Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

I.
Startują jakby wielu
pociągało za cyngle ich skrzydeł.
I za chwilę wracają – niby ryzy
papieru wyrwane z opakowań –
szare lotki, białe kartki
lądują szeleszcząc.


II.
Nie widzi mnie gdy go mijam -
ubrał krawat i nosi go dumnie,
w okienku rozpiętej kurtki.
Czyta na głos liczby, zaklina.
Już wygrał.


III.
Spaceruje z nowym yorkiem
żony. Z tajemniczych powodów
unika spojrzeń przechodniów.


IV.
Trzech mężczyzn i dwa dobermany -
dobre towarzystwo
do rozmów o scholastyce. A jednak
mijamy się nie zahaczając wzrokiem.
Psy na powrót spokojne - w pobliżu
czwórka ludzi napełniona tlenem,
żadnych śladów Boga.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




1 ryza papieru formatu A4 o standardowej gramaturze waży bez mała 3 kg,

zatrzymały mnie te ryzy papieru
hmmm niby

i wracają ...
lądują szeleszcząc.

Nie mówimy o spadaniu całej ryzy zusammen do kupy wziętej, jeno kartek. zamiast zastanawiać się nad wagą lepiej użyć wyobraźni.
Ale dzięki - ciekawa informacja, na pewno mi się przyda :-)
pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



przepraszam
oczywiście, że 500 kartek uwolnionych z ryzy luźno opada szeleszcząc.
Ale mnie te 3 kg zakleszczyły wyobraźnię, gdyż onegdaj kupiłem do drukarki
1 ryzę papieru, która tak obciążyła moją teczkę, że do dziś rzutuje na wyobraźnię:)

a wiersz ciekawy, z lekka pachnący Tetmajerem:

"Szukam cię - a gdy cię widzę,
udaję, że cię nie widzę."

Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No właśnie, nie...

Brak wyobraźni nie jest przestępstwem, więc wybaczam.

To właśnie wyobraźnia zadziałała...

Brak wyobraźni artystycznej jest przestępstwem...hmm...autoprzestępstwem.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Brak wyobraźni nie jest przestępstwem, więc wybaczam.

To właśnie wyobraźnia zadziałała...

Brak wyobraźni artystycznej jest przestępstwem...hmm...autoprzestępstwem.

Niestety za skrzywienia psychiczne nie odpowiadam. Nawet nie chcę wiedzieć co sobie wyobraziłeś. Poza tym nie ma o czym dyskutować skoro nawet nie przeczytałeś tekstu do końca (choćby przez szacunek dla czyjejś pracy).
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To właśnie wyobraźnia zadziałała...

Brak wyobraźni artystycznej jest przestępstwem...hmm...autoprzestępstwem.

Niestety za skrzywienia psychiczne nie odpowiadam. Nawet nie chcę wiedzieć co sobie wyobraziłeś. Poza tym nie ma o czym dyskutować skoro nawet nie przeczytałeś tekstu do końca (choćby przez szacunek dla czyjejś pracy).

Wybaczam, nie odpowiadam, nie chcę wiedzieć, nie ma o czym dyskutować...to mamy problem... ;)
Nie napisałem, że nie przeczytałem tekstu do końca. " Odpadłem " było wzięte w cudzysłów ( to przenośnia ) i znaczy to mniej więcej tyle, że początek zapowiadał wszystko co najgorsze, no i niestety do końca nie udało ci się mnie przekonać, że jest inaczej. Wręcz mi to unaoczniłaś :

Nie widzi mnie gdy go mijam

Z tajemniczych powodów
unika spojrzeń przechodniów

A jednak
mijamy się nie zahaczając wzrokiem

Pla, pla, pla...małe obserwacje...

; )
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Niestety za skrzywienia psychiczne nie odpowiadam. Nawet nie chcę wiedzieć co sobie wyobraziłeś. Poza tym nie ma o czym dyskutować skoro nawet nie przeczytałeś tekstu do końca (choćby przez szacunek dla czyjejś pracy).

Wybaczam, nie odpowiadam, nie chcę wiedzieć, nie ma o czym dyskutować...to mamy problem... ;)
Nie napisałem, że nie przeczytałem tekstu do końca. " Odpadłem " było wzięte w cudzysłów ( to przenośnia ) i znaczy to mniej więcej tyle, że początek zapowiadał wszystko co najgorsze, no i niestety do końca nie udało ci się mnie przekonać, że jest inaczej. Wręcz mi to unaoczniłaś :

Nie widzi mnie gdy go mijam

Z tajemniczych powodów
unika spojrzeń przechodniów

A jednak
mijamy się nie zahaczając wzrokiem

Pla, pla, pla...małe obserwacje...

; )

ok, masz prawo mieć swoje zdanie. Z tego co widzę masz spore kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem. No ale to nie moja sprawa.
Ten wiersz ukaże się drukiem, ciekawam czy Twoje "obserwacje" mają tyle szczęścia.
zdrówka kolego.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wybaczam, nie odpowiadam, nie chcę wiedzieć, nie ma o czym dyskutować...to mamy problem... ;)
Nie napisałem, że nie przeczytałem tekstu do końca. " Odpadłem " było wzięte w cudzysłów ( to przenośnia ) i znaczy to mniej więcej tyle, że początek zapowiadał wszystko co najgorsze, no i niestety do końca nie udało ci się mnie przekonać, że jest inaczej. Wręcz mi to unaoczniłaś :

Nie widzi mnie gdy go mijam

Z tajemniczych powodów
unika spojrzeń przechodniów

A jednak
mijamy się nie zahaczając wzrokiem

Pla, pla, pla...małe obserwacje...

; )

ok, masz prawo mieć swoje zdanie. Z tego co widzę masz spore kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem. No ale to nie moja sprawa.
Ten wiersz ukaże się drukiem, ciekawam czy Twoje "obserwacje" mają tyle szczęścia.
zdrówka kolego.
Gdzie się ukaże?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wybaczam, nie odpowiadam, nie chcę wiedzieć, nie ma o czym dyskutować...to mamy problem... ;)
Nie napisałem, że nie przeczytałem tekstu do końca. " Odpadłem " było wzięte w cudzysłów ( to przenośnia ) i znaczy to mniej więcej tyle, że początek zapowiadał wszystko co najgorsze, no i niestety do końca nie udało ci się mnie przekonać, że jest inaczej. Wręcz mi to unaoczniłaś :

Nie widzi mnie gdy go mijam

Z tajemniczych powodów
unika spojrzeń przechodniów

A jednak
mijamy się nie zahaczając wzrokiem

Pla, pla, pla...małe obserwacje...

; )

ok, masz prawo mieć swoje zdanie. Z tego co widzę masz spore kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem. No ale to nie moja sprawa.
Ten wiersz ukaże się drukiem, ciekawam czy Twoje "obserwacje" mają tyle szczęścia.
zdrówka kolego.

Tak mam kłopoty ze zrozumieniem czegokolwiek ale się przynajmniej staram...
Moje " druki ", były zawsze efektem pracy a nie szczęścia... ; )
Zdrówka.
Opublikowano

Podoba mi się bardziej jako całość, chociaż przydałoby się jeszcze doszlifować niektóre rzeczy. Jest też jedna wpadka i kilka momentów słabych - "cyngle skrzydeł" trochę rozśmieszają ;)))
A za wpadkę uważam krawatkę. Nie po naszemu jakby, bo ani krawatów, ani czapek, butów, swetrów, czy jesionki nie "ubieramy".
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Somalija siemasz, Aga...
    • Ona: Daj! Dopijaj! I podjadano
    • Iwo, i cukru turkuciowi?   I cukru, Turku, ci?   Ano, Turku, cukru tona
    • @huzarc Cześć, dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @violetta O matko, jakie piękne...
    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...