Father Punguenty
Użytkownicy-
Postów
912 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez Father Punguenty
-
Wiersz za 2,30 zł
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@violetta @violetta @violetta No to zazdroszczę klimatu i widoków. -
Wiersz za 2,30 zł
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Leszczym ...niska cena = większy obrót. ☺ Pozdrawiam. @violetta @violetta @violetta @violetta ..z tego wynika że musisz mieszkać poza Polską. -
Wiersz za 2,30 zł
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
...kwitną? Teraz ? -
Czort jeden wie, co mnie podkusiło. Czułem od rana, że coś się zdarzy. Niebo jak z pędzla - tak pięknie było. Lecz bose stopy i patelnia na plaży. Susza, spiekota wykańcza człeka, A z radiowęzła leje się papka. Miliardy ziaren w kopce żar spieka, Mnie dwa trzydzieści brakuje do klapka. Jak na gorące wypłynąć kurhany, Gdy w piachu ukrop-skorpion czatuje ? W okopach siedzą piaskowe bałwany I tysiąc gorących igieł zakłuje. Spiekota, publika ryk morza przebija, A z radiowęzła leje się papka. Ze śpiewem w barze nalewa ktoś z kija. Mnie dwa trzydzieści brakuje do klapka. A może przypłynie marynarz w bieli Piękne syreny śpiewem obudzi ? Pół ryby, baby wypełzną z topieli, Deszcz zaklną, który piasek ostudzi. Lecz ciągle spiekota, drze się publika A z radiowęzła leje się papka. Jakieś dziecko do dołka sika, Mnie dwa trzydzieści brakuje do klapka. Niechże Posejdon wreszcie się ocknie. Może i jemu upały zbrzydły. Niechaj żar piachu z wodami zmoknie. Lecz cisza – Brak dwa trzydzieści na widły ? Spiekota nadal, drze się publika, A z radiowęzła leje się papka. Ciał w brązie korowód lśni i przemyka. Mnie dwa trzydzieści brakuje do klapka. Wszystko wokół od słońca kipi. Dyszy i piasek, pod piaskiem ziemia. Łysy gość walczy wciąż z parawanem. Kłócą się ludzie o skrawek cienia. I choć spiekota, radiowęzeł przegrzany, Przegrzanych treści leje się papka. Powstały z kolan piaskowe bałwany. Mnie dwa trzydzieści brakuje do klapka. Znów sukces - orędzie leci na pasku. Wyschnięte wykruszają się babki. Runęły ludziom zamki na piasku, Wciąż dwa trzydzieści brakuje na klapki. Lecz co to ? Dźwięk monet w kieszeni, Gdzie szpej wciska się w zakamarki. Więc parę monet wywróci los i odmieni ? A niech to! Mam dwa trzydzieści na klapki. Spiekota nie gaśnie, drze się publika, Zaś radiowęzeł ostatkiem charczy, Gdyż na straganach ceny skoczyły I dwa trzydzieści na klapki nie starczy ! Mam dość ! Marzę o deszczach w maju. Burz czekam i żeby kwitła akacja. Nie chcę ni morza, tropików, ni raju, A resztę marzeń pożarła inflacja. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
Tym, którzy nic nie robią
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Pozdrawiam :-) -
Tym, którzy nic nie robią
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jak sięgam myślą zawsze głoszono Ci, co nie wierzą niech lekcję odrobią, Że mędrców radzi wielebne grono, Jak pomóc tym, którzy nic nie robią. Przeróżne tam 'skutki niepożądane', Niebieskie ptaki, niemoty, niezguły... Problemy z troską pielęgnowane, aż Mędrcom z wysiłku pękają muskuły. Czy to na wiecu, czy gdzie się nadarza, Pod sztandarami i zgodnym chórem Każdy, kto puls ma i rządzi, powtarza: Wskaźnik nieróbstwa idzie nam w górę. Głoszą, aby rozplątać węzeł gordyjski Nie za pomocą klingi bądź miecza. By waszą kiesę do wspólnej dać miski ! (Lecz mędrców rękami - oni zaś Miecia) A Mieciu, wiadomo - pseudo 'Złocisze' Incognito w kręgach i nie pan Cogito. Gdzieś skreśli zero, tu w bilans wpisze W potrzebie wyższej wykona na cito, Bo słone chcą przy tym brać apanaże Gdyż jak wiadomo ich czas kosztuje, Więc snują się z kąta w kąt dygnitarze Nikt o nic nie pyta, a Mieciu księguje. A jeśli po drodze raut jakiś się trafi - Stół suto nakryty pysznie zaprasza, Klika rwie wtedy na zapleczu kupony. Prowizje się sypią jak z worka kasza. Etaty, tchnące świeżością top limuzyny Wyrosną szybko jak grzyby po deszczu Nowiutkie na kraj nasz zapadną daniny I będą z nas piły jak soki przy kleszczu. Gdy mędrcy odniosą papierów tony Na dobro i w ciężar wspólnego mienia, Z kontekstu wyrwany ktoś spyta znudzony Czy jest jeszcze coś do nicnierobienia ? Potem zdziwieni po głowach się skrobią, Że dziwne sprzeczności rzeczą targają, Jako że ilość jednostek, co nic nie robią Jest niższa od tych, co im pomagają. Czas mędrcom lekarstwo podać na tacy Porządnie na chwilę teraz się skupcie, Choć raz powstrzymać pracę dla pracy Jest rada prosta: nic sami nie róbcie. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) -
Ćma barowa
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Ana chodziło pewnie o rudego lisa z bajek..... -
Ćma barowa
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Sylwester_Lasota ..świetne. Widać że klimaty SDM, WGB i Wojtka Bellona jeszcze nie umarły. -
Ćma barowa
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Sylwester_Lasota ☺ @Ana ..i robią, wbrew stereotypom ze rude to fałszywe. -
Galileusz wezwany na końcową mowę, Kiedy przed Świętym Oficjum stał, Z przekorą szepnął: Epurr si muove, Choć topór czekał, żeby głowę dał. W wielości rzeczy oraz pośród paru, Co przez stulecia z Ziemią kręcą się, Ta boska, piękna, ruda Jola z baru, Ta jedna tak naprawdę kręci mnie. Gdy wchodzi wieczorem za kontuar, Ubrana w krótki fartuch rouge-écru, Uchyla wrota pełny smaków jej buduar. Zaprasza szkło i wieniec z butli stu. Lśni blat, kontuar błyszczy chromem, A złoty kurek leje piwo w kufle dwa. Wzrok na jej biust kierują łby ruchome. Oczy zielone jak wielkie grochy ma. I w każdy wieczór tu siedzę urzeczony. Spoconą dłonią przekładam monet plik. W zielone oczy, dwie gwiazdy zaopatrzony, By monet dźwięk zamienić w boski łyk. Gdy tłum klientów kręci się spragniony, Wabiony smakiem i szybkim skokiem w bok, Odchodzą z kwitkiem słono zapłaconym, Gdy ona uśmiecha się i gładzi rudy lok. I marzę, by podejść do niej niezrażony, Tak podejść i w słodki klepnąć zad. Pozostawimy za sobą białe paragony I bukiet świateł, i niespłacony VAT. By potem siedzieć pod żółtym parasolem. Przez jedną słomkę sączyć z miętą rum. Dwa grochy wielkie pod nieba Akropolem, Wpatrzone we mnie i w kolorowy tłum. Zanim się ziści, nim za chwilę to się stanie, Z ręką na kurkach ruda Jola dzierży prym. Nim tam się zbliżę po rouge-écru dywanie, Powrócę jutro wciągnąć w płuca baru dym. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
Jeszcze wiosenne wody lodem skute, Jeszcze pisklęta śpią niewyklute, Jeszcze wrony smętnie kraczą, Jeszcze noce zimne się ślimaczą, A przebudził się, gdzieś koło powały, Z dawna niebyły zapach, ospały i już Czuję go w kościach i cały sęk w tym, Że w uchu układa się w ten oto rym: Przydrożni poeci oraz wierszoklety, Porzućcie pióra, zamknijcie kajety. Zakończcie pisać liryki i bzdety, by Poznać, czym wiosną pachną kobiety. Pachną śnieżno-wiosenną przylaszczką, Sasanką, szyszką, miłosną igraszką. Czasem spoconą zza płotu sąsiadką, Rozlaną balią oraz wczesną konwalią. Nawet tej pani w ochach i achach, Która was mija pięknie pachnie pacha. Jej skóra zapachem wiosny wzbiera Gdy nagie ciało sukienką przybiera I ze śmiechem szczerym, radosnym, Puści się przed się, poszukać wiosny. A jeśli znajdzie się młodzieniec piękny, Temu gotowa oddać swe wdzięki. Podczas gdy tobie, moja panno miła, Wiosna już ciało suknią okryła, gdyż Pachniesz miła śmiechem perlistym, Pomarańczą i marzeniem mglistym. Poranną rosą i gęstym sitowiem oraz Konikiem polnym cykającym w rowie. Ukrytym za kominem świerszczem, Gdy tulisz się, szepcząc rano - Jeszcze ! Gdy na liściu krople trącasz noskiem, Pachniesz wtedy małym pierwiosnkiem. I tysiącem rzeczy, o których nie powiem, Bo niewiele zostało po nocy w głowie, Kiedy w potrzebie wstałem za piersiówką, Po ciemku w coś stuknąłem się główką. Coś zapisałem, a że 'wyszłem' z wprawy, Więc wiersz wyszedł lekko koślawy. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
Raz premier, chociaż nie Bolesław, Przystojny, choć krzywousty dość, Osłupiał, spytany o pieniądze, Jak gdyby połknął kij lub kość. Otóż niewinny miał mankament: Kiedy natężał od obietnic głos, W miarę, gdy rękaw się opróżniał, Na cal wydłużał mu się nos : Nim pierwsze śniegi z wiosną spłyną, Z pustymi dłońmi nie przybędę sam. Wraz ze mną waliz pełnych milion. Na wszystko parol daję wam. I grzejąc się w ciepełku kamer, Spod drogich dumnie ślipił szkieł. Uśmiechem wątpliwości gasząc, Na prawo złotousty ukazując kieł. O nieistotny detal nikt nie spytał, Na który garściami kwity dał. Kładł na nich podpis zamaszysty, W te pędy, nie czytając, tak jak stał. Gdy niemniej słynny ex minister, Na bocznym torze i nadal łysy dość, Nad lunchem słysząc wieści nowe, Na srebrny talerz wypluł złość. Kwicząc ze śmiechu padł na dywan, Śród mebli się tarzając Empire style : I kto powiedział, "...że nie będzie" ? Piniendzy ni ma ! Am I right ? 15 luty 2022 rok YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
W jeżynowych chaszczach
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@valeria ale do tego trzeba mieć długi i twardy patyk. -
W jeżynowych chaszczach
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
W jeżynowych chaszczach, pomazani sokiem, Ukryci przed światem, legliśmy na godziny. Choć nie było właściwie w tym niczyjej winy, Spoczęliśmy pod Erato czujnym okiem. Ciężko nam było przy ziemi rwać ostrężyny. Chwilę żar opadał na rzecz cierpkiego smaku. Dokuczał świąd,pod wpływem jakichś robaków, Które właziły natrętnie - ale nic, leżymy. Ciasno też było od gęstwy, którą ręka targała I ostrożnym ruchem wkładała owoc w usta. Lecz sytuacja cała zdała się śmieszna i pusta, Bo niezmiennie grudka ziemi w bok uwierała. Nad nami buczał ciągle jakiś giez cholerny, I pod sam koniec mnie uciął w trąbkę Erosa. I cóż mi było z tego, żeś piękna i złotowłosa, Skoro wynikiem tego efekt był dość mierny. Stały się jeżyny narzędziem udręki dla skóry, Nie jakiejś okrutnej, czy ciężkiej do zniesienia. Lecz, w którą stronę byś pozycji nie zmieniał, Tył odsłonięty trącał gałęzie, od dołu do góry. Wychodząc, sądziłem że to wszystko pomyłka. Że ktoś wpadł na ten autorski pomysł radosny ?! A niechże erotyki i liryków szlag trafi jasny ! - Pomyślałem sycząc i kolce wyjmując z tyłka. Pośród setek wielbicieli natury i nagiej chuci, Liczę, że gdy ktoś na dźwięk strof zaklaszcze, Nim z gołą d.....ą radośnie wlezie w chaszcze, Ochłonie i po bożemu pod pierzynę się wróci. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) -
Strumień wydarzeń fale czasu zmienia, Gdy niestrudzenie toczą się wody Wichity. Oto ten, który nad mocarze się mieniał, Strącony, a dziś strzelony - czytaj wypity. A dokąd to zmierza i dokąd liczy kroki, Chytrze jak lis, który węszy za zwierzem ? A idzie do celu, krzywo patrząc na boki, Gdzie tłucze się Kmicic z małym rycerzem. Przed siebie do sali gdzie gwar oraz krzyki, Gdzie skusić do swego daremnie się trudzi, Gdzie siedząc w brzydkie podpadło nawyki, Czterystu przeszło bardzo gniewnych ludzi. W krąg, więc odważnie postąpił świetlisty, Przed stopniem grunt porządnie macał, nie Pytał qvo vadis, lał się potok słów perlisty, Gdy szedł kursem, gdzie lśniła łysa glaca. Jak wprawny szermierz nabrał pół obrotu Pochylił się z twarzą dobrego wujaszka, Zaszeptał, by nie drażnić kolegi na boku : "Szafka nie puszcza, a tam druga flaszka". Flaszka? Aż pradziadek obrócił się w grobie A Borys odparł, bo miał funkcję klucznika "Bez paniki, mam kluczyk przy sobie. Wiesz Donald nie Midas, przy nim wszystko znika". I poszli chłopcy malowani, koślawo, bras Dessus, bras dessous, chwiejnym krokiem, I tak idą do dzisiaj raz w lewo, raz w prawo, A nam wszystkim od lat wyłazi to bokiem. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
Hej szumi las, Cosik we łbie migoce. Hej przyloz czas, Pyska w kuflu umoce. Kiek obyrtne sakiewecką, Parę dutków wytocę. Kiek do baru praśnę dźwierze, Piwo w śklance bulgoce. Hej duje wiatr, Dziewczę w kącie się żali. Hej kis to czart, W starym piecu dyć pali. Nie płacz Maryś, mas dukota Łowcem przedał na hali. Mas tu lajbik, mas korale Będziem razem gruchali. Hej w kącie kiep, Kiedyś byłeś towarzysz. Pudź z nami haj, Piwa z nami nawarzysz. Hybaj razem z kamratami, Popod brzyzkiem gazdować. Są 'Harnasie', ponad watrę Będziem razem hipkować. Hen szumi las, Skrzypi stara koliba. Niejeden raz Licho z lasu pozira. Hej frajerkom i harnasiom, Gajdy, gęśle grajcież im. Nie płaczcie już, bo nad ranem We łbie swąd i siwy dym. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) * Utwór jest piosenką na motywach Marsza zbójnickiego i nutę 'Hej, idę w las' (sł. Kazimierz Przerwa-Tetmajer). Śpiewając biesiadnie, poleca się rytmicznie uderzać ciupagą (lub wyrobem ciupagopodobnym - może być Made in China) w takt melodii. Szczególnie poleca się korzystać przez współczesnych 'harnasiów' przy ognisku, zwłaszcza gdy 'Maryna' jest już wstępnie urobiona (np. za pomocą tzw. umiejętności miękkich).
-
Wiersz dla nienasyconych matematyków *
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
...albo i docałkowania ? -
Prędzej ciele wyleci oknem. Słoń przejdzie przez ucho igielne. Prędzej kura wyschnie niż zmoknie. Kot miauknie i myszy się zlęknie. Prędzej krowa poglądy zmieni. Lis łup do kurnika odniesie. Prędzej tęcza w czerń się odmieni, Zaś Kapturek wilka powiesi. Prędzej Zenek zanuci jak Pavarotti, A żaba połknie bociana. Zaś Donald na Jarka weselu Zatańczy z wybranką do rana. Prędzej kanarek w garści zaśpiewa. Ze szczęścia karp na patelni zarży. Prędzej runie na Marsie ulewa. Baba wejdzie na wóz, a koń nie poskarży. Prędzej gaz się do butli wessa. Putin zwróci 'skrzynki' kurierem. Prędzej na łono wróci Odessa, Jak Zbigniew zostanie premierem. Prędzej rura się sama odetka, A Wisła zamieni się w rzeczkę. Prędzej ziemia 'na trzy' się zatrzyma, Nim poseł Braun nałoży maseczkę ! Gdy bez brody widokiem nas ubogaci - Myśl taka delikatnie mnie kręci - Sam utopi się wirus z rozpaczy I wszystko się samo odkręci. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
Wiersz dla nienasyconych matematyków *
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Tak jak samiec do samiczki, Rzekł różniczek do różniczki, Na różniczkę patrząc mężnie: Popatrz, krzywą wznoszę prężnie. Pomysł taki mi się snuje, Że cię wezmę, zróżniczkuję. Nawet kwadrans nie upłynie, Zróżniczkuję po dziedzinie. Limes kusi, więc z całej siły, Raz a dobrze, jak Euler miły ! Już nie skryje żaden ciuszek Gdzie dolinka, gdzie cycuszek. Jak w nas miłość zakiełkuje, W Monte Carlo przecałkuję. Po twych stopach, brzuszku, licach Wycałkuję, lecz w granicach. A że romantycznie cenię, Nie pogardzę i podstawieniem. Nim ulegnie twa kibić krągła, Bądź mi gładka oraz ciągła. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) * - pomysł wiersza yoteck52 Do pewnego zrozumienia wiersza wymagana jest podstawowa znajomość pojęć z rachunku różniczkowego oraz całkowego (albo i niekoniecznie...) -
rozbierz moją duszę
Father Punguenty odpowiedział(a) na Koziorowska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Koziorowska Siła rozkazu odpowiedź wymusza, Że po rozbiorze zostanie półdusza. W każdej zagnieździ się półpotrzeba, Jedna do piekła, druga do nieba. -
Przy ścianie za starymi meblami, Gdzie kłąb pajęczyn i puch, Mieszka i sobie nieźle poczyna Jedna z okropnych 'tych' much. Przyznaję - sprytnie się umieściła, Pod osłoną gazet i szmat. W dzień cicha, przed światem ukryta - Śledzę ją z góry od trzech lat. Tylko z wyjątkiem nocy i ranków, Gdy śpię odwrotnie, czyli na gębie. Gdyż brzęczeć zaczyna upiornie, Z pierwszym rannym gołębiem. Jedną paskudną ma cechę : Gdy w człeku plącze się duch, Nie wiedzieć czemu w gadzinie Jest zdrowy - jak bywa wśród much. Brzęczeć zaczyna niewinnie, Kręgi zataczać ponad tapczanem. By zdradziecko nurkować jak sztukas. Prosto w nos o czwartej nad ranem ! Próbowałem wziąć ją na cukier, Lub lep wyłożony w miseczkę. Lecz sprytna cukier zeżarła, Więc na noc włożyłem maseczkę. Gdyż za nią potęga się kryje - Jak twierdzą osoby znane. Maseczka przed każdym ochroni, Przed każdym czynnym szatanem. Niestety mimo zasłon na twarzy I potęgi nocnej udręki, Podstępnie w nos wejść potrafi Bez względu na szybki ruch ręki. Może znajdzie się jakiś mocarz, Który węzeł gordyjski zerwie. Niech Władca Much skinie berłem, Niech potworne bzykanie przerwie. W miarę walk narastała wątpliwość, Lecz przekonanie teraz wręcz mam, Że mucha to upierdliwa wybitnie, Wśród wszystkich much jakie znam. Może weźmie ktoś sprawę w swe ręce ? Politycznie, sprawnie nagłośni. Niech Rząd się weźmie, coś zrobi, Rozwiąże problem muchy nieznośnej. Trzeba śmiało petycję napisać, Oprzeć na liczbach albo szacunkach. Czas od Rządu żądać dodatku Za sen w bardzo ciężkich warunkach ! Jeśli nie, za obrót sprawy nie ręczę, A głosy zgasną, jak śpiewy po rosie. Zamiast tego wstaną wściekli rodacy, By rozwiązać kwestię much w nosie. Wezmą żonę lub męża rodacy, Lub kolegę by rozmach swój wzmóc. Kupią packi nowe na muchy I czwartą plagę zaczną much tłuc. Jak wytłuką uparte robactwo I złość poza tapczan zepchną, Wystawią nosy na rześkość poranną I pełną piersią wreszcie odetchną. Z życzeniem na bok się obracam, Choć wiem, czy pełnia lub nów, Wyfrunie z dziury poczwara, By furczeć, by brzęczeć nam znów. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
"..a do tego ukryć muszę Myśli swe pod kapeluszem, Ciężkie czasy, dziwne czasy Panie mój! " Jakże to aktualne, psiakrew......?