Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano



Noc podjechała mercedesem,
ktoś wysiadł, trzasnął z rozmachem drzwiami
i obudził ptasią orkiestrę,
a dyrygentem był kot zakichany.
Jakież te wszystkie małe gardziołka
przez księżyc, lato rozstrojone!
Łik łiiiik - na nieszczęśliwą w miłości
i cztery proszki przeciwbólowe.
Ptaszenie myśli! Opierzanie
tapet sypialni, poręczy łóżka:
piórka na zdjęciach, na nocnej szafce,
piórka na palcach w uszach
i w uszach.

A ona właśnie składała myśli
próbując wszystko zacząć inaczej,
kiedy mercedes, kot i orkiestra,
te uwertury ćwiercze i gdacze.
Składała myśli, drżeniem dłoni
odprowadzała je do szafy
obok koszuli białej - po nim,
a tu: mercedes! kot! i ptaki!

Biedne jest serce dziewczyny nocą
wśród tylu głosów niesamotnych,
zapłakać nie ma do nikogo,
z innym się sercem niepokoić.
Bić! Bić i dudnić! Przestraszone
bo ktoś wysiadł z nocy - może po nie?
- biedne jest serce dziewczyny nocą,
jak dzwon bez celu rozdudnione...

Dopiero rankiem ścichły ptaki,
żeby nie płoszyć w trawach rosy
i tylko szyby w słońcu drżały,
kiedy mercedes w dal się toczył.
Boleśnie, wysoko, nad gniazdami,
ponad blokowisk tępe wieże
rósł nowy dźwięk i ostrzał -
tuliły się do siebie jeże
w miejskich ogrodach.



www.youtube.com/watch?v=bJLUffQJT1Q
Opublikowano

Ależ to boskie!
Jakbym Ci się zwierzyła z moich nocy;)

Serio: Piękne obrazowanie, miękkość ptasiego puchu i tulące się do siebie jeże:) Chi chi, przewrotne tło dla dziewczęcej tęsknoty!

Słowa toczą się, turlają, jak rozsypane po podłodze korale, cudne neosemantyzmy!
A w dodatku - kocham zakichane koty!

Cudko! Pozdrawiam cieplutko, Para:)

Opublikowano

Witaj :-)

Po tym wierszu nie poskładam ani myśli, a tym bardziej słów.

(A ona właśnie składała myśli
próbując wszystko zacząć inaczej
) :-))

Czyta się śpiewająco, melodyjnie. Każde słowo jest jak piórko.
Wierszowi nie potrzebna jest nawet żadna oprawa muzyczna,
bo sam jest muzyką. Tytuł jak ulał.

Naprawdę brakuje mi słów.
Jestem zachwycona!
To jest mój ulubiony... wiersz.

Serdecznie pozdrawiam,
jasna :-))

Opublikowano
A ona właśnie składała myśli
próbując wszystko zacząć inaczej,
kiedy mercedes, kot i orkiestra,
te uwertury ćwiercze i gdacze.
Składała myśli, drżeniem dłoni
odprowadzała je do szafy
obok koszuli białej - po nim,
a tu: mercedes! kot! i ptaki!


- z podziwem dla przezierczości :)
Pozdrawiam.
Opublikowano

Pamiętam ten wiersz i teraz podoba mi się co najmniej tak samo, jak kilka lat temu. :-)
Nigdy nie śmiałam pisać do Ciebie moimi nieudolnymi wierszykami... ale w końcu chyba się odważę, skoro budzisz je we mnie:

Ciężar księżycowy

Noce letnie są właśnie najgorsze -
te pogodne, fioletowe, z księżycem -
bo wiadomo, że to wszystko jest kiczem
i samotnie tej lekkości nie znoszę.

Ciężko sunie w czarnocie ten kamień -
smutny liryzm po niebie się wlecze,
tak jedyny, osobny, człowieczy -
ile waży ten srebrnik w otchłani?


Tak, wiem, muszę jeszcze nad tym popracować. ;-)
No to dobranoc.

Opublikowano

Acha, zapomniałam: czy nie ma przypadkiem drobnego błędu w ostatnim wersie tego fragmentu?

"Ptaszenie myśli! Opierzanie
tapet sypialni, poręczy łóżka:
piórka na zdjęciach, na nocnej szafce,
piórka na palcach w uszach
i w [u]uszach[/u]." ............czy nie powinno być: i w uszkach? - tak by pasowało rymowo i treściowo.

Opublikowano

Bosski, Spójrz na to:
gdybym uczyła początkującego poetę sztuki rymowanie regularnych sylabotoników, autor otrzymałby
następującą propozycję:

Dopiero rankiem ścichły ptaki, 9
żeby nie płoszyć w trawach rosy 9
i tylko szyby w słońcu drżały, 9
kiedy mercedes w dal się toczył. 9
Boleśnie, wysoko, nad gniazdami, 10!
ponad blokowisk tępe wieże 9
rósł nowy dźwięk i ostrzał - 7 !
tuliły się do siebie jeże 9
w miejskich ogrodach. 5 - ok, opadająca

Poprawiamy:

Boleśnie, nisko nad gniazdami, 9
ponad blokowisk tępe wieże 9
rósł nowy dźwięk, srebrzyście ostrzał -9
tuliły się do siebie jeże 9
w miejskich ogrodach 5

Wiesz, myślę, że momentami mógłbyś uporządkować, zarządzić regularność, byłoby muzyczniej.
Ale oczywiście - nie cofam opinii z pierwszego komentarza;). Dlatego że wracam tu i do ptasiej muzyki, i oba - cudka, zawsze coś tu wynajduję.

Pozdrawiam cieplutko, Para:)

Opublikowano

Około a dyrygentem był kot zakichany
zaczęłam parskać ;))
a wszytkie Mercedesy zaczęły mi się kojarzyć z Marią de las Mercedes Orleańską – królową Hiszpanii, Marią de las Mercedes Sycylijską – matka obecnego króla Jana Karola I
itp., itd...
Nutki też fajne...
Mercedes występuje też w powieści Hrabia Monte Christo Aleksandra Dumas'a (imię to nosi narzeczona głównego bohatera).

Niech będzie Carmen opera czy papieros (?) ;))) i Mercedes :)))
www.youtube.com/watch?v=djsuP0uta7s

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ciężar księżycowy to nic innego, jak... waga naszych uczuć:


Przypatrz się nocy - nic w niej nie ma.
Wszystkie planety są możliwe,
każda myśl o niej z ciebie idzie
a twoje słowo ją odmienia.

Tak słucham siebie, kiedy jesteś
i w twoich oczach widzę: siebie.
Kiedy odchodzisz - w sobie milknę
i jaki jestem, znowu nie wiem.




Dziękuję za piękne re i pozdrawiam :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ale przecież to taka fajna metafora :-)
Coś jak: w studni wiadro na wodę z wodą. Chodzi o to, ze woda która ciągle jest wodą,
została rozdzielona, choć ciągle jest jeszcze w studni - nie wyszła poza nią.
Tak nasza biedna dziewczyna choć zatyka uszy przed światem, jest już rozdarta
bo to co ją obudziło, być może będzie czymś dla niej najszczęśliwszym. Zarazem nie chce tego słuchać.
Uszka i uszy to dwie różne rzeczy, a tu chodzi o jedną rzecz ale - rozdartą. Innym znaczeniem.
Może uszka byłyby dokładniejszym rymem, ale uszy i zaraz po nich uszy są najdokładniejszym :-)
Chyba nawet przebijają ,a przynajmniej logicznie, tzw. rym bogaty.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Sytuacje? Owszem :-) a z drugiej strony ta wygląda (miłość upadła, więc pozbawiona piórek)
powiedzmy tak po latach:



miłość kobiety
jest cicha jak strumień
z dziecięcej łąki
gdy szum słychać
daleko później

kiedy wracał nad ranem
wśród pachnących włosów innej
uśmiechnięta podgrzewała
zagubioną kolację

z wiary kobiety
pozwalano kalekiemu
na oddychanie traconymi wiosnami
w nierozumieniu w niezrozumieniu
niczego



Dziękuję i pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, ale tym samym pozbawiłbym zapis własnej melodyki. Dlatego choćby podałem na dole link
do ptaków na drutach, które są jakby nutami. Wsłuchaj się w nie kiedyś - nigdy nie łiiikają ;-)
miarowo, a jeśli nas coś najbardziej w tym wrzasku irytuje to właśnie... brak harmonii.
Staliśmy się tak automatyczni, wkręceni w tryby cywilizacyjnej machiny, że odruchowo
szukamy wszędzie powtarzalności i harmonii.
Wrzask ptaków jest nieznośny przede wszystkim dlatego, ponieważ zaprzecza temu.
Znam to z obserwacji własnych papug, które doskonale wiedzą jak poderwać mnie na nogi
i zmieniają ton i rytm swoich sygnałów, kiedy przestaję reagować na poprzednie
(przyzwyczajam się do nich po jakimś czasie, choć mają dobrze ponad 100 decybeli).

Dziękuję za sugestie, zastanowię się jeszcze nad jakimś - może pośrednim? - rozwiązaniem
i pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Raczej porównałbym to do Mozarta :-) On pierwszy pokazał, że Opera nie musi być nadęta
i tak poważna, jakby za chwilę wszyscy na sali mieli umrzeć. Niestety, dopiero kiedy umarł,
ludzkość na dobre dojrzała do jego genialnych dzieł, a nawet zaczęły powstawać jeszcze lżejsze
operetki, wodewile. Jednak to Mozart pierwszy rzucił rękawicę w zasępiony pysk bufoniastej powagi
i wezwał ją na - wygrany choć pośmiertnie, jak wspomniałem - pojedynek.

Dziękuję (także za śliczny link) i pozdrawiam :-)
Opublikowano

Boski:

Ależ oczywiście - masz rację. Wiem, że nie wyrównasz, nie taki był cel mojego warsztatowania na Twoim tekście. Zachciało mi się w nim pogrzebać. Wiem, że to gotowy i sprawdzony tekst. I, powtarzam, jest piękny!
Jeszcze raz cieplutko pozdrawiam, Para:)

Ps. A "uszy i uszy" - są doskonałe! Uśmiechnęły mnie!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oli mak, Asi musu misa, Kamilo
    • Na poboczu, tam, gdzie dzień i noc mieszają się jak świeża krew w brudnej filiżance, stoją – „dziewczynki”. Twarze ich oświetlone reflektorami jak manekiny z wystawy grzechów, które ktoś zostawił, żeby lśniły w ciemności jak lodowate diamenty z krwi i kurzu. Śmieją się cienko, śmiechem sprzedawanym na minuty, który odbija się od asfaltu jak plastikowa zabawka zmiażdżona przez ciężarówkę, i pęka w tysiąc dźwięków, które drżą w powietrzu, nie dla ucha, ale dla ciała, które czuje ciepło rozpadu. Kierowcy – rycerze szos z rdzą kilometrów w sercu – mylą pożądanie z wybawieniem, zatrzymują się nagle, jakby samotność wskoczyła na maskę i wbiła pazury w światło reflektorów. Jakby śmierć przyszła po swoje w najprostszej formie: dotyku. Wsiadają w tę ciemność jak w automat z losami, które zawsze wygrywają klątwę – lepka, śmierdząca klątwa, która przywiera do skóry jak cień po pożarze, jak sół w ranie, co nigdy nie przestaje szczypać, jak szron, który zamarza w żyłach, wstrzymując oddech. A choroby wracają z nimi jak czarne gołębie, z piórami pełnymi szeptów i trucizny, które nocą siadają żonie na ramieniu, dziobią jej zaufanie do kości, zamieniają ciepło w pył, zimno w ból, i wciągają w siebie kawałki serca, tak, że bije nie tam, gdzie trzeba, a krzyczy tam, gdzie nie ma słów. Wracają do domów z „pamiątkami” tak egzotycznymi, że nawet wirusy zadają pytania: kto tu zwariował naprawdę ? Patrzą w lustro z osłupieniem – nie poznają twarzy, która przed chwilą wciąż miała ciało, teraz wypełnione chemicznym oddechem ulicy, i światem, który twardo depcze po duszy. W kuchni żona pyta: „Dlaczego znowu unikasz światła ?" Nie wie, że mąż przywiózł spod znaku kilometra ruinę, starannie zapakowaną w milczenie i perfumy obcej skóry, w spalone wspomnienia, które pachną popiołem i krwią, i zostawiają na rękach rany, których nikt nie umie obmyć. Moralność leży na poboczu jak potrącony lis – wszyscy widzą, nikt się nie zatrzymuje, wszyscy patrzą, jakby zło było oczywistością, jakby czekało na kurs życia w przyspieszonym tempie, jakby każdy błąd był tylko kolejnym kliknięciem w automacie cierpienia. „Dziewczynki” stoją dalej, przetrwanie nauczyło je cierpliwości, jakby były latarniami z żarzącymi się żarówkami bólu, postawionymi, by oświetlały cudzy upadek, jakby nad każdą z nich wisiał anioł z wyrwanymi skrzydłami, trzymający w dłoniach ich los jak garść czarnego pyłu – i za każdym razem, gdy sprzedają dotyk, anioł dmucha w ten pył, rozsiewając go po świecie jak zarazę cudzego grzechu, aby każdy grzech odbił się w ich oczach jak ostrze stali. Liczą pieniądze, jakby przeliczały własną niewidzialność, a świat mija je z prędkością wstydu udającego pośpiech, jakby wszyscy byli ślepi, głusi i martwi jednocześnie. I tylko noc – wielka, czarna gospodyni samochodowych grzechów – poleruje gwiazdy, zamienia je w lustra ludzkich win, i patrzy, jak ludzie sprzedają sumienia za chwilę dotyku, zimną jak moneta wyjęta z błota, twardą jak kamień, którym rozbijają własne serca. Małżeństwo kruszy się jak witraż uderzony kamieniem cudzej skóry – kolory uczuć rozsypują się w kurz, nie ma już przez co przejść światłu, bo wszystko, co było, zostało odarte z delikatności, pozostały tylko ostre krawędzie, które tną duszę. Cały ten teatr kręci się dalej, jakby ktoś nakręcił go kluczykiem od stacyjki, aktorzy nie wiedzą, że grają w tragedii, i że scenariusz pisze noc, która nigdy nie kładzie się spać, której oczy widzą wszystko, a serce nie zna litości. Nikt tu nie jest diabłem, ale każdy niesie iskrę, która może podpalić dom, życie, twarz w lustrze, i w tym ogniu ujawni się prawda – surowa, bezlitosna, ostra jak brzytwa. Bo na poboczu, przy asfalcie, gdzie człowiek zdejmuje człowieczeństwo jak brudny kombinezon, nawet cienie mają choroby. A miłość – jeśli kiedykolwiek tędy jechała – wróciłaby tylko po własną, dawno zgubioną tożsamość, i płakałaby nad resztkami tego, który kiedyś nazywał siebie „człowiekiem”.      
    • Studnia   Białe ściany chłodzą dłonie, twarz blada od szukania światła. Z każdym wypadniętym włosem spadam głębiej i głębiej.   Tkwię w bezruchu latami, mimo że minął dzień. Mama co noc nie może spać, codziennie śni o wschodzie.   Skóra przemokła wilgocią, więc zacząłem pisać poezje — hermetyczną i brudną, powściągliwą i mokrą.   Czas obiecał mi poprawę, zamiast tego oddycham coraz płycej, szybciej. Czas miał mnie wyleczyć, zamiast tego tracę myśli.   Nadal ich czuję za moimi plecami, dlatego nigdy nie wróciłem do domu. Unoszę się w mętnej wodzie, pluskwy wżerają się w serce. Smród rozkładu mojego ciała sięga aż nad leśną polanę. A ja wmawiam sobie, że to się nie dzieje.        
    • @Leszczym Dobrze się to czyta, pewnie dlatego że z trzewi, prawdziwe. Lubię wiersze "monologi" oraz Twoje lekkie traktowanie słów. E.T.
    • @E.T. Pięknie uchwycone to, co dzieje się między dwojgiem ludzi, zanim cokolwiek stanie się „naprawdę” Ten niewidzialny magnes, to skracanie kroków, to napięcie pod skórą, które zna tylko serce. Jest w nim czułość, ale i prawda o tym, że codzienność potrafi trzymać człowieka za kostki, jakby nie chciała puścić. A jednak - w tym spojrzeniu, w tej dłoni, którą chciałby zastąpić ustami - jest wybieg do marzenia, takie małe, śmiałe „gdyby…”. Trafiony :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...