Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bardzo mnie cieszy, że spodobał się pies.. z ogonem.. i zagubione w domu ścieżki.
Rozumiem, można nie widzieć trzech ostatnich wersów, każdy czyta po swojemu,
ale chyba lepiej dla wiersza jak zostaną, są bowiem dodatkową wskazówką,
o jaką miłość chodzi, pewną klamrą do tytułu, no i.. takim ostatnim "akordem"
w rytmice czytania całości... ;)

Oxyvia..Trzy ostatnie wyrażają wielką, matczyną czułość i opiekuńczość. Bez nich wiersz byłby znacznie uboższy...
podobnie myślę jak koleżanka, Biała Lokomotywo.

W każdym razie, dziękuję za zatrzymanie przy wierszu.
Pozdrawiam... :)
Opublikowano
Anna Myszkin... Wzrusza Twój wiersz, Nato. Udana poetycka próba uchwycenia się powodu, dla którego trzeba chcieć z całych sił wrócić do siebie.

Teresa 943... Nato, wzruszyłaś mnie i to bardzo. Wiem, co czuje Peelka i znam smak tego, co się jeszcze "tli"...to trzyma. Dziękuję za ten wiersz :)

Kolejne dwie kobiety, które wiersz wzruszył.... a może właśnie dlatego wzruszył,
że były to kobiety..? :)... sorry, to taka myślowa dygresja... ale muszę dodać,
że chyba rozumiem Wasze wzruszenie, bo mnie samej niewiele trzeba,
by łezkę uronić, taka już moja natura.
Bardzo dziękuję, że zechciałyście do mnie zajrzeć i że było to, miłe czytanie.
Obie Panie serdecznie pozdrawiam... :)
  • 11 lat później...
Opublikowano (edytowane)

A_typowa_  kobietko...gdzieś Ty zwędrowała... :)) 11 lat wstecz... fajnie, że... fajny...

W tamtym czasie pisało się tylko tzw. komentarze... zaskoczyłaś mile tą wizytą. Dziękuję bardzo.

Pozdrawiam także.

 

Wieszczu Dosłowny... dziękuję.

 

 

@Jacek Suchowicz... dziękuję

@Astro Maestro... dziękuję

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
  • Nata_Kruk zmienił(a) tytuł na Odejścia - Bądź przy nas

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
    • @JWF  Motywacja - inspiracja. @Deonix_  A co z orkiestrą? Chcesz ich odesłać na bezrobocie?
    • @infelia Spoko, przeczytałam sobie Twój wiersz na głos z odpowiednią intonacją :)) Ale podtrzymuję, że jest megasceniczny i powinien być wystawiany uzbrojony w reflektory, scenografię i teatralne zaplecze:)))   Deo
    • @infelia 6/5 i proszę o jeszcze
    • @Deonix_  Siadamy w fotel, zamykamy oczy i recytujemy z pamięci... Słowa same malują obrazy.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...