Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dlaczego zawsze wjebka?


Rekomendowane odpowiedzi

Ciężko mi wrócić do tej dyskusji, a chciałbym bardzo. Postaram się odpowiedzieć na ostatnie komentarze. Dopiero dzisiaj to robię, bo wcześniej nie miałem aż tyle czasu i przede wszystkim ochoty.


Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bardzo się rozpisałeś, ale nie udało ci się obalić mojego stwierdzenia, że Koran nie jest objaśnieniem Biblii. W paru punktach widać wyraźną i nie do pokonania przepaść, tym samym twierdzić, że Koran jest objaśnieniem Biblii to kłamać w żywe oczy. Ktoś, kto nie zna Koranu albo Biblii, albo obu tych ksiąg, może kupić takie twierdzenie. Między dwiema księgami są wyraźne i podstawowe różnice, których nijak nie można ze sobą pogodzić. Wniosek: Koran nie jest objaśnieniem Biblii. To, że obie księgi zgadzają się co do tego, że jest jeden Bóg (z tym, że w Biblii w trzech Osobach), to tylko ogólna prawda. Na tej samej zasadzie można tu podpiąć inne religie monoteistyczne, bo też w tym punkcie zgadzają się z wyznawcami Koranu i Biblii. Tylko po co? Koran i Biblia zgadzają się, że istnieje Absolut, ale rozmijają się w rozumieniu jego natury. I tylko to chciałem zakomunikować w tym punkcie. Kłócić się z faktami nie ma co, tym bardziej że ja nie czynię z tych różnic zarzutu wobec którejkolwiek religii (bo obie uważam za błędne tak czy siak, he, he).

Nie wiem, co to za niby-argument, że Stary Testament jest "mniejszą częścią całości Biblii"? Cóż z tego? Wers, który zacytowałeś jest jeszcze mniejszą częścią Biblii. Sprowadzam oczywiście twój argument do absurdu. W rzeczywistości nie ważne jest, ile miejsca zajmuje dany tekst, bo nie o miejsce tu chodzi! I nie będę się dalej rozpisywał, bo zaczynają się takie oczywistości, że aż głupio o nich pisać. Jesteś mądrym człowiekiem, oczytanym, nie wiem, dlaczego stosujesz w dyskusji taką dziwną argumentację? Stary Testament i Nowy Testament stanowią integralną całość. Jeśli są rzeczywiście między nimi sprzeczności, tym gorzej dla całej Biblii.






Może nie oznacza wyłącznie Ziemi, ale bezsprzecznie oznacza RÓWNIEŻ Ziemię. A w każdym razie jest to jakaś planeta, po której zostały stworzone gwiazdy i inne ciała niebieskie, a potem na tę planetę zesłano bydło i inne zwierzęta, a na koniec człowieka. Jest to napisane czarno na białym. Jeśli nie jest to opis stworzenia Ziemi, tej Ziemi (też mnie wzięło na ironię!), to jak nic jest to opis stworzenia innej planety, po której wałęsają się ludzie. Ale to oznacza, że... Adam i Ewa byli kosmitami! Aaaaaaa...

Biblia myli się już na samym początku, nie ma gwarancji, że nie myli się również w innych miejscach. Mnie nie jest do niczego potrzeba, chyba że kartki byłyby mniej szorstkie, to chyba znalazłbym sposób, jak ją wykorzystać...





No i nic nie wytłumaczyłeś. Zemsta jest wyrazem słabości, więc każdy, kto dokonuje zemsty, obnaża przed innymi swoją słabość. Bóg dokonywał zemsty, więc pokazał, że własne słabostki panują nad nim. Oto czysta logika, a nie twoje pokrętne tłumaczenie :)

A według mnie: zemsta jest wyrazem sprawiedliwości. Bóg się mścił, bo jest Sprawiedliwy. I to też czysta logika, bez wikłania się w efektowne, ale niedotykające sedna sprawy tłumaczenie.




Czyli nadal nie zmienia to faktu, że jedna ze stron się myli.





Nie przeraża cię, że Bóg traktowany jest instrumentalnie. W sumie nie ty powinieneś się martwić :)






To już próba zrozumienia Tego, Który Jest Niezgłębioną Tajemnicą. Czyli twoja działka. Ja wiem, że wszelkie tego typu działanie oddala od Boga.




Cieszę się, że się nie gniewasz o to "pieprzenie". Ktoś mi kiedyś powiedział, że dyskusja bez emocji ,to żadna dyskusja.




Słowa na dzisiaj: mitologizacja. Sokrates to pijak (gdyby żył dzisiaj, na YT byłoby wideo, jak obala "liter" w 20 sekund), Budda nie wiem, ale jeśli wierzyć posągom, to był strasznie smutny facet :)




Otóż to: "A to jest możliwe tylko w sytuacji bardzo wyciszonego duchowo człowieka". A ten bardzo wyciszony duchowo człowiek to musi medytować gdzieś na samotnej górze i nie mieć większych problemów na głowie. Tylko ja nie pisałem o takich szczególnych sytuacjach, które są przywilejem elity elit, która na dodatek nie jest wystawiona na żadną większą próbę (czyli de facto nie możemy stwierdzić, jak zachowaliby się w sytuacji skrajnej, dla nich skrajnej podwójnie).

Już nawet nie chcę pisać o tym, że ci "bardzo wyciszeni duchowo ludzie", to przechodzą tylko obok życia, a Boga to już na pewno nie spotykają. Jeśli bowiem życie jest darem Bożym, a posłaniem człowieka - nie wiem - panować nad Ziemią i starać się urzeczywistniać Boga, powiększać Dobro, no to zamykając się na świat i penetrując tzw. własną głębię, zamykają się właśnie na Boga. Drugi człowiek, zwierzę, roślina, świat w ogóle, a nie "ja", "ego".





Odpowiedź niepełna. Czekam na dalszą część.




I tylko w tym punkcie się zgadzamy. Zawsze to coś :)




A poza tym wiesz też, że istnieją ludzie, którzy nie mieli żadnej depresji, załamania, choroby i wszystkiego, co złe, a nawet cieszyli się dobrym zdrowiem, nieposzlakowaną opinią, mieli dobrą pracę i cudowną rodzinę, a mimo to zaczęli mordować, bo taki mieli kaprys? Bo im się nudziło? Nie popadajmy znowu w taką skrajność, że BYĆ MOŻE jakieś tam banalne wydarzenie mogło mieć na wpływ ich mordercze skłonności. Wiesz, gdyby takie detale były bardzo znaczące, to znaczyłoby, że wszyscy jesteśmy gotowi do mordu. I wracamy do punktu wyjścia: jedni są w stanie się powstrzymywać i uśpić mordercę w sobie, inni - nie. Dlaczego tych, co nie potrafią się powstrzymać, mamy nie karać śmiercią, jeśli swoimi obrzydliwymi czynami pokazali pogardę dla życia? Jeśli nie okazują skruchy i chcą wrócić do swojej zbrodniczej działalności?

Na szczęście są zbrodniarze, którzy zrozumieli, że śmierć jest czasem jedyną droga wyjścia. Westley Allan Dodd, morderca dzieci, który znęcał się nad nimi przed śmiercią i robił im "sesje fotograficzne" (zbyt drastyczne, by pokazywać na procesie!), na pytanie sędziego: "Co zrobisz, jak cię wsadzimy do więzienia o zaostrzonym rygorze", odparł: "Będę się starał za wszelką cenę uciec. Jeśli to konieczne, zabiję strażnika. A potem wrócę do tego, co robiłem dotychczas". Sędzia podpytał: "To znaczy?". Dodd: "Do gwałcenia dzieci". Sędzia: "I mordowania?". Dodd: "Tak, do gwałcenia i mordowania". Dodd ostatecznie zawisnął na szubienicy (sam wybrał sobie taką karę śmierci, ponieważ chciał się poczuć jak jego ostatnia 4-letnia ofiara). Powiesz: "To żadna kara, lepiej zamknąć go w ciasnej celi". Tylko trzy sprawy. Jeden: to nigdy nie zagwarantuje, że ten skurczybyk już nikogo nie skrzywdzi (tylko kara śmierci rozwiązuje sprawę). Dwa: raczej trudno oczekiwać, że w takich warunkach zmieni on swoje nastawienie do świata i "wyciągnie błędy" ze swojego postępowania. Raczej odwrotnie: jeszcze bardziej ten świat znienawidzi ("Co mi robicie, popaprańcy? Ja tylko zabijałem dzieci, za co mnie tak karzecie?)". Trzy: kara na pewno jest surowa i tak się zastanawiam, czy według twojego światopoglądu nie za surowa? Życie to dar Boży, jeśli nie mamy prawa go niszczyć błyskawicznie (egzekucja), to dlaczego mamy mieć prawo niszczyć je powolutku? Co na to twoja logika?

Nie wszystko można obiektywizować, mam tu na myśli intymne spotkanie z Bogiem, ale mniejsza z tym, bo nie o to chodzi.

Aha, jako ciekawostka odpowiedź Carla Panzarma do członków stowarzyszenia przeciw karze śmierci: "Jedyne wyrazy podziękowania, jakie wy i wam podobni kiedykolwiek otrzymacie ode mnie za swoje wysiłki, będą takie, że chciałbym, żebyście wszyscy mieli jedną szyję, na której mógłbym zacisnąć swoje palce... Nie chcę się zmieniać na lepsze. Moim jedynym życzeniem jest zmienić ludzi, którzy chcą zmienić mnie, i wierzę, że jedynym sposobem, aby zmienić ludzi na lepsze, jest zabicie ich. Moje motto to: obrabuj, zgwałć i zabij ich wszystkich!". Nie wiem, co Bóg zrobił z tym typem, bo to Boga sprawa, ale wiem, że ludzie, skazując go na krzesełko, postąpili słusznie. Tylko tyle.




W tym świecie wszystko kończy się na śmierci... Relatywizuję? Ładne słowo, ale napisz konkretnie, o co ci chodzi. Punkt widzenia ślepy? Nie przedstawiłeś lepszego...




Wybaczam. Co do reszty - "oko za oko", niedokładnie. Nie da się adekwatnie ukarać kogoś, kto zabił dla frajdy 21 osób (przywoływani już maniacy z Dniepropietrowska). Można jedynie uchwycić jakąś cząstkę sprawiedliwości, skazując ich na ziemski nie-byt.




Jak już mówiłem, nie wiedziałem, że tam takie gówno jest. Nie interesuje mnie oglądanie takich rzeczy, dziwię się, że można chcieć kolekcjonować takie filmiki. Niedobrze mi się robi.




Jeśli za karą śmierci stoi ADEKWATNOŚĆ KARY wobec przewiny, to dlaczego mielibyśmy postępować inaczej niż adekwatnie właśnie???



Po pierwsze - sprawa rozpala umysły o wiele bardziej niż polityka, więc o frekwencję nie martwiłbym się. Poza tym można by od razu zadać pytanie o stosunek do eutanazji i aborcji (tzw. referendum full wypas).

Po drugie - starsi ludzie przywiązani do tradycji? To ja tylko przypomnę, że w Polsce mamy długą tradycję karania śmiercią, zaś zniesienie tej kary to wymysł ostatnich lat. O jakiej więc tradycji waść mówisz? Słuchając starszych ludzi dochodzę do wniosku, że ich poglądy są jeszcze bardziej radykalne od moich. Ale to pewnie wynik przeżytych lat i zgromadzonej mądrości.

Po trzecie - dopóki nie dojdzie do referendum, nie można stwierdzić, która opcja zostałaby wybrana przez społeczeństwo. Mamy jednak sondaże, a te pokazują przeważnie przewagę zwolenników kary śmierci.

A tak poza tym ciekawy tekst, z którym powinieneś się zapoznać: www.prawo.e-katedra.pl/sedno-sprawy/1495-kara-smierci-jestes-za-czy-przeciw



Ostatnia uwaga: tak często podaję przykłady obrzydliwych gości, bo lubię analizować sprawę na KONKRETACH, a nie bujać w obłokach, bo "coś tam sobie wymyśliłem i to odnosi się do wszelkiego działania".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 58
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

"Ciężko mi wrócić do tej dyskusji, a chciałbym bardzo. Postaram się odpowiedzieć na ostatnie komentarze. Dopiero dzisiaj to robię, bo wcześniej nie miałem aż tyle czasu i przede wszystkim ochoty."

Dobra, skoro ty w takim tonie, to pozwolę sobie podobnie. Otóż mówisz że bardzo chciałbyś wrócić do dyskusji ale wcześniej nie miałeś ochoty. Nie będę tego nazywał adekwatnie, bo to byłoby być może nazbyt dosadne.


......................................................................................................................................

"Między dwiema księgami są wyraźne i podstawowe różnice, których nijak nie można ze sobą pogodzić. Wniosek: Koran nie jest objaśnieniem Biblii."

Najpierw podaj te różnice skoro one są takie wyraźne i skoro niezaprzeczalnie występują, a później dopiero ustanawiaj jakiekolwiek wnioski, bo w tym momencie to ty jesteś dla mnie niepoważny raczej, aniżeli cokolwiek wykazujesz.

......................................................................................................................................

"To, że obie księgi zgadzają się co do tego, że jest jeden Bóg (z tym, że w Biblii w trzech Osobach), to tylko ogólna prawda."

Nie w Biblii w Trzech Osobach, lecz w Nowym Testamencie; a Stary i Nowy Testament nie są integralną całością wcale, bo Tora (Stary Testament) jest fundamentem judaizmu, który odrzuca Nowy Testament, prościzna.

......................................................................................................................................

"Na tej samej zasadzie można tu podpiąć inne religie monoteistyczne, bo też w tym punkcie
zgadzają się z wyznawcami Koranu i Biblii. Tylko po co?"

A są takowe?

......................................................................................................................................

"Koran i Biblia zgadzają się, że istnieje Absolut, ale rozmijają się w rozumieniu jego natury. I tylko to chciałem zakomunikować w tym punkcie. Kłócić się z faktami nie ma co, tym bardziej że ja nie czynię z tych różnic zarzutu wobec którejkolwiek religii (bo obie uważam za błędne tak czy siak, he, he)."

Niedouczony komunikat niespecjalnie cokolwiek wnosi. Reszta - czyli to że obie uważasz za błędne - w ogóle mnie nie obchodzi. Dla mnie to głupie (he, he).

.....................................................................................................................................

"Nie wiem, co to za niby-argument, że Stary Testament jest "mniejszą częścią całości Biblii"? Cóż z tego? Wers, który zacytowałeś jest jeszcze mniejszą częścią Biblii. Sprowadzam oczywiście twój argument do absurdu. W rzeczywistości nie ważne jest, ile miejsca zajmuje dany tekst, bo nie o miejsce tu chodzi! I nie będę się dalej rozpisywał, bo zaczynają się takie oczywistości, że aż głupio o nich pisać. Jesteś mądrym człowiekiem, oczytanym, nie wiem, dlaczego stosujesz w dyskusji taką dziwną argumentację? Stary Testament i Nowy Testament stanowią integralną całość. Jeśli są rzeczywiście między nimi sprzeczności, tym gorzej dla całej Biblii."

Raczyłbyś przestać żartować bo gotowym pomyśleć że wierzysz w to co mówisz ;)

....................................................................................................................................

"Może nie oznacza wyłącznie Ziemi, ale bezsprzecznie oznacza RÓWNIEŻ Ziemię. A w każdym razie jest to jakaś planeta, po której zostały stworzone gwiazdy i inne ciała niebieskie, a potem na tę planetę zesłano bydło i inne zwierzęta, a na koniec człowieka. Jest to napisane czarno na białym. Jeśli nie jest to opis stworzenia Ziemi, tej Ziemi (też mnie wzięło na ironię!), to jak nic jest to opis stworzenia innej planety, po której wałęsają się ludzie. Ale to oznacza, że... Adam i Ewa byli kosmitami! Aaaaaaa..."

Niesłychane tej. Widać żeś magister jest ;) Czy ja odpowiadam za twoje zawężone spektrum? Bo właśnie na takie niziny sprowadziłeś całą dyskusję, której już ani trochę nie traktuję poważnie, bo takich chłystków kilkunastu mam w jednym bloku - wszyscy geniusze myśli racjonalnej! Błeże
/majstersztyk ironizowanie, no mówię ci/

.......................................................................................................................................

"Biblia myli się już na samym początku, nie ma gwarancji, że nie myli się również w innych miejscach. Mnie nie jest do niczego potrzeba, chyba że kartki byłyby mniej szorstkie, to chyba znalazłbym sposób, jak ją wykorzystać..."

Oświecony - taki sobie lepiej nick zaserwuj: Oświecony ;)

................................................................................................................................

"Nie przeraża cię, że Bóg traktowany jest instrumentalnie. W sumie nie ty powinieneś się martwić :)"

:| No ludzie bywają głupi, no i co. No cóż. Co mnie idioci obchodzą? Nie wiem ej, bez sensu w ogóle ta odpowiedź; zresztą jak całość niestety ;(

...................................................................................................................................

"A poza tym wiesz też, że istnieją ludzie, którzy nie mieli żadnej depresji, załamania, choroby i wszystkiego, co złe, a nawet cieszyli się dobrym zdrowiem, nieposzlakowaną opinią, mieli dobrą pracę i cudowną rodzinę, a mimo to zaczęli mordować, bo taki mieli kaprys? Bo im się nudziło? Nie popadajmy znowu w taką skrajność, że BYĆ MOŻE jakieś tam banalne wydarzenie mogło mieć na wpływ ich mordercze skłonności. Wiesz, gdyby takie detale były bardzo znaczące, to znaczyłoby, że wszyscy jesteśmy gotowi do mordu. I wracamy do punktu wyjścia: jedni są w stanie się powstrzymywać i uśpić mordercę w sobie, inni - nie. Dlaczego tych, co nie potrafią się powstrzymać, mamy nie karać śmiercią, jeśli swoimi obrzydliwymi czynami pokazali pogardę dla życia? Jeśli nie okazują skruchy i chcą wrócić do swojej zbrodniczej działalności?"

Ale denne. Mówisz mi o skrajności a sam podajesz skrajność za przekład, tylko z drugiej strony barykady ;) Ilu aż tak niemożebnie zatwardziałych ludzi - zrównoważonych psychicznie!, dostosowanych społecznie!, zrealizowanych uczuciowo!, rozgarniętych wszelako! - historia zna, co? Ośmiu? Osiemnastu? A ten koleś, co zjadał dzieci na śniadanie, to właśnie idzie o to, żeby on nie miał nigdy możliwości palcem opuszczenia swojego lochu, i wtedy jego chęć ucieczki będzie dla niego najniewygodniejszym rodzajem świerzbu emocjonalnego. Przecież to jest w oczywisty sposób gorsze dla niego - gnić nieustannie i zgnić ostatecznie. Łojezu tej. Nie ma co spełniać jego pragnień - należy za wszelką cenę dążyć do tego aby go rozwścieczyć. Jednym słowem należny działać przekornie, i nigdy nie pozwolić mu umrzeć, ale za wszelką cenę dopilnować tego, aby nie mógł zrealizować swoich zamierzeń, czyli opuścić lochu. A ten sędzia co go wręcz na życzenie wysyła na szubienice i zadaje tak idiotyczne pytania to doprawdy musiał być bardzo rozgarnięty pan sędzia, doprawdy; ale ok, bo gadać mi się nie chce też.

..................................................................................................................................

"Jeśli za karą śmierci stoi ADEKWATNOŚĆ KARY wobec przewiny, to dlaczego mielibyśmy postępować inaczej niż adekwatnie właśnie???"

Już sobie napisałem o tym jak przewrotna i naginana może być logika, a teraz jedynie powiem że to nie jest żadna adekwatność tylko pozorna, iluzoryczna, wyobrażalna przez człowieka adekwatność opierająca się na przemożnej chęci doprowadzenia do odwetu; który jest jedynym sposobem uspokojenia własnego lęku i przestrachu w styczności z nieopisanym złem. Lęk prosty jak człowiek prosty. Najgorzej strach okazać przed kimkolwiek, więc trzeba byka raczej za rogi brać, i męczyć go w odwrotny sposób - każdy człowiek ma jakiś słaby punkt, który działa przeciwko niemu. Tylko że mi się pisać nie chce. Nie mam ochoty ;) Zanużyła mnie krańcowo twoja przewidywalność ;)

End.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Ostatnia uwaga: tak często podaję przykłady obrzydliwych gości, bo lubię analizować sprawę na KONKRETACH, a nie bujać w obłokach, bo "coś tam sobie wymyśliłem i to odnosi się do wszelkiego działania".

I te wszystkie twoje konkrety które jak widzę bardzo lubisz studiować nieustannie utwierdzają cię w przekonaniu, że na takich ludzi nie ma innego sposobu poza wymierzeniem im adekwatnej kary jaką to adekwatną karą jest dla nich śmierć. Aaaaaaaaaaaha ;) Po pierwsze skoro taki człek jest na tyle oswojony ze śmiercią że nic sobie z niej nie robi to jedynym który cokolwiek robi sobie z jego śmierci jesteś ty; a po jego śmierci twój spokój jest pełny, bo wiesz już teraz, że on nikogo nie skrzywdzi, bo nie żyję, hehe. No widzisz, a ja wiem, że istnieją sposoby aby człowiek który popełniał takowe postępki, pomimo tego iż żyję, nigdy już nikogo nie skrzywdził, a mimo wszystko czuł nieopisany brak tego, czego pragnie najbardziej, i bez czego jego życie staję się realnie bezwartościowe całkowicie; jednym słowem mówiąc: egzystencjalny ból, ból o wielokroć bardziej adekwatny, aniżeli rozwiązanie, które WYDAJE ci się najwłaściwsze.

Aczkolwiek ważne że masz rację, a ja jestem marzyciel nad wyraz ;))
Miłego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Słuchaj, życie na forum nie równa się jedyne życie, jakie prowadzę. Przykro mi, że dniami i nocami wyczekiwałeś mojej odpowiedzi.




Chwila googlowania, ktoś wykonał robotę za mnie: >
Kwestia zbawienia to nie jest jakiś tam pikuś. Różnica między Biblią a Koranem jest tu nie do zniwelowania.

Jako że nie chciało ci się odpisywać na wszystkie mniejsze wątki, ja w tym też poprzestanę na tym, co już napisałem. Nie muszę cię chyba uczyć googlować? Różnic między Koranem a Biblią jest dużo więcej. Powstało na ten temat trochę literatury i parę profesjonalnie zarządzanych stron internetowych. Jeśli masz dobrą wolę, to sobie sam poszukasz. Jeśli wolisz uparcie trwać w przeświadczeniu, że zjadłeś już wszystkie rozumy - trwaj.



Tak, są takowe (he, he). Wszystkie religie monoteistyczne zgadzają się co do jednego - jest jeden Bóg (np. sikhizm). I tylko o takie ogólne stwierdzenie mi chodziło. Natomiast to, że religie monoteistyczne zgadzają się co do tego, że jest jeden Bóg, nie oznacza, że mają na myśli tego samego Boga.

I jeszcze słowa kogoś, kto myśli podobnie do mnie: "Ktoś może utrzymywać, że Ra, Izys czy Ozyrys jest jednym prawdziwym Bogiem, co wcale nie oznacza, że chrześcijańskie i egipskie bóstwa są jednym i tym samym. Starożytni mogli uczyć, że Baal albo Moloch był jedynym prawdziwym Bogiem. Podobnie Grecy mogli utrzymywać, że Zeus czy Jupiter był jedynym prawdziwym żywym Bogiem. Utrzymywanie tylko, że jest jeden prawdziwy Bóg nie daje jeszcze podstaw do automatycznego utrzymywania, że Bóg, którego się wybrało jest prawdziwy. W tym wypadku, Bóg, jaki objawił się w Biblii, ukazał Swoją naturę i Swoje imię, aby niemożliwe było mylenie Go z otaczającymi pogańskimi bóstwami.
Kult bożka księżycowego, jaki praktykowali Arabowie za czasów Mahometa został przeistoczony w monoteistyczną religię.
Ponieważ Mohamet rozpoczął z pogańskim bóstwem, nie dziwi, że skończył z pogańskim bogiem. Jak zauważył niemiecki uczony Johannes Hauri: Monoteizm Mahometa jest odejściem od prawdziwego monoteizmu tak jak idea politeistyczna, koncepcja Boga według Mahometa jest na wskroś deistyczna. Do czasów Mahometa Allah był po prostu jednym z wielu pogańskich bóstw, jego imię oznaczało konkretnego bożka księżycowego czczonego w Arabii. Autorzy Biblii nie mieliby problemu odróżnić Allaha od Jahwe tak jak nie mieli trudności odróżnić Jahwe od Baala.".



Czyli żeby była jasność. Biblijny opis stworzenia świata i stworzonej tam planety przedstawia stworzenie Ziemi, tej Ziemi, czy nie? Co to jest za planeta, na której Bóg powołał do życia rośliny, zwierzęta i ludzi? Co to za planeta, która powstała przed innymi ciałami niebieskimi, hm?

Mogę być przewidywalny, ale takim niereformowalnym umysłom jak ty będę powtarzał do znudzenia: skoro Biblia rozmija się zaraz na początku ze współczesną wiedzą, to równie dobrze może być fałszywa również w każdym innym miejscu.



Okej, czyli chcesz chronić prawo do życia. Dlaczego jednak odmawiasz prawa do wolności? To samo pytanie, tylko trochę inaczej ubrane w słowa zadałem już wcześniej: "Życie to dar Boży, jeśli nie mamy prawa go niszczyć błyskawicznie (egzekucja), to dlaczego mamy mieć prawo niszczyć je powolutku? Co na to twoja logika?".




Zastanów się, co piszesz! Twierdzisz, że lepsze gnicie w celi niż kara śmierci, jesteś więc za gniciem w celi. Czy ty właśnie nie opowiedziałeś się za zemstą, przeciw której tak występowałeś? Jeśli rzeczywiście gnicie w celi jest gorsze (wierzę ci na słowo, ja tam nie mam doświadczenia w tej materii...), więcej: jest najsroższą karą, to twój pogląd mało różni się od mojego. Ponieważ ja też jestem za tym, aby za zbrodnie wymierzać najcięższe kary. Jedyne, czym się różnimy, to tym, że ty najcięższą karę upatrujesz w trwałym pozbawieniu wolności, ja zaś w pozbawieniu życia (a więc i wolności). Obaj więc jesteśmy tak samo mściwi, ponieważ obaj żądamy najcięższej kary (różnie ją jedynie rozumiemy). Ach, ta logika...



Ała!
Na przyszłość: nie może mnie obrazić ktoś, kogo nie znam i raczej znać nie chcę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Słuchaj, życie na forum nie równa się jedyne życie, jakie prowadzę. Przykro mi, że dniami i nocami wyczekiwałeś mojej odpowiedzi."

Mogłeś uprzedzić, miałbym chociaż okazję pójść się załatwić.


...............................................................................................................................

"Chwila googlowania, ktoś wykonał robotę za mnie: >
Kwestia zbawienia to nie jest jakiś tam pikuś. Różnica między Biblią a Koranem jest tu nie do zniwelowania."


Dobre sobie; wykazywanie różnic pomiędzy Biblią a Koranem na podstawie wyczytanych w internecie opinii niespecjalnie ma wiele wspólnego z myśleniem, w szczególności kiedy jakiś antyreligijny fanatyk uznaję na podstawie pobieżnej lektury, że ludzie o białych twarzach to są ludzie o białym kolorze skóry i odwrotnie - pierwsza odsłona erudycji internetowych entuzjastów. Gdybyś zechciał porzucić własne uprzedzenia i gdybyś potrafił podjąć nieco szerszą perspektywę interpretacyjną, zapewne wpadłbyś i ty na to, że "ludzie o białych twarzach" oznaczają ludzi wierzących, i jest to najzwyczajniejsza w świecie metafora, której nie sposób nie dostrzec, kiedy większa część aniżeli pojedyncze, wyrwane z kontekstu ustępy stanowią fundament wyciągania jakichkolwiek wniosków. Różnica między Biblią a Koranem w tym względzie jest żadna, ale skoro twierdzisz że przypadkowy przechodzień z internetu ma więcej racji niż sam Koran, to nie mamy zupełnie o czym rozmawiać w tym temacie, ale tego akurat dowiodłeś znacznie wcześniej, uzurpując sobie prawo do "logicznego" nieinterpretowania wybiórczych fragmentów z obu Ksiąg; nie ukrywając przy tym że twoim jedynym pragnieniem jest dezawułacja wszelkich tych dyrdymałów oderwanych od prawideł fizyki, jak ja od logiki. Super

......................................................................................................................................

"Jako że nie chciało ci się odpisywać na wszystkie mniejsze wątki, ja w tym też poprzestanę na tym, co już napisałem. Nie muszę cię chyba uczyć googlować? Różnic między Koranem a Biblią jest dużo więcej. Powstało na ten temat trochę literatury i parę profesjonalnie zarządzanych stron internetowych. Jeśli masz dobrą wolę, to sobie sam poszukasz. Jeśli wolisz uparcie trwać w przeświadczeniu, że zjadłeś już wszystkie rozumy - trwaj."

Różnic między Koranem a Biblią jest mnóstwo i jest to w zupełności uzasadnione różnym czasem, miejscem i okolicznościami powstania obu Ksiąg. Literatury fachowej wykazującej zbieżności pomiędzy obiema religiami jest dużo więcej, ale akurat w tym wypadku to nie ty zjadłeś już dawno wszystkie rozumy, lecz google dawno temu zaczęły myśleć za ciebie.

..................................................................................................................................

"I jeszcze słowa kogoś, kto myśli podobnie do mnie: "Ktoś może utrzymywać, że Ra, Izys czy Ozyrys jest jednym prawdziwym Bogiem, co wcale nie oznacza, że chrześcijańskie i egipskie bóstwa są jednym i tym samym. Starożytni mogli uczyć, że Baal albo Moloch był jedynym prawdziwym Bogiem. Podobnie Grecy mogli utrzymywać, że Zeus czy Jupiter był jedynym prawdziwym żywym Bogiem. Utrzymywanie tylko, że jest jeden prawdziwy Bóg nie daje jeszcze podstaw do automatycznego utrzymywania, że Bóg, którego się wybrało jest prawdziwy. W tym wypadku, Bóg, jaki objawił się w Biblii, ukazał Swoją naturę i Swoje imię, aby niemożliwe było mylenie Go z otaczającymi pogańskimi bóstwami.
Kult bożka księżycowego, jaki praktykowali Arabowie za czasów Mahometa został przeistoczony w monoteistyczną religię.
Ponieważ Mohamet rozpoczął z pogańskim bóstwem, nie dziwi, że skończył z pogańskim bogiem. Jak zauważył niemiecki uczony Johannes Hauri: Monoteizm Mahometa jest odejściem od prawdziwego monoteizmu tak jak idea politeistyczna, koncepcja Boga według Mahometa jest na wskroś deistyczna. Do czasów Mahometa Allah był po prostu jednym z wielu pogańskich bóstw, jego imię oznaczało konkretnego bożka księżycowego czczonego w Arabii. Autorzy Biblii nie mieliby problemu odróżnić Allaha od Jahwe tak jak nie mieli trudności odróżnić Jahwe od Baala.".

W całym tym bezrefleksyjnym kopiowaniu rzekomej wiedzy z internetu przydałaby się jakaś choćby śladowa chronologia aby uporządkować chaos, który uznałeś za fundament stanowiący zbiór prawd oczywistych. Wierzenia starożytnych Egipcjan niejak mają się do wiary w jednego Boga; podobnie grecka mitologia nijak się do tego ma. A ten uczony niemiecki ma racje, i gdybyś zechciał ze zrozumieniem czytać to co pisałem wcześniej, byłbyś uznał, że bez sensu jest mi wykazywać to, co sam uznaję za fakt oczywisty.


...................................................................................................................................


"Czyli żeby była jasność. Biblijny opis stworzenia świata i stworzonej tam planety przedstawia stworzenie Ziemi, tej Ziemi, czy nie? Co to jest za planeta, na której Bóg powołał do życia rośliny, zwierzęta i ludzi? Co to za planeta, która powstała przed innymi ciałami niebieskimi, hm?"

Czyli żeby była jasność - nie. Egzegezy są różne. Ty potrafisz jedynie kurczowo trzymać się literalnego wnioskowania, będąc piewcą "faktów" i "logiki". Już nieistotne że to żadna planeta tylko cały wszechświat, a jako że człowiek który jest w stanie zarejestrować za pomocą własnej percepcji jedynie te zjawiska przyrody które obecne są na Ziemi, to też Biblia, a właściwie Stary Testament w skrajnie uproszczonym, alegorycznym sensie, przemawia do wyobraźni ludzi żyjących pięć tysięcy lat wstecz. A ty się cieszysz że Biblia nie zakłada wykładu o grawitacji, i kurczowo trzymasz się swojej uciechy, bo jesteś przemyślny i sprytny, dlatego możesz sobie Biblią wycierać tyłeczek, bo rozum ci na to pozwala. Paplanina magisterska, hehe.


................................................................................................................................

Mogę być przewidywalny, ale takim niereformowalnym umysłom jak ty będę powtarzał do znudzenia: skoro Biblia rozmija się zaraz na początku ze współczesną wiedzą, to równie dobrze może być fałszywa również w każdym innym miejscu.

Wiedza nie jest w życiu najważniejsza - najważniejsza w życiu jest moralność. Ja wiem że ty zaraz mi tu wypowiesz przenikliwość niesłychaną, i powiesz, że moralność bierze się z głowy, i neuronów. Więc nie tyle możesz być przewidywalny, ale jesteś.

...................................................................................................................................

Okej, czyli chcesz chronić prawo do życia. Dlaczego jednak odmawiasz prawa do wolności? To samo pytanie, tylko trochę inaczej ubrane w słowa zadałem już wcześniej: "Życie to dar Boży, jeśli nie mamy prawa go niszczyć błyskawicznie (egzekucja), to dlaczego mamy mieć prawo niszczyć je powolutku? Co na to twoja logika?".

Strasznie siermiężna gadka. Przede wszystkim to podałeś parę niby - jak dla ciebie - przykładów krańcowych, wobec których należy opowiedzieć się za śmiercią, bo to bestie są, i śmieją się z nas, a i tak nie kruszeją, mimo iż się ich na szubienice chce dać. Więc skoro nie kruszeją, a nawet się z nas śmieją, a śmierci domagają się sami, z uśmiechem na ustach, to jedynym twoim pomysłem na rozwianie problemu jest to, aby ich unicestwić, bo to dla ludzi bezpieczniej. Fajnie. Tylko że nikt nie mówi o niszczeniu w sensie celowego zabijania z premedytacją, jak to raczyłeś sobie doprawdy przemyślnie wykoncypować. Otóż kara śmierci w każdej konfiguracji jest najgorszym rozwiązaniem. Skoro taki koleś w trakcie wyroku sam żąda śmierci poprzez powieszenie i nic sobie z tej kary nie robi, to powiedz mi w takim razie, dlaczego skoro jest w celi o zaostrzonym rygorze, to sam się nie powiesi? No się nie powiesi, bo liczy na coś; liczy na to, że da dyla, a jak da, to se zgwałci i zje dziecko, a wtedy będzie rad, i polon, hehehe (polon też, sorry ;)). Ale wychodzi na to, że jednak nie jesteśmy aż tacy bezradni wobec tego bestialstwa, i nie musimy się momentalnie uciekać do śmierci, aby ugłaskać własne lęki i poczucie krzywdy, skoro dobrze wiemy, że jest rzecz na której bardziej mu zależy, aniżeli zależy mu na życiu - zabierzmy mu więc wszystko, bo życie to dla niego nic. No nieważne. Bóg mi widzisz padł na mózg i widzisz.

................................................................................................................................


"Zastanów się, co piszesz! Twierdzisz, że lepsze gnicie w celi niż kara śmierci, jesteś więc za gniciem w celi. Czy ty właśnie nie opowiedziałeś się za zemstą, przeciw której tak występowałeś? Jeśli rzeczywiście gnicie w celi jest gorsze (wierzę ci na słowo, ja tam nie mam doświadczenia w tej materii...), więcej: jest najsroższą karą, to twój pogląd mało różni się od mojego. Ponieważ ja też jestem za tym, aby za zbrodnie wymierzać najcięższe kary. Jedyne, czym się różnimy, to tym, że ty najcięższą karę upatrujesz w trwałym pozbawieniu wolności, ja zaś w pozbawieniu życia (a więc i wolności). Obaj więc jesteśmy tak samo mściwi, ponieważ obaj żądamy najcięższej kary (różnie ją jedynie rozumiemy). Ach, ta logika..."

Tylko że moja najcięższa kara ma charakter który nie przekreśla żadnego, nawet najbardziej nierealnego scenariusza; jest rozwiązaniem które się odbywa, i nie przymusza żadnego człowieka do tego, aby pociągnął za cyngiel wymierzony w innego człowieka. I wcale nie chodzi i tu o zemstę jak to ci podpowiada ta twoja bezbłędna, a jednak niemądra logika: idzie o sprawiedliwość, której wcale nie neguję, ale z którą potrafię dyskutować. Otóż tak, ja także jestem za grzywną dla kolesia który przekracza prędkość na drodze. Ja jedynie uważam że można człowiekowi odebrać więcej niż życie, i nic więcej, ale gadać mi się nie chce, bo ty mi niczego nie uzmysławiasz.


.................................................................................................................................
Na przyszłość: nie może mnie obrazić ktoś, kogo nie znam i raczej znać nie chcę.

Super. To napisz teraz o logice i trzymaj się ciepło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mówiłem już, że ja Koran znam słabo. Jest więc oczywiste, że muszę sugerować się opiniami innych. Nie wybieram jednak byle jakich stron, ale tylko takie, które są profesjonalnie zarządzane i cytują tekst źródłowy (w ostateczny rozrachunku mogę się zawsze nie zgodzić z czyimś komentarzem). Jak mi coś nie gra i przypuszczam, że ktoś przeinaczył tekst, sięgam tutaj: www.poznajkoran.pl/koran/ Jest tam cały Koran, który będę sobie powolutku czytał.

Piszesz o metaforze. Okej, ale jak powiedział klasyk: "Egzegezy są różne.". Może masz rację, może ja mam rację. Ciekaw jestem, co powiesz o tych fragmentach, w których Koran nawołuje do sadyzmu:

Koran, księga V, werset 33-34: "Zapłatą dla tych, którzy zwalczają Boga i Jego Posłańca i starają się szerzyć zepsucie na ziemi, będzie tylko to, iż będą oni zabici lub ukrzyżowani albo też obetnie im się rękę i nogę naprzemianległe, albo też zostaną wypędzeni z kraju. Oni doznają hańby na tym świecie i kary bolesnej w życiu ostatecznym. Z wyjątkiem tych, którzy się nawrócą, zanim przejmiecie władzę nad nimi. I wiedzcie, że Bóg jest przebaczający, litościwy!".

Koran, księga IX, werset 5: "A kiedy miną święte miesiące, wtedy zabijajcie bałwochwalców, tam gdzie ich znajdziecie; chwytajcie ich, oblegajcie i przygotowujcie dla nich wszelkie zasadzki! Ale jeśli oni się nawrócą i będą odprawiać modlitwę, i dawać jałmużnę, to dajcie im wolną drogę. Zaprawdę, Bóg jest przebaczający, litościwy!".

Podpierałeś się Koranem, żeby uzasadnić swoje stanowisko dot. zemsty i kary śmierci, a ja widzę w nim fragmenty, które bezsprzecznie dopuszczają sytuacje, w których ludzie mogą zostać zabici. Powiesz: to wyrwane z kontekstu. Na szczęście jest strona z całym Koranem i można samemu sprawdzić, czy rzeczywiście owo "wyrwanie z kontekstu" zmienia sens zacytowanych wersetów. I jeszcze jedna rzecz: pewnie można przytoczyć mnóstwo wersetów, w których mówi się o miłości do bliźniego. Być może tak jest, okej. Ale w czym to zmienia sens tych wersetów, na które się powołałem? Czy ich sens nie jest jasny? Czy tylko przeczytanie całego Koranu umożliwia zrozumienie tych kilku prostych zdań?



Google to tylko wyszukiwarka, opanuj się. Ja wybieram to, co chcę przeczytać, nie ona. Bo już zaczynasz mnie śmieszyć z tą swoją krytyką wszystkiego, co nowe. W temacie "Najnielubieńsze słowo" wpisałeś: "arcymegaurocze" zaraz po tym jak w moim wątku użyła tego słowa jakaś dziewczyna. Ten twój puryzm językowy, przy jednoczesnej pisowni: "dezawułacja" (patrz: twój ostatni komentarz) to jest autoparodia. Zrozum: język jest elastyczny i jest czymś arcymegauroczym, że możemy tak się nim bawić. Nowe słowa, podobnie jak nowe media, mają mnóstwo zalet. Zaczynasz mi się powoli jawić, jak taki niespełniony w życiu koleś krytykujący innych za to, że pozwolą sobie zbudować nieskomplikowaną kontaminację albo za to, że korzystają z Google. To śmieszne, zważywszy na to, że większość dnia spędzasz w Internecie.

Skoro "różnic między Koranem a Biblią jest mnóstwo", nie interesuje mnie jakie czynniki na to wpłynęły. Liczy się dla mnie fakt, że różnice są i że jest ich mnóstwo.



Radzę ci przeczytać tamten ustęp jeszcze raz, tym razem ze zrozumieniem. Gdzie tam jest napisane, że wierzenia starożytnych Egipcjan dotyczyły wiary w jednego Boga??? "Kto MOŻE utrzymywać...", "Grecy mogli utrzymywać", a nie "Grecy utrzymywali". Tekst, nim go wkleiłem, przeczytałem trzy razy, między innymi po to, aby dodać polskie znaki diakrytyczne.

Widzę, że w tym zacietrzewieniu masz problem ze zrozumieniem prostego tekstu. Jeśli problem będzie nadal występował, w kolejnej odpowiedzi wytłumaczę ci sens tamtych słów. A na razie proponuję ci dwa głębokie i jeszcze raz po... wo... lut... tku... Dasz radę.



Czyli zgadzasz się z tym: "Autorzy Biblii nie mieliby problemu odróżnić Allaha od Jahwe tak jak nie mieli trudności odróżnić Jahwe od Baala."???



Niech będzie. Skoro egzegezy są różne to ty masz rację, ale i ja mam rację. Fajne wnioski. Ta dowolność interpretacyjna sprawia, że Biblia rzeczywiście nadaje się tylko do jednej czynności. Ale z drugiej strony podoba mi się to, co powiedziałeś. Bo zawsze jak ktoś nie będzie się ze mną zgadzał w odczytaniu Biblii, będę rzucał nieśmiertelne: "egzegezy są różne, egzegezy są różne, egzegezy są...".

Autorzy, gdy pisali Księgę Rodzaju, byli święcie przekonani o tym, że Ziemia jest centrum świata, a Słońce, zgodnie z obserwacją, krąży wokół Ziemi. Nic dziwnego, że pisali dyrdymały i że wierzyli w to, że Ziemia powstała przed resztą świata.

Ale okej, dajmy se już z tym spokój. Prawdę powiedziawszy, to nie wiem, jak zabrnęliśmy aż tutaj. Zaczęło się od zemsty, potem "mojej" kary śmierci, teraz gadamy o Koranie i Biblii. Tylko po co?! Ja od razu mówię: mam w nosie to, czy Koran jest objaśnieniem Biblii, jak utrzymują inni, czy nie jest, jak utrzymują drudzy. Pewno jest setki podobieństw i tyle samo różnic. Pal to licho sześć!



Moralność nie bierze się z głowy, jeśli przez to rozumiesz to, że ktoś sobie coś tam uroił w osamotnieniu.
Być może wiedza nie jest w życiu najważniejsza. Nie wiem, co jest najważniejsze, jedynie przypuszczam. Gdybym wiedział, co jest najważniejsze, znałbym sens życia.



Dzięki, że w pierwszym zdaniu od razu oceniłeś swój tekst. Dzięki temu mogłem się przygotować.
Napisałeś: "Tylko że nikt nie mówi o niszczeniu w sensie celowego zabijania z premedytacją, jak to raczyłeś sobie doprawdy przemyślnie wykoncypować.". Ja napisałem tylko o "powolnym niszczeniu". Dożywotnie więzienie raczej nie służy "darowi Bożemu". Cała reszta to byłaby powtórka mojej argumentacji, więc daruję sobie pisanie drugi raz tego samego. Tym bardziej że bardzo się obawiam, iż znowu zarzucisz mi przewidywalność i znowu będę musiał sięgnąć po leki antydepresyjne.



W takim razie zdefiniuj "zemstę". Być może i jest to sprawiedliwość, okej, nie o to teraz idzie. Tylko to, co proponujesz jest nie tylko "rozwiązaniem, które sie odbywa" i "sprawiedliwością", ale również "zemstą". To po prostu odwet za poniesioną krzywdę. Zdziwiłem się ostatnim twoim komentarzem, bo zdajesz się przeinaczać znaczenie słów. Napisz mi więc, cóż to takiego zemsta według ciebie? Jeśli zabranie człowiekowi wszelkiej swobody i wolności, doprowadzenie go do "świerzbu emocjonalnego", dążenie do tego, aby go "za WSZELKĄ cenę" rozwścieczyć i nie pozwolić mu "opuścić lochu", to nie zemsta, no to fajnie się masz. W takim razie kara śmierci to też nie zemsta, w końcu jeśli ktoś zabił 15 osób, żebyśmy się zemścili musielibyśmy gościa też zabić 15 razy. No i napisałem o logice, jak chciałeś. Nie ma za co.

Nadal nie odpowiedziałeś na podchwytliwe pytanie, nawet ci zaznaczyłem, że jest podchwytliwe. Nie sądziłem, że aż tak będziesz tchórzył.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"W takim razie zdefiniuj "zemstę". Być może i jest to sprawiedliwość, okej, nie o to teraz idzie. Tylko to, co proponujesz jest nie tylko "rozwiązaniem, które sie odbywa" i "sprawiedliwością", ale również "zemstą". To po prostu odwet za poniesioną krzywdę. Zdziwiłem się ostatnim twoim komentarzem, bo zdajesz się przeinaczać znaczenie słów. Napisz mi więc, cóż to takiego zemsta według ciebie? Jeśli zabranie człowiekowi wszelkiej swobody i wolności, doprowadzenie go do "świerzbu emocjonalnego", dążenie do tego, aby go "za WSZELKĄ cenę" rozwścieczyć i nie pozwolić mu "opuścić lochu", to nie zemsta, no to fajnie się masz. W takim razie kara śmierci to też nie zemsta, w końcu jeśli ktoś zabił 15 osób, żebyśmy się zemścili musielibyśmy gościa też zabić 15 razy. No i napisałem o logice, jak chciałeś. Nie ma za co."

Skoro już rozmawiamy o karze śmierci i jej ogólnospołecznym wymiarze jako rozwiązania w prawie karnym, to akurat wymierzenie sprawiedliwości w moim rozumieniu ma niewiele wspólnego z zemstą chociażby dlatego, że zemsta jest pojęciem odwołującym się do przemożnego pragnienia jednostki, która takowej zemsty pragnie; natomiast "wymiar sprawiedliwości" i "sprawiedliwość zgodnia z literą prawa" jest dorobkiem kulturowym zbiorowości; czyli ludzkości, która to ludzkość na przestrzeni wieków doszła do wniosku, że niezbędnym zadaniem jest powołanie organu, którego zadaniem jest trzymanie pieczy na straży ustanowionych na wysokim poziomie ogólności praw i nakazów uznanych za konstruktywne i przydatne z punktu widzenia pielęgnowania zdrowego i zrównoważonego moralnie społeczeństwa. Śmiem wątpić ażeby czynnik zemsty mógł z krórejkolwiek strony wyznaczać jakikolwiek kurs dla jakiejkolwiek zbiorowości, natomiast mam wrażenie że rozgraniczenie NA WYSOKIM POZIOMIE OGOLNOŚCI tego co dobre a co złe dla różnych wspólnot ludzkich ma swoje obiektywne uzasadnienie i jest podstawowym narzędziem pozwalającym utrzymać na świecie ład i porządek. Czy to ma cokolwiek wspólnego z zemstą? Niezbyt; jednak nie zmienia to faktu, że prawo i zakreślenie jego granic jest podstawowym obowiązkiem ludzkości; a ja mówię jedynie tyle, że skoro już ustanawiać to prawo, to nie ma co się nużać w egocentrycznych rozważaniach o zemście - której źródło wybija z niezdrowych, chorobliwych, obłońkańczych obsesjach skupiających się na chęci odwetu w celu uśmieżenia źle rozpoznanego i zdefiniowanego bólu własnego, jednostkowego; i ma niewiele wspólnego z racjonalną kalkulacją wynikającą z troski o ogólnospołeczny ład i porządek.

........................................................................................................................

"Dzięki, że w pierwszym zdaniu od razu oceniłeś swój tekst. Dzięki temu mogłem się przygotować.
Napisałeś: "Tylko że nikt nie mówi o niszczeniu w sensie celowego zabijania z premedytacją, jak to raczyłeś sobie doprawdy przemyślnie wykoncypować.". Ja napisałem tylko o "powolnym niszczeniu". Dożywotnie więzienie raczej nie służy "darowi Bożemu". Cała reszta to byłaby powtórka mojej argumentacji, więc daruję sobie pisanie drugi raz tego samego. Tym bardziej że bardzo się obawiam, iż znowu zarzucisz mi przewidywalność i znowu będę musiał sięgnąć po leki antydepresyjne."

W jakim sensie o powolnym niszczeniu? Ja wyraźnie powiedziałem już dosyć dawno temu, że optuję za izolacją społeczną, i doprawdy nie wiem co to ma wspólnego z powolnym niszczeniem. Całkowita izolacja społeczna dla największych zwyrodnialców - w ramach konieczności ustanawiania DOBREGO prawa - jest rozwiązaniem optymalnym z każdego punktu spojrzenia, oprócz punktu siedzenia danego zwyrodnialca / i daruj sobie rozważania o mniejszej lub większej zemście, bo właśnie to dla mnie oznacza "ładne słowo" - relatywizm/. Skoro prawo jest niezbędne w cywilizacji ludzkiej, to jednocześnie w ramach tegoż prawa nie możemy pozostawać głusi na zło, które jest oczywiste i które należy piętnować z przyczyn obiektywnych dla naszego wspólnego dobra. Tu zemsta znowu nie ma nic do rzeczy; a konieczność rozwiązania problemu jest w naszym wspólnym interesie, zatem jako iż nikt tutaj nie ma zamiaru celowo nikogo wyniszczać z oblońkańczą rozkoszą pastwienia się nad zwyrodnialcem, to akurat pozostawienie go samemu sobie przy odebraniu mu wszelich praw i ograniczeniu do maksimum tego, co niezbędne do przeżycia, jest wyjściem które sprawia iż w takiej matni on sam jakoś będzie musiał z tego wybrnąć za pomocą decyzji własnej.

................................................................................................................................

"Google to tylko wyszukiwarka, opanuj się. Ja wybieram to, co chcę przeczytać, nie ona. Bo już zaczynasz mnie śmieszyć z tą swoją krytyką wszystkiego, co nowe. W temacie "Najnielubieńsze słowo" wpisałeś: "arcymegaurocze" zaraz po tym jak w moim wątku użyła tego słowa jakaś dziewczyna. Ten twój puryzm językowy, przy jednoczesnej pisowni: "dezawułacja" (patrz: twój ostatni komentarz) to jest autoparodia. Zrozum: język jest elastyczny i jest czymś arcymegauroczym, że możemy tak się nim bawić. Nowe słowa, podobnie jak nowe media, mają mnóstwo zalet. Zaczynasz mi się powoli jawić, jak taki niespełniony w życiu koleś krytykujący innych za to, że pozwolą sobie zbudować nieskomplikowaną kontaminację albo za to, że korzystają z Google. To śmieszne, zważywszy na to, że większość dnia spędzasz w Internecie."

Moja dowolność w określaniu subiektywnie tego co mi się podoba a co mi się wybitnie nie podoba jest moją osobistą sprawą która może cię wybitnie śmieszyć, aczkolwiek za wykład o elastyczności i ciągłej zmienności języka dziękuję bardzo; uważam że za jego stan jesteśmy odpowiedzialni nieustannie, a jako że język polski - o czym traktował zresztą wątek - jest mi bliski i jest dla mnie ważny z przyczyn jego kulturowego podłoża, uważam że nadmierne używanie różnorakich naleciałości i migracji z innych języków wpływa na degradację i oszpecjanie rodzimego języka. Uważam że panoszące się coraz znaczniej anglicyzmy i różnorakie naleciałości z innych języków które mają swoje substytuty w języku polskim są dla tegoż języka szkodliwe. To jest dosyć ortodoksyjne podejście, ale również wyłącznie subiektywne, więc nie wiem znowu w czym kwestia.

.....................................................................................................................................

Cała reszta nie wymaga komentarza bo prawda jest taka że ja nie powołałem się na Koran jako ostateczną instancję mojego zdania na temat kary śmierci, lecz zaznaczyłem jedynie, iż religia w moim światopoglądzie ma niepoślednie znaczenie, co wcale nie warunkuję się tak bardzo, jak mniemasz, i piszesz. A to, że że zachciałeś na podstawie jakichś utrwalonych przykładów czegoś mi na tym polu dowieść, rzeczywiście poskutkowało zabrnięciem w rozważania oderwane od głównego problemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Napisałeś coś o religii, ja podjąłem wątek. Potem napisałeś o alegorycznych przypowieściach, a ja starałem się cały czas dowieść, że są takie fragmenty, które da się jednoznacznie odczytać i w których Bóg jawi się jako Osoba mściwa (według Bubera Bóg jest Osobą Absolutną; z nieskończonej liczby Jego atrybutów, znamy naturę, ducha i osobę; polecam "Zaćmienie Boga"). Teraz dyskusję urywamy nagle, w porządku. Niczego więcej o Koranie ani Biblii.



No i cóż, że podejście subiektywne? Nie kupuję bzdur typu "o gustach się nie dyskutuje". Pff, cały czas to robimy...

Język polski, odkąd tylko istnieje, jest bardzo podatny na zagraniczne wpływy. Wszystko zaczęło się, o ile dobrze pamiętam z lektury, od bohemizmów, potem były italianizmy, latynizmy i galicyzmy. Obecnie rzeczywiście dużo jest anglicyzmów. Czy to szkodliwe dla języka? Czas pokazał, że wszystkie cudze wpływy dało się przezwyciężyć, a nawet przyniosły wiele korzyści. Nie panikowałbym niepotrzebnie. Poza tym to ty w tej dyskusji użyłeś wyrazu "sorry". Język polski jest ci bliski? Szkoda, że o słowniku nie możesz powiedzieć tego samego: "obłońkańczych obsesjach skupiających się na chęci odwetu w celu uśmieżenia"? Dwa byki w prostych słowach. Za bardzo emocjonujesz się dyskusją i popełniasz dziecinne błędy. Nieco usprawiedliwia cię brak tytułu magistra.



Bzdury. Mnie nikt nie skrzywdził w ten sposób, żebym domagał się kary śmierci z powodu egoistycznych pobudek. Tym samym chęć odwetu nie powstała u mnie w celu uśmierzenia źle rozpoznanego i zdefiniowanego bólu własnego. Ja sobie normalnie żyję i mam nadzieję, że będzie mi dane żyć tak dalej. A mimo to uważam, że kara śmierci za wyjątkowo ohydne zbrodnie jest właściwym rozwiązaniem. Doszedłem do takiego światopoglądu, obserwując to, co się dzieje wokół. Dlaczego żądam kary śmierci dla pedofila? Chyba raczej nie z powodu rozbuchanego ego. Gdyby tak bowiem było, miałbym w nosie to wszystko, co mnie nie dotyczy.

Racjonalna kalkulacja mówi mi, że uśmiercenie zbrodniarza trwale chroni społeczeństwo przed tym konkretnym osobnikiem. I dzięki temu nikt niewinny nie zostanie już skrzywdzony. Rozwiązanie, które ty proponujesz, "nie przekreśla żadnego, nawet najbardziej nierealnego scenariusza", a więc i tego, że zbrodniarz ucieknie i wróci na morderczą ścieżkę.



Poczytaj sobie trochę o tym, jak trwała izolacja negatywnie działa na ludzi. Poza tym to ty wyraźnie pisałeś o "gniciu", a to kojarzy mi się właśnie z "niszczeniem".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"No i cóż, że podejście subiektywne? Nie kupuję bzdur typu "o gustach się nie dyskutuje". Pff, cały czas to robimy..."

Język polski, odkąd tylko istnieje, jest bardzo podatny na zagraniczne wpływy. Wszystko zaczęło się, o ile dobrze pamiętam z lektury, od bohemizmów, potem były italianizmy, latynizmy i galicyzmy. Obecnie rzeczywiście dużo jest anglicyzmów. Czy to szkodliwe dla języka? Czas pokazał, że wszystkie cudze wpływy dało się przezwyciężyć, a nawet przyniosły wiele korzyści. Nie panikowałbym niepotrzebnie. Poza tym to ty w tej dyskusji użyłeś wyrazu "sorry". Język polski jest ci bliski? Szkoda, że o słowniku nie możesz powiedzieć tego samego: "obłońkańczych obsesjach skupiających się na chęci odwetu w celu uśmieżenia"? Dwa byki w prostych słowach. Za bardzo emocjonujesz się dyskusją i popełniasz dziecinne błędy. Nieco usprawiedliwia cię brak tytułu magistra.

Rzeczywiście nieustannie rozmawiamy o swoich wzajemnych upodobaniach i różnych gustach, ale to jest nie do ominięcia z racji tego, że każdy z nas jest inny i ma różne zapotrzebowania i umiłowania; z tym że to jest aż nazbyt oczywiste i nie potrzeba o rzeczach zwyczajnych nikomu robić quasi logicznego podsumowania swoich osobistych przeświadczeń. Faktem jest jedynie to że nikogo nie należy przekonywać do własnych upodobań, bo każdy ma prawo oczekiwać czego innego i to jest jego niezbywalne prawo, które tyczy się tak samo języka polskiego, jak muzyki, jedzenia czy kobiet. Dlatego kiedy uważam i mówię o tym, że według mnie sytuacja w której zapożyczenia z języka angielskiego stają się niemal dominujące w różnorakich dyskusjach prowadzonych przez młodych ludzi, to mam prawo uważać absolutnie subiektywnie, że odbywa się to kosztem synonimów występujących w polszczyźnie, które to synonimy są siłą rzeczy z niej wypierane, i mają coraz mniejsze zastosowanie w użyciu, na rzecz stosowania wszędobylskiej angielszczyzny, która ma z całą pewnością mniejszy związek z polską kulturą. Orty które przytoczyłeś są efektem pośpiechu i pisania bez edytora; chociaż to nie zmienia faktu, że są to straszliwe byki ;) Ale jak sam mówisz usprawiedliwia mnie nieco brak tytułu magistra i cieszy mnie to bardzo, bo to oznacza, że skoro mamy obecnie w Polsce więcej magistrów niż odwrotnie, to analogicznie ich akurat nic nie usprawiedliwia w tej materii ;) Za analizę mojego emocjonalnego stosunku do tej rozmowy dziękuję solennie jako za naprawdę dobrej jakości dowcip ;)

...................................................................................................................................

"Racjonalna kalkulacja mówi mi, że uśmiercenie zbrodniarza trwale chroni społeczeństwo przed tym konkretnym osobnikiem. I dzięki temu nikt niewinny nie zostanie już skrzywdzony. Rozwiązanie, które ty proponujesz, "nie przekreśla żadnego, nawet najbardziej nierealnego scenariusza", a więc i tego, że zbrodniarz ucieknie i wróci na morderczą ścieżkę."

A czy racjonalna kalkulacja nie mówi ci że uśmiercenie przestępcy podatkowego którego szachrajstwa mają bezpośredni wpływ na jakość ludzkiego życia, uchroniłoby trwale społeczeństwo od skutków jego szachrajstw raz na zawsze? Bardzo to jest racjonalna kalkulacja ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Poczytaj sobie trochę o tym, jak trwała izolacja negatywnie działa na ludzi. Poza tym to ty wyraźnie pisałeś o "gniciu", a to kojarzy mi się właśnie z "niszczeniem"."

No właśnie ;) Więc krótko mówiąc jest to lepsze, ponieważ boleśniejsze rozwiązanie dla zbrodniarza, który ze śmierci nie robi sobie zupełnie nic ;) Z całą pewnością jest to rodzaj niszczenia ludzkiej osobowości, jego emocjonalności i świadome skazywanie go na całkowitą bezradność; ale przecież za kradzież też idzie się do więzienia, a tym samym niszczy się człowieka, a jednak na takie rozwiązanie się zgadzasz, mimo iż to nie ma żadnego związku z zemstą, lecz jest zwykłą konsekwencją łamania prawa ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jako ludzi bardziej wykształconych rzeczywiście nic ich nie usprawiedliwia.



To się nazywa argument "równi pochyłej". Prosty wybieg erystyczny.



Ja zgadzam się na karę śmierci, więc tym bardziej zgadzam się na długoletnie więzienie. Ty nie zgadzasz się na obieranie życia, bo prawo do życia to niezbywalne prawo (chyba że źle cię zrozumiałem, to mnie popraw). Zgadzasz się jednak odbierać prawo do wolności, które też jest przecież niezbywalnym prawem (chyba że i tu cię źle zrozumiałem). A ja pytam: dlaczego jedno niezbywalne prawo można odbierać, a drugie - nie?

No i skoro zgodziłeś się wreszcie z tym, że izolacja to również niszczenie, to nadal aktualne jest to samo pytanie, tylko inaczej sformułowane: życie jako dar Boży nie może zostać natychmiast zniszczone (egzekucja), ale może być niszczone powolutku? Bo tym właśnie jest dożywotnie więzienie, niemożność opuszczenia lochu (jak raczyłeś się wyrazić) oraz rozwścieczenie więźnia "za WSZELKĄ cenę".

Skoro trwała izolacja jest boleśniejszym rozwiązaniem dla zbrodniarza niż kara śmierci, to z jego punktu widzenia jest to najcięższa możliwa kara. Dlatego wcześniej, zgodnie z prawdą, napisałem, że w tym jednym punkcie się zgadzamy: oboje jesteśmy za najcięższą karą, jedynie inaczej ją pojmujemy. "Zwykłą konsekwencją łamania prawa" jest wymierzenie sprawiedliwości, czyli odpowiedź społeczeństwa na niecny czyn. Czyli odwet. "Ty nam tak, to my tobie podobnie!". Kradzież to zły uczynek, pozbawienie wolności to też raczej nic dobrego. Może to rozumowanie proste, w końcu jestem tylko magistrem i nawet ironizować nie potrafię, ale tak to widzę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"No i skoro zgodziłeś się wreszcie z tym, że izolacja to również niszczenie, to nadal aktualne jest to samo pytanie, tylko inaczej sformułowane: życie jako dar Boży nie może zostać natychmiast zniszczone (egzekucja), ale może być niszczone powolutku?"

Po pierwsze to skoro kara dożywotniej izolacji społecznej jest boleśniejsza dla skazanego i bardziej współmierna w kontekście jego przewin, to dlaczego mamy stosować karę śmierci, która w żadnej konfiguracji nie będzie dla skazańca karą sensu stricto, a będzie jednie trwałym usunięciem go ze społeczeństwa? Jeśli tylko o trwałe usunięcie chodzi, to uważam iż są możliwości aby zorganizować w taki sposób system więziennictwa, aby nierealność ucieczki skazańca stała się faktem. Biorąc pod uwagę to iż podałeś jako przykład skrajne przypadki ludzi pozbawionych wszelkich skrupułów, tuszę więc że są to mimo wszystko przykłady jednostkowe i dosyć rzadkie w spektrum wszelkich zabójstw, toteż jako iż takich popaprańców jest zwykle relatywnie niewielu, wydaję mi się rozwiązaniem w zasięgu naszych możliwości aby dla takich ludzi stworzyć szczególne warunki, w szczególnych okolicznościach i pod szczególnym nadzorem. A to iż ja optuję za takim właśnie rozwiązaniem wcale nie zaświadcza o tym iż wbrew temu co mówiłem o religii wcześniej, występuję we mnie brak miłosierdzia i szczególny rodzaj zawziętości, ponieważ optuję za najcięższą z możliwych kar dla takiego człowieka. Optuję za najcięższą z możliwych kar dla takiego człowieka, ponieważ uważam że jest to w interesie sprawiedliwości. Zauważ że w przypadku takiego rozwiązania nikt nie odbiera drugiemu człowiekowi życia, a to oznacza, że niezależnie od skali jego straszliwie zwyrodniałych obrzydliwości, nikt nie wyręczy go z umierania. Zatem śmierć jest dla niego możliwa jedynie wtedy kiedy umrze naturalnie, bądź kiedy sam zdecyduję, że popełni samobójstwo. I jeśli już nawiązujemy do moich przekonań religijnych to akurat zarówno Biblia jak i Koran mówią o tym że Gehenna (czyt. nieopisane cierpienie) jest sprawiedliwą karą dla ludzi czyniących zło. I nie widzę w tym nic złego w sytuacji, kiedy ten nasz hipotetyczny wynaturzeniec ma świadomość, że za takie straszliwe zbrodnie, czeka go taka a taka kara. Nikt mu przecież nie każe tego robić. Istotą przecież jest to aby go w miarę możliwości odstraszyć i odwieźć od tego; a jak wiemy z twoich przykładów i z doświadczenia: śmierć nie jest czymś takim. Już pomijając mój humanistyczny idealizm, bo w tym kontekście także lepiej jest dać mu możliwość leżenia na posłaniu które sam sobie świadomie pościelił, aniżeli go unicestwiać. Nawet jeśli on nigdy nie wyjdzie na zewnątrz i nigdy nie będzie miał żadnych praw obywatelskich, nadal pozostanie panem swojego sumienia (czyt. psychiki/ rozmyślań/ zamierzeń i intencji), które pomimo izolacji społecznej, przecież nie przestaną go zajmować, a akurat odwołując się do mojej filozofii, nie jest to bez znaczenia czy ten człowiek sam dla siebie umrze w zatwardziałości, czy jednak SAM DLA SIEBIE I SAM W SOBIE coś się w nim wzruszy bądź nie wzruszy. Moim zdaniem samobójstwo jest potwierdzeniem jego własnego przeświadczenia, że nie ma sensu dalej żyć, a zatem jego życie nie ma sensu - i z tym będzie musiał się sam zmierzyć (jeśli chce to może to robić z uśmiechem na ustach, ale przypuszczam, że w głuchości ścian, bez świadomości iż obserwują go ludzie którzy go nienawidzą, taka autoegzekucja dokona się w mniej entuzjastycznych i optymistycznych okolicznościach własnego humoru.) Natomiast kara śmierci zupełnie odwrotnie; nawet w pewnym sensie nobilituję do męczeństwa. Zresztą... miłosierdzie Boże wcale nie jest takie proste a nawet prostackie jak ateusze wymyślają, bo ono nie jest bezgraniczne literalnie; ono jest bezgraniczne w tym sensie, że zawsze istnieje możliwość przebaczenia dopóki człowiek żyje, ale aby tak się stało, najpierw musi dokonać akt nawrócenia /na ścieżkę dobra/, pomimo społecznych i wszelakich prześladowań i ogólnego napiętnowania; ale jeśli tego nie ma, to akurat cierpienie jest najodpowiedniejszym rodzajem sprawiedliwości a zarazem największym atrybutem Boga dla takiego delikwenta ;)

Niemniej abstrahując od religijnych rozmyślań to w każdej konfiguracji, a może nawet przede wszystkim w "zdroworozsądkowej" konfiguracji, natychmiastowe uśmiercanie nie jest rozwiązaniem najlepszym.

"Nawet będąc niewolnikiem w kajdanach można pozostać całkowicie wolnym człowiekiem"
Rzecz jasna w zależności od definicji człowieczeństwa, która w moim przypadku jest zaczerpnięta bezpośrednio z humanizmu, i stanowi że kręgosłup moralny człowieka są to wartości (czyli idee) za którymi ten człowiek się opowiada. A uważam także, że opowiedzieć się za wartościowymi wzorcami i ideami, a tym samym zacząć mieć czyste i dobrowolne intencje, można nawet w ostatniej chwili własnego życia.

PS
Skoro ta wypowiedź stanowi dla ciebie całkowicie niekomplementarną wypowiedź, to ja prawdę powiedziawszy nie mam już nic do powiedzenia; a tobie przyznaję, że być może w różnych pomysłach masz sporo racji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odniosę się jeszcze do tego za jakiś czas. Teraz mogę sobie tylko pozwolić na taki szybki wpis.

Ja tam nic do ciebie nie mam, sprzedaliśmy sobie trochę złośliwości, było, minęło. Po raz kolejny zdałem sobie sprawę, że dialogować to ja jeszcze nie potrafię, ale takie wymiany zdań jak ta z tobą na pewno są pouczające.

A tak w ogóle to twój styl pisania bardzo kojarzy mi się z innymi nickiem, z którym nieraz darłem koty już nawet nie wiem o co. Nie pamiętam też nazwy tego nicka. Nie! Nie! Przypomniałem sobie. Ha! Nie napiszę ci go tutaj, bo to nieładnie; wysłałbym ci priva, ale te szwankują i nie docierają do adresata. W każdym razie te bardzo długie zdania, czasem dziwny szyk, ironia kropka w kropkę ta sama i zdolność posługiwania się bogatym słownictwem - gościu, to chyba znowu ty! He, he. A może się mylę, nie wiem. Przyznaj się lepiej.

Wpadnę tu jeszcze kiedyś, jak znajdę więcej czasu na produkcję dłuższego tekstu (chyba że dojdę do przekonania, że taki jest zbędny, wtedy jakoś tam postaram się zakończyć ten wątek). A na razie - adios.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Referendum?
Pozornie jest to metoda demokratyczna, o ile nie wejdzie się głębiej w temat. Wyniki takich sondaży, opinii zależą od bardzo wielu czynników, szczególnie od sposobu postawienia pytań.
Wszystkie elementy referendum zazwyczaj są tak ustawiane, by uzyskać pożądane wyniki przez organizującego (zlecającego) referendum.

Czytałem Panów dyskusję, w wielu miejscach ciekawą, czasem zbyt wymykająca się spod Panów własnej kontroli.
Padło stwierdzenie, że źródłem zachowań jest obecność, stosowanie kodeksu etycznego czy moralnego. Tak. To jest clou wszystkiego. Kiedy z współczesnej ambony czyli TV głosi się zasady niezgodne z etyką podstawowa, naturalną, tworzy się nowe zasady moralne realtywizujące dotychczasowe normy w imię pewnej grupy ludzi, kiedy nie ma odwołania do niepodważalnych, stałych norm, to źle się dzieje. Musi być jakaś opoka, fundament.

Nie rozpisuję się już, bo temat jest bardzo szeroki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, wymodzę szybko komentarz. Jesteś za najcięższą z możliwych kar dla największych popaprańców, czyli jesteś swój chłop. Uważasz, że to jest sprawiedliwość - i niech tak będzie, zgoda.

Przykłady, które podałem rzeczywiście dotyczyły osób, które pragnęły śmierci. Ale są i tacy zbrodniarze, którzy wolą dożywotnie więzienie niż śmierć, np. Charles Ng, który postudiował trochę prawniczych tekstów i najpierw skutecznie (przez kilka lat!) odkładał swój proces, a obecnie, od 1999 roku, nie mniej skutecznie odracza swoją egzekucję. Przy tym cieszy się medialnym zainteresowaniem, z satysfakcją udziela wywiadów, napisał też chyba książkę i generalnie dobrze się ma, a jego ofiary nie żyją już przeszło ćwierć wieku. Na dodatek jego proces jest najdroższym procesem w historii stanu Kalifornia. Był o nim i jego kompanie, który popełnił samobójstwo w czasie przesłuchania, artykuł w czerwcowym numerze "Śledztwa".

Jak widać więc śmierć może być "najcięższą z możliwych kar". To pewnie będzie banał, co powiem, ale chyba nie da się ułożyć jednego schematu postępowania. Do każdego sprawcy trzeba podejść indywidualnie. Jedni zbrodniarze wolą zginąć, a egzekucja jest dla nich wybawieniem, ale są i tacy, którzy wolą życie, choćby w celi. Czyli co jest cięższą karą: KS czy dożywocie? Nie da się stwierdzić, dopóki nie weźmiemy pod lupę konkretnego człowieka.

Co do sumienia - byłoby dobrze, żeby każdy je miał. Niektórzy z tych zbrodniarzy jeśli już czegoś żałuje, to tego, że dali się złapać. A jeśli rozmyślają o swoich zbrodniach, to z nieukrywaną satysfakcją.

Co do Boskiego miłosierdzia - ja tam się nie znam.

Dziękuję za dyskusję. Trzymaj się!

PS Topór wojenny zakopany, nieźle mnie podszedłeś :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Kara powinna nieść ze sobą możliwość poprawy i zadośćuczynienia. Zemsta to zwyczajne wyładowanie swojej, choćby i uzasadnionej, złości, które nic nie zmienia, bo ani nie naprawia zła, które zostało uczynione, ani nie daję szansy na zmianę temu, kto je uczynił.
Śmierć jest tak naprawdę łatwiejsza od życia, zwłaszcza od życia z wyrzutami sumienia. To tylko moment a potem już nie płacisz za swoje grzechy, bo cię nie ma. Proste.
Zemsta, jako zapłata złem za zło, krzywdzi bardziej człowieka, który się mści. Musi żyć ze świadomością, że zrobił coś złego. A przecież zakłada się, ze ma sumienie, że jest dobrym człowiekiem. Dobrzy ludzie nie popełniają złych uczynków, nawet w formie zemsty.
Jeśli stosujesz zasadę oko za oko, tak naprawdę stajesz się równie zły, jak ten, który się skrzywdził.
Gdyby kiedykolwiek zemsta miała naprawić dokonane zło, byłabym za nią. Nigdy go jednak nie naprawia, tylko je powiększa. To, że zbrodniarz żyje i ma się dobrze, czy że został zabity, nie zmienia faktu, że jego ofiara zginęła. Jedyne, co należy zrobić, to uniemożliwić mu dokonywanie kolejnych zbrodni, jednocześnie nie stając się zbrodniarzem, jak on. Do tego wystarczy więzienie.
Fakt, że jakiś odsetek zbrodniarzy wychodzi przedwcześnie z więzienia nie zmienia faktu, że czasem do więzień trafiają niewinni ludzie. Nawet słuszna kara dla milionów zbrodniarzy nie może uzasadnić zabicia choćby jednego niewinnego człowieka.
To jest kwestia moralności, etyki, umiejętności odróżnienia dobra od zła i wyboru dobra, nawet, jeśli czasem jest to trudny wybór.
pzdr. j.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



×
×
  • Dodaj nową pozycję...