Jesteśmy do siebie podobne,
lubimy przeglądać się w brązach.
I w łanach lirycznych wrzosowisk,
za myślą ulotną podążać.
W spojrzeniu nosimy zadumę,
nad światem, w pór drugiej połowie.
A kiedy zanadto pochmurne,
miękniemy, jak kartka pod słowem.
Pragniemy wyzłocić wspomnienia,
po wiośnie i lecie zdyszanym.
Ja w wierszu skrojonym ze wzruszeń,
ty w liściu co spadł rozszeptany.
Z tęsknotą patrzymy w obłoki,
gdzie ptaki się w drogę szykują.
By chciały powracać to trzeba,
pozwolić im teraz odfrunąć.