Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przedstawiam Wam moje drugie - po "Osobno, proszę!" podejście do felietonu. Oceńcie, proszę, czy jest jakiś postęp, czy też może powinnam już dać sobie spokój :( Ania

"Walentynkowy zawrót głowy"

Niedawne Walentynki skłaniają do rozmaitych refleksji. Można, po raz kolejny, poznęcać się nad komercyjnym aspektem nowomody, można z wyrozumiałym uśmiechem pokiwać głową nad rozterkami nieśmiałych zakochanych, można wreszcie filozoficznie skonstatować, że każda okazja dobra, by wyrazić sympatię i powiedzieć bliskiej osobie kilka miłych słów. No właśnie. Nikt chyba nie prowadził jeszcze badań w tym zakresie, ale strzelam w ciemno, że wśród walentynkowych wyznań, mejli i esemesów niemały udział mają stwierdzenia typu: „jesteś wyjątkowa”, „niepowtarzalna”, nie ma na świecie drugiej takiej, jak Ty” – i oczywiście, „w drugą stronę” też, ale chyba rzadziej - zaryzykuję tezę, że kobiety wybierają na ogół bardziej wysublimowane komplementy.
Czy rzeczywiście jesteśmy takie wyjątkowe? Pomijając cechy fizyczne, będące zasługą zawiłości łańcuchów kwasów nukleinowych i zdrowego – lub nie - trybu życia, każde z naszych upodobań i kompleksów sytuuje nas w odpowiednio licznej grupie statystycznej.
- Jestem oczytana, błyskotliwa, mam zawsze pod ręką właściwy cytat lub ripostę? – nic szczególnego, jeszcze co najmniej 12% mieszkańców naszego kraju czyta w ciągu roku więcej niż sześć książek.
- Nie boję się interweniować, kiedy grupa podpitych kolesi rozrabia w tramwaju, ale za nic w świecie nie wezmę do ręki pająka? – Wzruszające, ale dość powszechne - według psychologów z Uniwersytetu w Würzburgu, co trzecia kobieta i co piąty mężczyzna panicznie boją się pająków.
- Fantastycznie gotuję, a moje zrazy z kaszą nie mają sobie równych? – Fakt, są niezłe, ale wskaźniki oglądalności programów kulinarnych, które, notabene, wciąż rodzą się jak grzyby po deszczu, mówią same za siebie: mam całkiem sporą konkurencję.
I tak dalej, i tak dalej. Czego by nie wziąć pod lupę - nic oryginalnego, nic nadzwyczajnego. Wszystko już było. Wszystko już gdzieś JEST.
Teraz z trochę innej bajki. Pamiętam swoje niemiłe zaskoczenie przed laty, kiedy próbowałam zarejestrować się na www.poezja.org, jako Anna Ostrowska. Nic z tego, już ktoś inny powołał do wirtualnego życia tę osobę. Zostałam „Anią” – i choć wzdragam się przed infantylnością, które to zdrobnienie ze sobą niesie dla pięćdziesięciolatki – przyzwyczaiłam się, a kto wie, może i nawet wyszło mi to na zdrowie? Niemniej, gdzieś w zakamarku świadomości czai się dyskomfort, bo przecież – bez ściemy! – chciałabym być tą JEDYNĄ, wyjątkową i niepowtarzalną A.Ostrowską. Z drugiej strony, nadwrażliwie, rodzi się obawa: Czy fałszywie przybierając czyjąś tożsamość, nie popełniam przypadkiem jakiegoś potwornego nadużycia?
Oczywiście, można z niesmakiem - lub w najlepszym razie, pobłażliwie - wzruszyć ramionami:
- Ależ to wszystko jest strasznie, strasznie naiwne!
Nawet mój nastoletni syn, zaglądając mi przez ramię, mówi:
- Mamo! Co ty tu za bzdury wypisujesz, nie ośmieszaj się! Przecież rzecz w tym, że każdy człowiek jest unikatową mieszanką wszystkich cech, krążących w kosmosie jak wolne elektrony! Przy tej ilości zmiennych, prawdopodobieństwo, że połączą się dwa razy dokładnie tak samo, jest mniejsze, niż to, że zmusisz mnie do ścielenia łóżka codziennie rano!
Czyżby? A skąd ty to wiesz, mądralo? Może gdzieś na drugim krańcu świata albo całkiem niedaleko, na sąsiedniej ulicy, żyje sobie cichutko ktoś taki jak ja, nawet, jeśli troszkę niedokładnie taki sam, nawet, jeśli inaczej się nazywa? Może zamiast marnotrawić życie na bezskutecznych poszukiwaniach „drugiej połówki” w postaci atrakcyjnej, długonogiej blondynki albo oślepiająco przystojnego bruneta z błyskiem inteligencji w oku, trzeba się skupić na czymś zupełnie innym? Wiadomo, co wtedy się zdarzy? Niesamowite rzeczy mogą się zdarzyć!
Na początek apeluję: Anno Ostrowska! Zechcesz mnie poznać? Jeśli jesteś, odezwij się!

Opublikowano

Nie wiem Aniu, czy Twój Tekst spełnia wszystkie cechy felietonu. Zwyczajnie się na tym nie znam. W Wikipedii wspomina się o tym, że autor często wypowiada swój osobisty i skrajnie złośliwy pogląd na jakiś temat. W Twoim tekście złośliwości jak na lekarstwo, natomiast jest ten osobisty punkt widzenia, są zwierzenia ze swoich pragnień bycia kimś wyjątkowym - i czyta mi się to bardzo dobrze.
Jak na mój gust trochę za szybko przechodzisz z jednego tematu na drugi - choć z drugiej strony miło kojarzy mi się to ze - znanym mi z życia - słowotokiem typowym dla podekscytowanych czymś kobiet.
W niektórych zdaniach może jest zbyt dużo niepotrzebnych słów, które spowalniają tempo, burzą nieco rytm.
Jednak, jako że zawsze lubiłem literaturę szczerości, intymnych zwierzeń Twój tekst zapisuję w poczet ulubionych tekstów Twojego autorstwa.

Pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

No co Ty Aniu, niepotrzebnie się bałaś. Nasza internetowa znajomość trwa chyba wystarczająco długo, abyś zauważyła, że jestem przewrażliwiony na wszelkie przejawy nieszczerości, które chętnie demaskuję - ale też przejawy szczerości, które z kolei zawsze łapią mnie za serce.

Pozdrawiam i przesyłam wyjątkowej Ani
nieco spóźnione walentynkowe buziaki :-)

Opublikowano

Witaj. Szczerze mówiąc "Osobno, proszę" bardziej przypadło mi do gustu. Jak na felieton było zbyt długie, ale myślę, że sprawdziłoby się w formie artykułu - czyta się naprawdę z zainteresowaniem. Było sporo humoru, dygresji i przemyśleń podanych w świeżej formie (czyli taki artykuł posiadający cechy felietonu:).

W tym tekście (gdybym mógł) zmieniłbym pierwsze zdanie, brzmi trochę jak wstęp do szkolnej rozprawki - zamiast niego można by wstawić np. coś zaczepnego, co skłoniłoby do natychmiastowego zatopienia się w lekturze: anegdotę, żart albo gorzko-ironiczne zdanie opisujące problem w krzywym zwierciadle. Dalej jest już lepiej. Podmiot, o ile można tak napisać w wypadku felietonu;), jest bardzo wyrazisty i ekspresyjny. Przekazujesz bardzo dużo przemyśleń, ale nie wydaje mi się to chaotyczne, po prostu jest to umiejętne oddanie własnego stanu wewnętrznego. Podoba mi się wreszcie idea poszukiwania drugiej Anny, wraz z początkiem (bez I. zdania) jest to pomysłowa klamra spinająca cały tekst.

pozdrawiam,
w.

Opublikowano

Też średnio znam się na "wydawnictwach gazetowych" od strony kuchni, ale teraz po tym co napisał Don, o tej złośliwości, już wiem, czemu wszystkie felietony wyglądają tak jak wyglądają i dlaczego większość nie przypada mi do gustu. One częstokroć wręcz ociekają zjadliwą, ironiczną złośliwością, zaś forma jaką przybierają przywodzi na myśl zwykłe grafomaństwo, popisywanie się swoją "yntelektualną elokwencyą" na co składa się cała masa mniej lub bardziej znośnych zabiegów. Zwłaszcza internetowe felietony bywają takie, ale zdarzają się również dobrze wyważone, ironiczno-dowcipne felietony. I chyba dobrze, że twój się wpisuję w tę drugą grupę. Za dużo jest złośliwości i ironii na świecie, za to humoru (dobrego humoru na poziomie) wciąż mało.

Naprawdę przyjemnie się czytało, choć faktycznie może za szybko nieco zmierza to do finału, można by nieco to wydłużyć. No chyba, że to jest pierwsza cześć długiej serii autobiograficznych wynurzeń, mieliśmy tu już takie na forum bardzo przyjemne tasiemce, i zawsze z niecierpliwością się czekało, na kolejny "odcinek", chociażby "Squotu" ashera (szkoda, że przestał go pisać..., a może to ja przestałem czytać) w każdym razie czekam na to co będzie dalej. Sam nigdy nie miałem pociągu do pisania o sobie i swoich przemyśleniach, więc tym przyjemniejszy jest odbiór, gdy ktoś inny tak zgrabnie to robi.

pozdrawiam

ps

"W tym tekście (gdybym mógł) zmieniłbym pierwsze zdanie, brzmi trochę jak wstęp do szkolnej rozprawki"

fakt podpisuję się pod tym, też coś mi nie pasowało, ale się skupiłem na dalszym ciągu i jakoś uciekło.

Opublikowano

Witaj, Jay Jay, dziękuję za przeczytanie i komentarz. Dałeś mi do myślenia. Mówisz przekonująco, muszę pogłówkować, jak zmienić ten początek, ale, jak znam siebie, to trochę potrwa zanim złapię odpowiedni dystans. Cieszę się, że uśmiechnąłeś się do singli :) Pozdrawiam - Ania

Opublikowano

Perkozek, zjadliwa, ironiczna złośliwość to nie są cechy Ani Ostrowskiej, i nie one w felietonie pociągają mnie najbardziej, zresztą zapewne odmian felietonu jest tyle, że każdy może znaleźć tę dla wyrażenia siebie najlepszą. Ja traktuję tę formę jak kolejny kawałek literackiego tortu, którego chciałabym spróbować i może też trochę dla siebie uszczknąć :)
Obaj z Jay, Jay'em macie rację, porównując początek do szkolnej rozprawki - bo w istocie, tak to wyglądało :) Przejrzałam kilka stron w internecie z "metodologią" pisania felietonu, a potem punkt po punkcie, próbowałam wcielić je w życie. "Osobno, proszę!" pisałam bardziej intuicyjnie, tu chciałam skorzystać z fachowych wskazówek, ale - albo wskazówki były kiepskie, albo uczennica mało zdolna :)
W tekście pojawił się "imienny" wątek autobiograficzny tylko i wyłącznie z tego powodu, że "modelowy" felieton ma wśród głównych cech (oprócz aktualnej tematyki, stylistycznej swobody wypowiedzi, lekkiego stylu) właśnie zaangażowanie osobiste. Jak widzisz, starałam się dobrze odrobić lekcję :) jednak muszę Cię rozczarować - na ciąg dalszy wynurzeń nie masz co liczyć.
Pozdrawiam bardzo serdecznie - Ania

Opublikowano

Wstawiłaś dwa tematy w jednym krótkim feleitonie, połączyłaś je zgrabnie, ale zbyt szybko skończyłaś. Chyba to przejście nastąpiło zbyt nagle, bo już człowiek zaczął się rozczytywać i czekał na ostre zdania (miałem nadzieję, że będzie zjadliwie! Że, po co nam to komercyjne amerykańskie święto, i że jeszcze brakuje, żebyśmy indyka piekli 4 lipca!). Uwielbiam kąśliwości w felietonach, Perkoz, wierz mi, to może być fajne i szczerszy uśmiech na twarzy wzbudzić, niż wesoły tekscik z poczuciem humoru. Inteligencję człowieka nie powinno mierzyć się w IQ, a w poczuciu humoru i sprytnie przemyconych w nim kąśliwościach. A jeśli ktoś lubi się pochwalić? Czemu nie! Lepiej pochwalić się błyskotliwym humorem, niźli dwudziestoletnim, stunigowanym GOLFEM!
Ale wracając do tekstu, trafia do mnie, bo podobnie to odbieram. Tzn całą tę niby - oryginalność (pozorną) i tę prawdziwą, przez nikogo nie zauważaną. Nie mogę się zgodzić tylko z tym, że gdzieś mieszka dwoje identycznych ludzi. Tak z męskiego, logicznego punktu widzenia - Nie ma takiej możliwości, aby miliardy molekuł ułożyły się w dwóch miejscach w identyczny sposób :) To czyni nas wyjatkowymi...
Felieton dobry, jedynie czegoś w środku mi zabrakło. Aha! Spokoju sobie nie dawaj! Pisz dalej.

P.S. - może Marcepan też by się ujawnił? Bo kiedy rejestrowałem się tu przed laty, również pokazało mi, że Marcepan jest zajęty. I co? Musiałem dodać te głupie 30 po nicku. I tak już zostało ;)

Opublikowano

Dziękuję, Marcepanie, za przeczytanie i refleksje. Bardzo lubię, kiedy różne osoby formułują różne oczekiwania wobec jakiegoś mojego tekstu; wydaje mi się wtedy, jakby zaczynał żyć po swojemu, wyszarpywał się z ograniczeń, które swoją autorską wersją narzuciłam. To ogromna frajda :))) Pozdrawiam serdecznie - Ania

Opublikowano

Zgodzę się z Tobą, że poszukiwania drugiej połówki są marnotrawieniem czasu. Sami nie wiemy, tak do końca, jak ona ma wyglądać i jak się zachowywać, żeby stwierdzić, że to właśnie ona.
Ja, czytając Twój apel, od razu uruchomiłem wyobraźnię i sobie dopowiedziałem, że Anna Ostrowska, której szukasz, ma być facetem :) Dwie kobiety, to dwie różne połówki, a z połączenia kobiety i mężczyzny powstaje cały, nowy człowiek :)

Piszesz: ’’ Nikt chyba nie prowadził jeszcze badań w tym zakresie, ale strzelam w ciemno, że wśród walentynkowych wyznań, mejli i esemesów niemały udział mają stwierdzenia typu: „jesteś wyjątkowa”, „niepowtarzalna”, nie ma na świecie drugiej takiej, jak Ty” – i oczywiście, „w drugą stronę” też, ale chyba rzadziej - zaryzykuję tezę, że kobiety wybierają na ogół bardziej wysublimowane komplementy’’, a później: ’’ Niemniej, gdzieś w zakamarku świadomości czai się dyskomfort, bo przecież – bez ściemy! – chciałabym być tą JEDYNĄ, wyjątkową i niepowtarzalną A.Ostrowską.’’ :DDD
Może jest to wyrwane z kontekstu, niemniej jednak chyba faceci robią dokładnie to, czego się od nich oczekuje. Niewielu robi coś ponad to.

Dla mnie - Twój felieton jest napisany sprawnie, interesująco i z zachowaniem reguł, jednak nieco za bardzo lapidarnie, oszczędnie, przez co troszkę rozczarowuje - ale tylko i wyłącznie dlatego, że my tak szybko czytamy, a Ty tak mało piszesz :)

Kciuk w górę!

P.S.
Temat, który poruszyłaś, to niezły temat do szerszej dyskusji :)

Opublikowano

lubię te Twoje krótkie formy.
pisz, oczywiście, że pisz! nikt tu nie pisze felietonów, jak Ty.
może nie spełniają w pełni definicji felietonu, ale są sarkastyczne, złośliwe (w zupełnie wystarczającym stopniu) i przepełnione dowcipem, poczuciem humoru, które są dla mnie rozpoznawalne - tak tu, jak i w realu :D. Jest to po prostu - takie Twoje, Aniu.

o początku już wiesz, a dalej leci się jak z górki.
podoba się
ściskam.
:))

Opublikowano

Nie jest źle. Ja lubię felietony z zębem, humorem, nutą krwistej złośliwości, ale dziś o nie coraz trudniej. Często patrzę na męki Jastruna, Skiby, Środy, Passenta i innych w tygodnikach. W moim angielskim zwykle felietony są cztery... nieco słabe. Podziwiam felietonistów, ale nie chciałbym co tydzień musieć, bo deadline... pozdrowionka!

Opublikowano

Dzięki, asher :) Deadline'y mamy wszędzie na każdym kroku, nie da się ich ominąć, pomyśl, jakie męki muszą przeżywać choćby zawodowi recenzenci... Nie wszyscy mogą na luziku, jak ja - czekać tylko na skończenie limitu :)))
Odpozdrawiam - Ania

Opublikowano

Aniu, przeczytałam z zainteresowaniem. Niezły felieton. Nie jest aż tak świetny, jak poprzedni, ale też niezły. Co prawda, mówiąc szczerze, wydaje mi się troszeczkę niedopracowany, coś jest w nim takiego za mało spójnego, za mało jest jakiejś jednej myśli przewodniej. Wyszłaś od Walentynek ku przemyśleniom o tym, co dla kobiet jest miłe i jak bardzo pragniemy być wyjątkowe, niepowtarzalne; a jednocześnie szukamy przecież bratniej duszy, połówki, kogoś bardzo podobnego do nas. Wewnętrzna sprzeczność, co? ;-))) Brakuje tu właśnie jakiegoś podsumowania, wniosków (mogłyby być żartobliwe i przewrotne), czegoś, do czego by ten felieton konsekwentnie zmierzał wszystkimi swoimi elementami: Walentynkami, zalotami, szukaniem wyjątkowości w sobie, a podobieństw na zewnątrz...

Z tą niepowtarzalnością to jest tak, że każdy z nas jest powtórzeniem tego, co już było, ale zawsze w nowym, niepowtarzalnym wariancie. Nigdy nic w przyrodzie nie powtarza się dokładnie tak samo, nic, nawet kryształ. Ale też wszystko jest powielaniem już istniejących elementów w nowych konfiguracjach - jak w kalejdoskopie. I t o właśnie jest piękne oraz niesamowite.
Pisz felietony, oczywiście, jesteś w tym dobra.

Opublikowano

Strasznie się cieszę, że mogę Cię tutaj gościć, Oxyvio! Rozsądnie mówisz! Przeczytałam uważnie i to, co Ty napisałaś i jeszcze raz ciurkiem to, co inni przed Tobą - i dochodzę do wniosku, że niestety znowu za bardzo się pospieszyłam z wklejeniem tego tekściku :( Powinnam mu się dać dłużej odleżeć, z każdym mijającym dniem sama widzę w nim dziury i niedoróbki. Ale cierpliwość to nie moja zaleta. Z drugiej strony, potrzebowałam Waszych opinii, żeby bardziej się przejąć koniecznością zmian. Znowu niby sprzeczność wychodzi, prawda? I bądź tu człowieku mądry...
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie - Ania

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Nata_Kruk Nato, z której strony nie spojrzeć to będzie za i przeciw. Nie chcę się tutaj rozpisywać, bo kocham rodzeństwo, ale nie masz pojęcia ile na głowie może mieć najstarsze dziecko.
    • Znam temat, a mam podobnie. Dobrze i ładnie to opisałeś. Pozdrawiam
    • Czasem słowa błądzą i wchodzą przez nos by rozgrzać ciało   chłód powoli obejmuje ziemię patrzy na serce kamienne kruszy dzisiaj, wczoraj, jutro zostawia bez sensu   dziś jest przelotne zahacza wargami o sytuację z mroku wyłonioną i krzyczy zostań.
    • Jest takie powiedzenie jakoby w jakiejś zapadłej dziurze. Zatęchłej i brudnej jak myśli moich kochanych klientów na widok dziewiczych, zaokrąglonych w biodrach i piersiach podlotków dziewczęcych z mojej najlepszej sutereny, robactwo miałoby żreć Cię człowiecze żywcem.   Niby nie dziwić to może w mieście tak zepsutym jak to. Gdzie wszelka zaraza i mór lecą z prądem wiatru, wody i krwi po ulicznym rynsztoku. Gdzie tyfus, dżuma i trąd stają w szranki, kto w danym roku wywoła większą hekatombę zarazy i poślę więcej dusz i duszyczek do wszelkich świętych lub diabłów. Nie dziwi to nikogo i w lochach Neufchatel. Tu wszy, pchły i szczury ucztują na spoconych i odartych ciałach skazańców. Nie inaczej było i ze mną.     Obudził mnie dreszcz łaskotek w okolicach twarzy i podkulonych pod głowę rąk. Zerwałem się w cichym okrzykiem i zacząłem machać rękoma. Najwidoczniej ta reakcja i dość żywa jakby nie było postawa nie spodobała się moim futrzanym sąsiadom z celi, którzy oddalili się szybko w mrok narożników ścian z głośnym, piszczącym sprzeciwem. Zakląłem pod nosem i dopiero teraz uczułem jak bardzo mocno boli mnie głowa a myśl o pragnieniu i strawie jest jedyną, którą przyjmuje do siebie umęczony organizm.     Oczy jeszcze nie przywykły do mroku celi, ledwie wybudzone ze snu, próbowały odróżniać pojedyncze detale. Po krótkim czasie namierzyłem zarys drzwi z kratą za plecami. Spróbowałem do nich wstać lecz od razu prawie zachybotałem się jak na pokładzie łajby i znalazłem się na czworakach. Więc pełzłem a brudna, sklejona odchodami słoma czepiała mi się palców u dłoni. Znów zaczepiłem o szczurzy ogon a jego właściciel, próbował w odwecie odgryźć mi kciuk. Wtem, będąc już na kilka kroków od drzwi, usłyszałem za nimi czyjeś gorączkowe acz ściszone do granic szeptu głosy. Głosy były męskie i raczej dość młode i wyraźnie zbliżały się do celi. Po klucz, przekręcił leciwy zamek i cela stanęła otworem.   W progu znalazły się dwie postaci. Strażnik miejski baszty i ojciec zakonu benedyktynów. Obaj jak jeden mąż zaraz po wejściu spuścili oczy pod nogi na moją postać, zamarłą w dzikiej pozie, zamilkli a zakonnik dodatkowo przeżegnał się i ucałował złoty, masywny krzyż pański, dyndający na jego piersi.   - Wstań synu - głos jego był zupełnie niepodobny do postury i długiej brody zgolonej w zwarty szpic. Był prawie kobiecym falsetem pozbawionym jakiejkolwiek gardłowości i mocnego akcentu. Chyba plotki o tym, że co niektórym braciom, przeorzy czy generałowie każą po ślubach ucinać jajca, nie są do końca wyssane z palca - Nic Ci już nie grozi. Bóg ojciec jest z Tobą.     Dał dyskretny acz całkiem zrozumiały sygnał ręką dla strażnika, że ten może się oddalić do innych zajęć a sam wkroczył pewnie do celi nie spuszczając mnie jednak z oczu. Wiedziałem co go sprowadza w te zaiste skromne progi mojej celi ale jak przystało na porządnego łotrzyka, zamierzałem odstawiać marny teatrzyk do końca.     - Wybaczcie mi ojcze taką sposobność otoczenia - owionąłem dłonią powietrze wokół siebie - I moją steraną trudem żywotu więźnia aparycję. Wstać również do Was nie mogę. Solidnie oberwałem przed przybyciem tutaj i stanie na nogach sprawia mi kłopot. Przestrzeń faluje mi we łbie moim kaprawym jak po zakrapianej solidnie libacji.   Zakonnik nie odrzekł z początku nic. Zachowywał się dziwnie. Krocząc wokół mnie powolnym stąpaniem. Rozglądał się ciekawie, jakby oglądał freski kapliczne a nie umorusane posoką i gównem ściany lochu.   - Więc jeśli Ci to nie sprawi bólu czy innej przykrości Synu, po prostu usiądź a ja spocznę jak brat i bliźni obok Ciebie.   I faktycznie osunął się na kolana obok mnie. Ściągnął kaptur z podgolonej głowy o resztkach jasnobrązowych włosów I obdarzył mnie lekkim uśmiechem pełnym pogody ducha i nadziei. Przyznaję, zdziwienie odjęło mi mowę a zaiste nie często zdarzenia mojego krótkiego acz burzliwego, ulicznego żywota na to pozwalały. Zakonnik widział te zawachanie w moich oczach i rzekł jeszcze spokojniej   - Jestem tu by uratować Twą duszę przed potępieniem - zamilkł, przełknął ślinę i kontynuował - A może i ciało nie ulegnie karze. Wszystko zależy od ciężarów grzechów, skruchy i żarliwości pokuty. I spowiedzi świętej przed obliczem Boga. A więc jaki to grzech sprowadził Cię tu Synu, do podziemi slynnego Neufchatel? Mów. Bóg słucha.   I faktycznie zamilkł z wyrazem oczekiwania na twarzy.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...