Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Hmm, a ktos inny napisał, że palce wpychane do gardła, ktos jeszcze, że samobójca brzmi pretensonalnie, a jeszcze inna osoba, że pies i łańcuch jej przeszkadza. I co teraz?

To nie jest wiersz o jesieni czy o listopadzie, tło jest tylko podkładem, pretekstem. Trzeba czytać calość a nie tylko fragmenty, które się podobają. No i trzeba umiec czytać.


:):) wiele uśmiechów :)
Problem tkwi w tym że mimo iż komentarz nie był metaforyczny pani nie zrozumiała :)

Tu nie chodzi o sens wiersza bo on został odczytany w dość prosty sposób :) tu chodzi o podanie tej treści tak by była fascynująca :) "ptaki" listopad" "zima" już były :) i nie budują dobrego obrazu. :) Rozumiem pani ripostę :) tylko niech pani posłucha rad a nie neguje pochopnie:) to ja oceniam wiersz obiektywnie :) pani relatywnie bo jest twórcą :) chwila przemyśleń nie zaszkodzi:) - wersy typu "Tak robią ptaki,
odlatują, by nie zamoknąć na śmierć."
nic nie wnoszą - nie są genialne -zaskakujące. "listopad:" gdy czytam kolejny wiersz w którym jest listopad w jakimkolwiek kontekście, czymkolwiek by nie był obrazuje jedno. I może pani mówić, że ktoś nie umie czytać ale niestety to ja oceniam pani twórczość pani ją tworzy :) więc liczę w przyszłości na wyciąganie wniosków a nie ocenianie komentujących:) bo nie po to powstał ten portal :)
Pozdrawiam zimowo :)

Hmm, pozwolę sobie nie zgodzić się z panem. Wiem, co robią użyte przeze mnie slowa - rekwizyty w wierszu. Dokładnie ponieważ kazde słowo użyte jest z rozmysłem. Może nie sa zaskakujące, fakt, w poezji mamy cały zestaw słów wytartych do białości, z tym, że te grają troche inną rolę. Ale jeśli dla pana użycie słowa listopad, ptaki czy zima obrazują jedno... Trudno, może innym razem uda mi się zadowolić pana wysublimowany poetycki smak; jeśli nie - nic strasznego się nie stanie...Dziekuję za odpowiedź i miłego....
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ludzie zazwyczaj są nieudani, dlatego przemijalni, ot taki boski kaprys. Miłego...

Tam zazwyczaj. Ludzie zawsze są nieudani. I zawsze przemijalni. Tylko że ta refleksja o przemijalności jest sformułowana w sposób harlekinowy, i tylko o to chodzi.
Opublikowano

z zaciekawieniem poczytałam komentarze; dziwi mnie trochę odbiór wiersza- że była listopad? no chyba, był, jest i będzie; w poezji było już wszystko i nie znaczy to, że już nikt o tym "wszystkim ma nie pisać, wręcz przeciwnie- czy malarze też już nie powinni malować słoneczników???
wg mnie, czar poezji zależy od tego, jak zostały zapodane nawet całkiem już przebrzmiałe tematy;
aj tam, aj tam... zjedzmy Polaka :))))
Julio, Twoje "słoneczniki" mnie zachwyciły; wręcz absurdalne w swej prostocie metafory, to walory wiersza, nadające wieloznaczności, bo można w nim wyczytać różne tropy, albo jak kto woli- również i dosłownie;
wiersz na duży plus
pozdrawiam serdecznie
:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Rany, ale Cię poniosło. :))) Interpretacja jak mało która. No coś Ty, niech zostanie, mnie się podoba, z tym, że jednak pozostanę przy swojej wersji. Dziekuję...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


wg mnie to nie skłon, ino rozkolebanie.... i politura ;)

efekciarstwo [pióra] pokonało efektywność [lotu],
niby coś tam łyska z wierzchu, ale spod spodu ciężko cokolwiek wyłuskać,
nie w moim guście taki 'rozchodnik'

jakim? -
'ze wszystkich stron', czy 'pod nogi' ? ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


wg mnie to nie skłon, ino rozkolebanie.... i politura ;)

efekciarstwo [pióra] pokonało efektywność [lotu],
niby coś tam łyska z wierzchu, ale spod spodu ciężko cokolwiek wyłuskać,
nie w moim guście taki 'rozchodnik'

jakim? -
'ze wszystkich stron', czy 'pod nogi' ? ;)


"skłon"??? Pchełko droga, a naucz się Ty czytać. Gdzie ja mam skłon? Tytuł brzmi, pozwól, że przeliteruję S-K-L-O-N. Taki mój neologizm, zabawa słowem. Ale jak ktoś nie umie czytać, to go tak kolebie. Mniemam, iż jesteś ponad odwetowe komentarze. Zapraszam ponownie, nieodmiennie mi miło jest przyjmowac rewizyty.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




" Nie ma nic gorszego niz przymus czytania i wymagania, by zrozumieć poezję. Bowiem wiersza do końca zrozumieć nie należy[...] Błędem natomiast wołającym o pomstę do nieba jest wymaganie od kogokolwiek by powiedział własnymi słowami, co poeta miał na myśli. Albowiem to co poeta miał na myśli, da się wyrazic tylko w tym jezyku, którym został napisany ... " S. G.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




" Nie ma nic gorszego niz przymus czytania i wymagania, by zrozumieć poezję. Bowiem wiersza do końca zrozumieć nie należy[...] Błędem natomiast wołającym o pomstę do nieba jest wymaganie od kogokolwiek by powiedział własnymi słowami, co poeta miał na myśli. Albowiem to co poeta miał na myśli, da się wyrazic tylko w tym jezyku, którym został napisany ... " S. G.
mogę dać głowę na pieniek, że istnieje całe mnóstwo rzeczy gorsiejszych ;)

dęty metal wygląda efektownie, ale pobrzmiewa głucho [pusto ;)]

następnym razem, jeśli będę miała ochotę skomentować, postaram ograniczyć się do 'yes' i 'no',
;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




" Nie ma nic gorszego niz przymus czytania i wymagania, by zrozumieć poezję. Bowiem wiersza do końca zrozumieć nie należy[...] Błędem natomiast wołającym o pomstę do nieba jest wymaganie od kogokolwiek by powiedział własnymi słowami, co poeta miał na myśli. Albowiem to co poeta miał na myśli, da się wyrazic tylko w tym jezyku, którym został napisany ... " S. G.
mogę dać głowę na pieniek, że istnieje całe mnóstwo rzeczy gorsiejszych ;)

dęty metal wygląda efektownie, ale pobrzmiewa głucho [pusto ;)]

następnym razem, jeśli będę miała ochotę skomentować, postaram ograniczyć się do 'yes' i 'no',
;)


Ja bym tak głowa pochopnie nie szachowała, wszak jest jedna. Nie zmuszam ani do czytania, ani do komentowania. Miło było gościc. :)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




O rany, jak ze ślepym o kolorach. Naucz sie czytać to może pogadamy, a teraz zmykaj. Idź, wygóruj sobie co innego.

A, pan odwecik. Lubię takich. Bardzo mi miło...

Tu nie chodzi o pana odwecika. Jednak Ty postrzegasz w jakiś sposób wiersz. A ja go zanalizowałem. Odwetu za twój komentarz nie muszę brać ponieważ ten wiersz brał udział w konkursie i szóste miejsce na arenie światowej zajął. Z polskich krytyków oceniał go pan Śliwiński. Dlatego też twój komentarz mnie nie rusza. Jeśli nie potrafisz przyjąć krytycznej analizy swojej twórczości to jest twój problem i borykaj się z nim jak Ci tak wygodnie. Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




O rany, jak ze ślepym o kolorach. Naucz sie czytać to może pogadamy, a teraz zmykaj. Idź, wygóruj sobie co innego.

A, pan odwecik. Lubię takich. Bardzo mi miło...

Tu nie chodzi o pana odwecika. Jednak Ty postrzegasz w jakiś sposób wiersz. A ja go zanalizowałem. Odwetu za twój komentarz nie muszę brać ponieważ ten wiersz brał udział w konkursie i szóste miejsce na arenie światowej zajął. Z polskich krytyków oceniał go pan Śliwiński. Dlatego też twój komentarz mnie nie rusza. Jeśli nie potrafisz przyjąć krytycznej analizy swojej twórczości to jest twój problem i borykaj się z nim jak Ci tak wygodnie. Pozdrawiam.


Czapki z głów!!! Bardzo dobrze, panie odwecik...tfu, chciałam powiedzieć panie Sarnowski. Miłego dnia...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jo, hałda - jęzor, jak łopata: połkaj. Rozę jadł, ahoj!            
    • Musi lec z celi sum.               Kasia i sak.    
    • nie boje się miłości uwielbiam ją bo pomaga zrozumieć uśmiech i płacz   nie boje się miłości będę ją kraść tym którzy jej nie rozumieją   nie boje się miłości bo jest jak baśń która zawsze ze złem wygrywa   nie boje się jej bo  jest światłem które noce upiększa   nie boje się gdyż nauczyła mnie zrozumieć to co w sercu się tli.  
    • Wszystko co im powiedziano, przyjęli że to nie prawda, nie wiedzieli i bez krytycznie to powtarzali    Robili wszystko co im kazano, nie przypuszczali że robią źle Chodzili tymi samymi drogami Co wielki autorytet    A kiedy on dał znak Bez zastanowienia podążali za nim  Wierzyli że idą w imę chwały  więc swoje życie w ofierze za niego dawali I nigdy się nie przekonali że nie podszepnie umarli    Teraz leżą w grobach  puste, zimne twarze  Nie jako bochaterowie, nie jako zbrodnie ale jak marionetki nie świadome niczego  nie są wspominani i nigdy nie będą
    • Idą - choć nikt ich nie woła. W kieszeniach mają wersy, które uciekły im z rąk jak szczury z tonącej metafory. Robią miny poważne, choć słowa mają z waty, a każde zdanie składa się jak łóżko polowe po nietrzeźwej wojnie z samym sobą. Przystają na rogach własnej niepewności: „może napiszemy o świetle?” - pytają, po czym kręcą głowami, bo światło za jasne, a cień za ciemny. Więc stoją w półmroku - idealnym dla niezdecydowanych, tych, co wciąż stroją instrumenty, ale nigdy nie grają melodii. Każdy z nich niesie w plecaku niedokończony wiersz o „poszukiwaniu siebie” - taki, którego nie przeczyta nawet pies, bo pies ma godność i węch do rzeczy skończonych. A między kartkami plecaka czai się ich własny strach - taki, co syczy jak kot wyrzucony z metafory za brak talentu, i drapie, gdy ktoś próbuje napisać prawdę. A jednak idą - zamaszyści jak prorocy własnych pomyłek. Śmieszni, bo chcą pisać o ogniach, lecz boją się zapałki. Groteskowi, bo robią krok w przód i natychmiast krok w bok, jakby tańczyli z losem, który wcale nie przyszedł na bal. I gdy już, już mają ten WIELKI wers (ten, który miał ich ocalić), nagle - bach - wpada im do głowy wątpliwość o smaku marginesu, i cały świat rozsypuje się jak źle sklejona metafora o świcie. Bezradni wsłuchują się w ciszę - tę samą, która niczego nie obiecuje, bo jest lustrem tak krzywym, że odbija tylko to, czego w sobie nie chcą widzieć. Próbują jeszcze raz, z nową odwagą - i znów odkrywają, że wena, ich półetatowa bogini, rzuca natchnienie jak handlarka ryb: byle jak, byle gdzie, byle sprzedać złudzenie. A oni łapią to w locie, jakby to było złoto, choć najczęściej jest to mokra gazetka z wczorajszą pogodą. Tak sobie tuptają, armię poetów udając - każdy chciałby być meteorem, a kończy jako iskra o krótkim oddechu. A może i dobrze - bo w tej ich śmiesznej, roztrzepanej tułaczce jest coś niezwykle ludzkiego: pragnienie, by wreszcie złapać słowo, które nie ucieknie. Bo słowo, które dogonisz, pierwsze cię ugryzie - żebyś wiedział, że było żywe.            
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...