Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

       Bez pośpiechu

 

czytam by oddalić wspomnienia
z ogrodem prowadzę rozmowy
gdy deszcz pada liczę krople na szybie
tak trudno o tobie zapomnieć

trzy dekady jak pasma tęczy
w stu zakątkach obrazy snują
cienie - bez sensu krzątanina
jak pozbierać skruszone sprawy
kiedy ciepła bliskiego nie ma

szlocham żeby zdławić tęsknotę
szarości zawieszam na ścianach
śmierć powoli zamglonymi mackami
wieko trumny otwiera w zamian

 

 

 

 marzec, 2010

 

 

 

 

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

starałem się jakoś uporządkować

czytając wspomnienia oddalić
prowadzić rozmowy z ogrodem
gdy pada na płatki azalii
nie umieć zapomnieć o tobie

jak tęczy kolorów trzech dekad
przy których czymś płaskim jest ziemia
codzienność koszmarem ucieka
gdy ciepła bliskiego już nie ma

szlochając zadusić tęsknotę
szarości zawiesić na ścianach
śmierć ściągać z patrzących wciąż okien
umierać bo nie mieć nic w zamian

wyszło ciut kiczowato ale trudno

pozdrawiam Jacek

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czytając te słowa, mogę przypuszczać, że pisał je nastolatek... bo osoba dojrzała, doświadczona długim pożyciem w związku, tracąca kogoś bardzo bliskiego, popada często w apatię, tak najogólniej pisząc.
Dzięki za wytrwałość w czytaniu i... przepraszam, że zanudziłam.
Pozdrawiam... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czytając te słowa, mogę przypuszczać, że pisał je nastolatek... bo osoba dojrzała, doświadczona długim pożyciem w związku, tracąca kogoś bardzo bliskiego, popada często w apatię, tak najogólniej pisząc.
Dzięki za wytrwałość w czytaniu i... przepraszam, że zanudziłam.
Pozdrawiam... :)


Nie miałem na myśli treści, tylko formę. Bardzo rzadko oceniam treść. Dla każdego ważne jest coś innego.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czytając te słowa, mogę przypuszczać, że pisał je nastolatek... bo osoba dojrzała, doświadczona długim pożyciem w związku, tracąca kogoś bardzo bliskiego, popada często w apatię, tak najogólniej pisząc.
Dzięki za wytrwałość w czytaniu i... przepraszam, że zanudziłam.
Pozdrawiam... :)


...miałem na myśli (...)formę. Bardzo rzadko oceniam treść. Dla każdego ważne jest coś innego
... otóż to, ale skoro już tu bywasz, to luknij choć jednym okiem na treść, bo dla wielu ludzi, jak piszesz... ważne są inne rzeczy.
Hej.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


... Babo, niczego nie chciałam przerysować...


... a ja chyba bym już nic nie robiła... ;)


.... dobrze, że tylko trochę i że... podoba się... pierwsza.

Teraz ogólnie do trójki... ten wiersz wcale nie miał być urokliwy, lekki... bo sporo tu smutku, peel robi co może, by nie myśleć o tym...
ale to nie łatwe po tylu latach spędzonych razem...
Ależ "boicie" się tej trumny... ona ma tutaj być... i dlaczego jest pompatyczna..?
Nie raz słyszy się... ktoś stary umiera, a zaraz krótko po nim współmałżonek/..ka..
... ponoć jedno pociąga drugie na tamtą stronę... bo tak trudno im żyć samemu.
Dziękuję za obecność... pozdrawiam całą trójkę... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jacek, uważam Ciebie za osobę sprawnie piszącą rymami i szczerze napiszę, bardzo liczyłam na Twoja obecność pod wierszem... i nie tylko tym, także pod "To nie bajka"... który zapewne przeczytałeś.
Starałeś się w "Beż pośpiechu" jakoś uporządkować", czyli... zastałeś straszny bałagan..?.. tak mogę te słowa zrozumieć.
Nie chciałabym pisać, że mój wiersz to jakieś cudo... ale Twoja propozycja nie podoba mi się. Co prawda wyrównałeś wersy, zamykając każdy w dziewięciu sylabach, ale równa ilość zgłosek nie jest żelazną regułą w poezji... zmieniłeś układ średniówek, wplotłeś za dużo, jak na mój gust, bezokoliczników, co nie brzmi za dobrze... zmiany, które dokonałeś, zmieniły mój zapis tak, że Twoja propozycja jest prawie "nowym" wierszem.
Dla przykładu...
"gdy pada na płatki azalii
nie umieć zapomnieć o tobie
"
peel zapomina o kimś tylko wtedy, gdy pada na płatki azalii..?... dlatego u mnie jest czytanie, są rozmowy z ogrodem, tak ogólnie... by oddalić wspomnienia.
Jacku, masz rację, Twoja propozycja wyszła ciut kiczowato, przepraszam, że potwierdzam Twoje własne słowa.
Cóż, mam nadzieję, że nie uraziłam żadnym słowem mojej odpowiedzi na post.
Dziękuję za czytanie. Pozdrawia szara myszka, ciągle ta sama w swoim pisaniu... Nata Kruk... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



teraz wpadam rzadko - sporo pracy zawodowej i czytam wyrywkowo tak jak i piszę w tzw błysku
przepraszam że nie czytałem poprzedniego - zaraz nadrobię
jeśli idzie o ten tekst to mi się nie podoba - możesz się obrazić ale czasami tak jest - zbyt tkliwie - całkowicie zgadzam się z Izą
druga strofa jakaś chaotyczna
I dlatego pozwoliłem sobie na drobną impresję, która też może Ci się nie podobać - wiem jak wyszło
Wieczorem napisze komentarz do poprzedniego wiersza

Pozdrawiam Jacek
Opublikowano

Jacku, każdy z nas ma swoje życie prywatne i wpadamy tutaj, kiedy czas na to pozwala.
Nie musiałeś przepraszać, że nie czytałeś poprzedniego... ale jak widzę, już to chyba zrobiłeś.
Wiem, że lubisz wiersze rymowane, dlatego robiłam sobie nadzieję, że może zechcesz rzucić fachowym okiem.
Tak też się stało no i mamy małą wymianę spostrzeżeń.
Przyjmuję do wiadomości, że powyższy teks nie podoba Ci się i możesz być pewny, że do obrazy daleeeko mi... :)
Uwierz mi, ja także szczerze napisałam, że Twoja propozycja nie podoba mi się, co uzasadniłam w poprzednim poście i mam nadzieję,
że nie bierzesz tego za przekorę... po prostu obydwoje czujemy ten wiersz inaczej, to wszystko.
Dziękuję za ponowny wgląd. Pozdrawiam... :)

Opublikowano

Bolesławie, jeżeli poczytałeś komentarze, to sam widzisz, jaka tu huśtawka odbioru...
ale tak chyba z odbiorem wierszy bywa, "jednemu leży koszula, innej sukienka"... ;)
To prosty wiersz o braku sensu dalszego życia, życia wśród cieni wspomnień...
a takiego bólu, moim zdaniem, nie powinno się retuszować.
Cieszę się, że Tobie przypadła treść. Dziękuję za wizytę.
Pozdrawiam... :)

Opublikowano

pierwsza zwrotka dopięta dwie pozostałe trochę jakby chybcikiem zrobione - tak myślę bo często jest tak u mnie . coś zaskoczy i żeby nie zmarnować ... i pozostaje coś co mogłoby być lepsze .
Niemniej jest życiowo i fajny klimat wiersz narzuca . Pozdrawiam :-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego. Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką. Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie. Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić? Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt. Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam. Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam. Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą. Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim. Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać. To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka. Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy. Gorące pozdrowienia z Piekła,  Allen
    • Nie jesteś sam. Czuję Twój ból, choć nie mogę go unieść w całości. Nie musisz już dusić go w sobie - niech wypłynie, niech oddycha.   Moje myśli są miękką otuliną, która zna Twoje imię, choć nie wypowiada go na głos. Niech ten spokój, co rodzi się w milczeniu, dotknie Cię jak ciepły oddech nocy.   Jestem tu, nie po to, by uleczyć, lecz by czuwać - z sercem, które nie ocenia, tylko trwa.  
    • @P.Mgieł Nie spodziewałam się takiego komentarza, jestem naprawdę mile zaskoczona. Pisałam w dużych emocjach, niemal na bezdechu, i cieszę się, że wiersz dotarł tak głęboko. Dziękuję za tę czułą lekturę i słowa, które trafiają prosto w serce. :)
    • @Robert Witold Gorzkowski można i tak to interpretować Pozdrawiam  @Wiesław J.K. Dobre :) 
    • @Migrena bardzo Ci dziękuję Pozdrawiam 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...