-
Postów
1 000 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
11
Treść opublikowana przez Migrena
-
@violetta biedak siedzący na skalę ! Inny biedak stojący obok patrzy na biedaka siedzącego na skalę. Gdzieś dalej, biedak siedzący w rozlatującym się samochodzie patrzy na stojącego biedak który patrzy na siedzącego na skalę biedaka. Popierdolony świat biednych biedaków.
-
@violetta Dziękuję:) Tego nam chyba dzisiaj brakowało :)
-
@Annna2 Aniu. Przedstawiłaś nam zapis tego, co nieuchwytne. Sił których nie wybieramy a które niosą nas poza wolę i intencję. Tekst wręcz pulsuje wdzięcznością, nawet wobec utraty tego co ważne. Ukazuje piękno ktore istnieje niezależnie od obojętności czy przemijania. Sens wiersza jest mi bardzo bliski. Własnym przeżywaniem przeszłości. Kapitalnie napisane :)
-
@violetta Często bywa tak, że za chwilę z mniam, mniam ktoś płaci wysoką cenę. Ten diabeł ma na imię = zauroczenie !!! Cała jego diabelskie moce bywają jednak przepiękne i tak smaczne jak te Twoje słodkie jabłka na ciepło z cynamonem :)
-
Dwudziestopięcioletni hydraulik Roman C. ma żonę. I w tym fakcie nie ma nic nadzwyczajnego, bo przecież bardzo wielu mężczyzn w tym wieku posiada męża lub żonę, ale sytuacja Romana C. jest o tyle nietypowa, że posiada on żonę tylko w stosownych dokumentach bo w rzeczywistości to ona uciekła do pięćdziesięcioletniego architekta Vincenta Z., a konkretnie odjechała jego mercedesem klasy S. Było tak. Późnym wieczorem, kiedy zwykli ludzie chodzący rano do pracy już dawno śpią, Vincent Z. jechał samochodem głównymi ulicami stolicy. Jechał do domu z małego przyjęcia po wernisażu malarskim swojego przyjaciela, kiedy nagle w świetle ulicznych lamp zobaczył smukłą dziewczynę ubraną tylko w majtki. Jedną ręką zasłaniała sobie piersi a dłoń drugiej trzymała na łonie chociaż miała przecież już ochronę w postaci majtek. Takie podwójne zabezpieczenie wrażliwych miejsc może świadczyć o szczególnej cnocie kobiety, ale kiedy będący po dwóch kieliszkach szampana w doskonałym humorze architekt zatrzymał wóz i wysiadł pytając cnotliwą dziewczynę czy może jej jakoś pomóc ta bez chwili zwłoki wskoczyła na przednie siedzenie jego samochodu. Noc była dla lekko starzejącego się Vincenta Z. jak bajkowy sen, ale były też następne noce i dnie i na okoliczność otrzymanego od losu takiego szczęścia architekt wziął sobie urlop w swojej własnej pracowni. Wiedział już, że jego nowa miłość ma na imię Ania i kiedy była na basenie jakiś bezwzględny złodziej ukradł jej wszystko co miała łącznie z ubraniem. Po zamknięciu basenu przesiedziała godzinę w krzakach i kiedy ją architekt zobaczył przemykała ulicami do domu. Powiedziała też swojemu wybawcy, że ma męża. On spytał kim jest. Odpowiedziała, że hydraulikiem pracującym w wodociągach miejskich. Ach tak, powiedział architekt a w duchu pomyślał, że oto trafiła mu się świetna dziewczyna, której mąż jest jakimś tam zwykłym hydraulikiem. Cóż za przeciwnikiem może być dla mnie hydraulik. Zjadłam takich frajerów na śniadanie. Ale to był błąd. Nie minęły nawet dwa tygodnie a już w odwiedziny do Vincenta Z. przyszedł hydraulik, który nieznanymi nam sposobami szarpanego zazdrością męża zdobył adres domowy architekta. Bez zapowiedzi, więc nie został wpuszczony, tym bardziej, że nikogo nie było w domu, bo zakochani jedli akurat kolację w luksusowym lokalu. Ale hydraulicy mają złe nawyki, szczególnie gdy są po pracy i nie odchodzą od drzwi kiedy zadzwonią i nikt im nie otworzy. Ten akurat monter instalacji wodno-kanalizacyjnej był po robocie i nie dał się łatwo spławić banalną nieobecnością gospodarza. Zakochani wrócili wczesną nocą. Hydraulik nie został jednak wpuszczony pod okna pod którymi mógłbym wykrzykiwać swoje lamenty, stał bowiem przy furtce a uruchamiana pilotem brama była kilkadziesiąt metrów dalej bo przecież posiadłość była nadzwyczaj okazała. Gdy dobiegł brama była już zamknięta. Przez płot bał się wejść, bo gospodarz wypuścił z kojca dwa wielkie psy. Tak więc tego wieczoru nie spojrzał nawet w oczy swojej niewiernej żonie, na co jak się wydaje miał wielką ochotę. Stojąc przy ogrodzeniu ale na ulicy miotał wyzwiskami pod adresem nie tylko architekta ale również własnej żony. Był bardzo głośny i jego lamenty przeszkadzały widać wysublimowanym lokatorom stojących wokół willi, bo ktoś wezwał straż miejską a ta zabrała rozhisteryzowanego Romana C. Następnego dnia zaraz po pracy przybiegł pod dom złodzieja swojej własnej żony racząc się wcześniej alkoholem pitym wprost z butelki dla podniesienia sobie widocznie otuchy. Ale architekt ze swoją kochanką a żoną hydraulika pływał cały dzień żaglówką. Wrócili późnym wieczorem i już Vincent Z. miał naciskać pilota uruchamiającego bramę, kiedy pod jedną z choinek zobaczył zaczajonego pod nią mężczyznę. Z samochodu zadzwonił po policję i już po niedługim czasie napompowany alkoholem hydraulik pojechał do izby wytrzeźwień, a zakochani do rana baraszkowali na puszystym dywanie. 50-letni Vincent Z. architekt nie był przecież już młodzieniaszkiem i pewnie seksowna kobieta chcąca akurat przewietrzyć pościel, a nie mająca pod ręką drąga nie miałaby z niego pociechy przy wieszaniu prześcieradła czy innej kołdry na przykład, ale Ani C. architekt imponował spokojem cechującym ludzi zamożnych, bukietami kwiatów, podarunkami, miłymi słówkami, urokiem życia i stylem bycia bardzo różnym od nudnego i nerwowego bo konwulsyjnie poskręcanego zazdrością życia z własnym mężem. Praca hydraulika nie wymaga intelektualnej wprawy i nie jest twórcza, żeby taki intelekt pobudzać. A więc drogi myślowe montera instalacji wodno-kanalizacyjnych nie dają się łatwo ogarnąć normalnym ludziom. Roman C. doszedł do wniosku, że musi zaalarmować cały świat aby tylko ta skończona łachudra, jego żona wróciła do domu. Sięgnął więc po pióro i zaczął pisać listy do sejmu i senatu, policji, związku architektów, różnych rzeczników, gazet i tygodników tych kolorowych również. Prosił w nich o pomoc bo ten Vincent Z. zamieszkały tu i tu ukradł mu żone którą niewoli i czy złodziej żon może w ogóle być architektem, dopytywał adresatów retorycznie. Napisał list do prezydenta Stanów Zjednoczonych. Pisał do różnych agent Unii Europejskiej. W liście do królowej brytyjskiej Elżbiety drugiej żalił się, że nikt nie chce mu pomóc a przecież ten łobuz który uwiódł mu żonę jest pedofilem bo uwięziona ma dopiero 23 lat. Biuro prasowe królowej przysłało na papierze Pałacu Buckingham słowa pociechy. Ponadto królowa kazało mu być dobrej myśli. List był po angielsku więc go nie przeczytał, bo akurat tak się przypadkiem zdarzyło, że w tym języku nie był biegły. Nie chciało się jednak odpisać cierpiącemu hydraulikowi ani papieżowi ani prezydentom kilku państw z różnych kontynentów, ani nawet kanclerzowi Niemiec, który przecież jest tak egzotycznie i nienaturalnie wyczulony na losy polskich obywateli. Jeden list zrobił jednak na kimś wrażenie i to na kimś w siedzibie Narodów Zjednoczonych. Trafił on mianowicie na biurko pani Joanny Z. prywatnie żony Vincenta Z. zatrudnionej w Nowym Jorku jako tłumaczka. Zanim to się jednak stało bardzo zniesmaczony dotychczasowymi rezultatami swoich działań hydraulik napisał kolejny list do ministra spraw wewnętrznych. Pisał w nim, że widział jak ktoś zakopuje w lesie niedaleko drogi tej a tej, przy dużym ciemnym kamieniu zwłoki zamordowanej kobiety. Do listu dołączył szkic sytuacyjny. Listy tego nie podpisał wszystko natomiast starannie wytarł łącznie z kopertą. Na taką informację policja zareagowała natychmiast. Miejsce było tak dokładnie opisane, że grupa dochodzeniowa dotarła tam natychmiast. Na miejsce w płytkim grobie niezbyt starannie zamaskowanym leżały zwłoki kobiety z ranami po nożu w okolicach serca. Niemłoda już kobieta ubrana była wyjątkowo odświętnie jakby wprost odeszła od świątecznego obiadu. Zwłoki przewieziono natychmiast do zakładu medycyny sądowej zajmującego się szukaniem przyczyn śmierci rozbierając badane osoby niemal na czynniki pierwsze. W kieszeniach garsonki znaleziono dwa listy. Jeden ze stacji serwisowej mercedesa w którym serwisant udzielał rabatu na swoje usługi panu Vincentowi Z. zamieszkałemu tu i tu, drugi zaś był rachunkiem za usługi telekomunikacyjne na kwotę 376 zł i 35 gr. i był wystawiony na pracownię architektoniczną z siedzibą w centrum miasta, a przesłanym na domowy adres Vincenta Z. właśnie. Porywacz żony hydraulika został zatrzymany i po przeprowadzonej w willi rewizji przewieziony do aresztu. Podczas przeszukania willi do domu weszła elegancka i pachnąca kobieta. Policjantom przedstawiła się jako Joanna Z. żona właściciela pracowni architektonicznej o uwodzicielskiej i zwodniczej nazwie PHANTOM. Vincent Z. został tymczasowo aresztowany. Nie można było ustalić kim jest odkopana w lesie kobieta. Na przesłuchaniach Vincent Z. kierował uwagę policjantów w stronę męża swojej kochanki, bo przecież jaki mógłby mieć cel architekt o jego klasie aby mordować starsze niewiasty. Policjanci podążyli tropem wskazanym przez siedzącego w więzieniu architekta. Podczas wielogodzinnego przesłuchania hydraulik zeznał, że sam zbrodnie zaplanował kierując poszlaki na architekta, aby tylko wyrwać ukochaną i niewinną żonę z rąk tego starego zboczeńca. Poszedł mianowicie na cmentarz, znalazł świeży grób, wykopał ciało i zawiózł je swoim fiatem 126p do lasu wrzucając je we wcześniej wykopany dół. Zanim to zrobił kilkakrotnie dźgnął kobietę w okolice serca nożem monterskim, jaki w jego przedsiębiorstwie pracodawca rozdaje hydraulikom. W kieszeń garsonki wsadził ukradzione ze skrzynki pocztowej architekta listy. Vincenta Z. natychmiast zwolniono z aresztu a hydraulika oskarżono o zbezczeszczenie zwłok, wprowadzenie policji w błąd, kradzież korespondencji i z kilku jeszcze artykułów kodeksu karnego. W konsekwencji tej sprawy niewierna żona wróciła do hydraulika wykonującego instalacje wodno-kanalizacyjne, a on sam został skazany na więzienie w zawieszeniu i grzywnę bo sąd pod wpływem biegłego psychologa dopatrzył się okoliczności łagodzących wynikających z jego głębokiej desperacji. Niestety ten brak altruistycznych pobudek w dzieleniu się własną żoną z innymi mężczyznami sprawi mu, biorąc pod uwagę jej temperament jeszcze kłopot. Ale to jest jego własna melodia przyszłości. Najgorzej na używaniu cudzej żony wyszedł architekt Vincent Z. Jego własna żona bez zbędnych ceregieli wywaliła go z domu który stanowił jej własność bo tak było zapisane w przedmałżeńskiej intercyzie. Odjechał więc swoim wyładowanym rzeczami osobistym mercedesem klasy S, bogatszy o wrażenia które przecież dla każdego człowieka są najbardziej wartościową kolekcją życia.
-
@Toyer Tak jest !!!! Pięknie napisane piękne wyznanie !!!!
-
@violetta I ja za to właśnie Cię podziwiam :)
-
jesień w zmechaconym swetrze
Migrena odpowiedział(a) na MIROSŁAW C. utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@MIROSŁAW C. O tak ! Twój wiersz to magia słów. Wysoka półka poezji ! -
@violetta Violu. Tak, miłość to banał jest :) Ale ta bestia ma siłę toczyć wojny, zabijać, budować domy i przepiękne życie. Warto się w niej zanurzyć aż po czubek głowy. W jej urok i migotliwość, w jej czar. Violu. Ubrać tę miłość dwojga serc w kwiaty które tak kochasz, tworzyć atmosferę słodkich, ciepłych jabłek z cynamonem i cudownie żyć :) Czego serdecznie Ci w ten niedzielny poranek życzę :) Z serca wrześniem umajonego :) @sam_i_swoi Dzięki za kurtuazję :) Tylko tak sobie popisałem, bo przecież wiem, że wszystko to wiedziałeś bez mojego " marudzenia". Dziękuję :)
-
@sam_i_swoi Twój komentarz to mała rozprawa doktorska :) Podoba mi się taki poziom do prowadzenia dalszych badań :) Jako prosty magister chciałbym jednak zauważyć, że Twój odbiór skupia się głównie na warstwie zdarzeniowej i cielesnej - jakby cały dramat był „zbrodnią miłosną” z winą i ofiarą. To super ujęcie, ale mam wrażenie, że pomija ono kluczowy wymiar tego wiersza. „Rozżarzenie” nie zatrzymuje się na fizyczności ani na rekonstrukcji historii – w finale przechodzi w sferę duchową i egzystencjalną. Obrazy milknącego Boga i samotnosci jak morza znającego tylko rozbitków wskazują, że to nie tylko lament po utraconej miłości, lecz pytanie o sens istnienia, o ludzką kondycję wobec pustki i nieskończonosci. W tym własnie napięciu - między ciałem a transcendencją - tkwi istota tego tekstu. Ale to tylko takie moje marudzenia niedzielne. To co napisałeś jest warstwowo entuzjatyczne dlatego bardzo Ci za to dziękuję. Miło było przeczytać Twój komentarz pod własnym tekstem. Dziękuję :) @Annna2 Aniu. Rozpieszczasz mnie swoim pozytywizmem. Ale to bardzo miłe jest :) Dziękuję pięknie Aniu :) @MIROSŁAW C. Mirku. "Za wrażenie" - dziękuję:) Pozdrawiam :)
-
Lato rozdarło się jak zardzewiała flaga. Nad morzem tańczyliśmy boso, piasek wbijał się w skórę jak tysiące igieł, czasem jak krwawiące ostrza. Twoje włosy były czarnym grzmotem wiatru, solą, co paliła w gardle jak rana. Kochałem cię jak pustynia ulewę, jak rekin krew, jak burza grzmot. Bez wahania. Bez litości. Do bólu. Aż woda stawała się winem, a słońce rozsadzało horyzont jak granat. Twoje ciało było oceanem, bez dna, bez brzegu, gdzie tonąłem i rodziłem się na nowo, w szepcie szaleństwa i przypływach ognia. Każdy dotyk jak rozcięcie, każdy pocałunek jak krzyk i krew w serce. A jednak pragnąłem więcej. Zawsze więcej. Bez końca więcej. Ale przyszła jesień – rdzawa, gnijąca, cicha jak dłoń trupa. Liście opadały jak spalone fotografie, a twoje oczy gasły, zamieniały się w popiół wspomnień. Został tylko szum fal, jak pusty śmiech Boga w pustej katedrze. Teraz siedzę sam, z piaskiem w oczach, z tęsknotą, co ma kształt noża wbitego po samą rękojeść. Palę wspomnienia jak suchą trawę, ale ogień nie grzeje, tylko dymi. A dym gryzie i dławi, jak imię, które wciąż słyszę w sobie - rozbitą butelkę na mieliźnie, z resztką soli na szkle, co pali jak dawna rana, echo, co nigdy nie wraca, lecz budzi widma wiatru, wycie psa przy torach, gdzie tory prowadzą w pustkę, morze, które zna i kocha tylko samotnych - a w ich sercach sieje burzę, co nigdy nie milknie.
-
Polityk w blasku kasy
Migrena odpowiedział(a) na Migrena utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@FaLcorN uniwersalni politycy ! Dzięki :) @iwonaroma miło to słowo usłyszeć :) Dziękuję :) @viola arvensis a ja pod Twoim wrażeniem :) Dziękuję pięknie. -
Polityk w blasku kasy
Migrena odpowiedział(a) na Migrena utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Berenika97 Jak ja lubię czytać Twoje komentarze. Zawsze są wielopłaszczyznowo rozbudowane. Tak piszą tylko bardzo inteligentni ludzie. Tacy ludzie jak Ty ! Pudła pełne pieniędzy. Upchane nawet w spodnie narciarskie. I co ? A nic ! Gorzka to pigułka dla wyborców. Nie do przełknięcia. A jednak...... Dziękuję Bereniko pięknie. Musieliśmy się nagadac po tej mojej banicji :) Dzięki za cierpliwość :) @Nata_Kruk Nata ! Och Nata ! Wszystko co piszesz to jakbyś mną pisała :) Też Ci życzę.....kasy ! Ale tak naprawdę to życzę Ci abyś była szczęśliwa. Bo to jest prawdziwa radośc i nie da się go kupić za żadną kasę. Dzięki, że zechciałaś zajrzeć. Cenię to sobie bardzo. Serdeczności :) -
@violetta o matko :) Łaskoczesz moje podniebienie ciepłymi jabłkami z cynamonem ? O ja biedny......
-
Przy kawie w niedzielny poranek
Migrena odpowiedział(a) na Berenika97 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Berenika97 Kiedy tak piszesz to mnie się nasuwa na myśl aforyzm Oscara Wilde'a : "żyć to najbardzej rzadka rzecz na świecie. Większość ludzi tylko istnieje." Trzeba przeżyc naprawdę ciężką traumę, albo stanąć u wrót piekieł, żeby nauczyć się pięknie żyć. "Bo każdy dzień to skarb" - tak mi się Niemenem dzisiaj tęskni". I docenić każdy przeżyty dzień, każdą apokaliptyczną sekundę, każdy uśmiech i każdy oddech. Piękne życie ! Tego Ci Bereniko życzę :) -
@violetta Ty smakoszu :) Raj :)
-
@violetta elegancko to na pewno :) Ale czy nie za ciepło ?
-
@violetta musisz wygladać bosko :)
-
@violetta jak urocza dama :)
-
@violetta tylko Ciebie tutaj brakuje :) Moglibyśmy wśród brzóz zatańczyć tango notturno "Za oknem noc płakała, deszczem zimnych srebrnych gwiazd". Maestro - sadź !
-
@Annna2 :):):) Aniu. Kiedyś znałem całe wielkie fragmenty na pamięć. Teraz w mózgu mi sie zagęścilo to pozapominałem. Siedzę teraz na leśnej polanie i śmieję sie w głos. Aniu - nasz kochany Szwejk !!!!
-
@violetta Cała Viola. Copyright na Twój styl i piękno :) Jesteś niesamowita :) Jedyna !!!
-
@violetta Violu. Ale my jesteśmy Aniołami dobra ! Niemen śpiewał : " a ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie nigdy dzięki im " On śpiewał o nas :)
-
@violetta mam nadzieję, że nie :)
-
@Annna2 ja też :) Taka scena jak Szwejk i jednoroczny ochotnik Marek tłumaczyli eskortujacemu ich żołnierzowi transport góry lodowej przez koło podbiegunowe :) Przygody Szwejka to jedna z najmądrzejszych powieści świata !!!!!