Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

pożar łąk zadziwia szeroko
na stole dwie łyżki
niosę rumianki zielone u podstaw
tak się nie myśli

co ma boleć
jeśli tylko cukier
i parę liter na szarym papierze

dziwi się że zbłądził
a przecież odszedł z blizną

zakamarki pamięci bolesne
jak gwoździe na parkiecie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



no, no, Para, umieeesz!
;(

"Epidemia"

Paruś, wzruszyłam się a zatem
muszę o kurczaczkach
bo kurczaczki latem
są ślicznie puchem zarośnięte
jak jego ucho we wnętrzu

ołówkiem skrobie w giegie
ołówkiem tylko on umie
nikt więcej

a chmury po ziemi trą
taka to rozkosz od niego
a co!

nawet jeśli nie jest pierwszy
to na pewno nie ostatni
lubię w takiej matni
lokatorze i we wstręcie
się czereśnić
pięść otworzę odejdę

w horrorze

już!
Opublikowano

przyznaję - zagadkowy wiersz jak dla mnie. ale trudy dnia dają mi o sobie znać ;)
a tak do rzeczy: w pierwszej strofce zdecydowaniej przemówiłby do mnie "pożar łąki". liczba mnoga w tym przypadku zaciera rozprzestrzeniony obraz. w drugiej zastanawia mnie celowość użycia przymiotnika "szarego" ale znowu jakby wykreślić to od razu papier samotny. nie. lepiej brzmi i przemawia szary papier :) i jeszcze co mnie tak korci to zamiana "zadziwia" na "dochodzi" w pierwszym wersie.
powiem Tobie Aniu, że te ostatnie dwie - mniej rozbudowane formy niż zwykle - są świetne!
pozdrawiam serdecznie :)

Opublikowano

Łąki spłonęły jak nadzieja, a na stole nadal dwie łyżki, to rzeczywiście może doprowadzić do obłędu, lepiej skupić się na pracy. A cukier? Dla podniesienia adrenaliny, kiedy życie peelki zaczyna słaniać się na nogach. A te litery na szarym papierze, to listy, albo wiersze...
Peelka musi nauczyć się teraz ostrożnie stąpać na parkiecie życia.
Tak sobie spróbowałam iść na całość :)))
Aniu, w nowym stylu też jesteś świetna, wiersz w moim klimacie, cudeńko.
Pozdrawiam serdecznie, Grażyna.
:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie rozkochał mnie w sobie. Rozkochał mnie w poezji. Poznaliśmy się w górach - wędrowaliśmy w większej grupie, szliśmy obok przypadkiem. Oboje gadatliwi, trochę śmieszni, trochę zapatrzeni. Nic wielkiego - ot, kilka dni na szlaku, rozmowy między krokami, wspólna herbata z termosu. Na koniec wymieniliśmy adresy. Tak zwyczajnie, niezobowiązująco, „na wszelki wypadek”. I to on napisał pierwszy. List przyszedł po kilku dniach. Pamiętam, że czytałam go przy kuchennym stole, w półśnie, z herbatą, jakby z lekkim niedowierzaniem. Był inny. Nie opowiadał tylko o tym, co słychać, ale miał w sobie rytm, swobodę, lekkość. Czytało się go jak książkę, jak opowieść. A na końcu - wiersz. Nie jego. Jakiś klasyk. Tęskny, miękki, trochę tkliwy. Zaskoczyło mnie to, bo nikt wcześniej nie przesyłał mi wierszy. A już na pewno nie na końcu listu, jak puenta. Odpisałam. A on znowu - odpowiedź, i znowu wiersz. Zaczęłam czekać nie na same słowa, ale właśnie na ten fragment na końcu. To był moment, który rozświetlał dzień. W domu nie było zbyt wielu tomików poezji - może Mickiewicz, jakieś lektury. Zaczęłam więc szukać wierszy sama. Najpierw dla niego - by też coś pięknego mu wysłać. Ale z czasem... Zaczęłam je czytać dla siebie. Złapałam się na tym, że kiedy dostaję list, zaczynam od końca. Wiersz był najważniejszy. A potem - pewnego dnia - pomyślałam: „A co tam… Może i ja bym coś spróbowała napisać.” Napisałam pierwszy wiersz. Niepewnie. Tak, jakby słowa znały drogę, ale ja nie byłam pewna, czy mam prawo je prowadzić. Nie pokazałam go nikomu. Jeszcze nie. Ale napisałam. I to nie był koniec, tylko początek. Pierwszy raz opublikowałam wiersz w internecie - na stronie, którą prowadził ktoś, kto już pisał. Kto miał swoje miejsce, swoje słowa. On powiedział: „Nie ma się czego wstydzić.” A ja - choć z drżącym sercem - mu uwierzyłam. To było jak uchylenie drzwi. A potem były kolejne - inne strony, portale, przestrzenie, gdzie poezja mogła być nie tylko czytana, ale i usłyszana. I tak doszłam - do teraz, do dzisiaj. Dziś wiem, że nie trzeba się bać własnego głosu. Bo kiedy wiersz się rodzi - trzeba mu dać światło. Nawet jeśli nie wiadomo, czy ktoś go przeczyta, zrozumie, przytuli. Bo może gdzieś, kiedyś, ktoś przeczyta od końca. I od tego zacznie się jego własna opowieść.    
    • Ładnie, a peelka widać z tych kochliwych. Pozdrawiam
    • @Wiesław J.K. serdeczne dzięki za te nuty jak malowane to jest fakt czy też melodię mi przyniosły bo póki co słowami gram :)))     @Annna2 lato każdego niespokojne przechodzi burze oraz deszcze umie wyciszyć i ukoić wzdychamy; mogłoby być lepsze :)))  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witam - cieszy mnie twój komentarz - dziękuje -                                                                                      Pzdr.wakacyjnie. Witaj - dziękuje za ową dobrą nadzieje i czytanie -                                                                                          Pzdr.serdecznie. Witaj - też tak sądzę - niech tak zostanie -                                                                             Pzdr.
    • @Stracony dziekuje   @Annna2 dziekuje
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...