Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Migrena

Użytkownicy
  • Postów

    1 013
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Treść opublikowana przez Migrena

  1. @Maciek.J Za te życzenia dziękuję najmocniej :))) Na razie idzie mi "tak se". Ale dzięki wielkie :)
  2. @Marek.zak1 :))))) A ja wszystko bo nie mam kompa ;)
  3. @violetta Jesień chłodem zabiera nam piękno. Letnie, ciepłe wieczory. Kawiarniane ogródki. Ciężkie czasy dla nas. Została poezja i pogawędki portalowe. Uśmiechu Violu życzę :)))))))
  4. Byłaś jak jezioro, w którym odbijały się konstelacje, a ja — wędrowiec, który nie znał map, tylko kształt Twoich źrenic, ciemnych jak tunele do wszechświata, gdzie myśl była szybsza niż światło, gdzie dotyk zamieniał się w język meteorytów. Twoja inteligencja — nie drabina, lecz burza błyskawic, wyżej, głębiej niż sny neuronów, jakbyś była nie człowiekiem, lecz tajemnicą, która połyka alfabet i oddycha kosmosem. Kochałem Cię, jak się kocha cień ognia na wodzie, jak się kocha echo w górach, nie wiedząc, że echo znika zanim zdąży przybiec. Dziś została mgiełka. Nie mgła w dolinie — lecz mgła pachnąca Twoim śmiechem, Twoje imię to już tylko para wodna nad pustą filiżanką poranka. Patrzę w ekran, a on jest lustrem, w którym nie ma Twojej twarzy. Świat wirtualny połknął Cię jak ocean list i nie oddał ani jednej litery. Zostałem wśród ciszy, gdzie każde słowo jest już tylko parą rozchodzącą się w powietrzu, a ja uczę się oddychać Twoją nieobecnością jak płuca uczą się dymu. A jednak — kiedy zamykam oczy, mgła faluje, przez sekundę przypomina skrzydło, a ja widzę w niej oczy, które nigdy nie należały do świata.
  5. @huzarc Sentymentalny, wzruszający, piękny !!!
  6. @Marek.zak1 Dziękuję Marku. Z literówkami mam kłopot bo wszystko piszę na smartfonie a ta bestia miewa nagminnie humory :)
  7. @Nata_Kruk Nata ! Ale ja lubię Twoją krytykę. Zawsze Twoje słowa przemyśliwuje i czegoś się uczę :) Dziękuję najpiękniej :) Z szarmanckim pozdrowieniem :) @lena2_ Dzięki wielkie za fajny komentarz :)
  8. @Annna2 Aniu. To bardzo mocny i bogaty wiersz. Twój styl w wyśmienitym wydaniu. Jest tutaj namiętne odrzucenie banalizacji, afirmując, że osobista burza jest rewolucją egzystencjalną. A jej kulminacją jest paradoksalna samowiedza: gwałtowne wyłonienie się JA z cienia, w obliczu jego własnej iluzoryczności. Treść utworu do pogłębienia rozmyślaniami. Ja tak zrobię. Aniu. Kocham Twoje wiersze !!!
  9. @Wiesław J.K. Dziękuję Wiesławie :)
  10. @violetta Violu :) A nam słońca trzeba. Dla serca. Dla duszy. Dla ciała. O jakim miejscu myślisz ?
  11. @violetta To jest kapitalny pomysł. Pytanie tylko dokąd jechać ?
  12. @Annna2 Aniu. Miłość. Bywa piękna jak wszystkie gwiazdy świata. Ale bywa też drogą prosto do piekła. I człowiek nigdy nie wie która miłość go właśnie dopadła. Dziękuję. @Berenika97 Bereniko. Emocje proste i złożone. Uniwersalne we wszystkich kulturach świata. Są destrukcyjne jak diabli. U ludzi bogatych dochodzi kolejny czynnik - mnie wolno więcej. Kiedy taki gagatek przyjmie to do siebie, staje się granatem z wyrwane zawleczką. W emocjach kaleczy i zabija. Biedak pokrzyczy i się rozładuje. Zasadniczo tak wynika z badań psychologów. A my żyjemy sobie swoim spokojnym życiem. I niech tak nam zostanie :) Wszystkiego dobrego !!!
  13. @Berenika97 Przemiła Bereniko. Pięknie Ci dziękuję :)
  14. @Alicja_Wysocka Alu. Rytmiczny i plastyczny Twój wiersz. A ode mnie: A sikorka się skrzy — iskierką podsłyszy, szpak zaszumia deszczem, co w liściach się mieni.
  15. @Toyer Gorzki i świetny !!!
  16. @Annna2 Aniu. Nigdy dobrze nie było, ale tak jak jest teraz....to można powiedzieć, że lepiej to już było. Cała rzeczywistość wokół nas jakby się skurczyła. Jakaś powolna implozja. Kolaps grawitacyjny. Niedawno wspominałaś Trójkę. A gdzie teraz są dobre powieści, filmy, muzyka ? Gdzie są nowe myśli filozoficzne ? Nowe antybiotyki ? (Już doszliśmy do ściany). Gdzie dobry chleb ? Eeee, niech to diabli !
  17. Przed wojną podkarpacki nafciarz kupił od galicyjskiego żyda ozdobną kamienicę. Kamienica była wielopiętrowa i rozległa a stała na Starym Mieście w Krakowie. Ostatnie, trzecie piętro kamienicy na które składało się pięć pokojów zajął nafciarz ze swoją żoną. Na parterze znajdował się wytworny sklep jubilerski. Wojną nie odbiła się na kamienicy ani jej właścicielu żadnymi negatywnymi skutkami, bo wyżsi oficerowie niemieccy którzy zajęli pierwsze i drugie piętro mieszkali tam w zgodzie z kulturą i dobrym wychowaniem czego brakowało im zapewne kiedy pełnili służbę w okupowanej Polsce. Po wojnie nowo powstałe państwo robotników i chłopów przejęło kamienicę we władanie, co skutkowało zamianą wytwornego salonu jubilerskiego w pospolitego rzeźnika, na piętro wyżej wprowadziło się małżeństwo sędziów którzy dopiero uczyli się mówić po polsku, na piętro zaś drugie kilkoro dziwnych ludzi którzy nie okazywali sympatii nikomu. Wkrótce po wojnie umarł nafciarz pozostawiając w mieszkaniu żonę z małą córeczką. Lokatorzy z kamienicy zmieniali się niespecjalnie często i tylko konieczność podpisywania druczków meldunkowych przypominała żonie nafciarza o tym, że jakby na sprawę nie spojrzeć dom jest dalej jej, chociaż nie ma w nim nic do gadania W roku 1995, w kilka lat po upadku komunizmu żona nafciarza wywalczyła w sądach formalny zwrot kamienicy po czym zmarła na atak serca. W latach powojennych córka zmarłego właściciela wyszła za mąż za lotnika. Ze związku urodziła się córeczka. Nazywała się Irena K. i jej poświęcam tę opowieść. Rodzice pani Ireny zginęli wkrótce w makabryczny w wypadku samochodowym we Włoszech dokąd wybrali się na zażywanie morskich przyjemności i wypoczynek. Jeszcze przed odzyskaniem kamienicy pani Irena wyszła za mąż za kapitana żeglugi wielkiej. Żona kapitana miała własne biuro handlu nieruchomościami i była osobą bardzo obrotną. Kiedy jej mąż pływał po morzach i oceanach świata jego żona wyprowadziła z własnej kamienicy lokatorów z poprzedniego systemu zasiedleń i przeprowadziła remont po lokatorach którzy mieszkań nie szanowali bo zgodnie z ówczesną logiką myślenia mieszkania w prywatnej kamienicy były niczyje, chociaż przecież lokatorzy sami tam mieszkali. Mieszkanie po małżeństwie sędziów zza wschodnich rubieży przedwojennej Rzeczpospolitej przedstawiało obraz jak z impresjonistycznych malowideł mistrzów pędzla. Konieczny więc był remont wielozakresowy. Podczas tego remontu w którąś niedzielę kiedy robotnicy wynajęci do przeprowadzenia remontu wypoczywali poza miejscem pracy pani Irena weszła do jednego z remontowanych mieszkań. Dotykała tego i owego aż dziwnym trafem poruszyła jednym z kafli wyjątkowo pięknego pieca. Kafel był w cokole i został poruszony szpicem eleganckiego buta. Kobieta odkryła, że wysuwa się on po nacisku w określonym miejscu i pod pewnym kątem. Irena K wzięła drewnianą, metrową poziomicę robotników remontowych, klękła i z niedużej skrytki wygrzebała kilkanaście woreczków. W każdym z nich były kunsztowne wyroby ze złota, złote monety, kolie, bransolety i pierścionki wysadzane kamieniami szlachetnymi. Gdyby tak kosztowności liczyć na kilogramy to pani Irena córka polskiego nafciarza i żona kapitana żeglugi wielkiej stała się nagle posiadaczką prawie 10 kg precjozów. Kiedy po miesiącu mąż Ireny K. wrócił z rejsu bardzo w nim zakochana żona z kokieterii i własnego poczucia dobrego smaku położyła mu pod kołdrą w małżeńskim łożu kilogramy kosztowności jakich nawet on kapitan wielkiego statku morskiego nigdy w życiu nie widział. Mijają lata w których zakochani małżonkowie żyją miłością, czerpiąc z życia przyjemności jakie dane są jedynie bogatym i pewnym siebie ludziom. Ale któregoś dnia kiedy mąż pływał po morzach południowych przyszedł do niego, ale na adres małżonków list z Francji od francuskiego armatora. Ponieważ małżonkowie mieli takie zwyczaje Irena K. list otworzyła. Było tam pytanie czy kapitan Andrzej Władysław K. jest skłonny objąć stery na liniowcu oceanicznym bo jak armatorowi jest wiadomo od prawie roku kapitan nie przyjmuje żadnych ofert. Irena K. pomyślała tak. Skoro mąż nigdzie teraz nie pływa a okłamuję ją, że to właśnie robi to znaczy, że ma kochankę. Kiedy mąż wrócił z rejsu godzinami opowiadał żonie o całej podróży dzieląc się z nią wrażeniami i opowiadając rozmaite jej szczegóły. Na okazany list armatora francuskiego wybuchnął śmiechem. Ponieważ kobieta nie potrafiła rozwiązać tej mocno trapiącej jej tajemnicy męża sama pobiegła do prywatnego detektywa. Kiedy w trzy tygodnie po powrocie mąż znowu wyruszał w rejs dyskretnie towarzyszył mu detektyw. Wrócił po kilku dniach i zdał Irenie K. relację ze śledzenia męża. To prawda, że mąż jechał nad morze ale do niego nie dojechał bo zacumował w Bydgoszczy, a konkretnie w uroczym podmiejskim domu z okazałym ogrodem. Statek zaś na którym objął stery nazywa Marzena W. Detektyw sprawdził też specjalny wykaz obsad statków morskich i okazało się, że nazwisko kapitana figuruje tam po raz ostatni prawie 2 lata temu . Po zasłyszeniu tych rewelacji właścicielka pięknej kamienicy, wnuczka przedwojennego polskiego biznesmena, córka lotnika, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego wybrała się za swoim mężem do domu Marzeny W. do miasta Bydgoszcz wkładając w elegancką torbę LOUISA VUITTONA wykonaną ręcznie ze skóry warana z Komodo, używany młotek murarski. Przedmiotem prawniczych rozważań jest to czy Marzena W. działała w obronie własnej kiedy nożem kuchennym ugodziła Irenę K. w serce powodując jej śmierć, czy też dźgała rywalkę nożem bo ta przyjechała zabrać jej człowieka do którego już bardzo się przyzwyczaiła. Na krzyk obu bliskich sobie kobiet przybiegł z ogrodu zażywający akurat kąpieli słonecznej kapitan żeglugi wielkiej. Irena K. zmarła w przedpokoju rywalki do względów męża. Marzena W. stanęła przed sądem który zajął się rozwikłaniem zawiłości prawniczych związanych z zakwalifikowaniem zabicia wymachującego młotkiem człowieka w przedpokoju własnego domu. Takiego przecież człowieka do którego żywi się emocjonalną niechęć związaną z próbą odebrania sobie swojego własnego wybranka serca. Z tego co wiemy kapitan żeglugi wielkiej pan Andrzej Władysław K. definitywnie zerwał z morzem. Jest dzisiaj bardzo zamożnym człowiekiem bo bardzo bogata żona zostawiła jemu jedynemu ogromny majątek. Na marginesie sprawy o zabójstwo, kiedy badano jej okoliczności, policja dowiedziała się o niezwykle wartościowym znalezisku Ireny K. Nic policji jednak do tego. Bo jeżeli ktoś lata temu znalazł coś we własnym domu to jest to tylko jego własne szczęście. Upływ lat czyni takie znalezisko niedostępnym również dla organów finansowych. Nie warto za niewiernym mężem latać z murarskim młotkiem bo można stracić na zawsze nie tylko jego samego ale również własne życie.
  18. @Alicja_Wysocka Alu. To ja dziękuję Tobie za ciepły komentarz :)
  19. @huzarc bardzo mi się ten wiersz podoba ! Pokazuje, że bycie redukowanym do przedmiotu doświadczenia innych jest równocześnie tragedią egzystencjalną i oporem wobec cyfrowej obojętności świata. Świata który zaciska swoje szpony na naszym delikatnym życiu.
  20. @lena2_ Piękna liryczna refleksja. Miłość ustaje dopiero wtedy, gdy w głębi serca odnajdziemy akceptację i miłość do własnego życia. Świetnie napisane :)
  21. @sam_i_swoi Rozumiem. Te pierwsze Twoje komentarze jak gra wstępna :) Lubię sugestie bo otwierają nowe perspektywy. Ale dzisiaj... Ten mój tekst.... Więc dzięki, widzę, że mój wiersz zaczął żyć własnymi mutacjami ale zostanę przy oryginale. Nic nie umniejszając Twojej wersji.
  22. @sam_i_swoi wskaż prolog ! wskaż co skrócić ! wskaż co poprawić !
  23. @sam_i_swoi Dawaj ją :)
  24. @sam_i_swoi Sadź !!!!
  25. @sam_i_swoi Proszę bardzo :) Każdy komentarz jest cenny. Najwyżej podyskutujemy :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...