Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kiedy czas zapłacze, jak Pan nad Judaszem.
Ten co wykuł w skale ogniem na tablicy.
Bogowie waleczni, co wstrząsnęli światem.
Bajeczni herosi ulepieni z gliny.

Ludzka wyobraźnia maluje obrazy.
Gęsie pióro moczy w kronikach przeszłości.
A czas ciągle płynie - zmienia bieg historii.
Nikt go nie powstrzyma. Wciąż się kołem toczy.

Gdzie skryła się prawda? Co widzi na oczy?
Gdzie nie ma początku, tam nie ma i końca.
Czy dla tej miłości zaigrały zmysły?

Uskrzydlona duchem - myślą tajemnica.
Odbija się z echa ludzkiej perspektywy.
Choć w prawdzie jej nie ma. Zawsze jest obecna.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a czemu to "pan" tak zdyskryminowany wobec Judasza? :)
"Bogowi", czy Bogu?
Poza tym, coś nie gra w tym czterowersie. Same kropki, żadnego przecinka, dwukropka oznajmiającego, co w skale wykuje czas, orzeczenia wyjaśniającego, co będzie:

Kiedy czas zapłacze (...)

No bo jeśli orzeczeniem w tym przypadku jest "ludzka wyobraźnia", to powinna raczej - "wymalować", a nie malować. Malowanie to czas teraźniejszy, a przecież Autor (tak przynajmniej mi się wydaje, bo w innym przypadku, to nie miałoby sensu) odnosi się do poprzedniej strofy, w której czas: "zapłacze, wykuje". I dalej to samo, z gęsim piórem, z upływającym czasem, biegiem historii itd .


Podobnie tutaj.
Tajemnica może być uskrzydlona duchem, a nawet myślą (jeśli taka wola Autora)
ale na pewno nie myślom. Być może chodziło tu o niejedną myśl, a więc wtedy będzie
"uskrzydlona" myślami.

Co do treści, nie wypowiadam się, bo się nie znam.
Pozdrawiam.
Opublikowano

HAYQ: to chyba Twoje dzieło. Pamiętasz?

a z rosy cysorz ten (i ma klawo)

oto mi mają (łapami) z rosy cysorza, a z rosy cysorz im ... a pałą! - ja mimo to




Dnia: 2007-09-24 17:31:43, napisał(a): HAYQ
Komentarzy: 7061

mowa jest srebrem, a milczenie owiec

Pozdr.

J.S.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


no, jeśli tak twierdzisz, to pewnie tak :)
I co w związku z tym, jakieś wnioski, albo nawiązanie do tematu Twojego wiersza zauważyłeś?

Aha, pewnie, że głupi ten mój palindrom jest. No tak, przyznaję, cholernie głupi - zadowolony? ;))
A coś na temat moich uwag pod Twoim wierszem będzie,
czy tylko mnie zawstydzić chciałeś?
Tango, jeśli Cię nie pochwaliłem, nie znaczy, że coś Do Ciebie mam. Oceniłem wiersz, wykazałem błędy, jeśli się z nimi nie zgadzasz, to przynajmniej coś bąknij na temat - być może nie mam racji. Wydaje mi się, że moje uwagi były na tyle konstruktywne, że tłumaczyć drugi raz nie trzeba. Niepotrzebnie się zaperzyłeś, bo przecież wiersz wstawiłeś do Warsztatu. I chyba nie tylko po to, żeby go chwalić.
Pozdrawiam.
Opublikowano

.

Kiedy czas zapłacze, jak pan nad Judaszem.
Ten, co wykuł w skale ogniem na tablicy.

HAYQ;Nawiązując do Twoich komentarzy odpowiem tak.
Miało być "Bogowie", a nie 'Bogowi" i tu zrobiłem literówkę.
Przyznam się to była moja nieuwaga. Kiedy spisywałem szybko wiersz.
Tak jak z tą "Myślom" I tutaj wyszło, tak jak wyszło.
A pytasz się; a czemu to "pan" tak zdyskryminowany wobec Judasza? :)
Mogę odpowiedzieć, że ten-[ pan?] Jest jedynym Bogiem. A on jest architektem tego świata. On? Jest czasem, tę prawdą. A zapłakał, to nad człowiekiem, nad jego dolą. Gdyż poza nim, nie ma innych Bogów.
To tak ogólnie. A co względnie"Judasza?" Wiadomo kim był i co zrobił.
Tutaj ów "Judasz" zagrał rolę zdrajcy, tak dla przykładu. A chodzi tutaj o miliony ciemnych ludzi żyjących w zakłamaniu. Nafaszerowanych i karmionych przez wieki różnymi "bożkami i bałwanami. I byli ludzie, którzy zbijali na tym kłamstwie, wielkie pieniądze. itd. itp. Masz problem z tym "malować, czy wykuje w skale" Odnosi się to do czasu przeszłego na teraźniejszy. A chodzi tutaj o "Dekalog" A drugi wers tego wiersza nawiązuje tutaj do jednego przykazań Boga. -"nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną. Wiadomo, że Bóg wykuł owe, nie dłutem? Ale ogniem. Czy teraz rozumiesz, co miałem na myśli? Odpowiedziałem Tobie tylko na dwa pierwsze wersy. Żeby dalej pisać, byś zrozumiał cały wiersz... Zabrakło by mi dnia.

Pozdr. b;
J.S

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tango, zupełnie niepotrzebnie starałeś się „wytłumaczyć” mi, co chciałeś przekazać w dwóch pierwszych wersach swojego wiersza., bo nie o to mi chodziło. Cały wiersz, nie tylko dwa pierwsze wersy ma dziwną konstrukcję. A mój zarzut dotyczył właśnie złej konstrukcji zdań. To one tutaj najbardziej gmatwają, utrudniając odczyt. Literówki, jak widzę poprawiłeś i dobrze, bo one też robiły zamieszanie.

Zła interpunkcja jest tu jednak największym problemem, więc może należałoby ją poprawić, albo po prostu z niej zrezygnować.
To wcale nie znaczy, że zdania bez znaków interpunkcyjnych mogą być pozbawione sensu, wręcz przeciwnie.



O właśnie - przeczytaj choćby całą pierwszą strofę. Pojedyncze oznajmiające zdania, w których nie ma żadnego wiążącego elementu.
Zajrzyj może do mojego pierwszego komentarza, tam wszystko jest wyjaśnione.
A zresztą - powtórzę. Jeśli zaczynasz zdanie od „kiedy” rozpoczynasz „myśl”. „Kiedy” w tym momencie pełni tę samą znaczeniową formę, co „jeśli”, „jeżeli”, więc wyjaśnienie tego „kiedy” powinno gdzieś… w dalszej części nastąpić.
Tymczasem u Ciebie tego nie ma. I właściwie nie wiadomo, gdzie ta Twoja myśl się kończy. Ginie w bełkocie następnych oznajmujących zdań. Czytelnik wraca, żeby poszukać sensu zdania, uwzględniając złą interpunkcję, pomyłki w pisowni, a tu nic - dalej nie wie o co chodzi, bo coś zginęło.
Taki prosty przykład:

Kiedy czas wskazuje godzinę dziewiątą,
ty zaś tkwisz w pościeli, bycząc się leniwie,
nie płacz, że znów premii nie da w tym miesiącu
ci twój szef - kanalia, bydlak, niegodziwiec.

To dość złożone zdanie, które oczywiście można skrócić do podstawowych elementów. Ale tylko dlatego napisałem je w takiej formie, bo czytając Twoją pierwszą strofę uległem się złudzeniu, że „kiedy” coś się zaczęło, powinno się czymś zakończyć. Twój czterowers zgubił wiarygodność i sens. U Ciebie go nie znajduję.

Aha, kolejna rzecz, która gmatwa, a tłumaczysz ją tak:

No więc, jeśli jest jedynym Bogiem, to czemu w wierszu, wobec Judasza (z dużej litery) mówisz o nim „pan” z małej, a w wyjaśnieniu powyżej, „innych Bogów” traktujesz z dużej. W ten sposób wprowadzasz chaos. Przez taką niekonsekwencję, czytelnik może sobie pomyśleć, że „pan”, to jakiś człowiek, a nie „Pan”. Twoje powyższe wyjaśnienie też jest niezbyt jasne. Jakieś kwadratowe nawiasy, znaki zapytania do „Onego”, który „Jest czasem, tę prawdą”.
Jeśli coś wyjaśniasz, to przynajmniej w tym momencie nie pisz zagadkami, skażonymi dodatkowo literówkami, bo znowu nic z tego nie można zrozumieć. I nie chodzi mi o Twój stosunek do boga, bogów. To jest mi obojętne - Twoja sprawa. Uciekając od odpowiedzi na moje pytania, zapedzasz się w kolejne zagadki. Po co?
Pozdrawiam
Opublikowano

Co do treści, nie wypowiadam się, bo się nie znam.
Pozdrawiam.

Ostatnio edytowany przez HAYQ (Wczoraj 13:14:12)

Dnia: Wczoraj 13:13:22, napisał(a): HAYQ
Komentarzy: 7065

mowa jest srebrem, a milczenie owiec

HAYQ:jak nie umiesz czytać pomiędzy wersami, to nie moja wina.

Pozdr. b;
J.S

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


hahaha... żeby tam czytać, trzeba najpierw mieć między czym.
Na razie, to się tylko domyślać można
;p
Dzięki, rozbawiłeś mnie.
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...