Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Voulez-vous coucher avec moi?

przemówię dziś do róży szeptem
ukłuty kolcem prosto w serce
rozchylę jej różowe płatki
i wyznam jej to wszystko wierszem


Niosłeś mnie na rękach... młodą, drobną, śliczną blondynkę. Przytulałam się do ciebie, bo wiedziałam, gdzie mnie niesiesz. To było zupełnie niedaleko... do sypialni pewnego dwupokojowego apartamentu hotelu Royal. Położyłeś mnie delikatnie na szerokim, hotelowym łóżku i pocałowałeś delikatnie. Po upojnym wieczorku w hotelowej restauracji kręciło mi się w głowie i wiedziałam, że jestem szczęśliwa, bo z tobą. Rozbierałeś mnie delikatnie. Pomagałam ci trochę, przekręcając się biodrami, bo było naprawdę niewygodnie. Dotykałam cię po twarzy i nie przeszkadzałam. Czekałam z utęsknieniem na ten moment. Kiedy zacząłeś się rozbierać, przyglądałam się twoim muskularnym ramionom i uśmiechałam się do twoich błyszczących oczu... Leżałam cała twoja i wtedy zacząłeś mnie całować po udach. Delikatnie i słodko, zaś dłonią zdecydowanie rozszerzałeś mi pulsujące nogi. Zanurzyłeś twarz w malutkiej gęstwinie i szukałeś czegoś dociekliwie językiem. Pomagałam ci rozchylając nogi jak tylko mogłam najszerzej. Twoje pocałunki w głąb mojej grzesznej duszy sprawiały mi niewysłowioną przyjemność. Język coraz szybciej i mocniej uwijał się w rozchylonej nabrzmiałą czerwonością muszelce... podnosiłam biodra do góry, bo było mi ciebie mało.
Oddychałam coraz szybciej. Trzymałam kurczowo twoją głowę, żeby zatrzymać cię właśnie w tym miejscu, gdzie było mi najlepiej... dochodziłam powoli, tak jak lubię. Czułam zbliżający się wodospad wielkiej rzeki pożądania, jak miażdżące tsunami nagromadzonych uczuć, które przetacza się przez moje ciało i duszę. Już blisko, tuż, tuż i szepnę cichutko wzdychając twoje imię... głośnym oddechem nie panuję nad sytuacją. Coś we mnie pęka, coś mnie przeszywa, jak jasny promień słońca... aż po same czubki włosów. Twoja głowa na moim brzuchu porusza się w takt oddechów. Zgrałeś się znakomicie z finałem i postawiłeś malutką, słodką kropkę nad "i", całując mnie tam, gdzie najbardziej lubię... długo, szerokimi ustami. Zamknęłam oczy sycąc się doznaniem. To rozlało się po mnie, jak tęcza po niebie, spryskana letnią mżawką. Podniosłeś głowę. Klęknąłeś naprzeciwko mnie leżącej i podniosłeś mi obie nogi wysoko ponad swoimi ramionami... czułam jak wchodzisz we mnie, przyglądając się pożądliwie w miejsce, gdzie zanurzyłeś swoje ostrze jak zdobywca wbijający palik na dopiero co zdobytym szczycie. Jeszcze nie ochłonęłam po moim szczęściu i czuję, jak budzę się na nowo... szybciej, gwałtowniej, tak jakbym nie chciała się spóźnić na spotkanie z tobą. Już nie słychać dwóch gwałtownych oddechów, lecz jeden potężny dwugłos naszych zmysłów. Spieszymy się do mety oboje. Ja do drugiej - ty do pierwszej... nie wzdycham jednak. Oddychając głęboko patrzę na ciebie i twoje błyszczące brwi, i oczy przeszywające mnie całym pośpiechem kilkuset mięśni... zwolniłeś ale tylko po to by dostać się do mnie głębiej i mocniej. Jeszcze kilka ostatnich uderzeń i przestajemy prawie równocześnie... zdyszani i szczęśliwi szukamy się oczami i palcami. Dotykamy zasapane słowa wargami łapiąc reszki błąkających się zmysłów, Przytulamy lepkie ciała do siebie i sycimy się sobą, uwolnieni i spragnieni spojrzeń, dotknięć, i słów... Zamykam oczy, bo czuję, jak całujesz mnie w miejsce, które należy tylko do ciebie. W kąciku moich ust odciskasz delikatnie swoje uczucia. Nie potrafię opisać tego szczęścia kiedy oczy wypełniają się łzami radości. Dobrze, że mam ciebie... i te nasze niewysłowione, dalekie odjazdy... w nieskończoność nieskończoności.



www.youtube.com/watch?v=eWVO4Hr9JWI

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Łał! mnie to bardziej przypomina film przyrodniczy o polowaniu mrówkojada na terimty...o choćby tu..."Zanurzyłeś twarz w malutkiej gęstwinie i szukałeś czegoś dociekliwie językiem..." - wypisz wymaluj trójpalczasty ssak, ale Pani Wandziu nie będę się sprzeczał, w końcu literatura to wrota do naszej wyobraźni i każdy może sobie pofolgować...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wando droga, być może dygnąłbym nóżką i podziękował, że zechciałaś mnie odwiedzić i przeczytać, ale coś w Twoim komentarzu nie daje mi spokoju. Jeżeli już mowa o filmach pornograficznych, to delikatność mężczyzn podczas "zabiegu" jest zjawiskiem dosyć rzadkim. I tu brakuje mi spójności w Twojej wypowiedzi. Poza tym nie wiem, czy czytałaś uważnie, bo to, że pocałował ją delikatnie, to wcale nie znaczy, że był potem już taki delikatny, co wynika z tekstu: "zwolniłeś ale tylko po to by dostać się do mnie głębiej i mocniej. Jeszcze kilka ostatnich uderzeń i przestajemy prawie równocześnie... ".
A teraz samo słowo "pornos". Otóż słownik slangu i mowy potocznej kojarzy to słowo z filmem. Tekst pozostaje w dalszym ciągu erotykiem. Bardziej lub mniej soczystym.
Nie wiem, czy rzeczonego pornosa można nazwać kiczem. Obsceną, raczej tak, ale chyba nie kiczem. Wiki zapisuje kicz w ten sposób: "Kicz jest określeniem silnie pejoratywnym i często kontrowersyjnym. To, co dla jednych jest kiczem, przez innych może być uznane za wartościową sztukę. Określenie to powstało ok. 1870 r. w monachijskich kołach malarskich i pierwotnie dotyczyło tylko obrazów". I najczęściej dotyczy poziomu artystycznego, a w filmach porno nie chodzi o to z pewnością. Mają pobudzać, podniecać i uczyć, co niektórych nieuków ars amandi, co można wykrzesać z kobiety lub mężczyzny, w momencie, kiedy uczucia nie stanowią podstawy takich związków. Martwi mnie także i to, że niektórzy kiedyś z zamiłowaniem uprawiali domową pornografię, soft seks, który teraz nagle stał się obrzydliwy. Takie filmy mają bowiem miejsce w milionach sypialń zupełnie zdrowych na umyśle ludzi. Sam się martwię o siebie. Teraz jestem typowym erotomanem, bo natura tak chciała... czy potem, po andropauzie wykrzywi mnie, jak po occie, kiedy zerknę ukradkiem do zakazanej gazety trzymając, za kolano staruszkę, robiącą na drutach rękawiczki dla wnuczków, z którą uprawiałem latami domową pornografię?
Warto pomyśleć wcześniej, żeby nie wyjść na obłudnika. hahaha Pozdrawiam Cię Wando i dziękuję, że tym komentarzem wyprułaś ze mnie tyle wniosków. :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Łał! mnie to bardziej przypomina film przyrodniczy o polowaniu mrówkojada na terimty...o choćby tu..."Zanurzyłeś twarz w malutkiej gęstwinie i szukałeś czegoś dociekliwie językiem..." - wypisz wymaluj trójpalczasty ssak, ale Pani Wandziu nie będę się sprzeczał, w końcu literatura to wrota do naszej wyobraźni i każdy może sobie pofolgować...

Tak, ale testosteronowicz folguje najczęściej. Cieszę się Marcinie, że hormony buchają z Ciebie, jak sycząca para( to nie o Tobie Aniu-Paro, hihihi)
Tak, ten "trójkąt bermudzki", palczasty, kolczasty, pierzasty, zbudowany w większości z mięśni okrężnych, to z pewnością ssak o funkcjach żarłocznego jamo-chłona... hahaha
Pozdrawiam Cię serdecznie Erlinie i niech Cię kołyszą wszystkie rafy koralowe, aha, uważaj na niektóre jamo-chłony i ich parzydełka. :)
Opublikowano

Ostre sceny miłosne są tak powszechne, że nieomal obowiązkowe. Ale tu zaczyna się od lepkiego, nieznośnego sentymentalizmu. A to jest znamię kiczu. Kicz to artystyczne kłamstwo i nie ma nic wspólnego z warsztatem, wręcz przeciwnie. Kicz siedzi w głowie. Kicz bywa na ogół sprawny warsztatowo. Tyle tylko, że bez poczucia humoru, bez dystansu, bez prawdy.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wando, kicz bez prawdy, bez poczucia humoru, bez dystansu? A do czego to wszystko potrzebne kiczowi? Hm, jakże odmienne mamy zdanie na temat kiczu, ale każdy ma prawo do własnego zdania i ja to respektuję, chociaż powiem, że zaskoczyłaś mnie kompletnie.
Pozdrawiam Cię z humorem, bez dystansu, bo walka o prawdę wydaje się karkołomna.
Emil Grakicz... :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Rozumiem doskonale Twoje rozczarowanie, szczególnie zwiędłością, ale to stan przejściowy... hahaha Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za opinię. :)
Emil tylko moja taka.

znajdzie się ktoś, powie, że coś i :)))

sredecznie - Jola

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...