Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

z lipy wyślizgnęła się zielona larwa
przewraca czterema ślepiami
łypie na moje zdziwienie
gdera

zamilkła wreszcie odwróciła się tyłkiem
zębiskami wygryzła dziurę w konarze
znikła

na liściach pozostał błyszczący śluz
niefizjologiczny powidok
z zapaszkiem

teraz się zastanawiam czy ludzki mózg
to narząd do kontaktu ze światem
czy odwrotnie

bo ona nadal siedzi w drzewie

Opublikowano

hehehe....ta mi tu o larwach zielonych! (i chociaż żeby to jeszcze z inwersją było! ;(()
i jakieś paskudztwa... śluzy, zapaszki ogródkowe, bynajmniej, nie takie, o jakich marzę ;(((((
no a to! to po prostu... granda


teraz się zastanawiam czy ludzki mózg
to narząd do kontaktu ze światem
czy odwrotnie


:)))))))))
sie uśmiałam!!!!!!!! no
buziak!

Opublikowano

Jak dla mnie trochę ryzykowne zestawienie elementów fauny i homo sapiens - jakby nie patrzeć silniejszy ma przeważnie rację.
Ludzki mózg to tajemnica :) jak dla mnie oczywiście.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Wiem, wiem, Magdulu, że zwykle przypada mi rola klauna. Ale i to mnie śmieszy. :))))Wypraszam sobie - larwy zielone to kunszt natury, a nie paskudztwa. Tylko czy nasz mózg potrafi na nie patrzeć...? Dodatkowe uśmieszki dla Ciebie. Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




To Twoje pseudo zawsze sprawia mi kłopot. Zdrobnienie brzmi idiotycznie, a mówić do kogoś per Popsuty, to z góry diagnozować! :))) Rozwikłamy troszkę tajemnicę z powyższego tekstu? Otóż - zastanawiam się (nie ja pierwsza! byli i są lepsi ode mnie), jak jest: czy to natura jest taka, żeby można było ją obserwować, czy to nasz mózg się do niej dostosował? Szczególnie, że i nasz mózg jest tej natury cząstką. Czyż nie? Odpowiedzi na to pytanie nie umieją udzielić tęgie umysły tego świata. Ja tylko sobie je zadaję dla zabawy. W ten sposób zestawienie niektórych elementów nie grozi ryzykownymi konsekwencjami. A kto ma rację? Co znaczy - silniejszy, prawda? I ja pozdrawiam Naprawialnego. Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Peelka nie doszła do żadnej konkluzji, albowiem od momentu powstania wierszyka nie zmądrzała "w tym temacie". Nadzieja jest! Dzięki za uznanie. Pozdrawiam. E.
Opublikowano

A ja myślę, że jeżeli larwa nadal siedzi w drzewie, to można by jej poczytać wiersze i obserwować reakcję - jakiś rodzaj kontaktu byłby wypróbowany:) Nie za dobrze by było gdyby uciekła z krzykiem, a jeżeli by się nie wychylała, znaczy że jest przystosowana:)
Najbardziej mi się podoba ostatni wers, rusza pomyślunkiem:)
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Czytałam, pisałam tylko dla niej! Żadnych skutków. Dalej tkwię w niewiedzy, czy to mózg był najpierw czy natura. Tuż obok ruszania emocjami miło jest ruszyć pomyślunkiem. Skoro wersowi się udało, to go chwalę. Uściski. Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dobry ciekawy wiersz.

Larwa zaskoczona była,
dziwny dla niej jest ten świat
wiec w konarze znów się skryła,
byle ptaszek by ją zjadł.

Serdeczności :)))


I ode mnie serdeczności. Jak zwykle - szczególne podziękowania za rymowankę, która zawsze budzi moją sympatię. Uściski. Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




To Twoje pseudo zawsze sprawia mi kłopot. Zdrobnienie brzmi idiotycznie, a mówić do kogoś per Popsuty, to z góry diagnozować! :))) Rozwikłamy troszkę tajemnicę z powyższego tekstu? Otóż - zastanawiam się (nie ja pierwsza! byli i są lepsi ode mnie), jak jest: czy to natura jest taka, żeby można było ją obserwować, czy to nasz mózg się do niej dostosował? Szczególnie, że i nasz mózg jest tej natury cząstką. Czyż nie? Odpowiedzi na to pytanie nie umieją udzielić tęgie umysły tego świata. Ja tylko sobie je zadaję dla zabawy. W ten sposób zestawienie niektórych elementów nie grozi ryzykownymi konsekwencjami. A kto ma rację? Co znaczy - silniejszy, prawda? I ja pozdrawiam Naprawialnego. Elka.
Moje pseudo to tylko pseudo. Coś może oznaczać a czegoś nie musi... Jesteś druga na tym portalu, która w ciągu tygodnia zwraca uwagę na moje pseudo w kwestii zdrobnienia. W sumie co mi tam. Ja się nie czepiam nicków i nie zwracam uwagi na ich brzmienie, tym bardziej komuś tak prosto z mostu, bo i po co :)
Twoje pytanie jest z tych na które nie ma odpowiedzi. To tak jak zapytać co było pierwsze: jajko czy kura. A kto (co) jest silniejsze to myślę że najsilniejsza jest Natura. Zresztą, różnie można pojmować samo słowo "silniejszy"... Silniejszy przetrwa. I jakoś nie chce mi się być Naprawialny :)
Pozdrawiam Elu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




To Twoje pseudo zawsze sprawia mi kłopot. Zdrobnienie brzmi idiotycznie, a mówić do kogoś per Popsuty, to z góry diagnozować! :))) Rozwikłamy troszkę tajemnicę z powyższego tekstu? Otóż - zastanawiam się (nie ja pierwsza! byli i są lepsi ode mnie), jak jest: czy to natura jest taka, żeby można było ją obserwować, czy to nasz mózg się do niej dostosował? Szczególnie, że i nasz mózg jest tej natury cząstką. Czyż nie? Odpowiedzi na to pytanie nie umieją udzielić tęgie umysły tego świata. Ja tylko sobie je zadaję dla zabawy. W ten sposób zestawienie niektórych elementów nie grozi ryzykownymi konsekwencjami. A kto ma rację? Co znaczy - silniejszy, prawda? I ja pozdrawiam Naprawialnego. Elka.
Moje pseudo to tylko pseudo. Coś może oznaczać a czegoś nie musi... Jesteś druga na tym portalu, która w ciągu tygodnia zwraca uwagę na moje pseudo w kwestii zdrobnienia. W sumie co mi tam. Ja się nie czepiam nicków i nie zwracam uwagi na ich brzmienie, tym bardziej komuś tak prosto z mostu, bo i po co :)
Twoje pytanie jest z tych na które nie ma odpowiedzi. To tak jak zapytać co było pierwsze: jajko czy kura. A kto (co) jest silniejsze to myślę że najsilniejsza jest Natura. Zresztą, różnie można pojmować samo słowo "silniejszy"... Silniejszy przetrwa. I jakoś nie chce mi się być Naprawialny :)
Pozdrawiam Elu.


Eeee tam...nie czepiam się :))))) tylko kłopot zgłaszam! Mój nick za to infantylny, a też go lubię. Mnie możesz prosto z mostu to rzec, spokojnie. Ale nie o tym... Moje pytanie nie jest z gatunku "jajko czy kura". Wiadomo bowiem, że natura jako ona, była pierwsza. Mózg to jej późny, szczególny wytwór. Tylko jak to się stało, że on potrafi tę naturę obserwować. Kto to zaplanował, może nikt? A może mózg tego nie potrafi, tylko nam się tak wydaje, że zielone to zielone? Przecież to tylko pewna długość fali. No, to pogadałam sobie, a Ty zostań nienaprawialny! Jest ciekawiej. Uściski. Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




:D

pytanie stare jak świat a jak pięknie podane - uwielbiam takie pisanie!
pzdr!:)


No stare, fakt. A odpowiedzi jak nie było, tak nie ma. I nie będzie raczej. Dla mnie ważna Twoja aprobata. Pozdrowienia. Elka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




To Twoje pseudo zawsze sprawia mi kłopot. Zdrobnienie brzmi idiotycznie, a mówić do kogoś per Popsuty, to z góry diagnozować! :))) Rozwikłamy troszkę tajemnicę z powyższego tekstu? Otóż - zastanawiam się (nie ja pierwsza! byli i są lepsi ode mnie), jak jest: czy to natura jest taka, żeby można było ją obserwować, czy to nasz mózg się do niej dostosował? Szczególnie, że i nasz mózg jest tej natury cząstką. Czyż nie? Odpowiedzi na to pytanie nie umieją udzielić tęgie umysły tego świata. Ja tylko sobie je zadaję dla zabawy. W ten sposób zestawienie niektórych elementów nie grozi ryzykownymi konsekwencjami. A kto ma rację? Co znaczy - silniejszy, prawda? I ja pozdrawiam Naprawialnego. Elka.
wiersz ciekawy
jeśli przyjąć że mózg jest tylko przekaźnikiem a proces myślenia odbywa się poza nim (ostatnie badania i teoria psychologów) to możemy dojść do innych wniosków
ludzie o sprawnych umysłach są w jakimś sensie wolni - potrafią wyzwolić się z pewnych kanonów myślowych (myślenie w bok) i chociaż są częścią natury potrafią zachować do niej dystans

pozdrawiam Jacek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




To Twoje pseudo zawsze sprawia mi kłopot. Zdrobnienie brzmi idiotycznie, a mówić do kogoś per Popsuty, to z góry diagnozować! :))) Rozwikłamy troszkę tajemnicę z powyższego tekstu? Otóż - zastanawiam się (nie ja pierwsza! byli i są lepsi ode mnie), jak jest: czy to natura jest taka, żeby można było ją obserwować, czy to nasz mózg się do niej dostosował? Szczególnie, że i nasz mózg jest tej natury cząstką. Czyż nie? Odpowiedzi na to pytanie nie umieją udzielić tęgie umysły tego świata. Ja tylko sobie je zadaję dla zabawy. W ten sposób zestawienie niektórych elementów nie grozi ryzykownymi konsekwencjami. A kto ma rację? Co znaczy - silniejszy, prawda? I ja pozdrawiam Naprawialnego. Elka.
wiersz ciekawy
jeśli przyjąć że mózg jest tylko przekaźnikiem a proces myślenia odbywa się poza nim (ostatnie badania i teoria psychologów) to możemy dojść do innych wniosków
ludzie o sprawnych umysłach są w jakimś sensie wolni - potrafią wyzwolić się z pewnych kanonów myślowych (myślenie w bok) i chociaż są częścią natury potrafią zachować do niej dystans

pozdrawiam Jacek


Co do badań, to te oszałamiają swoją mnogością. Większość psychologów obstaje jednak za tradycyjnym obrazem mózgu. Jest on przekaźnikiem, ale i twórcą. Proces myślenia jest aktem, który angażuje całe bogactwo natury. Wszelkich "boków" obawiam się, bo często prowadzą na manowce. W różnych , zresztą, dziedzinach. Natomiast samodzielne myślenie i umiejętność zachowania dystansu są niezwykle cenne i pod tym chętnie się podpiszę. Pozdrawiam. E.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @kropka kreska Nie odważę się interpretować bo i po co......ważne że wiele podtekstów każdy dla siebie w Twoim wierszu znajdzie.. ...jakoś z Powsinogą skojarzyła mi się ONA......ale nie pytaj dlaczego. Nie wiem....balladowo wybrzmiało. Fajnie...
    • @Migrena Przyznam ,że masz ten swój niepowtarzalny sposób malowania ''Portretu bliskiej Osoby''słowami które płyną .........i tylko chciałoby się rzec żal bezpowrotny....za wszystkim co utracone a wraca....wracać będzie aż po kres.
    • Na grzyby Syreną 105 ferajna opony drze, Żwir spod kół strąca szyszek żyrandole. Gajowy z białą laską za nami gna i klnie. Kich! paf! bruum! wuuuu! bibip! – echo niesie.   Szuu przez kałużysko, hop nad powalonym drzewem, Z radia: bum, bum, bum! trzask, trzask. piii! Pety za okno – pstryk! – strzelają jak z iskrownika, Puszki jak kręgle pod nogami padają, chrup!   Lecimy złupić ten las, wszystko nasze jest. Stop! mrowisko, znak szczególny! – łyyyy i hamowanie. Sto na wprost, dwieście w lewo – zawiaduję Tam prawdziwki jak patelnie nas czekają!   Kosze w dłoń, za pas tasaki, hurmem, bracia! W las ruszyli – pewni, zwiewni i pachnący. Głosy i wrzaski – wilk tak nawet nie zawyje, Grzyby rosną jak zaklęte – nawet muchomory kuszą.   Środek lasu, niedorzeczność, coś jak z bajki Baby Jagi chata stoi wykrzywiona w mchu, paprociach. Łódź podwodna we mgle obok, karuzela i huśtawki... Nic, to zwidy jakieś. kijem ruszę i przepadną.   Z lasu niesie się wołanie głośne: „DZIIIIK!” Lisią norę wypatruję – tam schronienie. Coś runęło z hukiem – to odwaga moja, oręż mój. W modlitwie załkałem i nura w studnię strachu.   W śmiertelny mrok się wpatruję – schron? pułapka? Coś mnie kłuje... składam broń – to nieczysta gra. Komary tną mnie w pięty, rety, gdzie policja? „Tu cię mam!” – śmieje mi się w gębę wstrętny skrzat.   Kajdany wyciąga: klik! – siedzą jak ulał, przyznaję. Prawa swoje wysłuchuję, „pod sąd leśny, bratku, idziesz! Niedźwiedź sędzią w twojej sprawie, ty gałganie! Na obronę masz ochraniacz – tu, na jaja...”   „Pobudka!” – bum bum, draa! – drze się krzykliwie, Zmoczone prześcieradło pode mną – sen rozlany? „Koniom wody dać! z lasu przynieść drwa!” Co? gdzie? „dalej, marsz!” – o nie!, majtek mi brak...
    • Wszystko zaczęło się w dniu gdy jej pomoc w prowadzeniu interesu, nastoletnia Maudeline, wracając jak zawsze po skończonej pracy do domu a raczej sierocińca, który założyły siostry w budynku opactwa przy katedrze świętego Gwinała, zaginęła bez śladu.  Minęły już prawie dwa lata a dziewczyny nikt nie widział ani o niej nie słyszał. Siostry a w szczególności nowicjuszka Pelágie nie spoczęły choćby chwili po to by przerwać poszukiwania i zbierać choćby szczątki niesprawdzonych informacji, bajań a najczęściej przesądów i steku zapijaczonych bzdur łgarzy i hochsztaplerów, którzy prędzej po litrach absyntu i porcji grzybków ujrzeli przed oczyma diabelskie procesje, kopytnych demonów idących po ich nic nie warte dusze niźli ducha dziewczynki uganiającego się w zabawie po dnie wyschniętej fosy miejskiej.  Najpewniej dziewczyna padła ofiarą przemocy a jej ciało już dawno spoczywało w falach Mirecourde. Lecz zwierzyła się na kilka dni przed zniknięciem do Mahaute, że odłożyła już znaczną kwotę pieniędzy i już niedługo chciałaby opuścić sierociniec i szukać szczęścia na rozdrożach Langdewocji. A nóż znajdzie jakiegoś księcia z bajki lub rycerza na białym ogierze, przy którym Bucefał aleksandryjski to ledwie spasiona szkapa. Dużo mówiła o miłości. Lecz czy miała kogo konkretnego na oku tego nigdy nie wyjawiła.    Mahaute nie mogła szukać jej w nieskończoność. Nie miała nawet żadnego punktu zaczepienia poza klasztorem i sierocińcem. Nie mogła też pozwolić by jej ledwie co rozpoczęty interes narazić na szwank i widmo długów. Omówiła sprawę z siostrami zakonnymi a te poleciły jej dziewczynę z miasta do pomocy w sklepie.  Miała na imię Leonné de Cléray. Była pokorną i małomówną ale pracowitą kobietą. Wychowana ze starannie dobraną edukacją przez ojca jej, aptekarza z kastylijskiego miasta Torrecisma, gdzie leczył on nowatorską metodą lodowej żywicy, która pozyskiwał przez zmieszanie mięty, rtęci i żywicy drzewa krzyża.  Leczył on przez lata wojowników i urzędników, lecz pewnego razu przyprowadzono mu stojącego już nad malarycznym grobem, bohatera wielu bitew z Maurami Sanchuelo de Ocána. Zajął się nim należycie i leczył dbając o wszelkie dobro i dopust. Zrządzeniem losu tragicznym dla obu z nich był dzień trzeci hospitalizacji woja. Ten napojony jakąś tajemną, alchemiczną miksturą. Zapadł w śpiączkę i niedługo potem wyzionął ducha. Jednak nim oddał go w ręce świętych aniołów, otworzył oczy i w obecności namaszczajacego go zakonnika wyjawił słowa.    Zaprzedał mnie on Maurom i heretykom ze starej wieży. - był w przedśmiertnym spazmie i transie. Nie sposób było rozpoznać czy mówi jasno czy bredzi w malignie. - Bierze od nich recepty i przepisy na trucizny jak ta co roznosi śmierci powiew w mych żyłach. Jest przepowiedziany z gwiazd. On zaćmi krzyż i rozświetli półksiężyc nad ziemią Leonu i Kastylii. On modli się jak demon do arabskich znaków z ksiąg. On dżin i zagłada krzyżowców, którzy kroczą ku niemu w niewiedzy siły jego majestatu.    Z tymi słowami na ustach umarł a zakonnik zamknął mu zaszkliwione oczy i włożył do rąk różaniec. A potem udał się do brata nieboszczyka i powtórzył dokładnie jego słowa. Ojca, Leonné natychmiast uwięziono i długo wymuszano na nim zeznania przeciw samemu sobie.    Był jednak nieugięty i nie przyznawał się do winy. Zresztą, nie miał do czego. Sąd zatrzymał jako dowody wszystkie jego skrypty, notatki i zebrane z wszelkich zakątków świata księgi innych aptekarzy, uzdrowicieli czy filozofów. Nie dopatrzono się w nich jednak żadnego bluźnierstwa ani czarnej magii a tym bardziej konszachtów z Maurami lub Berberami. Osadzony, modlił się pokornie, przyjmował komunię i wychwalał imię boże. Jedynie podczas przesłuchań, obity przez opryszków kata do skrwawienia i pół omdlenia, bluźnił szczerymi klątwami na ich wszelkich przodków i potomków oraz na ich samych, którym uwielbienie przemocy odebrało ludzki wymiar łaski i sumienia dla życia ludzkiego. Ani jedno jednak słowo gniewne nie obrało celu w świętym kościele ani Chrystusie Zbawicielu.      Dlatego też więzień po kilku miesiącach opuścił lochy Torregrimy - nowej wieży usytuowanej na miejscu dawnego minaretu i po opłaceniu za siebie okupu w postaci domu, 500 dukatów w złocie i porzucenia zawodu, dostał wolną rękę na dalsze życiowe wybory i postępki. Nie mogąc już liczyć na miłe i serdeczne traktowanie swojej osoby przez ludność Torrecismy, za ostatnie pieniądze nabył od oberżysty dwa konie dla siebie i córki. Upiął trokami pozostałe mu we własności sakwy z dobytkiem i ruszył, najpierw ku Cordobie i panującemu tam nadal kalifowi. Uczył dzieci możnych łaciny i matematyki, lecz nie znalazł w nowym powołaniu tej szczególnie nęcącej duszę iskry, która rozpala zainteresowanie i pasję ku nowym hierarchiom wiedzy.     
    • @Migrena Tak to taka chwila mego buntu....wbrew nadzieji mam nadzieję.Jest taki motyw''contra spem spero...jak dobrze pamiętam. A tak w ogóle to dzięki za wizytę..i logiczne przemyślenia....może ten Godot kiedyś się zjawi
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...