Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

smutkami cię przykryłem
jak liście w parku
aleje zakochanych
a teraz słów szelestem
proszę o wybaczenie
za łzy w twoich oczach
niedokończonej rozmowy
urwany ciepły oddech
zamarł w pół słowa
i rąk ostatni uścisk
siłą powstrzymał twoje
donikąd nagłe kroki
paznokcie wbite w pustkę
rysują słone szlaki
słodkiego niby życia
a my uparcie zawsze razem
cerujemy nitką szczęścia
nasze przeznaczenie

Opublikowano

Oxy, masz rację, to wcześniak. Leży jeszcze w inkubatorze natchnienia, ale napisało go samo życie i musiał, choć przedwcześnie, przyjść na świat.
Trzyma mnie teraz swoim małym paluszkiem i cieszy się ciepłem mojej dłoni.
Jak podrośnie, to spytam jaki chciałby być.
Dziękuję Oxy. Jesteś zawsze mile widziana, bo mój przestrzenny dar telepatii wskazuje na sporą kompatybilność sfery naszych uczuć, jakże odległych orbit obcych światów fantazji.
Dziękuję, jak nie wiem co. :)

Opublikowano

Emilu, smutasowo, ale jest to smutek ujmujący...tylko wybacz, gdyby zmienić wersyfikację, byłoby wg mnie ok :) nie śmię tu niczego sugerować, bo to nie warsztat, ale nie mogę się oprzeć, by nie wtrącić swoje "trzy grosiki", pozwolisz?

smutkami cię okryłem
jak liście w alei zakochanych
słów szelestem proszę
o wybaczenie

za łzy
niedokończone rozmowy
(...)

przepraszam jeszcze raz za wtrącanie się :))))

serdecznie i ciepło :-)
Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




smutkami przykryłem
parkowym liścieniem
alei zakochania
szelestem słów o wybaczenie
proszę

niedokończone rozmowy
urwane powstrzymywaniem
kroków donikąd
wbitych paznokci
w niby przeznaczenie


dla mnie tyle - sorki za intergmeranie
pozdrawiam, Emilu :)
kasia.
Opublikowano

wyżej powiedziano już wszystko
"nie chcem ale muszem" zgodzić się z Oxy, piszesz lepsze, a teraz to tylko wypadek przy pracy:)
podzieliłbym na strofy (uczyniła to już kasia, wiem)
Emilu wiersz na stół, skalpel do dłoń i do roboty:)
pozdrawiam
r

Opublikowano

Jest mi niezmiernie miło witać tak zacne grono komentujących. Jak mawia bystry Weiss, coś jest na rzeczy, bo komentujący śpiewają prawie jednym chórem. Ten wiersz ma dla mnie wielkie znaczenie. Prawdopodobnie bardziej skupiłem się na oddaniu klimatu niż na warsztacie, co u mnie prawie jest normą, bom wyjątkowo "sercowy" lyryk. Spróbuje jeszcze kiedyś poukładać to stado zmierzwionych galopem ogierów.
Dziękuję wszystkim za wpisy i rzeczowe komentarze :)
Tereso, nie tylko pozwolę, ale dodam, że trzeba, gdyż sam się posilam cudzym natchnieniem, co widać najlepiej w komentarzach.
Aluna, nieraz pewne doświadczenia otwierają przysłowiowy dostęp do rozumienia rzeczy niedostrzeganych przez innych. Tobie to nie uszło. Uniwersytet Życia, to najlepsza szkoła uczuć i rozumienia. Też jestem absolwentem tego uniwerku-poniewierku hahaha Bywaj i dzięki za komentarz i znane mi już ciepełko kobiecych uczuć. :)
Ukłony dla Pana Białego.
Anno, a czym mam to cerować, Parą? Nie mam szans! hahaha :)
Kasiuballou, nie ma mowy o ingerencji. Czytam Cię chętnie, bo lubię szyfrogramy, przez które dochodzę do autora i jego myśli... hihihi :) ale nie bój... u mnie, jak w gardle u pelikana... jak złapie, to już nie wypuści, udławi się i skona, ale dzioba nie otworzy hahaha :)
Waldemarze, szacuneczek i podziękowania :)
Jacku, życie, to jeden wielki eksperyment, a my, jak białe myszki laboratoryjne; kochamy, nienawidzimy, gryziemy i... marzymy Dzięki stokrotne :)
Almare, dziękuję za wskazówki, wiem, że niedoskonały, ale ja sam taki też jestem. Pozdrawiam :)
Oxy, dziękuję za rzetelną i prawdziwą cenzurkę. Pomyślę jeszcze, jak to ulepszyć, tak, żeby prawdy nie ukrzywdzić... hahaha Pozdrawiam serdecznie czujną recenzentkę :)

Opublikowano

Basiu, w tak zacnym towarzystwie, chętnie spożyję czekoladę. Najlepiej smakuje gorąca i we dwoje... hihihi. Czekolada bardzo dobrze stymuluje hormon szczęścia, serotoninę Czasami do prawdziwego szczęścia tak niewiele brakuje - ot, chociażby filiżanki gorącej czekolady...
Dziękuję i proszę o jeszcze... hahaha Pozdrawiam ciepłym spojrzeniem i rzęs pokłonem :)

Opublikowano

Dziękuję Panie Michale. Jestem przygotowany do każdej wojny, wyjątkowo dobrze, ale najlepiej cenię sobie kroki w stronę pokoju. Zapraszam więc do wspólnej fajki i chętnie Pana tu witam z rzeczowymi uwagami, choćby i cierpkimi, bo naukę należy pobierać z pokorą a myślę, że Pana wskazówki pomogą mi pozbyć się pewnych niezbyt popularnych w poezji schematów lub uświadomić ich istnienie. Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Emilu - "wojna" to jest zjawisko obracające się obok wierszy - wie pan, można być w przeciwnych obozach (które są po prostu sztucznie stwarzane, ale ja nie będę już pisał kto jest kto, tutaj tylko intuicja może pomóc), ale to nie znaczy, że będę wchodził z butami w pana wiersze, szczególnie, że są naprawdę miejscami dobre. Pan powinien w szczególności skupić się na współczesnych lirykach i łapać to, co niepowtarzalne i starać się omijać miejsc wspólnych w każdym wierszu - bo tak to jest np. z tymi: "łzy w twoich oczach".

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi Natomiast ja lubię czytać Twoje absurdalne teksty czy są z morałem czy też bez. Pozdrawiam :)))
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi Mówi się, że chwytaj tonącego za włosy, no dobra, ale co w przypadku, gdy tonący jest łysy. ;)
    • Smutek rozdziera serce me, bo dwa nasze serca zrobiły krok w stronę piekła. Oddaliły się od siebie, raniąc tam, gdzie nie trzeba. Życie, choć piękne, przynosi mi katusze każdej nocy, dopóki Ty — władczyni mej duszy, wspólniczko mych myśli — nie zetrzesz cienia, który padł między nami.   Serce me krwawi, upada i pęka na kawałki. Nie umiem żyć bez Ciebie, a Ciebie mi najbardziej potrzeba. Każdy krok wstecz rozdziera mnie od środka. Zbierz więc te kawałki z ziemi, zlep je krwią i miłością, tchnij w nie życie — bo bez Ciebie nie potrafię dalej iść.   Serce me, czarne i z kamienia stworzone, ciągnie swój ciężar jak Syzyf głaz przez wieczność. Zanim się obejrzę, krzywdzę sam siebie, a przecież to nie siebie ranię — lecz Ciebie.   I z każdą Twoją łzą, z każdą smętną myślą, z każdym moim zaniedbaniem staję przed sobą i swym głazem — i modlę się, byś jeszcze raz zechciała ulżyć memu sercu.   Ziarno swego serca zasadziłaś w mym ogrodzie, przegnałaś wszelkie dusze i powodzie, uchroniłaś je przed śmiercią i mnie — mą duszę jagnięcią.   Drzewo Edenu z twego serca rośnie, lecz to ja zrywam z niego owoc. Nie odpowiem Ci na to jednogłośnie, bo żadnego słowa nie wystarczy moc.   Ilekroć staje przed Tobą, nogi drżą, dusza staje obok — wali w me serce. I szepcze, proste słowa: „Bóg tej tajemnicy dochowa.”   Więc chodźże, proszę, do mnie na kolana, szepnij parę słów z Twego serca, podaj jedną maść na te odległości i oddaj mi serce pełne mej miłości.
    • Tekst można też czytać od końca, w sensie – całości zdań.        Ciężka aureola, jeszcze kilka sekund, pobujała lśnienie na falach, przyduszając go jeszcze bardziej, by sprawniej mógł utonąć. Tonący pogulgotał jeszcze deczko, pomachał rękami, pokazał środkowy palec swojej tożsamości i zaczął spływać w kierunku dna. Niestety. Pomimo wzmożonych chęci, nie dostał drugiej szansy odbicia.    Niby gdzie miał ów ratownik z dobrego serca, pobrudzić dłonie. Przecież woda przezroczysta jak kryształ, nie skłaniała ku temu. Tonący odpychał wybawiciela, ze słabnącym z każdym zachłyśnięciem, obrzydzeniem, gdyż podobno ów, był barwnie nieczysty. Chociaż zgodnie z informacją zawartą w plotce, chciał go uratować, bo w porę zauważył i popłynął z wyciągniętymi ku pomocy, rękami. Zatem nic dziwnego, iż utonięcie Świętoprawego w pobliskim jeziorze, wywołało zdziwiony szok oraz niedowierzanie.     Gdzieniegdzie ozdobiony podeptaną pychą, w której jęczały pogniecione, jedynie słuszne prawdy, był wisienką na dodającym otuchy torcie, gdzie każdy skonsumowany kawałek, stanowił nieskazitelny przykład do naśladowania. W jej lśniącym prześwitywaniu, połyskiwała szubienica z powieszoną pogardą. Wystawały z niej wyciśnięte przez pętlę – tudzież rozszarpane szponami miłości do bliźniego – strzępki sinego języczka.     Niektórzy nawet widzieli nad bezbarwną czapką, jaśniejącą aureolę. Szczególnie ściany inaczej odrapane oraz olane ciepłym moczem, przytulały wielokrotnością balsamicznych odbić. Co prawda, gdy wracał to miał problem, lecz echa kroków jego – pomimo przeciwności losu – koiły zbłąkane dusze. Stąpał ciężko, zawsze prawą stroną ulicy. Faktycznie. Mówiono o nim, że to chodzący wór cnót wszelakich
    • @Wiesław J.K.–Dzięki:)–Tu także chodzi o to, kim był ten,  co tłumaczył zasady i co mógł przegapić, ów przybysz z pola, skoro na końcu, Księżyc oświetlał mu – niecałą drogę?:)–Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...