Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Simon Tracy

Użytkownicy
  • Postów

    392
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Simon Tracy

  1. Pełzłem coraz wolniej. Mimo tego, że wyżłobiony korytarz labiryntu, był na tym odcinku zupełnie wolny od luźnych, ostrych, odłamanych, czarnych kamieni, które do tej pory bez trudu, raniły me nieosłonięte dłonie, którymi badałem teren przed sobą. Ich iglicowe krawędzie wpijały się jak ostrza sztyletów w sterane do cna kolana i łydki. Miałem nieodpartą ochotę by krzyczeć. Tak głośno i żałośnie jak jeszcze nigdy. Niczym noworodek, który przed sekundą wychynął z trzewi swej matki, na ten zimny i okrutny świat. Ja tkwiłem w labiryncie trzewi naszej wspólnej Matki Ziemi. Lecz czy na pewno była ona naszą matką? Rysunki Przedwiecznych, nadal ciągnęły się przez całą długość tunelu, towarzysząc mi niezmiennie od kilku godzin. Oświetlały, duszną wręcz beztlenową przestrzeń, rubinową, krwistą poświatą. Kronika miasta. Dziennik dzieci Cthulhu. Prawowitych i pierworodnych synów tej ziemi. Czerwień była rażąca. Miałem nieodparte wrażenie a raczej złudzenie, że jestem uwięziony w labiryncie żył, wzgórza strażniczego. Przeciskam się ciągle w dół, główną aortą, która zaprowadzi mnie tam dokąd prowadziło mnie przekleństwo wiedzy, które spadło na mnie jak niewidzialny grom, gdy tylko po raz pierwszy usłyszałem o bytności w tych zapomnianych przez czas stronach Nowej Anglii, kultu miejscowego szczepu Indian, którzy na rzeczonym wzgórzu, wraz z nastaniem pierwszych wiosennych roztopów, odprawiali jakiś krwiożerczy, niesamowicie przerażający, obłąkańczy sabat. Oddając cześć bytom z Yuggoth, jak ich nazywali. Nie uwierzę póki nie ujrzę na własne oczy. Tak odpowiedziałem ich wodzowi. A on w odpowiedzi, sprowadził mnie w pierwszą noc po rytuale, na szczyt wzgórza. Wśród dzikich, spętanych nieużytków. Krzewów aronii i wszędobylskich, lekko nadgniłych pod śniegiem paproci. Wśród szarego mchu, z którego jakby trwożna atmosfera tego miejsca, wyssała kolor a z nim również życie. Wskazał mi w rozhuśtanym płomyku olejowego kaganka, wejście do podziemnej, skalnej jaskini. Tam śpią martwi Przedwieczni i … czekają. Idź. Będzie prowadził Cię czas. Aż do początku dziejów… Jaki byłem głupi i łatwowierny. A może lepiej by rzec. Niewierny. Jakie licho mnie podkusiło. Bym wiedziony nie zdrowym rozsądkiem, bostońskiego purytanina a jakąś dziką, niepohamowaną gorączką domorosłego tropiciela przygód, wszedł do bezdni wzgórza. Sam jeden. Ku czyhającej za każdym zakrętem zagładzie. Krwiste światło załamywało się nagle, przy kolejnym zakręcie korytarza na wschód. Czy to aby koniec labiryntu? Może to sala strażników. Widziałem ich podobizny uwiecznione w kronice. I wiedziałem też, że czuwają przez wszelkie eony w świątyni oraz grobowcu Przedwiecznych, by nikt nie zakłócał snu i dźwięku fletu Nyarlathotepa, którego muzyka rodzi koszmary w ludzkich umysłach. Strażnicy byli podobni do biblijnych aniołów. Biła od ich postaci wręcz biała poświata. Nie mieli kształtów humanoidalnych. Przypominali bardziej kamienne postaci trolli lub cyklopów. Olbrzymie jak góry ich cielska, pozbawione łusek, piór czy skóry a nawet włosów, zespolone były z monstrualnych rozmiarów skrzydłami o luźnych fałdach, egzo galaretowatej postaci. Przypominały skrzydła smoków. Strażnicy pod taką postacią występowali jedynie na powierzchni ziemi i innych planet oprócz Yuggoth oraz nie mogli przeobrażać się w nią przed obliczem ojca Yog-Sothotha. W podziemiach wzgórza. W sali grobowca i świątyni. Dane im było bytować pod postacią wędrujących płomieni. Czarnych jak przestrzeń niebytu. Spoza bram Umu - Tiamat i Iak - Sakkak Przywołani za pomocą zaklęć księgi. Trwali na straży Miasta Umarłych. Ruin cywilizacji. Pierwszej, która narodziła się w chaosie poza czasem i eonami. Wytworzyli nas. Abyśmy na ruinach ich stolic. Pamiętali o tym że wrócą. Abyśmy czekali na ten dzień. Na apokalipsę naszych dziejów. Na koniec snu Przedwiecznych. By kapłani ich kultu. Wzywali w chwale ale i trwodzę. Imię Cthulhu. Słyszałem w głębi swego zgubionego w szaleństwie umysłu ich głosy. Doskonale wiedzieli, że intruz naruszył ich święty porządek. Wyczuwali mnie. Próbowali z początku prosić jedynie bym zawrócił, bo umysł człowieczy nie jest gotowy ku temu by oglądać cywilizację Przedwiecznych. Gdy to nie poskutkowało. A ja co rychłej pokonywałem kolejne metry tuneli. Zesłali mi wizję i majaki. I ujrzałem pierwsze dni. Widziałem góry z onyksu i jeziora ze złota. Miasta złożone po horyzont z bazaltowych wież, mostów i piramid. Na których szczycie kapłani recytowali pieśni ku chwale Marduka i Nodensa. Jak okiem sięgnąć wszędzie widniały fantazyjnie złożone budowle. Nie mające zupełnie nic wspólnego z zasadami geometrii czy zdrowym rozsądkiem. Były piramidy dźwigające swój ciężar na iglicy stożka, były mosty wycelowane pionowo w górę spod ziemi, tylko po to by setki metrów nad ziemią nagle i bez żadnego widocznego powodu po prostu urwać się w połowie. Były budynki tak przedziwnej konstrukcji i położeniu, że wydawały się zawalonymi ruinami, lecz widać w nich było ślady życia i przenikające w wyłomach imitujących zapewne okiennice cienie istot tak dalece pokracznych, ułomnych w swej anatomii i obrzydliwych, że nie zmuszaj mnie Czytelniku bym o nich jeszcze nadmieniał. Głos strażników był coraz bardziej natarczywy. Zawróć z drogi człowiecze. Nie możesz wejść do Miasta Umarłych. Oszczędź swój umysł i nie szukaj bram ani zaklęć. Bo jedyne co odkryjesz to zagłada. Zawróć. Bo przed Tobą jedynie śmierć. Nie usłuchałem ich. Wbrew sercu, umysłowi i wizjom, pełzłem ku wylotowi z labiryntu. Skręciłem ostatni raz a wtedy tunel, który nazywałem aortą, wypluł mnie z siebie, wprost w półmrok jakiejś olbrzymiej sali o ginących gdzieś hen powyżej wzroku sklepieniach. Poznałem to miejsce z zapisów kronik. Byłem w świątyni Przedwiecznych. Nie było tu drzwi ani furt. Stare Byty ich nie potrzebują. Wędrują w myślach. Rozmawiają w miejscu ich przecięcia. Wylądowałem twardo na posadzce, pokrytej kurzem i jakby szronem. Gdy otrzeźwiałem na tyle by móc dźwignąć się na nogi, odkryłem na czym wylądowałem. Posadzka była wyryta w postaci map. Były na nich kontynenty, które zaginęły u zarania. Oceany, które zasilane były przez blask umierających gwiazd. Cztery słońca i cztery księżyce, krążyły wokół. A nazwy krain spisane były w języku z Ur. Podniosłem wzrok znad map akurat w miejsce najistotniejsze. We wnęce jednej ze ścian znajdował się grobowiec. Spoczywała na nim gwiezdna, onyksowa ośmiornica. A raczej demon przybierający jej postać. Był olbrzymi i odpychający. Po obu stronach grobowca, stały jakby na straży wysokie jak wieżowce czarne płomienie, posiadające mądrość i dusze byty. Strażnicy bram. Usłyszałem ich po raz kolejny w myślach. Odkryłeś grobowiec tego który śni. Twój koszmar trwa dalej…
  2. @Gosława Niektórzy po prostu uczą się całe życie innym wystarcza jedna lekcja.
  3. @Waldemar_Talar_Talar Nie boję się swojej śmierci. Ale w kompletną rozpacz i paraliżujący lęk wpędza mnie myśl, że niektórych osób z mojego otoczenia może w każdej chwili zabraknąć.
  4. @Berenika97 Terminologię marynarską czy nazwy części żaglowca, uzbrojenia czy olinowania poznawałem z książek takich jak "Statek widmo" czy powieści Hodgsona. Zresztą uwielbiam morze, żaglowce i marynistykę. Żałuję że nie poszedłem do szkoły morskiej w Gdyni. Teraz po latach byłbym prawdziwym wilkiem morskim a nie samotnym i przeklętym wilkiem jak teraz.
  5. @Berenika97 Mogę się równie podpisać pod pierwszym wersem. W zasadzie nic innego się dla mnie nie liczy. Tylko cisza i spokój.
  6. @Gosława Z wiekiem mężczyzny, coraz więcej osób stara się poznać jego wnętrze i wydarzenia które go ukształtowały. Niestety z wiekiem mężczyzna mądrzeje w stosunku do kobiet, uczuć i miłości. Dlatego najczęściej jest sam i milczy
  7. @Lenore Grey poems Staram się pisać jak najlepiej. Dziekuję.
  8. @Lenore Grey poems Wczoraj pytałaś pod swoim wierszem o to czy to normalne, że każdy Twój kolejny wiersz jest inny od poprzedniego tematycznie i klimatycznie. Ja już od lat jestem poetą jednej niszy - dekadenckiego horroru i XIX-wiecznego gotyku i grozy. Jak już człowiek jest pewien co chcę tak naprawdę przekazywać w poezji i który z jej gatunków mu przychodzi pisać naturalnie to wtedy jest dużo łatwiej pisać takie teksty jak moje np. Bo jako autor jesteś zamknięty w tym świecie w tej estetyce w tym języku. Jeśli czujesz nierozerwalną więź ze swoim utworem i jest on dla Ciebie bardzo ale to bardzo ważny to znak, że możesz iść w tym kierunku
  9. @Lenore Grey poems W zasadzie o to dokładnie chodzi w weird fiction. Człowiek mierzy się z niewytłumaczalną i przepotężną grozą, której nie pojmuję. Wie, że jest już zgubiony od początku a mimo to brnie dalej z zamysłem, że tylko on może dzięki np. swojej wiedzy może rozwikłać tajemnicę lub pokonać duchy, zjawy, stare bóstwa z innego wymiaru czy wyznawców dziwnych kultów. Często ceną jaką ponosi jest nieludzka śmierć lub popadnięcie w całkowity obłęd i szaleństwo. Co skutkuję tym, że jego opowieść jest zupełnie niewiarygodna dla postronnych. Dlatego opowiadania weird zaczynają się np. w psychiatryku albo od historii w stylu siostrzeniec odziedziczył dom po starym, zbzikowanym wujku, który umarł w dziwnych okolicznościach a teraz przy grzebaniu w jego rzeczach odnajdują się książki lub dzienniki ze strasznymi opisami i rysunkami jakiś potwornych postaci...
  10. @Lenore Grey poems Dziękuję. Starałem się oddać ducha książki Hodgsona, choć początek historii u mnie jest zupełnie inny od tej z powieści. Ale ostatnie zwrotki są już bezpośrednio powiązane. Elementy transcendencjalnej grozy, dziwne cienie i zachowania przyrody, zjawy i duchy na pokładzie, no i upiorna zielonkawa mgła, wzmagająca odczucie odseparowania od świata i grozy. No i typowe dla grozy czy horroru XIX-wiecznego. Tylko jedna osoba przeżywa ten koszmar by móc go opisać w formie dziennika bądź listów. U mnie jest to wiersz. Łączy się to trochę z weird fiction, gdzie niewytłumaczalne zjawiska odbierają życie wszystkim a zostawiają cudem ocalonego by mógł jakby opisać ich zwycięstwo nad człowiekiem.
  11. @Lenore Grey poems Nie ma za co. Piszesz naprawdę świetnie.
  12. @KOBIETA Bardzo dziękuję. "Mgła" ta Carpentera jak i remake są jednymi z moich ukochanych filmów. Zresztą mam wewnętrzną fascynację z istoty występowania mgły. Kocham zanurzać się w niej i spędzać w jej nocnej ciszy długie godziny.
  13. @MIROSŁAW C. Wspaniałą poezja. Czuć tutaj klimat, który ubóstwiam. Nazywam go sennym industrializmem. To miasto w oparach upadku a zarazem grobowo cichej codzienności. Tak szarej i pełnej grozy. Lubię zaglądać w trzewia miejsc gdzie pies z kulawą nogą nie zagląda.
  14. Wiersz ten napisałem mając 17 lat w hołdzie jednej z najlepszych książek jakie moje oczy miały przyjemność czytać i jej autorowi. Chodzi o "Widmowych piratów" W.H.Hodgsona. Przez wiele, wiele lat był to najdłuższy wiersz w moim dorobku, aż do czasu zabrania się przeze mnie za prozę poetycką. Najstarsi nie pamiętają tak silnego sztormu. Biją o brzeg z pełną goryczą i furią, zielonkawe fale. Wyrzucają na piach połamane deski - resztki okrętu. Zatonął rankiem na skale. Wszyscy martwi, nie ujrzą rodzinnego domu. Uczciwi ludzie. Różne towary do wioski zwozili. Nawet przed najstraszniejszym sztormem nigdy nie trwożyli. W porcie jeszcze wierzą, czekają na dobre wiadomości. Ciała na dnie. Rozgryzione. Miejscami nagie świecą kości. Do poszukiwań zgłaszają się nawet miejscowi piraci. Ostatnio kiepsko idą interesy. Nastały dla piractwa czasy bessy. Czarny statek. Co bardziej gorliwi na nabrzeżu się żegnają. To nie ludzie a samego czarta kamraci. Kapitan mówi do załogi: Pogoda zapowiada się cudownie. Obyśmy powrócili mając pełne ładownie. Słońce zachodzi, przed nimi tylko bezkresna woda. Kotwica w górę. Każdej chwili szkoda. Marynarze z rozkazu bosmana, już wspinają się po fokrei. Zwinnie, szybko ze sprawnością gazeli. Wyżej fokbombramsel powiewa, na nim gniazdo obserwacyjne Z niego widok na całe morze się rozpościera. U steru posadzony młody bosman. Stoi jak duch w zapadającym mroku. Oparty o reling, pyka fajkę oficer wachtowy, na tej zmianie on jest pan. Przebrzmiało dziesięć dzwonków, wachty ostatnia godzina. Wszyscy bacznie obserwują. Nocą morze należy do Lewiatana. Wierzcie mi diabelska to gadzina. Nieraz to starzy w tawernie bajali, że łeb potwora wśród fal mylnie za skałę brali. Co bardziej odważni na łodziach się tam wybierali. Czy był to Lewiatan czy wierzchołek skały. Nigdy się nie dowiemy. Łodzie nie powracały. Na pełnej prędkości galeon fale przebija. Na niektórych dziób pod niebo wzbija. Horyzont mgłą z lekka zasnuty. Statek ciemny, blask złoty bije jedynie z okien kapitańskiej kajuty. Dwanaście dzwonków. Zasłużony odpoczynek. W takich chwilach człowiek żałuje, że nie ma na statku dziewczynek. Bosman oczy przeciera ze zdumienia. Mgła przy okręcie to nic takiego, ale jej kolor.... ... zielonkawa Niczym młoda wiosenna trawa. Po sześciu godzinach przy sterze, musi być dobrze zmęczony. Umysł biedaka halucynacjami trawiony. Statek już pośrodku mgły. Niczego na pięć kroków nie widać. Słychać komendy i żagli łopot. Ktoś z drugiej wachty szuka sternika. Jakaś dziwna ta mgła. Jej chłód nawet myśli przenika. Wtem w okolicach fokmarsela jakaś postać, to pojawia się to wśród żagli znika. Oficer zauważył go. Trzeba zdjąć nieszczęśnika. On jakby nie chciał. Wciąż nas unika. U dziobu coś z mgły się wyłania. Nie.... niemożliwe. Wydaję mi się, że słyszę za relingiem na sterburcie głośne nawoływania. Wszędzie wrzaski, trzaski, brzęk broni.... ... Tylko ja przeżyłem. Widmowi piraci statek opanowali. Nie wiem dlaczego życie tylko mi darowali. Resztę naszej załogi na swój okręt zabrali.
  15. @Lenore Grey poems Tyle że Ci analfabeci tworzyli kultury liczące sobie setki lub tysiące lat. Trzeba jasno stwierdzić i otworzyć oczy. To postęp cywilizacji niszczy kulturę. @Simon Tracy A co do pytania to spokojnie masz czas żeby ustabilizować swoją tematykę. Moze kiedyś stwierdzisz że będziesz wszechstronną poetką lub zamkniesz się w jednej z nisz. Jedno wiem Twoja poezja będzie ewoluować
  16. @Marek.zak1 W czasach Nelsona nie używano już fluit i geleonów. Zastąpiły je brygantyny i okręty liniowe. W wierszu moglibyśmy przyjąć połowę XVII wieku bo w treści pojawiają się fregaty które zaczęto wprowadzać wtedy do służby. @Berenika97 Całkowicie zapomniałem że w ogóle napisałem ten wiersz. Musiałem go odkopać z niebytu. @Christine Dlatego wielu określa mnie jako ostatni głos dawnego świata. I w zasadzie chyba nikt kogo znam nie byłby tak mocno zespolony z przeszłością jak ja. Bardzo utrudnia to życie w dzisiejszych czasach.
  17. @Robert Witold Gorzkowski Bardzo dziękuję. I tak staram się dzielić te moje bardzo długie zdania i wersy. Ale jak widać zdarzą się takie, które nie chcą się tak łatwo rozdzielać
  18. Dopiero trzeciej nocy pozwolono nam odstąpić od dział. Przybyły nasze okręty i szczelnym półkolem otoczyły port. Jak urzeczony podziwiałem ich sylwetki. Ukryty w koronie drzewa, uczepiony chropowatego pnia. Szybko wypatrzyłem największy z nich. Trzymasztowy galeon ze strymowanymi na wiatr żaglami. Na topie grotmasztu miał wywieszoną flagę nasza i admiralską. Na nim przypłynął prawdziwy bohater. Pierwszy morski lord. Liczyłem rozbłyski prochu z armat jego. Kule tłukły w zacumowane brygi i fregaty. A ściany domostw nabrzeżnych, odbijały odgłos dudnienia Z haubic, hakownic, kartaun i muszkietów. Leje się tylko śmierć i pożoga. Bóg ani miłosierdzie w tych lufach nie mieszka. Fleuty okaleczone, toną przy nabrzeżu. Ich drzazgi z burt, rozrzucone po falach jak ludzkie trzewia. Giną pod wodą ładownie, pełne zamorskiego towaru. W porcie już pierwsze domy płoną. W tawerny oknach ciemności. Nikt dziś nie zagląda do kieliszka. Działa obrońców, dymią jeszcze w zgliszczach niedawnych stanowisk i redut. Martwi, nie będą już stawiać oporu. Tyś zapach prochu i smak rumu. Bardziej niż murwy i dziewki ukochał. Zielone fale i dębowy pokład, droższe Ci od stabilnej ziemi. Teraz już tylko mordy kaprawe a nie serca niewieście, będziesz rozbrajał. Zawsze w ogniu wojny. Gdzieś pomiędzy admiralskimi flagami a pirackimi banderami.
  19. @KOBIETA Cały tomik erotyków możesz już wydać. Ogólnie nie czytuję takiego rodzaju poezji ale Twoje wiersze są inne. Mają bogaty i dojrzały warsztat. Takich wierszy nie piszę się jedynie z serca, tylko z potrzeby gorącego, szczerego uczucia.
  20. @Lenore Grey poems Melancholia i cierpienie to rodzice najpiękniejszej poezji.
  21. @Gosława Tak sobie myślę czytając Twój wiersz czy aż tak wiele się zmieniło na wschodzie. Ten wiersz mogłby opowiadać historię sprzed stu lat jak i współczesną tak naprawdę
  22. @Lenore Grey poems Bardzo dziękuję @Waldemar_Talar_Talar Dziekuję za komentarz. :)
  23. @Berenika97 Wymieniłaś bardzo dobre dzieła literackie w tej tematyce. Ja mam tak z pływaniem, że w rzece, jeziorze czy morzu pływam, za to zupełnie nie potrafię utrzymać się na wodzie w basenie.
  24. @Berenika97 Ciężko jest dostać się do czyjegoś środka gdy ta osoba wycofuję się w głąb siebie. Z niektórych relacji pozostają tylko wspomnienia i popiół.
  25. @Wiechu J. K. A ja wręcz ubóstwiam marynistykę. Hodgson jest bardziej znany ze swojej innej książki "Dom na granicy światów". A "Statek Widmo" to najpopularniejsza książka marynistyczno przygodowa. Gotycka powieść grozy z XIX wieku. Książka Hodgsona to biały kruk w Polsce. Bardzo ciężko ją dostać. Ja czytałem ją ledwie dwa razy jako dzieciak. Wypożyczyłem z biblioteki szkolnej. A "Statek widmo" wyszedł w zeszłym roku po raz kolejny z piękna nową szatą graficzną z wydawnictwa Vesper. I całe szczęście mam go na regale @violetta Ten wiersz jest chyba moją najlepszą ale nie mam ich zbyt wiele w dorobku. Nad czym ubolewam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...