To co po mnie
na szczęście (żeby tylko)
nie pokryje nawet
kosztów mojego pogrzebu.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tylko to jest do przyjęcia dla Ciebie, reszta jest również, co najmniej zajmująca (dla) innych, co oczywiście nie znaczy, że wszystkich. Dobre i to. Pozdrawiam
Opublikowano

* * *

przecie w garści
nie ma nic..
ani tego co było
ani tego co będzie
do diabła !
jesteśmy zawsze chwilą
mrugnięciem
jakimś trojwymiarowym nagraniem
na wirującej gdzieś nieustannie
płycie pamięci



poz R

Opublikowano

'Jeszcze jedna miłość,może jeszcze dwie,
to wystarczy i na całe życie...
Póki serce bije,póki pić się chce,
Póki hak na sicher,tkwi w suficie!
Pies to jebał,więc kielichy w górę...
Póki kocha dziwka,póki cygan gra,
dopóki nie zerwie się sznurek.'

...tak na pocieszenie:)...sobie pozwoliłem,pozdrawiam autora-Henio:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Masz rację, warto to wiedzieć, w różnych przecież stanach i okresach życia. Żeby tylko zdrowie było cieszyć się tym i owym, a przynajmniej nie martwić się tym, co nieraz nie sprzyja. Pozdrawiam
Opublikowano

Twoje utwory to są krótkie, lakoniczne refleksje filozoficzne, ale w konwencji wiersza, czyli poezji, nie są specjalnie udane, i przemawiają wyłącznie do bardzo wąskiego spektrum osób, które godzą się na to, iż w twoim wydaniu piękno stylu i poetyki, każdorazowo nie jest adekwatne do refleksji którą proponujesz. Zatem nie jest to dla mnie poezja. Pozdro

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Przesadzasz, przynajmniej z tym, co w moim utworze jest adekwatne do czego. A co do kwestii poezji, kto to wie czym jest poezja. Nawet nie jest, chociaż może być (przynajmniej teoretycznie) tym samym dla dwóch osób. Dobrze więc powiedziałeś mówiąc, że dla Ciebie nie jest to poezja, bo dla innych, chociaż może być. Ale tak czy inaczej, oczywiście jak dla mnie, nie ma literatury powszechnej, jest tylko elitarna, jakoż sztuka i osobista kultura. Pozdrawiam
Opublikowano

Już wiem czym się różni
moja poezja
od poezji którą pisałem
Teraz nie mam
niczego do powiedzenia –
mam tylko to co przeczytam
i co przeczytałem.
To co po mnie
na szczęście (żeby tylko)
nie pokryje nawet
kosztów wydania tomiku.



Wijo, świetnie powiedziane dla niektórych to może być poezja, dla mnie nadal jest to mielenie mielonego, jak dla mnie używasz zbyt wielu powtórzeń, które jeśli nie są uzasadnione wyglądają w mojej opinii jako zbyteczne zapychacze miejsca. Ale o gustach się nie dyskutuje, ty preferujesz taki styl, ja takiego stylu nie lubię. Ale powiem ci jedno, pisz bo poezja jest dla każdego, można pisać, można czytać, można się zachwycać, można być znudzonym, to tylko nasze odczucia, nasze emocje, które towarzyszą tej jakże pięknej przyjaciółce LITERATURZE(((-:
pozdr

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Przesadzasz, przynajmniej z tym, co w moim utworze jest adekwatne do czego. A co do kwestii poezji, kto to wie czym jest poezja. Nawet nie jest, chociaż może być (przynajmniej teoretycznie) tym samym dla dwóch osób. Dobrze więc powiedziałeś mówiąc, że dla Ciebie nie jest to poezja, bo dla innych, chociaż może być. Ale tak czy inaczej, oczywiście jak dla mnie, nie ma literatury powszechnej, jest tylko elitarna, jakoż sztuka i osobista kultura. Pozdrawiam

No więc mówię właśnie że dla mnie nie jest, chociaż tak jak prawisz dla innych zdecydowanie być może; no ale ja nie jestem akurat żadnym z tych innych, więc nie rozumiem właściwie co ich przekonuje w twoich utworach i co im się podoba - droga przecież jest dla nich całkowicie wolna - w ramach subiektywności odczuć i gustów - mnie po prostu razi częstokroć nieskładność poszczególnych fraz u ciebie, ale być może taką masz konwencję i świadomie to robisz, w ramach jakiejś oryginalności czy swobody poetyckiej - nie wiem - mniemam jedynie że o to chodzi - ale mimo wszystko to mi się i tak niezależnie od powyższego wcale nie podoba. Lakoniczność mi się podoba; lakoniczność i to że w niewielu słowach chcesz powiedzieć o naprawdę ważnych i sensownych rzeczach; ale stylistyka tych wierszyków jest siermiężna jak dla mnie, więc mówię o tym, i tylko o tym tak naprawdę mówię.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Mądre ta wiedza, postępowanie ,czy postanowienie ,by niczego nie pozostawić " na rozkurz".
Chce się powiedzieć :mądry Polak po szkodzie ,chociaż w tym wypadku dotyczy to wszystkich nacji.
Szkoda ,że refleksja dopiero "po wyroku śmierci".Mądry wiersz.pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Mądre ta wiedza, postępowanie ,czy postanowienie ,by niczego nie pozostawić " na rozkurz".
Chce się powiedzieć :mądry Polak po szkodzie ,chociaż w tym wypadku dotyczy to wszystkich nacji.
Szkoda ,że refleksja dopiero "po wyroku śmierci".Mądry wiersz.pozdrawiam
Mogę tylko dodać, że wiersz wcale nie jest taki abstrakcyjny, że nawet pierwotny tytuł (zresztą też trochę zakamuflowany) już sam mówił trochę więcej: Po zawale (niekoniecznie serca). Ale tak czy inaczej, nie ma się co trapić, przecież już same narodziny są dla człowieka wyrokiem śmierci. Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zaprawdę powiadam ci: nie, wcale nie, ale wiem, że tobie też nie. To nie jest poezja, tylko blubry starego zacietrzewieńca.
Czy to jest czy nie jest poezja (a choćby to były i same blubry, nawet starego zacietrzewieńca), jest to sto razy wartościowsze od tego, co Ty sam stworzyłeś i kiedykolwiek stworzysz. A wiesz dlaczego, bo (po najważniejsze) ja się wywyższam (rozliczam) pokonywaniem własnych nieznajomości, słabości, ułomności, przywar, win i grzechów. A nie poluję, w gruncie rzeczy na czarownice, jak właśnie Ty to robisz z zajadłością najprzykładniejszych inkwizytorów. Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...