Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

krzyżówką bywa niejedna
rozwiązać poprawnie nie
będzie w chmur jedna

choroba wzmaga drugą
i wiesz wszystko nim
słowo się rzekło

na ręce z burknięciem
dedykację składam wam
co było to było

ucałuj noc ze mną

Opublikowano

choroba wzmaga drugą
i wiesz wszystko nim
słowo się rzekło

na ręce z burknięciem
dedykację składam wam
co było to było

ucałuj noc ze mną

to mi się podoba jednak nie mogę zrozumieć 1 strofy , więc Judytko wybacz może mam za mały zakres wiedzy

serdecznie i cieplutko

be

Opublikowano

co było to było - czy to nie powinno być kursywą :)
Judytko ? - tak jakoś lata coś mnie koło ucha :)))

ciekawie to zrobiłaś,choć styl ten przymruża
i cały czas strajkuje
jednak to trudne,
banały też tak mogą być przez sie traktowane,
a szkoda
to widać i słychać

serdecznie ;

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


pewnie - być może tak(...)
być może(...), jednak w takiej mierze
opisałam powyższe zagadnienie, trochę
od innej strony, J. serdecznie i cieplutko
Tobie bestyjko urocza
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


rozumiem Panie Biały- cieszę się z obecności,
bo on do łatwych nie należy bynajmniej,
dopiero teraz Wam- czytelnicy odpisuję,
pod wierchołkiem, J. serdecznie i cieplutko,
moc wiary i miłości
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję Krysiu, tak bym w zyciu nie zinterpretowała
Ty to masz zmysł(: obawiałam się ciut
tego owego, ale teraz rozjaśniłaś, J. płoniaście
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie- nie powinno być- a dlaczego? Fly
banały? nie bardzo zrozumiałam Twoje
słowo pod wierszem, styl - strajkuje?
całkiem nie mam pojęcia o czy mówiłaś(...)
jeśli dałabyś radę wyjaśnić to wielkie dzięki
z góry,J. wzajemnie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @TylkoJestemOna Dzięki, samo życie niestety. Pozdrawiam
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Niektórzy uważają, iż w tym jest clue poezji, ja się z tym nie zgadzam, ale życzę po prostu, by szukać w dobrym miejscu. Nie zamykać się. Pzdr.
    • Wygnanie z Raju. Albo Cztery wesela i pogrzeb. (szkocka orkiestra) Pzdr :-)  
    • Szedł z nisko pochyloną głową poboczem pola, piaszczystą drogą. Szedł. Idzie obok kartofliska, które okrywa potok wieczornego słońca. Cały w pomarańczowej zorzy. Chłopski malarz. Namalował świat: bydło na rżyskach i pajęczyny babiego lata. Drżące. Sperlone kroplami rosy.   Wiesz…   Jesteś tu jeszcze?   Idę i jestem tutaj. Idę tak, jak szedłem wtedy, pamiętasz? Niczego nie pamiętasz. Już nic nie pamiętasz i nie widzisz, gdyż twoje oczy.   Martwe. I takie zimne zimnem kamienia. Bladego marmuru wyciosanego wieki temu dłutem nieznanego rzeźbiarza…   Ale znowu idziemy razem. Idziemy tak, jak moglibyśmy iść we dwoje. Tak jak moglibyśmy…   Idziemy. Idziemy. I idziemy raz jeszcze…   Stawiamy kroki powolne, jakby w zadumie. Idziemy jak ten sen śniony nagle nad ranem. Jak ta widziadlana korektora zdarzeń, co chwyta za gardło jakimś ciężkim westchnieniem.   Wypiłem trochę, to prawda. I wypiłem raz jeszcze, wznosząc toast za ciebie. Za nas…   Dlaczego milczysz? Spójrz, wznoszę kielich… E, tam, kielich, butelkę całą. Wznoszę ją pod światło wieczornego słońca.   I przez szkło przesącza się światłość pomarańczowa. Nadciągający wieczór. I przez szkło, przez płyn przejrzysty, przez te szkliste turbulencje spienionych majaków…   Napijesz się ze mną? Patrz, jest jeszcze trochę. Widzisz. Nie widzisz. Ale ja, widzę za ciebie.   Nie wypiłem do końca, albowiem chciałem… chcę zostawić tobie.   Stoję w otwartym oknie i patrzę. Wiatr szarpie gałęziami kasztanów. Szeleści liśćmi.   I szepcze. Szepcze. O, mój Boże, jak szepcze…   Na stole leży talerz. Mży cały w pozłocie kryształowy wazon z wetkniętym bukietem czerwonych róż. I te róże. Te róże czerwone…   Choć, napij się ze mną. Na stole lśni butelka. Podnoszę ją, aby wznieść…   Wiesz, był tu przed chwilą mój ojciec. Przyszedł zza grobu, aby się ze mną napić. Nie mówił nic, tylko patrzył. I patrzył tryni swoimi oczami.   Takimi oczami zasklepionymi czarną ziemią jak u trupa. Był i znikł. Nie powiedział ani słowa…   Kielich stoi nadal. Mój i jego. Jego i mój… Był i nie ma, choć przed chwilą jeszcze…   Wiesz, ćwiczę wirtuozerskie szlify chorobliwej fantasmagorii. I próbuję przecisnąć się przez ścianę. Atomy mojego ciała łączą się z atomami tynku, zaprawy murarskiej i cegieł.   Lecz nie mogę. Utykam, gdzieś pomiędzy. Nie potrafię przebrnąć jeszcze tej otchłani czasu. Choć jestem już bliski poznania tajemnicy przemieszania się w czasie.   Wiesz, to jest w zasadzie proste. Bardzo proste… Wystarczy tylko…   Zamykam oczy. Zaciskam szczelnie powieki. I widzę jak idzie ten malarz chłopski i maluje odręcznie dym płynący z łęciny, nad lasem idący...   Mimo że cierpi na bóle głowy i zaniki pamięci.   Ogląda swoje dłonie, palce. Licząc odciski, rdzę z lemieszy zdziera.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-10)    
    • Oryginalne, wakacyjne porównanie podróżnicze :-) Głębokich rozmów ze swoim wnętrzem ciąg dalszy :-) Pzdr.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...