Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Luźne wnioski i obserwacje


Mr._Żubr

Rekomendowane odpowiedzi

Długo zastanawiałem się, czy zakładać ten wątek, ale nad lenistwem zwyciężyło wreszcie przekonanie, by prowokację doprowadzić do końca.

Cierpię ostatnio na liryczną bezpłodność. Jest zastój. Cóż, bywa. Ale jestem też wpędzony w przekonanie, że czego bym nie naskrobał, zawsze spotka się to na orgu z taką samą reakcją. Przyjdzie Lecter i powie, że najwyżej średnie, przyjdzie jakiś tuman w stylu Tulipana i pobełkocze, a na koniec przyjdzie reszta i się zachwyci. Może bez szału, bo nie jestem królem ilości odwiedzin pod moimi wypocinami, ale zawsze ocena wychodziła dodatnia, tego mogłem być pewien za każdym razem.

A oto mój ostatni wiersz:
www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=108154

...wreszcie spadek z Zetki. Jestem przekonany, że gdybym nadał inny tytuł i zrezygnował z refrenów, wiersz utrzymałby się w dziale Zet. Ba, z oceną dodatnią prawdopodobnie.

Mój główny wniosek jest taki, że org powoli przestaje być (może już przestał?) miejscem, w którym mogę liczyć na obiektywną krytykę. Czy wynika to z ilości czasu, jaki tu spędzam/spędziłem? Nie wiem.
Resztę pozostawiam Wam, drodzy Userzy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żubrze, to jest wałkowany temat, a konstruktywny komentarz to jest raczej dobra wola kogoś komu się chce. A masz świadomość, że możesz pisać przez 45 minut lux komentarz, który niczego nie da, albo ktoś odpisze "dzięki" i ci się odechciewa.
A Zetka jak to zetka, targowisko próżności i zaprzeczenie "poezji współczesnej", bo mam czasem wrażenie, że grafomania musi mieć koniecznie ten szyld wpisany w siebie. Oczywiście nie obrażając wartościowych Poetów, ale ostatnio ich na palcach idzie zliczyć.
Ale odkąd pamiętam tak było, zresztą tutaj za plusy to matkę by sprzedali... Ten system zaczyna mieć wady, których nie przewidziałem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



a ja i owszem, o ile pamietasz :)

No tak, ale wtedy to było wtedy. Nie spodziewałem się, że teraz zetkowiczami staną się ludzie, co nawet poprawnie pisać nie potrafią.
Sam już się gubię :)
Stawianie minusów w ramach dziwnie pojętego odwetu (za minus u siebie), stawianie plusów w podzięce (za plus u siebie) - żeby dojść do wniosku, że takie rzeczy będą na porządku dziennym, nie trzeba być szczególnie bystrym. Co to jest w ogóle plus/minus? Jakaś "pop kultura" się z tego zrobiła.

Z drugiej strony idea była niby niezła - wywalić najgorsze gnioty. Zawiódł, niestety, czynnik ludzki. Poza paroma rozsądnymi osobami, reszta działa właśnie odwetowo. Ja - dla przykładu - kiedy dostałem niemiły komentarz i minusa od H.Lectera, wszedłem pod jego nowy wiersz, przeczytałem, zachwyciłem się, wystawiłem byle jaki komentarz (w sensie, że nic ciekawego nie napisałem), ale wyraziłem swoje uznanie i dałem plusa (choć normalnie tego nie czynię). Czyli jednak można bez zawiści podejść do sprawy. Szkoda, że dla niektórych minus pod wierszem, to jak policzek od bliskiej osoby na środku przyjęcia.

Najlepsze w tym to, że najbardziej rozsierdzają minusy od osób, których się nie ceni i nie lubi. Dziwna ta nasza natura.



>
Gdybyś tak zrobił, otrzymałbyś lepszy wiersz, po prostu. Co więc dziwnego w tym, że lepszy wiersz, prawdopodobnie utrzymałby się w Zetce?
Jak widzisz, nick nie gwarantuje ci stałego pobytu w tym dziale. Napisałeś gniota, wyleciałeś z hukiem. O co więc chodzi?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No tak, ale wtedy to było wtedy. Nie spodziewałem się, że teraz zetkowiczami staną się ludzie, co nawet poprawnie pisać nie potrafią.
Sam już się gubię :)
Stawianie minusów w ramach dziwnie pojętego odwetu (za minus u siebie), stawianie plusów w podzięce (za plus u siebie) - żeby dojść do wniosku, że takie rzeczy będą na porządku dziennym, nie trzeba być szczególnie bystrym. Co to jest w ogóle plus/minus? Jakaś "pop kultura" się z tego zrobiła.

Z drugiej strony idea była niby niezła - wywalić najgorsze gnioty. Zawiódł, niestety, czynnik ludzki. Poza paroma rozsądnymi osobami, reszta działa właśnie odwetowo. Ja - dla przykładu - kiedy dostałem niemiły komentarz i minusa od H.Lectera, wszedłem pod jego nowy wiersz, przeczytałem, zachwyciłem się, wystawiłem byle jaki komentarz (w sensie, że nic ciekawego nie napisałem), ale wyraziłem swoje uznanie i dałem plusa (choć normalnie tego nie czynię). Czyli jednak można bez zawiści podejść do sprawy. Szkoda, że dla niektórych minus pod wierszem, to jak policzek od bliskiej osoby na środku przyjęcia.

Najlepsze w tym to, że najbardziej rozsierdzają minusy od osób, których się nie ceni i nie lubi. Dziwna ta nasza natura.



>
Gdybyś tak zrobił, otrzymałbyś lepszy wiersz, po prostu. Co więc dziwnego w tym, że lepszy wiersz, prawdopodobnie utrzymałby się w Zetce?
Jak widzisz, nick nie gwarantuje ci stałego pobytu w tym dziale. Napisałeś gniota, wyleciałeś z hukiem. O co więc chodzi?

Z jednej strony racja, chociaż klika gniotów wyleciało z hukiem i na pewno kilkunastu grafomanów odeszło obrażonych na cały świat.
Ja za to mam inną, nie mniej kontrowersyjną kwestie - czy dalej uznajemy org za ostre, dobre, porządne forum, czy oddajemy się plusikowaniu i podobaśkom, żeby z lubością patrzeć, jak każde napisane byle gówno dostaje po kilkanaście plusów.
Ja mam wrażenie, że sprawa cały czas zostaje otwarta, a z tego co obserwuje, to i tak każdy rozsądny poeta na swój sposób walczy z oszałamiającą swą płaskością grafomanią.
I nie pytajcie już, co to jest grafomanią :))))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Epokę wiersza łupanego i sklejanego. Wystarczy odłupać coś od innych utworów
i wkleić do swoich słówek.
Też się ciekawię jaką nazwe nadadzą tej epoce za jakiś czas. Pozdrawiam.


Nigdy od nikogo nic nie zrzynałam i nie będę zrzynała. O łupaniu nawet nie wspomnę. Amen

Moje wiersze są tylko moje:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Epokę wiersza łupanego i sklejanego. Wystarczy odłupać coś od innych utworów
i wkleić do swoich słówek.
Też się ciekawię jaką nazwe nadadzą tej epoce za jakiś czas. Pozdrawiam.


Nigdy od nikogo nic nie zrzynałam i nie będę zrzynała. O łupaniu nawet nie wspomnę. Amen

Moje wiersze są tylko moje:)
Dlatego Pani poezja nie jest współczesna.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Urodzić się w stajni czyż władcy przystaje Trzech Króli Go wita on Panem zostaje i cokolwiek byśmy o tym nie myśleli nie ma władcy większego na pięknej naszej ziemi   Trzej Królowie do niego z darami przychodzą mimo swej godności pokłon Mu składają i nam wszystkim ludziom dobry przykład dają   więc i my się pokłońmy Hołd oddajmy jemu naszemu Władcy Panu Niebiańskiemu   2022/2025 andrew
    • Tajemniczy perscy magowie … Znali gwiazd niedosięgłych sekrety najskrytsze…   Niegdyś przed wiekami w starożytnej Persji, Starzy siwobrodzi uczeni mędrcy, Pracując wytrwale długimi latami, Nad rozwikłaniem świata tajemnic, Meandry starożytnej astronomii, Zgłębili swymi dociekliwi umysłami, Śledząc bacznie zawiłe planet ruchy, Wytrwale kreśląc gwiazdozbiorów mapy…   Przez lata w starożytnych obserwatoriach, Spędzali niemal cały swój czas, Starając się nieustannie swą wiedzę poszerzać, Robiąc zapiski na glinianych tabliczkach… By starożytna astronomiczna wiedza, Owoc pracy dziesiątków ich lat, Przetrwała przez przyszłe pokolenia, Dziś będąc przydatną także i nam…   Tajemniczy perscy magowie… Poświęcili swą ciekawość jednej gwieździe szczególnej…   Gdy jedna tylko gwiazda na niebie, Jaśniejąc bardziej niż wszystkie inne, Przełomowych zdarzeń była zwiastunem, Mających nadejść z kolejnych dni biegiem Nie były już kwestią lat, Spełnienie prastarego proroctwa, W tygodniach należało odmierzać czas, Narodzin przepowiedzianego przez proroków króla…   Trzy planety ustawione w jednej linii, Mars, Saturn i Jowisz, Uwagę bacznych magów przykuły, Rozniecając zarzewia domysłów niezliczonych… trzech planet tajemnicza koniunkcja, Nowa gwiazda na firmamencie nieba, Oznaczać miały narodziny królów króla, Przed którym pokłoni się cały świat…   Tajemniczy perscy magowie… Wyruszyli w daleką pełną niebezpieczeństw drogę…   Pośpiesznie objuczywszy wielbłądy, Wszystkim co niezbędne do dalekiej podróży, Ku rozległej pustyni śmiało wyruszyli, Na kres świata zawędrować gotowi… Za skrzącym blaskiem niedosięgłej gwiazdy, Urzeczeni pięknem jej niewysłowionym, Oni niestrudzenie wciąż wędrowali Ku dalekiego Izraela ziemi…   Nie straszna im była naga pustynia, Mimo dojmującego długą drogą znużenia, Ani na chwilę nie osłabła ich wola, Ujrzenia nowonarodzonego wszystkich królów króla… Czyhające w łańcuchach gór niebezpieczeństwa, Nie zdołały osłabić hartu ich ducha, By za wszelką cenę dotrzeć do miejsca, Które wskaże ta mała skrząca gwiazda…   Tajemniczy perscy magowie… Mędrcy starożytnego świata, ducha monarchowie…   W cieniu wielkich wydarzeń przełomowych, Mających wnet odmienić oblicze ludzkości, By nic nie było już takim samym, W historii świata biegu dostojnym… Ich wspaniałe orientalne szaty, Wyszywane pieczołowicie złotymi nićmi, Nocą w świetle betlejemskiej gwiazdy, Tak tajemniczo się skrzyły…   A kiedy tej chłodnej nocy, Głośny niemowlęcia krzyk, Zarzewiem był nowej ery, Dając początek nowemu dziejów biegowi… Zwieńczenie dalekiej pełnej trudów podróży, U progu lichej, mizernej stajenki, Odzwierciedleniem było ich wiary i pokory, W drodze do wytyczonego celu niezłomności…   Tajemniczy perscy magowie… Oddali swe uniżone pokłony w lichej stajence…   Widząc niedbale zbity żłóbek, Słysząc dobiegające z niego cichuteńkie kwilenie, Zebrawszy prędko myśli rozproszone, Padli na twarz przed maleńkim dziecięciem… Ubodzy pastuszkowie odziani w owcze skóry, Z dalekiego kraju uczeni mędrcy, Tej jednej cichej a świętej nocy, Spotkali się w wnętrzu ubogiej stajenki…   Choć pochodzili z dalekiej krainy, Studiowali latami najstarsze w świecie księgi, Nurzając się w oceanach starożytnej wiedzy, Nie danej nigdy zwykłemu śmiertelnikowi… Będąc między wzgardzonymi przez świat biedakami, Nie zawahali się ni chwili, By kwilącemu z zimna nowonarodzonemu malcowi, Oddać z czcią hołd uniżony…   Tajemniczy perscy magowie… Ofiarowali maleńkiemu dziecięciu dary wyszukane…   Najczystszego złota blask skrzący, Z uniżoną czcią ofiarowany, Królowi nad wszystkimi królami, W oczach niemowlęcia się odbił… Kadzidło w wnętrzu ozdobnej szkatuły, Którego przez wieki tajemniczy dym, Symbolem był zanoszonych do Boga modlitw, Złożyli w darze kapłanowi nad wszystkimi kapłanami…   Wonna i gorzka mirra, O konsystencji skrystalizowanego miodu żywica, Ze wszystkich darów najbardziej tajemnicza, Lecz w symbolice swej szczególnie poruszająca… Choć symbolizowała śmierć, Przypominała i o wcielonego Boga ludzkiej naturze, W starożytności zaś będąc lekiem, Obrazowała świata duchowe uzdrowienie…   Tajemniczy perscy magowie… Wlali w swe serca niegasnącą Nadzieję…   Choć wnętrze lichej stajenki, Dalekim było od wspaniałych pałaców Persji, Z ociekającymi złotem ścianami, Posadzkami zdobionymi przez kunsztowne mozaiki… Będących siedzibami szachów możnych, Władających swymi rozległymi ziemiami, Jednym tylko skinieniem dłoni, Wydającym rozkazy zastępom sług wiernych…   To tam potężniejszy od wszystkich szachów, Narodził się w ubóstwie król wszystkich królów Wzgardziwszy przepychem ziemskich pałaców, By wywyższyć pogardzanych i biedaków… By oczytani w wszelakich księgach mędrcy, Tej świętej nocy sercem pojęli, Iż z przedwiecznego Boga woli, Każdy w Jego oczach jest ważnym…   Tajemniczy perscy magowie… Co powiedzieliby o współczesnej nauce…   Nam tak bardzo dziś zabieganym, Ślepo zapatrzonym w postęp technologiczny, Ci tajemniczy ze wschodu mędrcy, Na kartach Biblii na wieki unieśmiertelnieni, Dali ponadczasowy przykład pokory, Którego tak brakuje naukowcom dzisiejszym, Dążącym zawzięcie by z pomocą nauki, Podstawy Chrześcijaństwa zuchwale obalić…   Lecz to z biblijnej historii o mędrcach, Ponadczasowa płynie nauka, Że ludzka mądrość nie wystarcza, Wobec tajemnicy wcielenia Boga… Nie wystarczy dziś badać obce planety, Z pomocą teleskopów zaawansowanych, Trzeba spojrzeć w serc ludzkich głębiny, A szeptu Boga poszukać w swej duszy…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Mozaika bizantyjska Trzej Magowie, bazylika Santi Apollinare Nuovo, Rawenna
    • Nie ma ciebie. Nas. Choć słońce świeci w oczy. .. Co to. Co to? Coś tu leży napisane na pożółkłej ze starości kartce… Jakiś początek do czegoś. Prolog? Albo zakończenie... Taak. Pisarz nie musi się wszystkim podobać, albowiem nie musi. Ale, gdzie tu pisarz? A, leży pijany pod stołem. Nie! To sterta zapleśniałych gazet, tobół z przemoczonych, podartych łachmanów. Dziurawych szmat...   Przesyca mnie jakieś wirowisko planet, nasyca. Wiruje wszytko. Wiruje. I nie może przestać, choć staram się to zatrzymać. Uchwycić… Lecz wiruje to coraz szybciej. Zdaje się, że z prędkością światła. Więc i ja lecę z prędkością światła rzucony w przestwór wszechświata. Spadam gdzieś po spirali aż do zapadnięcia się w sobie. Do całkowitego zmiażdżenia. Unicestwienia. A gwiazdy, a gwiazdy… Te wielkie kule wodoru. Te kule miażdżone przez grawitację przy jednoczesnej nukleosyntezie... Kiedy leżę, gdy leżę w stosie papierów, fruwających na wietrze szeleszczących gazet, które przyklejają się do mojej twarzy. Do nagiego ciała. Omiatających mnie liter pachnących drukarską farbą i kurzem. Zdania, zdania… Cała plejada zdań. Ciągnących się znikąd donikąd bezsensownych treści. Cała litania nie wiadomo czego. Kiedy leżę. Kiedy czołgam się do światła. Do tej odrobiny blasku. Do tej iskry. Do tego płomienia. Do tej drgającej poświaty miotającej się w podmuchach wiatru. W podmuchach oddechu… Czyjegoś. Bliskiego zwymiotowania…   Chyba umarłem albo umieram, ponieważ widzę we wszystkich płaszczyznach, mimo że są mikroskopijnej wielkości. Widzę jakieś tunele, czarne dziury, zderzenia subatomowych cząstek, kłębowisko strun w tym nadmiarze wymiarów… Ale to tylko część rzeczywistości. Jednak część. Fragment jedynie. Albowiem reszta jest ukryta pod nieodgadnionym całunem milczenia. Matka przychodzi. Przybywa. Ale o jedną noc za daleko. O jeden dzień. Aby powiedzieć. Coś powiedzieć. Coś… Lecz nic. Odchodzi. Przechodzi… Porusza się pomiędzy warstwami czasu i przestrzeni w formie wolnej od siły ciążenia. Przenika ściany tym swoim dziwnym przechodzeniem. Ojciec idzie za nią krok w krok. Idą oboje. Przechodzą, zostawiając po sobie piskliwy szum gorączki, który nie zmienia natężenia. Który trwa wciąż na tym samym poziomie głośności. Jak szumiący szmer radiowego głośnika, co jest ustawiony pomiędzy kanałami. Choć czasami wydaje się, że pulsuje jakiś stukot w odmętach sennej maligny. Że coś się kolebie za ścianą. Za ścianami. Wszędzie… Ze włącza się i wyłącza jakaś maszyna w nikłej woni fabrycznych smarów.   Dotykam palcami podłogi. Gładzę jej powierzchnię, wyczuwając najmniejszą nierówność, okruch. Jakąś najmniejszą rzecz… Pełno tu tego. Lśnią rozsypane wokół opiłki żelaza. Lśnią wśród migoczących płomieni świec. Wśród drżących motyli na suficie i ścianach. Wśród zrywających się do lotu puszystych ciem… Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Ach, znowu to pytanie rzucone w przestwór nicości. W nic… Idę ogrodem, którym szliśmy. Idziemy… To ja mówię ustami ojca. I mówię słowami ojca. I mówię to, co on mówi do matki, żony swojej… I mówię wszytko, co i on mówi tym mówieniem niewyraźnym i cichym. Takim jakim można mówić jedynie we śnie. Nasłuchuję odpowiedzi. Ciii… Nicość rozsadza czaszkę nawałą pulsującego szumu. Ciii…Wytężam zmysły… W żeliwnych rurach jęki i zgrzyty. Jakieś bulgotania. W rozgałęzieniach rur. W tej całej plątaninie hydraulicznego krwiobiegu jakieś przymilania i szepty. Czyje? Niczyje. To tylko żeliwne synapsy, aksony, włókna… Wszystko to nieskończone i wieczne… Żywe to? Martwe? Nie wiadomo co tu umarło. Wydaje się, że wszystko stało się już tylko symbolem. Niczym więcej.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-01-06)    
    • @aff @affkobiety puch marny- no cóż - pozdrawiam ślicznie i dziękuję z uśmiechem

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Jacek_SuchowiczSą Poeci wrażliwi i są tacy jak łza....pomyślałam czytają odpowiedz jakkolwiek  po szkolnemu zbyt wybrzmiała teraz moja myśl.No i  Ładnie  tylko ''ja ten poeta''  co reaguje na Małpy.....i uczymy się choć różnie to wychodzi...potykając się o siebie.Czasami właśnie to dziecka słowo uświadamia nam że ''jak to tak; to na prawdę ma miejsce......i wtedy piszemy z dziecinną łatwością bawiąc się słowami.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...