Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pijcie za nas bracia żywi! Póki żywi! Bracia! Za nas!
Pijcie duchem gorejącym za każdą z dusz co gorzała!
Pijcie życie! I śmierć pijcie! Śmierć i życie! Nasze! Wasze!
Pijcie dziś, bo jutro czymże? Jutro? Dziś - cokolwiek dalej.

I zapiszcie w chmurnym niebie myśl z tych chmurnych niebu miłą.
I wyryjcie w falach morza czyn nasz. Może fale przyjmą?
I wyryjcie w szarym głazie nasze imię w głazie szare.
I zapiszcie, bo dziś czymże? Wczoraj, lecz cokolwiek dalej.

Żyjcie bracia nasze życie! Nasze! Wasze! Mądre, durne...
Żyjcie ogniem gorejącym, bałtną falą, niebem chmurnym!
Żyjcie głazem... Kto żył wczoraj, jutro wpisze imię wasze.
Żyjcie bracia! Bo śmierć czymże? Życiem choć...
...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ahoj! Haha! A co, jeśli okaże się, że śpiewamy na tę samą melodię? Toż to czysta telepatia! :D
Moja melodia to coś między "Naszą klasą" Kaczmarskiego, a "Pije Kuba do Jakuba" :P
Pozdrowienia!
Opublikowano


Wszystko zaczęło się około roku 1346. Statki powracające
z podróży do Chin i Indii, oprócz wonnych korzeni, pachnideł i jedwabi
przywoziły budzące grozę relacje o zarazie piętrzącej stosy trupów
na ulicach obcych miast. Wkrótce po strasznych wiadomościach
u wybrzeży Europy zaczęły krążyć statki widma
z wymarłymi załogami na pokładzie.
Dymienica morowa rozniosła się wpierw po Sycylii, stamtąd
już jednym susem przeskoczyła do płd. Afryki i płd. Włoch
i wkrótce całą Europę ogarnęła zaraza, nazwana czarną śmiercią.

Dziś wiemy, że roznosiły ją szczurze pchły a objawami były
gorączka połączona z silnymi torsjami, ciemne plamy na skórze
przechodzące w czarne gule wielkości jaja kurzego w pachwinach
i pod pachami. Krew ulegała zatruciu i następowały owrzodzenia,
tak zwane dymienice. Choremu pozostawało góra pięć dni bolesnego życia
(to właśnie na nią umarła Laura Petrarki, który mógł tylko patrzeć bezradnie
na jej męczarnie.)

Do roku 1348 w Anglii, Francji, Niemczech, Austrii, Włoszech zmarło
miliony ludzi, co przy ówczesnej populacji było czymś strasznym.
I tak, w niecałe pół roku padła połowa ludności Florencji, w samym
Wiedniu umierało 1200 osób dziennie.
Brakowało miejsca na cmentarzach, więc trupy wrzucano
bezpośrednio do rzek, co tylko
sprzyjało rozprzestrzenianiu się zarazy
pomimo dzwonów bijących dzień i noc.

Wkrótce rozeszła się plotka, że zarazę roznoszą psy,
toteż raz dwa prawie wszystkie wybito, co oczywiście nic nie dało.
Wtedy winą obarczono, jak to zwykle bywa - Żydów
i dochodziło do masowych masakr społeczności żydowskiej.

Czarna śmierć była największą naturalną klęską, jaka nawiedziła
ten "bardziej" cywilizowany świat. Oczywiście, do tej pory...
Zaraza odeszła tak jak przyszła niepodziewanie po pięciu latach,
zabijając po drodze 25 milionów ludzi w samej Europie,
czyli około jedną trzecią ludności całego ówczesnego świata
(proszę podzielić ludność dzisiejszego przez 3 i spróbować
sobie to wyobrazić!)
Pozostało mnóstwo dóbr, opustoszałych posiadłości,
spadły ceny bo wszystkiego było raptem w nadmiarze,
co sprzyjało niekończącym się hulankom
a ci, którzy przeżyli, często dosłownie zapijali się na śmierć:


Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Gdzież logika? Przecież czarno na białym napisano, że wszystkiemu byli winni Chińczycy! ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Tego nie wiadomo bo nie było jeszcze telewizji satelitarnej i wiadomości, które
by to potwierdziły. Same szczury do dziś dnia milczą na ten temat ;-)

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Gdzież logika? Przecież czarno na białym napisano, że wszystkiemu byli winni Chińczycy! ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Tego nie wiadomo bo nie było jeszcze telewizji satelitarnej i wiadomości, które
by to potwierdziły. Same szczury do dziś dnia milczą na ten temat ;-)

Pozdrawiam.
Oczywiście najlepsza powieść na ten temat to "Dżuma" Aleksandra Camus'a. Czytałam ją w liceum, a do tej pory robi na mnie wrażenie. (Urodziłam się pół wieku temu).
Bardzo fajny wiersz, choć na zupełnie inny temat. :-) Strasznie lubię takie piosenki. Extra.
Opublikowano

Czy o piciu? No, jest tam powtarzany toast. Ale raczej jest to piosenka o wojnie i o przetrwaniu... Bardziej chyba psuje tematyką do mojego wiersza na tej stronie. :-)
Mnie też bardzo się podoba ta piosenka.
Pozdrawiam cieplutko.
Oxyvia.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...