Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

hospicjum nazywam ostatnim miejscem
puste korytarze w dyżurce dwie pielęgniarki
sala trzynasta tak jest sala z tym numerem
krzyż nad drzwiami daleko od dłoni alarm
dwa trzeszczące w bólu łóżka
na jednym ona bardziej samotna niż samotność

[...]

córka studiuje musi do pracy jak trudno dziś żyć

białe prześcieradło w powłoce wyliniały koc
poduszka twarda nasączona potem i łzami
rozmawiają kiedy wychodzi piguła słuchają słów modlitwy
a ją coraz bardziej męczy rak o nim milczy
opadła z sił od kilku dni nic nie jadła
wie że odejdzie po niedzielnych odwiedzinach czeka
przyjdzie sąsiadka powie że nakarmiła kota i podlała paproć

[...]

różaniec w dłoni mówi
inni mają się podobnie

Opublikowano

Jolanta S.;
Och, jakże smutny ten wiersz, ale i prawdziwy.
Ludzie umierają różnie o czym wszyscy wiemy.
I wszędzie, może nas ta śmierć zaskoczyć
Broń Boże, że nie chciałbym się znaleźć w takim miejscu.
Odchodzić tak samotnie ze starości, czy z nieuleczalnej choroby.
Jak napisałaś w tym wersie, i dużo jest w tym prawdy.
" córka studiuje musi do pracy jak trudno dziś żyć"

Tu grać rolę może, albo:ludzka znieczulica, brak czasu, czy inny powody.
Nie będę się zagłębiał. ale jak to ludzi rani i boli.
Naszą Matkę, czy Ojca, którzy nas wychowali. A my -itd.itp.
Ich milczenie bije w sumienie, jeśli go jeszcze dla nich mamy..

Pozdr, b;

J.S

Opublikowano

powiem tak. temat jest taki, że wiersz mógłby przenikać do szpiku kości. tutaj wszystko podane na tacy, poczynając już od tytułu, na ostatnim wersie kończąc. tekst bardzo opisowy, wręcz przegadany. brak przestrzeni dla czytelnika. nie ma kiedy się zastanowić, podomyślać, wreszcie... poczuć.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Smutne, ale na świecie umiera rocznie w wypadkach drogowych 1,2 mln osób. 24 osoby na każde 100000 mieszkańców Rosji. Nawet o nich nie wiemy a słyszymy tylko o nielicznych.
Gdyby zapakować w 5 samolotów 2000 tys. ludzi(po 400 w każdym samolocie) i wszystkie 5 uległyby katastrofie w tym samym dniu, to nie otrząsnelibyśmy się na lata z tej tragedi. Na drogach w Polsce ginie rocznie 5000 osób i nawet nie wiemy o tym, nie mówiąc, że wielu wzrusza po prostu ramionami. Szkoda każdego życia, ale tak już mamy. żeby ktoś mógł się urodzić, inny musi umrzeć. W hospicjach śmierć bawi się swoim okrucieństwem i to nie śmierć przychodzi po ludzi, a raczej ludzie do niej.
Opublikowano

Myślę, że ten tekst spokojnie może Pani pokazać kilku osobom, w tym zaangażowanym
w sytuację (jeśli była/jest realna), choć może niekoniecznie samemu choremu.. Do uniwersalności przekazu brakuje mi tutaj głównie środków estetycznych. Jest tylko opis,
zbyt suchy jednak, moim zdaniem. Nie ma tutaj niczego złego, ale jest to po prostu opis.
Czasem taki suchy opis wywiera wielkie wrażenie. Ale na mnie ten, niestety, nie wywarł.

pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


widzisz Panie Lecter, szkic jest tylko szkicem - przeoczył Pan tytuł, śmierć nie jest wytartym rekwizytem więc co według Pana jest wytarte?
ograne motywy - całe życie jest ogranym motywem, cykl wciąż ten sam, przecież nie znajdzie Pan nowej pory roku w realu.
dyżurne wzruszenia - co ma Pan na myśli, nic konkretnego z Pana komentarza nie można wyciągnąć.
jeśli inwentaryzację zobaczył Pan we wierszu, to już nie wiem co i gdzie...

pozdrawiam - Jola.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Panie Marat, wielkie dziękuję. Nie znam się na środkach estetycznych.
Suchy opis, bo jak mówi tytuł, to tylko szkic, ważne dla mnie informacje przeczytałam w kilku Pana zdaniach. Ten tekst chcę wykorzystać do rozwinięcia pewnego opowiadania, które chodzi za mną od lat, ale temat jest poważny, a dla mnie jako osoby, która miała styczność z takimi przypadkami bardzo ciężki i pełen wewnętrznych, osobistych przeżyć.
Czy tekst wywarł wrażenie na czytelniku czy nie i w jakim stopniu zależy od psychicznego nastawienia czytelnika i jego wrażliwości. Od tego co sam zobaczył i przeżył. Zresztą można się sprzeczać, bo przecież dla niektórych ludzi śmierć jest całkiem fajną zabawą...
Boże ja się rozpisałam.
Serdecznie pozdrawiam - Jola.
Opublikowano

Nie do końca musi to oznaczać niewrażliwość..

Czasem, choć to smutne, jest po prostu tak:

I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.

Inaczej - bywa pod pozorami wrażliwości hipokryzja..nawet cześciej (oczywiście mam na myśli zupełnie inne przykłady)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Super Tango, spokojnie, Lecter na prawo do swojej prawdy i oceny, może ten kamień wcale nie jest taki twardy... pozory czasem mylą... chociaż z tą inwentaryzacją hm mm ...przesadził.
Dziękuję za komentarz dotyczący wiersza. Miło mi się czytało, dobrze, że się wzruszyłeś...
:)))
Serdecznie - Jola.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A ja mam wrażenie, że Pan/Pani dużo zobaczył/a i poczuł/a, ale to tylko moje zdanie.
Szkic nie jest portretem... będzie portret, nie wiem kiedy, ale będzie.
Serdecznie - Jola.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Smutne, ale na świecie umiera rocznie w wypadkach drogowych 1,2 mln osób. 24 osoby na każde 100000 mieszkańców Rosji. Nawet o nich nie wiemy a słyszymy tylko o nielicznych.
Gdyby zapakować w 5 samolotów 2000 tys. ludzi(po 400 w każdym samolocie) i wszystkie 5 uległyby katastrofie w tym samym dniu, to nie otrząsnelibyśmy się na lata z tej tragedi. Na drogach w Polsce ginie rocznie 5000 osób i nawet nie wiemy o tym, nie mówiąc, że wielu wzrusza po prostu ramionami. Szkoda każdego życia, ale tak już mamy. żeby ktoś mógł się urodzić, inny musi umrzeć. W hospicjach śmierć bawi się swoim okrucieństwem i to nie śmierć przychodzi po ludzi, a raczej ludzie do niej.
Myślę, że statystyki ludzi tak bardzo nie wzruszają, bo liczby tak duże ciężko sobie wyobrazić, stąd wzruszenie ramion, albo zwyczajnie obejście tematu, który wymaga...
Śmierć jest wielką tragedią, jednak jest różnica - umrzeć nagle, a czekając w świadomości i wielkim cierpieniu na swoje odejście.

Zatrzymało mnie to zdanie cyt: "W hospicjach śmierć bawi się swoim okrucieństwem i to nie śmierć przychodzi po ludzi, a raczej ludzie do niej" - nie sądzę, żeby to było prawdą, powiedziałabym, że ludzie ludzi prowadzą do niej, większość z tych prowadzących nie zdaje sobie sprawy z tego, co znaczy hospicjum...


Dziękuję za komentarz i pozdrawiam - Jola.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...