Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zasuszone płatki słów
schowane między stronicami
starego pamiętnika
oddychały przestrzenią
ponad płótnem duszy

W zakamarkach myśli
szukałam spojrzenia
schowanego pod powiekami
bladego świtu
rozdarta między
nadzieją a goryczą
wsłuchiwałam się
w milczenie wiatru

W mojej piersi
nie było szlochu
między palcami drzew
rozgarniałam złowrogą ciszę
z ramionami wciąż pustymi
czekałam na oddech
nocnego wędrowca

Drogowskazy ulic
nie przyprowadziły
kroków oczekiwanego gościa
[sub]Tekst był edytowany przez Regina Koch dnia 28-08-2004 09:41.[/sub]

Opublikowano

Mimo iż jestem raczej miłośnikiem poezji "drapieżnej" beatników, turpistów, surrealistów, to jednak musze docenić piękno Twego wiersza(wybacz, że spoufalam się, ale używanie form Pani/Pan kłóci się z moim skrajnie egalitarystycznym podejściem do świata).

Zasuszone płatki słów
schowane między stronicami
starego pamiętnika
oddychały przestrzenią
ponad płótnem duszy

Aż serce szybciej bije z radości, ze ludzie tak potrafią pisać!!
Pozdrawiam
G.

Opublikowano

giov..Absolutnie nie przeszkadza mi"tykanie",miło że zajrzałaś (eś)
do mojego wiersza, napisałam go parę godzin temu, osobiście lubię
łagodne tony poezji.Pozdrawiam życząc Weny również Julii Zakochanej

Opublikowano

To miłe,gdy mężczyznom podoba się mój wiersz.Ukłony dla ostatnio
wpisanych Panów
-----------------------
[Pozdrowienia proszę na PW - bezet]
[sub]Tekst był edytowany przez Roman Bezet dnia 27-08-2004 21:04.[/sub]

Opublikowano

Spokojnie,łagodnie, przyjemnie i pięknie...
jedyne co nie pozwala westchnąć z zachwytu ;)
to ciągle te same słowa,odpowiednio odmienione i dobrane, ale wciąż te same:

słów
duszy
myśli
spojrzenia
nadzieją
oddech
kroków

Zbyt często się je czyta i ma się ochotę na coś... nowego... pora tworzyć neologizmy :P

Tak czy inaczej wiersz b.udany
Pozdrawiam serdecznie
Coolt

Opublikowano

odp.dla Coolt-a prawda,że często w wierszach występują słowa,które wymieniasz,ale neologizmy zostawiam dla polonistów,ja tylko jestem ekonomistką dlatego staram sie używać prostych słów,nie wyszukując
bardziej filozoficznych metafor.Pozdrowionka

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...