Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

trudne jest życie w przeciągu
kilku tyknięć zegara
nikt nie zatrzyma
abstrakcji filmu

między przedpokojem a drzwiami azyl
na półce buty do wymarszu
kurtka jak pies stęskniona bliskości
czeka na pana

nie afiszuję się zapachem matrymonialnym

Opublikowano

jestem pierwsza w kolejce :)))) kurcze...oszałamiasz ofertą :))) od kiedy można wynająć? na jakich warunkach? zresztą...można się przecież dogadać :))))
lubię takie ... niejednoznaczne :)))

serdecznie pozdrawiam -
Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Krysiu nie na publicznym forum, takie pytania, zawstydzasz mnie:))))
a zresztą to puentę przeczytać oooo :))))
dzięki za czytanie i pozostawienie słów pod
pozdrawiam
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Krysiu nie na publicznym forum, takie pytania, zawstydzasz mnie:))))
a zresztą to puentę przeczytać oooo :))))
dzięki za czytanie i pozostawienie słów pod
pozdrawiam
r
nie wstydź się...to było przecież do peela :)))))))
miłego dnia choćby i z ciekawymi ofertami :)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Krysiu nie na publicznym forum, takie pytania, zawstydzasz mnie:))))
a zresztą to puentę przeczytać oooo :))))
dzięki za czytanie i pozostawienie słów pod
pozdrawiam
r
nie wstydź się...to było przecież do peela :)))))))
miłego dnia choćby i z ciekawymi ofertami :)))
ależ ze mnie gapa, no jasne że do peela, no jasne:)))
miłego:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dałabym tytuł "jestem cały", bo jako integralna częś wiersza, połączy się z "do wynajęcia", z którego można zrobić wers wiersza i taki apsik z przerzutniami, pozbywając się dopowiedzeń ;

do wynajęcia w przeciągu
kilku tyknięć zegara
nikt nie zatrzyma
filmowej abstrakcji

między przedpokojem a drzwiami azyl
i buty do wymarszu kiedy
kurtka jak pies stęskniona
czeka na pana

nie afiszuję się zapachem matrymonialnym


pozdrawiam
kaśka.
Opublikowano

trochę w śmieszność gry słów sprowadza
autor peella w wierszu - sprytnie napisane
tytuł bym za namową innych zmieniła
będzie wprowadzał jeszcze bardziej
w klimat 'świadomej nieświadomości'
oj sprytne i wypuszczalskie

pozdrawiam Panie Biały
ze śmiechem ukrytym
w którymś z kącików

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ten wiersz jest naj... z dotychczasowych czytanych twoich, przynajmniej dla mnie
ech, taka oferta :PP

pozdrawam serd,
dzięki Stasiu za naj, a myślałem że się wygłupię tym stworem:))
pozdrawiam
r
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dałabym tytuł "jestem cały", bo jako integralna częś wiersza, połączy się z "do wynajęcia", z którego można zrobić wers wiersza i taki apsik z przerzutniami, pozbywając się dopowiedzeń ;

do wynajęcia w przeciągu
kilku tyknięć zegara
nikt nie zatrzyma
filmowej abstrakcji

między przedpokojem a drzwiami azyl
i buty do wymarszu kiedy
kurtka jak pies stęskniona
czeka na pana

nie afiszuję się zapachem matrymonialnym


pozdrawiam
kaśka.
dzięki za inne spojrzenie na stwora:)
pozdrawiam
r

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
    • Alicjo. Tylko nie gniewaj się na mnie. Proszę.
    • @Waldemar_Talar_Talar to tylko cieszy moją skołataną duszę. Dziękuję.
    • I.  Dobrze, że mogę kochać  bez rekomendacji –  jak się kocha  rysę na szkle,  bo przypomina twarz.  Ty możesz  nie wiedzieć.  Możesz spać spokojnie  w świetle,  którego się nie domagam.  Nie pytam.  Nie proszę o   wyjaśnień –  wiem, że tłumaczą się  z miłości  ci, którzy przestali kochać.  Czasem piszę  do ciebie  wiersze, których nie kończę,  bo koniec  to już nie o tobie. II.  A potem wracasz –  nie słowem, nie gestem –  ale oddechem,  który zostaje  na szklance po herbacie.  Nie wiem,  czy to znów miłość,  czy tylko echo  w miejscu,  gdzie milczenie  nauczyło się twojego głosu.  Znów czytam  to, co nie zostało zapisane.  Znów jestem  tym, który nie potrafi  zrezygnować,  choć już dawno  zrezygnowano z niego.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...