Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Droga Pani

Kiedy oceniono Pani utwór jako gniot ,nie wiedziano o Pani wieku.Ten utwór jest gniotem .Natomiast wiek Pani nie usprawiedliwia.Nie ma tu miejca sytuacja ,w której > ,było to reakcją na Pani histeryczne przyjęcie krytyki.
Wiek poety naprawdę nie ma wiele do rzeczy .Niech Pani przeczyta zamieszczone na tym portalu wiersze Aleksandry Anny -lat piętnaście.Są po prostu poeci gorsi i lepsi.

Opublikowano

ja nie mówie o słodzeniu, prawieniu komplementów
ja mówię, żeby mówić tak: tu masz fajnie, ten moment też niczego sobie,
o, tu też widze dobry pomysł (oczywiście jeśli tak jest naprawdę)
potem można dodać: tu bym trochę zmienił, tu może też, ale to tylko moje odczucia
od razu inny odbiór
inna sprawa jeśli komuś się nic w wierszu nie spodobało
wtedy, myślę sobie, można sobie przemilczeć
i myślę jeszcze, że jak ktoś jest aktywnym uczestnikiem forum, to się siłą rzeczy będzie
przekonywał o swoich brakach
pozdro

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pan/i chyba nie rozumie założenia forum?! jesteśmy tu po to by się uczyć, a przez konstruktywną krytykę można wiele zyskać, ja zawdzięczam tym ludziom i forum mój rozwój w poezji, a poza tym ocenia się twórczość a nie człowieka i chyba myli pan pojęcia, ten wiersz powyżej jest przykładem słabej twórczości, może to skutek tego że pisze się o czymś czego się nie zna, a może i nie ale wtedy to jeszcze gorzej. Naściemniać to Pan/i sam/a sobie może jeśli to poprawi humor, tu takich rzeczy się nie robi, a zaawansowani są tak samo wrażliwi jak początkujący, na krytykę trzeba się uodpornić i czerpać z niej korzyści czego życzę
pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie chodzi o wrażliwość na poezje a o wrażliwość na mocno krytyczne komentarze
starzy bywalcy są w jakimś stopniu przyzwyczajeni
a początkujący najpierw reaguje nerwowo

i proszę nie pisać 'naściemniac to Pan sobie może jeśli to poprawi humor'
bo nie o to mi chodziło
Opublikowano

Nikt nie rodzi się doskonały, więc nie jestem w stanie pojąć dla czego jeśli przychodzi ktoś nowy to zamiast zwyczajnie mu pomóc, doradzić w stylu „słuchaj powinieneś poprawić to i to...popracować nad tym i na tym ... to nie powinno być tak tylko tak ... zastanów się jeszcze nad tym i na tym ... poczytaj jeszcze trochę tego i tamtego”
Jednakże widzę że wielu jest takich co uważają iż owa twórczość nie jest godna nawet ich krytyki i chcąc pozostawić ślad swojego niezadowolenia i wielkiego oburzenia wypisują jedynie „dno .. do bani ... więcej już nie pisz ... kompletny gniot ... straszny bełkot bez grama poezji ... naprawdę podziwiam tych co doczytali do końca ” itp.
Sam uważam iż kubeł zimnej wody nie raz jest potrzebny by ostudzić niefrasobliwe zapały młodego artysty, ale technika ta na pewno nie może być nadużywana, i nic dobrego z tego nie wyniknie, wszak każdy ma inna psychikę.
Pozostaje więc tylko pytanie, gdzie jest ta granica pomiędzy poważną krytyką a zwykłym chamstwem?

Opublikowano

krytyka uczy, przeżyłam to na własnej skórze, myślę że pomoglo, do tej pory mogę napisac lepszy lub gorszy wiersz i nie chce zeby ktokolwiek mnie oszczędzal. Krytyka uczy też radzenia sobie w takich sytuacjach, pokory i odporności. W krytyce nie ma nic złego, choć musimy wziąć pod uwagę że kogoś może w pewnym stopniu zniechęcić. Mimo to wyznaję zasadę że jeśli ktos ma zostać poetą, chce pisać to będzie i będzie to robił coraz lepiej. Tak już jest świat skonstruowany.

Autorka powinna dużo ćwiczyć, nie czuć się urażona, zaczyna w bardzo młodym wieku i powinna wykorzystać to jak najlepiej. Tutaj zawsze można skorzystać z rad lub krytyki często starszych kolegów i koleżanek.

Nie wolno się zrażać . Każdy z Nas najczęsciej zaczynal tak samo, od krytyki, krytyki i jeszcze raz krytyki, a że się płakac chcialo...owszem, ale piszemy dalej.

pozdrawiam

Agnes

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • całkiem niedawno przechadzało się nam ładnie za ręce bezwładne   kwiatuszek roślinka zieleń   życie całkiem miłe ich lub moje — jeszcze nie wiem   gdybym tylko mogła ci opowiedzieć dziś znów probowałam otworzyć się na miasto ale pognało mnie zimnem znajomym nadal gniewem   chyba już wiem przypominam sobie   od niedawna nie mam życia — nie mam Ciebie.
    • Obudziłem się leżąc na twardej podłodze. Nie czułem nóg. Całe ciało było odrętwiałe. Przez parę chwil dość uważnie obserwowałem sufit. Pęknięcia rozchodziły się promieniście z lewego kąta pokoju jak fale na jeziorze po wrzuconym kamieniu. Po środku widać było plamę po tym jak sąsiad zalał swoją podłogę. Od prawej strony mniej więcej w połowie, kilka płatów farby wielkości dłoni lekko naderwane wisiały wyglądając jak śpiące nietoperze. Tak. To było moje mieszkanie. Poznałem po sztuce tego sufitu. Wstałem obolały. Nie wiem ile leżałem na podłodze. Zajrzałem do lodówki ale nie czułem głodu. Mdliło mnie na myśl o jedzeniu. Na stoliku przy kanapie znalazłem moje pudełko po MDMA. Było puste. Albo wziąłem z kimś albo sam. Nie pamiętam ile leżałem na podłodze.          Wyszedłem przez drzwi i zamknąłem je na klucz. Na korytarzu cuchnęło moczem i marihuaną. Czy jestem skazany na takie życie? Korytarz był długi ale udało mi się go pokonać korygując ciało chwiane zaburzeniami równowagi. Na schodach odór był jeszcze większy. Po przejściu paru stopni, na pierwszym spoczniku upadłem na kolana i puściłem pawia, dodając do mieszanki smrodu kolejny składnik. Za drzwiami ujadał pies. Świst gwizdka czajnika rozrywał mi głowę. Pani Maria spod szóstki minęła mnie przy wyjściu. Jak byłem mały dbała o mnie jak matka. Dziś już mnie nie poznaje. Alzheimer wymazał jej moje imię z pamięci. Na dworze oślepił mnie blask pochmurnego dnia. Lekki deszcz kropił zmywając z mojej twarzy brud i ślady po łzach. Założyłem czarny kaptur bluzy i z dłońmi w kieszeniach ruszyłem w stronę centrum.         Nie przeszedłem nawet stu metrów i podszedł do mnie Sachiv. Jak zwykle chciał fajkę i jak zwykle snuł opowieści o tym jaką karierę w Polsce zrobi jak uzbiera kasę z pracy kuriera. W jakimś stopniu rozmowa z nim pomogła na chwilę. Zapomniałem o bólu na parę sekund. Padało coraz mocniej gdy stałem na światłach. Przetarłem czoło od wody. Jeżdżące auta zakłócały jednostajny szum deszczu. Szedłem wzdłuż szerokiej alei zgodnie z planem zmierzając ku mojemu przeznaczeniu. To nie była moja decyzja. „I tak musisz to zrobić” – głos w głowie był tak silny, że upadłem ze strachu znów raniąc kolana. Wszystko zaczynało być takie dalekie. Wszystko się ode mnie oddalało. Wszystko było jakby za szybą. „Wszystko w porządku?” Ocknąłem się i spojrzałem w górę. „Wszystko dobrze?” Dwie dziewczyny wyraźnie zatroskane chciały mi pomóc ale uspokoiłem je „Wszystko ok. Nie martwcie się.” - dodając na koniec udawany uśmiech. Wstałem i ruszyłem dalej kierowany jakby obcą siłą. Bezwolnie stawiałem krok za krokiem. Moja głowa niegdyś pełna myśli wypełniona była tylko jedną.         W końcu go ujrzałem. „A więc tam na górze skończy się mój ból” – myśl dźwięczała mi w głowie jak wybawienie. Trzydzieste piętro Pałacu Kultury i Nauki oświetlone było przez zachodzące słońce, które przebiło się gdzieś pomiędzy ciężkimi chmurami a linią horyzontu. Coraz cięższym krokiem udało się dojść do wejścia. W środku siła zimnego marmuru i granitu zmroziła mi serce znieczulające je w całości. Wrzuciłem kasjerowi odliczona kwotę i monety zagrały dźwięcznie w metalowej kuwecie. Do windy wsiadłem sam. Moje niegdyś sprawne nogi ugięły się i przyspieszenie windy wcisnęły mnie w podłogę. Wstałem sam dopiero na samej górze. Nie widziałem ludzi na tarasie. Dla mnie oni nie istnieli. Zobaczyłem tylko słońce, które uciekało za horyzont nasycając cały świat czerwienią. Poczułem mroźny wiatr na policzkach. Na wprost mnie znajdowało się okno. Wysokie na cztery lub pięć metrów. Bez szyb. Tylko z kratą. Wspinaczka po stalowych prętach nie sprawiła mi problemu. Przecisnąłem się przez otwór u szczytu okna i z taką samą sprawnością zszedłem po drugiej stronie. Tam widok wydawał się już taki żywy i kontrastowy jak nic innego co widziałem w życiu. Nasycałem się widokiem barw. Słyszałem światło. Czułem słońce na skórze. Smakowałem mroźny wiatr. Niesiony jedną myślą zmierzałem ku krawędzi.         Oczy miałem pełne łez. Stroskani ludzie wychylali głowy mówiąc coś między sobą i do mnie. Słyszałem słowa, nie rozumiałem zdań. Kamery telefonów nagrywały dramatyczny film. Kto był reżyserem tej sztuki? Sam nie wiem. Chwycili mnie za bluzę i spodnie jakby myśleli, że mnie uratują. Tkwiłem tak ukrzyżowany do kraty rękami lamentujących gapiów. Nagle cały świat wypełnił się ciszą. Nie słyszałem ludzi, nie słyszałem wiatru. Rozmazywał się obraz. Wyrwałem się im ściągając bluzę i wykonałem krok do przodu. Moje ciało przechylało się w stronę ziemi. Zamknąłem oczy. W tych ostatnich chwilach usłyszałem tylko głos kobiety cicho wypowiadającej moje imię. Ten lot był ucieczką i końcem. Wiatr szumiał mi w uszach. Zimno zdawało się zmrażać moje ciało.         Otworzyłem oczy - unosiłem się nad miastem. Zamknąłem oczy – oślepiały mnie gwiazdy. Otworzyłem oczy – leżałem na chodniku. Zamknąłem oczy – stałem się gwiazdą. Świecąc mocą tysiąca Słońc oświetlałem planety wokół siebie. Docierałem do najdalszych zakątków kosmosu. Poza wymiar i poza czas. A więc tak to wygląda. Z prochu powstałem i w proch się obrócę. Z pyłu gwiazd do gwiazd. Myślący pył gwiezdny. Poczułem wolność przestrzeni w niewoli nieskończoności.         ***       - Jak z nim? - Stan jest stabilny. Podaliśmy leki. Będzie spał kilka dni. - Dobrze, że ten strażak go złapał. - Był na linie? - Tak. Skoczył na niego z sąsiedniego okna. - Jak długo zostanie u nas? - Pewnie jak ostatnio, na miesiąc.      
    • @Alicja_Wysocka   Nad jeziorem komary latają jak bombowce. Jedyne co mnie odstrasza, to właśnie widmo "nalotu", w tym regionie  :) Eh, nie ma to jak paskudy w piasku na nadmorskiej plaży  ;)   Pozdrawiam...  
    • @Claire  Dzięki za odpowiedź, spodobała mi się. Fakt, o komarach zapomniałam :)
    • @Alicja_Wysocka   Mrówek nie ale komary  :)   mówi komar do komara pohasajmy sobie z rana z kropli krwi zrobimy drinka i tak zleci nam godzinka rano krew bezalkoholowa będzie dla nas bardzo zdrowa uśmiechnięci wygłodzeni polecieli zbierać plony /Claire :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...