Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Słońce kierowało swoje blaski ku zachodowi. Piątkowe popołudnie zapowiadało ciepły weekend. Mariusz uwielbiał piątkowe wypady na ryby. Jeździł w to samo miejsce od kilku lat. Urocze jezioro, cisza i spokój, wiosną nigdy nie spotkał tu ludzi, to była jego odskocznia od natłoczonych miejskich ulic, betonowych wieżowców i szarych zapracowanych, wciąż śpieszących się mieszczuchów.

Jezioro porośnięte glonami dojrzewało do lata. Wokół cisza i spokój, daleko od miejskiego hałasu, kłamstwa i obłudy. Wąski pomost połamane trzy deski.

Spławik delikatnie kołysał się w lustrze fali. Mariusz szykował kolejną wędkę do zanurzenia. Wtem runął pluskiem kawałek pomostu. Stoczyło się ciało do zimnej wody. Wędkarz z trudem wydostał się na brzeg, był ulepiony cały w glonach. Wyglądał naprawdę żałośnie.
Miał dużo szczęścia, że udało się mu z tej sieci kwitnących wodorostów wyjść o własnych siłach. Wystraszony, potwornie zmęczony siadł pod drzewem, rozmyślał
o chwili życia i śmierci. Jak łatwo jest zginąć. Siedział tak zamyślony dłuższą chwilę, pogrążony w pytaniach, na które nie znajdował żadnej sensownej odpowiedzi.
W cholerę poszły drogie sprzęty, Nawet nie próbował odzyskać kupionego wczoraj podbieraka. Wszystko to wydało mu się błahe w porównaniu do wartości życia.

Zmoczony poczuł straszne zimno, przecież to dopiero początek wiosny.
Pomyślał o przeziębieniu – jeszcze się rozchoruję. Wkurzony oraz zły sam na siebie podążał w stronę samochodu. Wpadając do wody musiał zgubić kluczyki od auta. Komórka cała zalana, czuł się samotny i odcięty od świata. Nie potrafił sobie poradzić z tym problemem. Ogarnęła go jeszcze większa złość i wtem ujrzał smukłą dziewczynę. Postać zbliżała się coraz bliżej i bliżej. Rozpuszczone długie rude włosy. Zapomniał, że jest mokry i pokryty tym paskudnym zielskiem. W rzeczywistości był wysokim przystojnym i dobrze zbudowanym facetem. Swoją klatę zawdzięczał intensywnym ćwiczeniom na siłowni. Bardzo ciemne włosy
i te piwne oczy, które miały w sobie coś z dzikiego zwierza.
Ruda spostrzegła, że chłopak wygląda zabawnie, musiał się skąpać w jeziorze, jednocześnie uczuła dziwne ciepło i rozbawienie. Wyglądała uroczo w świetle zachodzących promieni słońca. Mariusz chciał znaleźć się w ciepłym i przytulnym miejscu, wiedział, że w pobliżu takiego raczej nie znajdzie, te kluczyki, ale gdzie będzie ich szukał.

Figlarne i słodkie spojrzenie urokliwej dziewczyny sprawiały nieodpartą pokusę pożądania. Zatrzymał na sobie spojrzenie Rudej, jednym zwyczajnym słowem – hej.
Przedstawił się i wyjaśnił w bardzo zabawny sposób swoje wręcz tragiczne położenie. Tak poznał Agnieszkę. Chwyciła go za dłoń i poprowadziła wąską ścieżką
do szerokiej drogi, gdzie stało jej BMW. Pojechali do małego, zimnego domku letniskowego Rudej.
Rozpalę ogień w kominku, za chwilę będzie przytulnie i ciepło. Weź ten szlafrok, ręcznik, spróbuj się doprowadzić do porządku. Nie ma tu męskich ciuchów. Zaraz zrobię ciepłej herbaty z cytryną. Jesteś bardzo zziębnięty, obyś się nie rozchorował. Zmieszana i trochu zawstydzona jego obecnością mamrotała bardzo cichym głosem. Mariusz wyglądał pociągająco w jej granatowym szlafroku. Usiadł tuż przy kominku, z którego już buchał ciepły płomień. Agnieszka podała mu herbatę, zmieszana przepraszała, że bez cytryny, ale była tu ostatnio w ubiegłym roku, we wrześniu. Usiadła blisko Mariusza…

no i się stało

już nie pamiętam
kto kogo skusił
rybka robaczka
czy robaczek rybkę

Opublikowano

Ruda,
wysoki, przystojny, dobrze zbudowany - to o mnie przecież!!!

Jolu, Ty jesteś w pisaniu rozpędzona jak lud francuski w ataku na Bastylię,
przypomina mi się opowiadanie Iwaszkiewicza,
masz Ruda swój styl,
bogaty, urozmaicony, pyszny,
lubię Ciebie, Twoje opowiadania i wiersze,

potrafisz stworzyć klimat porywający czytelnika,
mnie też porwałaś,

Jolu,
cały Twój,
jacek.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Brak mi słów, na tak wspaniały komentarz!
Jacku ja myślę sobie drukować i spinać w pamiętnik.
Są dla mnie cenniejsze niż moja proza i wiersze!!!
Serdecznie i romantycznie - Jola
Opublikowano

No jak to: Jola, jako wcale niepoczatkująca autorka, pisze wprost, że mowa o Mariuszu.

O ile wiem, to jest moje imię :D

Ale do rzeczy: no lisia noga, mam ochotę na przekomarzanie się, bo sympatyczna

koleżanko, gdyby zestawić ten tekst z poprzednim na tym Forum, i gdybym nie widział, że

autorem jest Jola S. (właśnie, jaka?), to nie pomyślałbym, że zostały napisane przez tę

samą osobę. Idzie o styl: tutaj jest prosto, zdania zazwyczaj nierozbudowane, pojedynczo

złożone. Jeśli chodzi o środki, to również niewyszukane: prozaicznie, naturalnie, a przy

tym, jak napisał Jacek, soczyście, bo słownictwo potoczne wcale nie musi być ujmą dla

literatury pięknej. Jedynym minusem jest to, że narrator/KA(?) troszkę komentuje,

a zdradzają go/JĄ właśnie te specyficzne słowa, właściwe dla pisarza/KI.

Jolu - to jest dobre. Krótkie, na temat, dobrze poprowadzona fabuła, i ta zaskakująca,

zrymowana puenta, fajnie zamyka całość. Gdybym miał jednak wybierać, wolałbym

tamten tekst.

Pozdrawiam radośnie

Mariusz :::)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mariuszu szok!!!
Ale po co zestawiać teksty, a jak Jola będzie ich miała 10 to będzie trudne, jeszcze każde w innym stylu, no chyba bym dała radę. Jacek pisze, że jestem ambitna :)

„... autorem jest Jola S. (właśnie, jaka?)” już sama nie wiem jaka jestem, a Ty jak mnie widzisz, co chcesz przez to powiedzieć?

Oba teksty pisałam sama, a rymowana puenta tak mi się przypomniała, miałam ją wcześniej napisane, znaczy dużo wcześniej przed tym opowiadaniem i tak tu się fajnie dała...

Ja też bardziej lubię tamten tekst (moje pierwsze opowiadanko :)jest taki „seksy liryczny”:)))

Serdecznie pozdrawiam - Jola
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mariuszu szok!!!
Ale po co zestawiać teksty, a jak Jola będzie ich miała 10 to będzie trudne, jeszcze każde w innym stylu, no chyba bym dała radę. Jacek pisze, że jestem ambitna :)

„... autorem jest Jola S. (właśnie, jaka?)” już sama nie wiem jaka jestem, a Ty jak mnie widzisz, co chcesz przez to powiedzieć?

Oba teksty pisałam sama, a rymowana puenta tak mi się przypomniała, miałam ją wcześniej napisane, znaczy dużo wcześniej przed tym opowiadaniem i tak tu się fajnie dała...

Ja też bardziej lubię tamten tekst (moje pierwsze opowiadanko :)jest taki „seksy liryczny”:)))

Serdecznie pozdrawiam - Jola

Ja proszę o więcej "seksu lirycznego" :D

Ale jak pisałem, to też dobre :)

Serdecznie
Mariusz :::)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


... Twoje oczy też są piwne, może powinnan napisać, że szczupły... gdybym wiedziała...

Jaki z Ciebie przystojniak :)

pozdrawiam - Jola

Hm, no oczy musisz przekolorować na zielone, włosy na blond... jestem szczupły i przystojny,

jednym zdaniem: dobry materiał na coś więcej :D Ale proza mnie zadowoli :D

Pozdro!

A, i najważniejsze: mam ładny uśmiech, jak teraz:

:::)
Mariusz
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


... Twoje oczy też są piwne, może powinnan napisać, że szczupły... gdybym wiedziała...

Jaki z Ciebie przystojniak :)

pozdrawiam - Jola

Hm, no oczy musisz przekolorować na zielone, włosy na blond... jestem szczupły i przystojny,

jednym zdaniem: dobry materiał na coś więcej :D Ale proza mnie zadowoli :D

Pozdro!

A, i najważniejsze: mam ładny uśmiech, jak teraz:

:::)
Mariusz
Mariusz naturalne takie piękne, ale skoro muszę kolorować...
Uśmiech faktycznie masz ładny i ta bródka no, no zawadiaka :))

Mariuszu czekam na tę ostrą prozę, nie poprawiaj tylko daj poczytać!!!

Słonecznie - Jola
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Hm, no oczy musisz przekolorować na zielone, włosy na blond... jestem szczupły i przystojny,

jednym zdaniem: dobry materiał na coś więcej :D Ale proza mnie zadowoli :D

Pozdro!

A, i najważniejsze: mam ładny uśmiech, jak teraz:

:::)
Mariusz
Mariusz naturalne takie piękne, ale skoro muszę kolorować...
Uśmiech faktycznie masz ładny i ta bródka no, no zawadiaka :))

Mariuszu czekam na tę ostrą prozę, nie poprawiaj tylko daj poczytać!!!

Słonecznie - Jola

Właśnie kończę pracę - pierwszy rozdział poprawiony, już drugi raz. Pier... więcej nie poprawiam,

nie zmieniam. Niech mnie w dupkę cmokną, jak będzie nie po ich myśli :D

Bródka?

Fajnie, że czekasz... pozdrawiam, lecę na rower:

:::)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Mariusz naturalne takie piękne, ale skoro muszę kolorować...
Uśmiech faktycznie masz ładny i ta bródka no, no zawadiaka :))

Mariuszu czekam na tę ostrą prozę, nie poprawiaj tylko daj poczytać!!!

Słonecznie - Jola

Właśnie kończę pracę - pierwszy rozdział poprawiony, już drugi raz. Pier... więcej nie poprawiam,

nie zmieniam. Niech mnie w dupkę cmokną, jak będzie nie po ich myśli :D

Bródka?

Fajnie, że czekasz... pozdrawiam, lecę na rower:

:::)
He... no nie niech nie cmokają, no coś Ty Mariusz będzie oki :))
Nie wiem jak się nazywa to coś, podbródek, dołeczek czy jak..., ale fajny:))
Lataj ostro... jestem cierpliwa ;)
:::)
  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Wiedziałem. I oby taka dalej była. W wieku nastoletnim różnie "niespodzianki" mogą się trafić. Niektórzy przechodzą w miarę bezboleśnie tak jak ja, ale zdarza się prawdziwa droga przez mękę.      Czyli tak zwane jeziora.
    • Jej oliwkowo zielone, lekko zmrużone, za zasłoną krótkich acz grubych rzęs, oczęta.  Wpatrywały się we mnie  z cichym uwielbieniem. Szybko doskoczyła, jeszcze nie ostygłym po niedawnym spełnieniu ciałem  ku mojej piersi. I złożyła na moich  zamkniętych na głucho ustach, pocałunek  zbyt lubieżnie gorący bym mógł nadal  ignorować z wyższością samca alfa  jej próby zwrócenia na siebie uwagi. Wczepiłem palce w jej ciemne pukle, dziś wyjątkowo pofalowane. Może to sen tak spokojny. Dziecięcy wręcz. Rozrzucił je na świeżej pościeli. A potem żar zespolonych ciał  nadał im tego nęcącego blasku  i kształtu morskiej fali.     Mając ją w ramionach  czasami zapominałem o całym świecie. Żyłem w jej blasku i cieniu. Dla jej głosu i ciepła słów miłosnych. Dla jej oczu. Wzroku anioła. Ona mną władała. Choć nie chciała tego. Chciała być. Leczyć mnie. Rekonstruować moją duszę. Z każdym dotykiem i pocałunkiem,  odrastało mi serce. Kiedyś wyjedzone przez mrok. Otoczyła je opieką i troską.     Nie musiałem mówić. Nasze myśli zawsze były jednością. Czasami śmiała się, że mnie usidliła magią. Zaklęcia z jej ksiąg,  pozwoliły mnie przywołać i ujarzmić. Czy kiedykolwiek chciałem od niej odejść? Przenigdy. Już nie migruję wśród leśnych mokradeł  i zapomnianych nawet przez szeptuchy bagiennych borów. Mroźny księżyc ma jednak potężny zew. Tej klątwy nie zakończy nawet moja śmierć. Więc przemieniam się w jej ramionach. Samotny wilk, który dzięki ludzkiej czarownicy, jest choć trochę zrozumiany. Poddany nie ocenie a wysłuchaniu.      Lecz pamiętam i te noc czerwcową przed laty. Gdy świeżo porzucony na skraju polany. Wyłem aż do utraty głosu. Padłem w wystające ponad ściółkę, korzenie prastarego dębu. Moje żale obudziły go ze snu. Schwycił mnie w swe starcze konary i umościł wygodnie na listowiu gałęzistych dłoni. Zapytał kim jestem. Samotnym wilkiem odpowiedziałem. Drzewa myślą i odpowiadają dość długo. Wreszcie odparł z wielką rozwagą. Nie wyglądasz na wilka. Bo kiedyś byłem człowiekiem, lecz pobratymcy z wioski  nałożyli na mnie klątwę. Wypędzili mnie z granicy siół. Stałem się bestią. Znasz ludzi? To podły gatunek.     Dąb zasępił się lub nawet przysnął myśląc nad odpowiedzią. Wreszcie odrzekł z powagą. Nic nie wiadomo mi o gatunku ludzi.  Młody to zapewne szczep lub plemię. Znam dobrze ptaki co zamieszkują przestworza i korony moich pobratymców. Znam ryby srebrzyste i prędkie co płyną w nurtach górskich i leśnych strumieni. Znam jaszczurki, pająki czy ślimaki  co wędrówkami swymi po korze. Wywołują łaskotanie i uczucie świądu. Znam łosie, jelenie czy dziki. Co chadzają w ostępy. Zniżają łeb w ukłonach  ilekroć widzą mą postać  przechadzająca się po lesie. Czasami rozmawiam z wilkami. O wolności. Lecz Ty nie wyglądasz  na szczęśliwego i wolnego.     Rzucono na mnie czar.  Klątwę, której ani czas ani pokuta nie zdejmie. Dąb znów długo myślał. Czar… klątwy… magiczne konszachty. Runy, pergaminy, konstelacje. Drzewa nie znają się na tym. My rośniemy w ciszy prastarych puszcz. W miejscach świętych,  dotkniętych jedynie stopą Pierworodnego. Naszymi braćmi są chmury i skały. Słuchamy pieśni wichru. A kołysze nas do snu  szemrząca dziko Atrubre. Pani wszystkich wód,  której źródło spłynęło z nieba przed eonami.     Ale znam kogoś kto mógłby zaradzić  na Twą niedolę dziwny wilku. Zabiorę Cię do czarownicy,  która może będzie potrafiła zdjąć klątwę. Las jest wielki i dziki. Pełen parowów i dolin. Nie zbadają go w połowie nawet  tak śmiesznie mikre łapy jak Twoje. Zresztą nieroztropnie byłoby wysyłać  Cię tam samopas. Zaniosę Cię zatem wilku. Ku dawnemu kręgu rady. Do magicznych wrót Dok Natt. Tam jest dom czarownicy. Mieszka w wysuszonym cielsku trolla. Ona będzie umiała pomóc.     I ruszył ku kniei  z moim ciałem uwięzionym  w gałęzistym uścisku. Dopiero szóstego dnia stanęliśmy u celu. Dąb wyszedł zza  ostatniego szpaleru świerków. Każdy z nich zaszumiał  w ich drzewnym języku, oddając hołd władcy lasu. Moim oczom ukazał się przepołowiony światłocieniem zmierzchającego słońca  krąg polnych głazów,  pokrywały je wyżłobione linie runicznych, elfickich zaklęć. W centrum okręgu stała budowla  prawie tak wysoka jak Dąb, Złożony z kamieni i księżycowego srebra  łuk Dok Natt.     Miejsce gdzie Pierworodny  śpiewał swym dzieciom  pieśń o powstaniu życia. Gdzie nauczył ich miłości i dobra. Bo zła wtedy w krainie nie było. Nie było elfów, ludzi ani krasnoludów. Był tylko Pierworodny, jego głos  i zrodzone ze śpiewu dusze. Ognie natchnienia. Które dały początek życiu. Dąb ułożył mnie delikatnie w kręgu. Dopiero wtedy dostrzegłem osobliwe domostwo na lewo od nas. Było to cielsko trolla. Zamienione w kamień. Naruszone eonami opadów i erozji, pełne wgłębień i pieczar, prowadzących wgłąb jego martwych trzewi. Jedno z nich prowadziło do domu czarownicy.     Dąb z zaciekawieniem  krążył wokół cielska trolla. Z pewnością kiedyś go znał. I nie myliłem się. Kelljoon Maczuga… pomiot magii  która zatruła pieśń. Zabił go przed wiekami Jannii, Bóg góry. Była to era jaką pamiętamy już tylko my, strażnicy lasu i skały górskich zboczy. W jego wnętrzu  uwiła swe gniazdo czarownica. Bywaj wilku. Obyś w świętym Dok Natt, odnalazł to czego szukasz  i zmazał klątwę swego rodu. Ludzi jak ich nazywasz. Odszedł w las a za nim udały się  dwa najwyższe świerki. A ja ruszyłem niepewnie do trollowej jaskini. By szukać ratunku. I znalazłem go w objęciach czarownicy.  
    • Witam - wiersz ciekawy Czarku -                                                                Pzdr.
    • @Berenika97   Bereniko.   dziękuję Ci za ten komentarz.   czytając go, miałem wrażenie, że ktoś otworzył okno w dusznym pokoju.   nagle powietrze zrobiło się lżejsze, a świat jakby się odrobinę uśmiechnął.   masz niezwykły dar widzenia rzeczy w ich prawdziwych barwach - nawet kiedy piszę o mroku.   Twoje słowa są jak taki mały, własny kubek ciepłej herbaty, niby  nic wielkiego, a jednak człowiek po niej wraca do siebie.     dziękuję Ci za to :)   bardzo :)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...