Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ze śniegu można wiele. więc lepię! odeszła zostawiając ciało:
leżę tutaj w ciemności i czekam na śmierć. za oknem igloo.
bałwan z brzuchem marlona brando, z grymasem po ostatnim
tangu. odeszła, jak obiecała, łowić bezsilne owady: ech, jeszcze

wydrę ci serce! przestała kochać, przeniosła się nad równik
gdzie koczuje ostatnie plemię słońca i oddech zamieszkuje
w najwyższych piętrach dżungli; czai się, czai, wyczekuje.

i oto nadchodzi wyrocznia wschodu, kolejny aplauz światła
ekshumuje uśpione nasienie drzew i dialektykę mrówek.

nim odejdą lipce i niekończące się dygresje marca, ognie
wypalą październik, przelecą wilgotny listopad, i lekkomyślnie
przejdą cieśninę grudnia, kolejno. kolejno, aż obudzi się chór

popołudniówek, i noc wbije się w bunkier nieba, zapadnie
leniwie w odblask zbliżającej się gwiazdy. więc utopmy
ten smutek w przerębli. brudnej jak kolejne roztopy, jak
śniedź, jak kiepska brandy.

Opublikowano

opublikowałem wiersz sprzed 2-3 lat napisany pod nickiem kyo, bo się niemiłosiernie wkurzyłem na komputer mój który wysiadł i zniszczył moje najnowsze dzieło pisane dla orga;(

po małych poprawkach, mnie nadal podnieca i wiersz i tytuł. pozdry


ps. sorry za kolejne wklejanie tego samego.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


fajne :)
trochę jeszcze powątpiewam w wykrzykajniki [ale raczej skłaniam się, że podkreślają żartobliwość patosu ;)]
i jeszcze - tak jakoś czuję, że jeszcze 'fajniej' byłoby, żeby tekst kończył się na 'utopmy' - i nie mam na myśli kastrowania czegokolwiek, jeno zmyślnego przemeblowania,
a wiesz czemu? - bo to byłby taki ostateczny, płentujący wykrzykajnik ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


fajne :)
trochę jeszcze powątpiewam w wykrzykajniki [ale raczej skłaniam się, że podkreślają żartobliwość patosu ;)]
i jeszcze - tak jakoś czuję, że jeszcze 'fajniej' byłoby, żeby tekst kończył się na 'utopmy' - i nie mam na myśli kastrowania czegokolwiek, jeno zmyślnego przemeblowania,
a wiesz czemu? - bo to byłby taki ostateczny, płentujący wykrzykajnik ;)



tja... a wiersz kończył się ostrzej: śniedź, jak kiepska brandy. ja i gawron pyskaty.

hehe;) thx
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


fajne :)
trochę jeszcze powątpiewam w wykrzykajniki [ale raczej skłaniam się, że podkreślają żartobliwość patosu ;)]
i jeszcze - tak jakoś czuję, że jeszcze 'fajniej' byłoby, żeby tekst kończył się na 'utopmy' - i nie mam na myśli kastrowania czegokolwiek, jeno zmyślnego przemeblowania,
a wiesz czemu? - bo to byłby taki ostateczny, płentujący wykrzykajnik ;)



tja... a wiersz kończył się ostrzej: śniedź, jak kiepska brandy. ja i gawron pyskaty.

hehe;) thx
z tym gawronem to chyba byłoby już przeludnienie ;P

czytam po raz kolejny i coraz bardziej misię ta jajcarność 'przez łzy' ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



uroczy komentarz;) choć w pewnym sensie masz rację, jest to flow... ;)

Flow... ;)
Rzeczą zupełnie nieistotną, jest to, czy zauważalne wzdęcie intelektualne, jest neutralizowane płynnymi stęknięciami, czy też utykającą czkawką - wierszyk, to efekciarski bzdecik, myślowo dziewiczy. Peel ładuje w siebie tłuste kąski kiczu ( brzuch marlona, wydarte serce, ostatnie plemię słońca, wyrocznię wschodu, aplauz światła, bunkier nieba, gwiazdę , brandy...uff!) i każe wsłuchiwać się w to, co mu burczy w brzuchu (pomruk wydostający się z wnętrza)... ;)

P.S.
W imponujący sposób wdarłeś się do czołówki orgowego grafomaństwa i patrząc na twój poziom "zabombelkowania", wkrótce zostaniesz niepodzielnym "królem polowania"... ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




zastanawiam się nad rolą otwarcia "ze śniegu można wiele", jak się wzajemnie nosi do ostatecznej konkluzji topienia w przerębli, dokładniej, zastanawiam się nad wzajemnym stosunkiem ogólnego zagajenia pierwszego zdania , a słowem "więc" na końcu
heh, o a poniżej pisałam właśnie o tem rytmicznym rymowaniu ;P
ja lubię, bo wprowadza mózg w odruchowy stan przyswajania, choć cza przyznać, ze trudniej się wyrwać spod niego do 'przeczytania', to taki myk, sztuczka magiczna na użyteczność poezji, ale ja lubię :) (sztuczki też, byle sprytnie zrobione)
przegadany i zapewne zdajesz sobie z tego sprawę, jak mniemam z pełną świadomością pozwalasz temu rozgadaniu być. i dobrze, mam wrażenie, ze czasem, dla tego transu warto zostawić kołyskę :)
co do myśli, toś nieźle ją rozciągnął ;P bo taka mniejsza ona jest z wypustkami w różne strony, ale na tyle dała się naciągnąć na wiersz, ze nie wystaje mu szkielet

Puzdro,
:)

Ps: zamroziłam szpinak na wypadek ;D
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



uroczy komentarz;) choć w pewnym sensie masz rację, jest to flow... ;)

Flow... ;)
Rzeczą zupełnie nieistotną, jest to, czy zauważalne wzdęcie intelektualne, jest neutralizowane płynnymi stęknięciami, czy też utykającą czkawką - wierszyk, to efekciarski bzdecik, myślowo dziewiczy. Peel ładuje w siebie tłuste kąski kiczu ( brzuch marlona, wydarte serce, ostatnie plemię słońca, wyrocznię wschodu, aplauz światła, bunkier nieba, gwiazdę , brandy...uff!) i każe wsłuchiwać się w to, co mu burczy w brzuchu (pomruk wydostający się z wnętrza)... ;)

P.S.
W imponujący sposób wdarłeś się do czołówki orgowego grafomaństwa i patrząc na twój poziom "zabombelkowania", wkrótce zostaniesz niepodzielnym "królem polowania"... ;)

hmm, zawsze byłem mocno zabombelkowanym królem orgowego grafomaństwa i kiczu. tak na prawdę nie interesują mnie już opinie, wiem jak piszę i co piszę, jeśli piszę, i wiem, że nie jest to dobre, choć czasem się udaje.
zamieściłem ten kabotyński utworek, tylko po to by się sobie przyjżeć z innej strony, nabrać dystansu do tego co było kiedyś w moim pisaniu i tu na portalu, taki eksperyment w pewnym sensie. tyle
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




zastanawiam się nad rolą otwarcia "ze śniegu można wiele", jak się wzajemnie nosi do ostatecznej konkluzji topienia w przerębli, dokładniej, zastanawiam się nad wzajemnym stosunkiem ogólnego zagajenia pierwszego zdania , a słowem "więc" na końcu
heh, o a poniżej pisałam właśnie o tem rytmicznym rymowaniu ;P
ja lubię, bo wprowadza mózg w odruchowy stan przyswajania, choć cza przyznać, ze trudniej się wyrwać spod niego do 'przeczytania', to taki myk, sztuczka magiczna na użyteczność poezji, ale ja lubię :) (sztuczki też, byle sprytnie zrobione)
przegadany i zapewne zdajesz sobie z tego sprawę, jak mniemam z pełną świadomością pozwalasz temu rozgadaniu być. i dobrze, mam wrażenie, ze czasem, dla tego transu warto zostawić kołyskę :)
co do myśli, toś nieźle ją rozciągnął ;P bo taka mniejsza ona jest z wypustkami w różne strony, ale na tyle dała się naciągnąć na wiersz, ze nie wystaje mu szkielet

Puzdro,
:)

Ps: zamroziłam szpinak na wypadek ;D

chyba coś w tym jest , o czym napisałaś pod innym wierszem. mody się zmieniają a ja już nie śledzę tej magmy;) choć ostatnio dostałem zaproszenie na faceboka od pewnego, niegdyś młodego i lubianego Tomasza P. heh
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



I pewnie zostało Ci w głowie jedynie niejasne wspomnienie tego genialnego utraconego tekstu :) Szkoda, bo ten substytut sprzed 2-3 to już zupełnie inna stylistyka. Później pisałeś inaczej, lepiej.
Tak się zastanawiam nad 'przeręblą', bo to jednak regionalna wersja (tak wyczytałam) a ogólnie używa się tego słowa w rodzaju męskim. Dlatego zgrzyta mi w tym miejscu.

W zasadzie, to polubiłam tylko 2 ostatnie strofy, choć to zawsze coś:)
Pozdr. a
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



I pewnie zostało Ci w głowie jedynie niejasne wspomnienie tego genialnego utraconego tekstu :) Szkoda, bo ten substytut sprzed 2-3 to już zupełnie inna stylistyka. Później pisałeś inaczej, lepiej.
Tak się zastanawiam nad 'przeręblą', bo to jednak regionalna wersja (tak wyczytałam) a ogólnie używa się tego słowa w rodzaju męskim. Dlatego zgrzyta mi w tym miejscu.

W zasadzie, to polubiłam tylko 2 ostatnie strofy, choć to zawsze coś:)
Pozdr. a

coś tam zostało, urywki. ja lubię cały, choć strofki ostatnie najbardziej, to stary wiersz, w innej dykcji itd.. dzięki za wgląd i miłe słowa

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Adam Zębala Pamięć nie zastąpi wrażliwości, jednakże w świecie, gdzie wojna to biznes dla niewielu, warto pamiętać do czego prowadzi nienawiść.
    • @lena2_ zamknięcie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Zaraz po północy na komisariacie policji w mieście wojewódzkim zjawiła się młoda kobieta i powiedziała, że jej narzeczony chciał ją zgwałcić i  obrabować i prawie to samo chciał zrobić jej mamusi. Policjanci nadstawili ucha bo lubią pasjami takie obywatelskie donosy. Trzydziestopięcioletnia Marzena J. prosiła  usilnie aby policja złapała jej narzeczonego i najlepiej aby go od razu zamknąć, tylko żeby broń Boże nic nie mówić, że to ona na niego doniosła. - Więc jak to panią obrabował,  dopytywali policjanci. Grzebał mi w torebce. -Ale czy coś ukradł ? - No nie, bo go przegoniłam. - A ten gwałt ? pytali dalej. - Ten bandyta wszedł najpierw do łóżka mamusi. A kiedy ona walnęła go butem w łeb wlazł do mojego. - I to wszystko ? - A co mało ? To może miał mnie jeszcze zabić?  Policjanci dowiedzieli się więc ,  że jakiś pijany facet który był narzeczonym 35-letniej panienki wlazł bez specjalnego zaproszenia do jej łóżka,  a przegoniony dobrał się do portmonetki narzeczonej. A więc przestępca jakich wokół pełno i szkoda na takiego łotra kancelaryjnego papieru. Panienkę przesłuchiwał stary policjant którego po wypadku na służbie przeniesiono na biuralistę w komendzie.  Wcześniej jednak pracował w sekcji ścigania złodziei dzieł sztuki. Przesłuchującego zastanowił i  poruszył medalion zawieszony na zwykłym czarnym sznurku dyndający na piersiach tej mocno przewrażliwionej na kulturę współżycia w narzeczeństwie dziewczyny. Nie stało się to jednak od razu ale dopiero po kilku dniach kiedy policjant nabrał pewności, że wisior jest tym którego zdjęcie wisiało przed laty nad jego biurkiem. Marzena J. wróciła do domu dalej męczyć się z narzeczonym. Ale po kilku dniach odwiedził ją policjant który przyjmował od niej zeznania. Na sznurku dalej kołysał się medalion który był celem wizyty przedstawiciela policji. W domu przy stole siedział mężczyzna o ciemnej cerze przypominający cygana.  Policjant poprosił Marzenę J. aby z nim przeszła na komendę. - Ale po co ? oburzyła się narzeczona cygana. - Chodzi o anulowanie zeznań jakie pani składała,  kłamał policjant.  Ponieważ komenda była na sąsiedniej ulicy kobieta powiedziała do narzeczonego,  że zaraz wraca.  Na komendzie została zaproszona do pokoju na piętrze do którego zaraz wszedł inny policjant po cywilnemu. - O jaki piękny ma pani wisiorek, powiedział. - Można zobaczyć ? I po chwili już  trzymam w dłoni przedmiot który przez wiele miesięcy kilka lat temu spędzał mu sen z powiek. - A skąd pani go ma ? zapytał. - Od narzeczonego. Dał mi  na urodziny ? To o czym Marzena J.  nie wiedziała było wysłanie do jej mieszkania patrolu policyjnego i przywiezienie Marka W. mężczyzny z pochodzenia cygana na komendę. - Tak dałem narzeczonej ten medalion. - A co nie wolno ? pytał. - Wolno wolno, ale skąd pan go miał ? - Kupiłem od kumpla. - Jaki jest jego adres i nazwisko ? - Janek R. z Konina, odpowiedział Cygan. I tak po ośmiu latach poszukiwań policja natrafiła na ślad przestępców którzy kilka lat temu prawdopodobnie zamordowali dwoje ludzi i skradli dzieła sztuki wartości rynkowej około 40 milionów złotych.  Janek R. został zatrzymany tego samego dnia przez specjalną grupę z komendy głównej. Był bardzo zaskoczony zatrzymaniem które nastąpiło podczas libacji  trwającej któryś kolejny dzień.  Po wytrzeźwieniu Janka R. zaprowadzono do pokoju w którym był prokurator i dwóch policjantów. - Co ma do powiedzenia w sprawie wisiorka ? pytali. - W sumie nic, przekonywał całkiem spokojnie przesłuchiwany. - To powiedzcie nam o wszystkim, a sąd już weźmie wasze zeznania pod uwagę przy wyroku. - Jakim wyroku ?  wystraszył się Janek R . Ja nic złego nie zrobiłem. - To skąd u was ten wisior? - Znalazłem go pod parkową ławką na skwerku w Koninie. - Tak sobie leżał a wy go znaleźliście? - No tak, odpowiedział, przesłuchiwany. Jana R. zamknięto wstępnie na 3 miesiące. Przesłuchiwano go prawie codziennie z użyciem specjalnych technik stosowanych przez policję. Wreszcie przysłuchujący zrozumieli, że Janek R.  to nieszkodliwy pijak kochający spontanicznie przeżywanie własnego życia który naprawdę nic nie wie o pochodzeniu medalionu. Trzykrotne badania na wykrywaczu kłamstw upewniły  przysługujących, że ten drobny pijaczk znalazł   drogocenny przedmiot rzeczywiście pod parkową ławką w Koninie. Śledztwo po raz kolejny utknęło w martwym punkcie. Medalion był jedynym odzyskanym przedmiotem z kolekcji złotych monet i biżuterii cesarstwa rzymskiego, pozostałej po tajnej  operacji komunistycznej bezpieki pod kryptonimem "żelazo".  Precjoza przewożono  7 marca 2001 roku w pancernym schowku pancernego  samochodu marki BMW między Wrocławiem a Warszawą. W  dniu tym zaginął bankowóz razem z dwoma funkcjonariuszami specjalnej ochrony MSW, wyposażonymi w najnowsze systemy łączności , kamizelki kuloodporne i uzbrojonych w długą bronią ostrą. Mimo przeprowadzonych wówczas na wielką skalę poszukiwań nie odnaleziono ani samochodu, ani przewożonej pancernej kasety, ani jej zawartości. Nie natrafiono też na żaden ślad, że funkcjonariusze żyją i ukrywają się gdzieś poza granicami kraju.  Założono podsłuchy domowe i telefoniczne w domach bliskich i dalszych krewnych zaginionych konwojentów oraz poddano ich przez trwającej ponad dwa lata inwigilacji.  Bez rezultatu do dzisiaj. Czasami ludzie cieszą się przedmiotami których historie są  znacznie bardziej zagmatwane od ich własnego oznaczonego wieloma zdarzeniami życia. Bywa nieraz tak, że bibeloty i biżuteria chociaż piękne i porywające mają zamknięty w sobie zapach śmierci i cierpienia,  odstraszający przecież przyzwoitych ludzi od zbrodni i przestępstwa.         @jaś  
    • @Wakss

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Teoria, że talent się po prostu ma lub go nie ma wcale (no dobra, można mieć go też w połowie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ), w Twoim przypadku jest zasadna. Niewątpliwie masz talent, bez dwóch zdań!  
    • @Domysły Monika Lubię tematy szaleństwa i przełamywania norm społecznych aby ukazać ich kruchość, a jeśli chodzi o pisanie trzynastozgłoskowcem chciałem spróbować
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...