Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie stać mnie na
ładne metafory
późnego wieczoru świtem

erotyki ni amory
szarych nocnych malowideł


Zmięte zimne
słoną zwilgacane
wodą wycieraczki białe

nawet słów kąpieli piany
wysuszyć się dziś nie bały


Nie stać mnie na
ładne metafory
przed snem gdy noc się kończy

erotyki ni amory
tylko tęsknię
wschodzi Słońce

Opublikowano

Ładnie. Czasem czuje się w sobie taką wenę i chciałoby się to wszystko przelać na papier, ale albo brakuje czasu, albo słowa nie potrafią wyrazić tego co się czuje. Czasami zmęczenie nie pozwala na detale, na które podmiotu nie stać, bo już opadł z sił. Tak po swojemu czytam.

Pozdrawiam jesiennie ;)

Janina

Opublikowano

Tak po swojemu, jak zresztą zawsze :)
I zawsze na pewno trafnie, bo jest tysiąc słusznych interpretacji. Właściwie to jest dokładnie tyle interpretacji ilu odbiorców a i żadnemu nie można zarzucić fałszu, bo niby na jakiej podstawie? Sam autor przecie nie może popełnić "jedynej słusznej interpretacji". To co napisał czyta on na równi z innymi czytelnikami. I taka samą czarną magię stanowią dla niego te słowa ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Starzec Ekstra :) Tak właśnie jest :)
    • @andrew trzeba żyć swoim życiem
    • Serce przebite strzałą — i ja nią jestem.   Ta jej choroba nie może trwać wiecznie — choć długa — tak będę się czuł do końca.   Sam, zatopiony na łóżku krańcu, pościel nie otula jak puch, to tortura.   Ona już nie mała i bezbronna — a wciąż tylko dziecko, co nie doli nie chce, i brak jej matczynej miłości.   To boli…   Ja wesprę. Oprzyj głowę na moim ramieniu bez skóry. Parzy, piecze, ale nie cofnę się przed ideałem.   Smagam się po rękach batem — przed nią uklęknę, by nie czuła się sama.   Wydłubię oczy, by mogła czuć się widziana. Zawsze razem — w kieszeni jej spodni, jak amulet, zaszyte maszyną, od zaraz.   To nie dzieje się naraz — krew upuszczam, gdy czuję jej marazm. Maluję nią, operuję. Czerwoną cieczą piszę miłość, bo taka jest wola Boża:   „Przy tej kobiecie jest twoje miejsce. Służ jej. Do końca.”
    • Nie wierzę Boże że mi coś pomożesz mimo to proszę nie wierząc w nadzieję zgubiłem drogę uciekam przed Bogiem wiara zasnęła gubiąc duszę we mgle mimo to proszę nie wierząc w nadzieję miłością dawną która nie istnieje wiara zasnęła gubiąc duszę we mgle smutku modlitwa nadziei wyzbyta miłością dawną która nie istnieje proszę o miłość która już nie umrze smutku modlitwa nadziei wyzbyta gdzie wiara walczy z człowiekiem bez wiary proszę o miłość która już nie umrze głosem nadziei która ledwo żyje gdzie wiara walczy z człowiekiem bez wiary zwycięstwo marzy by zakończyć wojny głosem nadziei która ledwo żyje nie wierzę Boże że mi coś pomożesz zwycięstwo marzy by zakończyć wojny zgubiłem drogę uciekam przed Bogiem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...